Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-11-2006, 19:17   #71
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Nick

Pomimo stopnienia jego obrony, zachował pewną ważną część świadomości. Wspomnienie o kimś znajdującym się bardzo daleko, pozwoliło mu jeszcze raz użyć i wytężyć swoją siłę woli, by móc zapanować nad sobą. Wysłuchał jej wyznania, przyjął je z pewnym głębokim smutkiem, ale także zimnem i stanowczością.
Popatrzył na nią trochę karcąco, pokazując jednak w połowie swój smutek. Odsunął się kawałek do tyłu, przybliżył bokiem tak, żeby ją po prostu przytulić bez głębi, ale też bez powierzchowności oraz żeby dotknąć policzkiem.
Gdy odczuł doskwierający głód oraz pragnienie jej krwi, znowu skupił się, przywołując wspomnienie pewnej osoby będącej bardzo daleko ciałem, chociaż blisko duchem. Starał się całkowicie kontrolować siebie, chociaż robił to wielkimi kosztami woli. Już teraz odczuł pewne mentalne wyczerpanie. Odpowiedział jej, niemalże szepcząc do ucha:
- Wybacz... nie mogę. - urwał mu się głos, zaczął panować nad temperaturą swojego ciała.
 
Solfelin jest offline  
Stary 07-11-2006, 21:10   #72
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Gabrielle

Nie wykonując gwałtownych ruchów przeszła przez otwartą furtkę.
Wilk dalej stał przy samochodzie i patrzył w jej stronę i łapiąc zapach. Powoli ruszyła w stronę samochodu, tak by nie sprowokować zwierzęcia. Zwierzę stało po stronie pasażera i uważnie przyglądało się jej przekrzywiając kosmata głowę. Gdy przeszła parę metrów wilk obwąchał ją z daleka i odbiegł za róg domu
Wyciągnęła z kieszeni płaszcza kluczyki i ‘pikaczem’ otworzyła samochód.
Już wsiadała, gdy usłyszała kroki.
Światło lampy lekko oświetliło twarz postaci wychodzącej zza rogu zdradzając kobiece rysy.
Miała na sobie jasny płaszcz i przwieszoną przez ramię skórzaną hipisowską torbę.
Gabrielle nieie zdążyła wsiąść do samochodu gdy kobieta podniosła prawa rękę do góry , i krzyknęła:

- Hej zaczekaj! Muszę z tobą porozmawiać.
- Tak? A o czym? Bo wybaczy pani, ale nie znamy się chyba.... Gabrielle lekko zmrużyła oczy przypatrując się kobiecie. Było w niej coś...dziwnego. No i ten wilk….
-No tak, pani... Kobieta powiedziała z przekąsem, ale jakby do siebie
- Nie znamy się to fakt, ale wydaje mi się, że pani zna kogoś.
Szukam niejakiego Bertrama i wiem że pani go zna.


-Tak? Ale to chyba nie jest właściwe miejsce do szukania kogokolwiek....

- Gdybym znalazła lepsze szukałabym gdzie indziej…
Porozmawiamy w samochodzie, czy woli pani na świeżym powietrzu…?

-A nazywa się pani...? Nie ustępowała Gabrielle
-Judy
- Miło mi, jestem Gabrielle
-Mnie również
- Ale tak się składa, że się trochę śpieszę, więc zapraszam do środka...
Dziewczyna wiedziała, że sporo ryzykuje, ale jeśli ta …kobieta nie zaatakowała jej dotąd…

Kobieta wsiadła na miejsce obok kierowcy.
Gabrielle zajęła miejsce za kierownicą i z ukosa spojrzała na Judy.
Była ona dość ładną, młodą kobieta o rudawych, falujących włosach, na nosie i policzkach miała kilka piegów

- Więc jeśli mogłaby mi pa.. znaczy, czy mogłabyś Judy powiedzieć, czemuż to szukasz Bertrama? Zapytała spokojnie zapinając pasy bezpieczeństwa.
-Jego telefon skierował mnie tutaj, a potem się urwało. Mam do niego interes, można tak rzec… Judy przypatrywała się Gabriele, jakby czegoś szukając w jej twarzy.
- Więc proponuje byśmy się jak najszybciej stąd ewakuowały. Ten dom to pułapka…
Ugryzła się w język nie chcąc mówić więcej, niż powinna
-Proszę bardzo, to jedźmy.
-I nie sądzę, by on tam był, to że jego telefon tam był o niczym nie świadczy.

Gabrielle odpaliła silnik i dość szybko wyjechała z wąskich uliczek na jedną z głównych ulic Londynu.
- Gdzie cię podwieźć?
Kątem oka zauważyła, że Judy że subtelnie obwąchuje fotel udając że spogląda przez ramię.
- A dokąd jedziesz? Dziewczyna odwróciła się do niej, jakby udając, że przed chwilą niczego dziwnego nie robiła.
-Do centrum. Rzekła włączając radio, tak by móc znowu cieszyć się muzyką.
- Wysadź mnie przy tamtym parku, dobrze?
Zatrzymała samochód w pobliżu parku, na rogu głównej ulicy, naprzeciw głównej bramy parku.

Judy nagle spojrzała na nią uważnie, i nieco dziwnym tonem rzekła.
-Chcę się dowiedzieć kiedy z nim rozmawiałaś ostatnio a najlepiej gdzie go znajdę.
Zamyśliła się na chwilę.

Choć wolałabym żeby to on znalazł mnie…
-Hymm, jakieś 3 dni temu. A co do szukania go...zazwyczaj to on do mnie przychodził.
- Coś mówił że gdzieś wyjeżdża?
Indagowała znowu Judy.
- Nie, nic...to mnie trochę zdziwiło, nagła cisza, a potem tylko sms-y. [/i] Z westchnieniem rzekła kainitka.
Judy przez chwilę milczała.
- Od 3 dni nie pojawiał się w pracy. On…Bertram ma pewne zobowiązania wobec mnie
- Yhymm, cóż, przykre, że go nie ma...
- To nie masz z nim kontaktu?
Kobieta spojrzała dziewczynie prosto w oczy
- Niestety żadnego aktualnie… Zagryzła na chwilę wargę, nad czymś myśląc.
Jeśli coś się zmieni, może będę mogła ci jakoś dać znać? [/i]
-Dobrze, podam ci telefon.

Sięgnęła do torby i wyciągnęła karteczkę i zapisała na niej numer.
Gabrielle lekko znudzonym wzrokiem rozejrzała się po parku i zobaczyła obejmującą się parę. Nagle facet zerwał się i zaczął panicznie biec w stronę wyjścia z parku.
Kobieta idzie za nim kuśtykając.
Woła coś za nim, ale szyby i dźwięki nocnego życia miasta tłumią jej głos.
Po chwili kobieta wchodzi w krąg światła rzucanego przez latarnię Gabrielle ją rozpoznała – to ta dziwna Toreadorka, Monique!
Ale.. jak ona wygląda…
Krew brudzi jej twarz, dłonie, ręce…strzępy ubrania są też skąpane posoką…
Toreadorka ledwo powłóczy nogami, w niczym nie przypomina tej pewnej siebie Monique z tego dziwnego domu….
Judy nagle jakby zebrała się w sobie, najwyraźniej też zauważyła ten niecodzienny widok jakim sobą prezentuje Toreadorka.
Gabriele uważniej spojrzała na swą pasażerkę, gdyż w jej zachowaniu było coś…
Twarz Judy skrzywiła się w niesmaku, przechodzącym z każda chwilą w jakieś oburzenie, obrzydzenie…wrogość?
Ruda dziewczyna przełknęła ciężko ślinę –

-Zdaje się widzę jedną jego… znajomą, może ona powie mi więcej.

Powiedziała dobitnie zaciskając pięści.
Gabrielle teraz już nie miała żadnych wątpliwości kim była jej pasażerka..
Ale jakkolwiek Monique nie zaskarbiła sobie jak dotąd nawet cienia sympatii to zostawianie jej na łasce, a raczej braku łaski ze strony Lupinki byłoby czymś...potwornym.

- Hymm, nie sadzę...by była teraz skłonna ona do jakichkolwiek rozmów....
- Znasz ją?
Judy zapytała ostro.
-Nie…I nie wiem czy chce ją poznać…
Ruda zmierzyła ją wzrokiem.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline  
Stary 08-11-2006, 12:01   #73
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Monique Blanch

Obolała Wampirzyca, nieco zamroczona bólem, nerwowo rozglądając się dookoła schowała się za drzewem w parku. Samym swym wyglądem łamała Maskaradę.
Za słaba była nawet aby przeklinać.
Zanim jednak weszła w cień drzewa, zauważyła na skraju parku samochód, który po prostu stał. Zdawało się jej, że w środku była Gabriell, czy Gabi, ale niedowierzała swoim zmysłom.

