- Ja wam mówię, to nie jest ogród tylko jakaś pieprzona dżungla - oznajmił Mathias, gdy inżynier powiadomił ich o obecności kolejnych budowli. Dworek, szklarnia, stajnie... Nie zdziwiłby się gdyby ogród krył jeszcze tajne lotnisko i rezerwat przyrody. - Jak dojdziemy - "o ile dojdziemy" - do dworku to ja już stamtąd nie wychodzę.
Jednak na razie zamiast do dworku udali się do stajni. W stajni nie było nic ciekawego - żadnych zwierząt, trochę paszy i całkiem sporo nieuprzątniętego końskiego gówna. Za to w garażu... Tu już było ciekawiej, nawet nie licząc chłopa wymachującego widłami. Widząc go i słysząc jego groźbę najemnik starał się zachować profesjonalną powagę i nie wybuchnąć śmiechem, ale mu się nie udało. Zaczął się śmiać, głośno i bez skrępowania... Chłop już pewnie w tym czasie obsrał portki. - Ej, albo to kompletny idiota albo kolejna pułapka - rzekł półgłosem do Hawkwooda w czasie gdy Gregory dyskutował z miejscowym. - Trzeba mieć ostro pomieszane w głowie by rzucać się z widłami na trzech uzbrojonych gości. - Szczerze wątpił by mogła to być zasadzka - chłop zbyt przekonująco grał rolę wystraszonego chłopa, by mu nie uwierzyć - lecz na wszelki wypadek Mathias wycelował w niego lufę strzelby. Jeden fałszywy ruch widłami i zostanie naszpikowany garścią śrutu. Wideł, w szczególności oblepionych zeschniętym gównem, nie należało lekceważyć - Mathias słyszał historię o takim jednym białowłosym gościu, którego zadźgano widłami, mimo tego że nieźle obchodził się z bronią. - Talbot, załatwmy go i będzie spokój. Sądzę, że byłbym w stanie pokierować tą bryką. O ile ma wszystkie części... |