Wątek: Londyn 2005
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2006, 21:10   #72
Lhianann
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Gabrielle

Nie wykonując gwałtownych ruchów przeszła przez otwartą furtkę.
Wilk dalej stał przy samochodzie i patrzył w jej stronę i łapiąc zapach. Powoli ruszyła w stronę samochodu, tak by nie sprowokować zwierzęcia. Zwierzę stało po stronie pasażera i uważnie przyglądało się jej przekrzywiając kosmata głowę. Gdy przeszła parę metrów wilk obwąchał ją z daleka i odbiegł za róg domu
Wyciągnęła z kieszeni płaszcza kluczyki i ‘pikaczem’ otworzyła samochód.
Już wsiadała, gdy usłyszała kroki.
Światło lampy lekko oświetliło twarz postaci wychodzącej zza rogu zdradzając kobiece rysy.
Miała na sobie jasny płaszcz i przwieszoną przez ramię skórzaną hipisowską torbę.
Gabrielle nieie zdążyła wsiąść do samochodu gdy kobieta podniosła prawa rękę do góry , i krzyknęła:

- Hej zaczekaj! Muszę z tobą porozmawiać.
- Tak? A o czym? Bo wybaczy pani, ale nie znamy się chyba.... Gabrielle lekko zmrużyła oczy przypatrując się kobiecie. Było w niej coś...dziwnego. No i ten wilk….
-No tak, pani... Kobieta powiedziała z przekąsem, ale jakby do siebie
- Nie znamy się to fakt, ale wydaje mi się, że pani zna kogoś.
Szukam niejakiego Bertrama i wiem że pani go zna.


-Tak? Ale to chyba nie jest właściwe miejsce do szukania kogokolwiek....

- Gdybym znalazła lepsze szukałabym gdzie indziej…
Porozmawiamy w samochodzie, czy woli pani na świeżym powietrzu…?

-A nazywa się pani...? Nie ustępowała Gabrielle
-Judy
- Miło mi, jestem Gabrielle
-Mnie również
- Ale tak się składa, że się trochę śpieszę, więc zapraszam do środka...
Dziewczyna wiedziała, że sporo ryzykuje, ale jeśli ta …kobieta nie zaatakowała jej dotąd…

Kobieta wsiadła na miejsce obok kierowcy.
Gabrielle zajęła miejsce za kierownicą i z ukosa spojrzała na Judy.
Była ona dość ładną, młodą kobieta o rudawych, falujących włosach, na nosie i policzkach miała kilka piegów

- Więc jeśli mogłaby mi pa.. znaczy, czy mogłabyś Judy powiedzieć, czemuż to szukasz Bertrama? Zapytała spokojnie zapinając pasy bezpieczeństwa.
-Jego telefon skierował mnie tutaj, a potem się urwało. Mam do niego interes, można tak rzec… Judy przypatrywała się Gabriele, jakby czegoś szukając w jej twarzy.
- Więc proponuje byśmy się jak najszybciej stąd ewakuowały. Ten dom to pułapka…
Ugryzła się w język nie chcąc mówić więcej, niż powinna
-Proszę bardzo, to jedźmy.
-I nie sądzę, by on tam był, to że jego telefon tam był o niczym nie świadczy.

Gabrielle odpaliła silnik i dość szybko wyjechała z wąskich uliczek na jedną z głównych ulic Londynu.
- Gdzie cię podwieźć?
Kątem oka zauważyła, że Judy że subtelnie obwąchuje fotel udając że spogląda przez ramię.
- A dokąd jedziesz? Dziewczyna odwróciła się do niej, jakby udając, że przed chwilą niczego dziwnego nie robiła.
-Do centrum. Rzekła włączając radio, tak by móc znowu cieszyć się muzyką.
- Wysadź mnie przy tamtym parku, dobrze?
Zatrzymała samochód w pobliżu parku, na rogu głównej ulicy, naprzeciw głównej bramy parku.

Judy nagle spojrzała na nią uważnie, i nieco dziwnym tonem rzekła.
-Chcę się dowiedzieć kiedy z nim rozmawiałaś ostatnio a najlepiej gdzie go znajdę.
Zamyśliła się na chwilę.

Choć wolałabym żeby to on znalazł mnie…
-Hymm, jakieś 3 dni temu. A co do szukania go...zazwyczaj to on do mnie przychodził.
- Coś mówił że gdzieś wyjeżdża?
Indagowała znowu Judy.
- Nie, nic...to mnie trochę zdziwiło, nagła cisza, a potem tylko sms-y. [/i] Z westchnieniem rzekła kainitka.
Judy przez chwilę milczała.
- Od 3 dni nie pojawiał się w pracy. On…Bertram ma pewne zobowiązania wobec mnie
- Yhymm, cóż, przykre, że go nie ma...
- To nie masz z nim kontaktu?
Kobieta spojrzała dziewczynie prosto w oczy
- Niestety żadnego aktualnie… Zagryzła na chwilę wargę, nad czymś myśląc.
Jeśli coś się zmieni, może będę mogła ci jakoś dać znać? [/i]
-Dobrze, podam ci telefon.

Sięgnęła do torby i wyciągnęła karteczkę i zapisała na niej numer.
Gabrielle lekko znudzonym wzrokiem rozejrzała się po parku i zobaczyła obejmującą się parę. Nagle facet zerwał się i zaczął panicznie biec w stronę wyjścia z parku.
Kobieta idzie za nim kuśtykając.
Woła coś za nim, ale szyby i dźwięki nocnego życia miasta tłumią jej głos.
Po chwili kobieta wchodzi w krąg światła rzucanego przez latarnię Gabrielle ją rozpoznała – to ta dziwna Toreadorka, Monique!
Ale.. jak ona wygląda…
Krew brudzi jej twarz, dłonie, ręce…strzępy ubrania są też skąpane posoką…
Toreadorka ledwo powłóczy nogami, w niczym nie przypomina tej pewnej siebie Monique z tego dziwnego domu….
Judy nagle jakby zebrała się w sobie, najwyraźniej też zauważyła ten niecodzienny widok jakim sobą prezentuje Toreadorka.
Gabriele uważniej spojrzała na swą pasażerkę, gdyż w jej zachowaniu było coś…
Twarz Judy skrzywiła się w niesmaku, przechodzącym z każda chwilą w jakieś oburzenie, obrzydzenie…wrogość?
Ruda dziewczyna przełknęła ciężko ślinę –

-Zdaje się widzę jedną jego… znajomą, może ona powie mi więcej.

Powiedziała dobitnie zaciskając pięści.
Gabrielle teraz już nie miała żadnych wątpliwości kim była jej pasażerka..
Ale jakkolwiek Monique nie zaskarbiła sobie jak dotąd nawet cienia sympatii to zostawianie jej na łasce, a raczej braku łaski ze strony Lupinki byłoby czymś...potwornym.

- Hymm, nie sadzę...by była teraz skłonna ona do jakichkolwiek rozmów....
- Znasz ją?
Judy zapytała ostro.
-Nie…I nie wiem czy chce ją poznać…
Ruda zmierzyła ją wzrokiem.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline