Wątek: Byle Do Przodu!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2011, 21:45   #146
ZauraK
 
ZauraK's Avatar
 
Reputacja: 1 ZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumny
Barelard kręcił się po hotelu analizując wydarzenia zaistniałe w nocy. Miał dziwne wrażenie, że mogło się to źle dla niego skończyć, choć nie bardzo mógł dotrzeć do sedna tego nieprzyjemnego uczucia. Zupełnie jakby otarł się o śmierć. No nic, następnym razem lepiej posiedzi przy palenisku i odpocznie zamiast się wałęsać z dziwnymi ludźmi... i nieludźmi też.
***
Barelard stanął na plaży nad stosem materiałów.
- Kogoś do pary? - mruknął. Rozejrzał się w nadziei na jakiegoś zdesperowanego tubylca, co by go zatrudnić. Dziwnie wszyscy od niego stronili i ukratkiem pokazywali palcem.
Ciekawe czemu? Co prawda różnie już go traktowano z powodu profesji, ale żeby aż tak? A może to to łowienie ryb na błyskawicę? A może nocna eskapada przyprawiła niezbyt dobrej sławy. Podrapał się po głowie i poskubał po brodzie... różowej brodzie.
- No TAAAKKK... Broda. To pewnie broda. - mówił do siebie - Niech no ja dorwę tego chochlika w swoje ręce!
Ale nie czas było na trzepanie skóry chochlikom.
W końcu znalazł się jakiś odważny i podszedł chętny do pomocy. Trochę, co prawda, wyglądał na hmmm... wioskowego głupka ^_^' ale jak się nie ma co się lubi...

***

No cóż, pierwsze podejście nie było zbyt dobre. Głupek nie był taki głupi jak się na początku wydawało, ale na to że krzyknie kiedyć 'eureka' także się nie zapowiadało.
Trzeba było wynalazek nieco przerobić. Barelard rozejrzał się próbując 'ściągnąć' nieco pomysłów od konkurencji. Kadłub wymagał już niewielu poprawek chyba.
Na wszelki wypadek mag postanowił wzmocnić ekipę wiedzą. Przywołał księgę zaklęć i poszukał odpowiedniego. Co prawda pogoda nie była zbyt odpowiednia na na przywołanie ducha, ale duch nie był osobą... nieprawdaż? A skoro nie był osobą to nie można go policzyć do składu drużyny. A właściwy duch może pokierować odpowiednio pracami. Np. taki szkutnik, nie? Miał tylko nadzieję, że umarlak, o którym myślał, żywił do niego nieco cieplejsze uczucia niż jubiler którego przywołał dla nauki obróbki kamyczków.
Mag naciął nieco dłoń i wyrysował kilka krwawych symboli na kawału deski leżącym pod nogami.
- En kattalaiyai manikku anma va, tevai avarkalin nipunattuvam kotukka. Sevill va!
Pojawił się duch krępego jegomościa w marynarskim wdzianku z piła na ramieniu i młotkiem w ręku.
- Ktto me tu, szonse - zatrzeszczał duch. Ta... odwieczny problem z mową.
Duszysko się pokręciło chwilę.
- Cholera, Barelard! Nawet zza grobu człeka wyciągasz gnido. Ani za życia, ani po śmierci nie można się od Ciebie uwolnić - rzucił z przekąsem i zarechotał
- Ta, ta, ta... A Ty Sevilu jak zwykle... zresztą nieważne, pomożesz jeszcze raz?
Duch zmrużył się kiedy słońce wylazło zza chmurki.
- Pamiętaj sam obiecałeś, że nawet trumna Cię nie powstrzyma. - mag dorzucił szybko.
Duszysko westchnęło.
- Obiecałem, no to czego Ci trzeba.
Barelard skinął na łódkę. Duch popatrzył i najpierw wybuchnął śmiechem. Jednak szybko spąsowiał ze złości, albo magowi się tylko wydawało, i zaczął wrzeszczeć.
- Co to ma być do kroćset?! Ty Stary pierniku!!! Nie tak Cię uczyłem. Rok z magiem plątającym się mi pod nogami i wściubiającym wszędzie nos, a Ty nawet podstaw nie zapamiętałeś. DUREŃ!!!
Sevil wymachiwał młotkiem.
- Do roboty łachudro!!! Nie mam zamiaru się tu prażyć zbyt długo! - emocje powoli opadały - Najpierw zaczniemy....
I tu poleciały instrukcje, które Barelard skwapliwie wypełniał bez żadnego zająknięcia ani skargi. Kilka zbitych palców nawet nie zauważył.

W końcu łódka była gotowa.

- I pamiętaj, jak coś schrzaniłeś i się utopisz, to nie pokazuj mi się na oczy bo Ci osobiście dupę skopię i tym młotkiem - tu pomachał narzędziem groźnie - rozumu wbiję do łba. A teraz żegnam i żeby było mi to ostatni raz na takie słońce baranie!!!
I się rozpłynął.
- Cześć Sevilu, miło że wpadłeś - mruknął mag mocząc obolałe dłonie w wodzie.

*
W tzw. między czasie pomocnik Barelarda dał nogę za widok ducha, zostawiając, parującą już, żółtą plamę na żółtym piasku plaży. A reszta się przyglądała na poczynania maga. Niektórzy zresztą dosyć krzywo. I to by było na tyle co do problemu trzy osobowej drużyny.
*
 

Ostatnio edytowane przez ZauraK : 28-12-2011 o 21:48.
ZauraK jest offline