Przeklęte kołki, sprawiały trudności nie tylko w postrzeganiu co myśleniu.
Siadła w rosie, prawie nieczuła już na zimno, zdrętwiałe nogi teraz były chyba już najmniejszym problemem.
Odsunęła kurtkę, odkrywając wyszarpaną dziurę w ubrudzonej krwią bluzce. Znalazła otwór, który nie zdążył się jeszcze całkiem zasklepić i zagłębiła w nim swoje palce. Wstrzymała wszystkie czynności na chwile robiąc niemą pauzę i ze wszystkich sił pchnęła kołek.
Spazm bólu przeszedł po jej ciele, niemalże straciła przytomność. Zdaje się, że upadła głową w mokrą trawę, a kołek nadal tkwił w swoim miejscu.

Po chwili z trudem podniosła się podpierając sinymi dłońmi. Skupiła się na krwi i chwile później poczuła przypływ sił.
Spróbowała jeszcze raz. Zacisnęła zęby i pchnęła ponownie. Tym razem poruszył się, zdołała wypchnąć go bardziej kosztem ogromnego cierpienia.

Zdjęła plecak i skórzaną kurtkę, która zawiesiła się na wystającym z pleców kołku. Wygięła nienaturalnie wręcz ręce do tyłu, jednocześnie mimowolnie odchylając głowę i pociągnęła ze wszystkich sił za obślizgły kołek.
Stłumiony jęk obił się echem o wszystkie drzewa w parku i pulsował w jej skroniach jeszcze przez kilka chwil.
- Jeszcze tylko jeden - pomyślała patrząc na swój brzuch.
Już bez zbytnich emocji, resztkami sił pociągnęła za ułamany kołek, którego strzępy wystawały z jej brzucha.

Padła.

Patrząc na krople rosy czuła, że rany wolne już od kołków mogą się wreszcie spokojnie uleczyć.
 
Rhamona jest offline  
Stary 08-11-2006, 17:32   #74
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację
Nick - Nicole cofnęła się patrząc mu prosto w oczy. Ujrzał jak jej uśmiechnięta, pełna nadziei twarz zamienia się w sopel lodu, ociekający smutkiem i lękiem.
- Otworzyłam przed Tobą serce. – wycedziła drżącym głosem. – Ofiarowałam Ci siebie. A Ty… mi mówisz,… że nie możesz?! – jej głos począł łamać się i zanosić płaczem. Nie mogła tego zrozumieć. Zsunęła się z niego bezwładnie upokorzona lądując na podłodze. Podparła się tylko dłonią, żeby zupełnie nie upaść i wbiła bezsilnie wzrok w pluszową wykładzinę. Do jej oczu natychmiast napłynęły ciężkie, czerwone łzy i rozlały się po błękitnej sukni. Piękne usta wygięły się w niewysłowionej przykrości, która poczęła już trawić jej serce.
Ale ja Ciebie kocham! – jej płaczliwy szept przeszedł prawie z krzyk. Była zdesperowana. Nie kontrolowała już swojego głosu.
Niektórzy widzowie poruszyli się w swych fotelach spoglądając za źródłem dźwięku. Po sali przebiegł szmer ściszonych rozmów.
Nick dalej nic nie rozumiał, aż zaniemówił starając się dobrać jak najwłaściwiej słowa. Zbierając myśli poczuł nagły napływ chłodu, jakby temperatura w loży obniżyła się gwałtownie. Jego wyczucie delikatnej, kobiecej psychiki wyraźnie go zawiodło, było mu wstyd.
 
Lorn jest offline  
Stary 08-11-2006, 19:25   #75
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Gabrielle

Poczuła na sobie uważne, badawcze spojrzenie Judy która po chwili rzekła:
-Kiedy z nią porozmawiam na pewno nie odmówi…W jej tonie było coś…niemiłego… obietnica bólu.
Kainitka przez chwilę patrzyła na wyraźnie szarpiącą się z kołkiem Monique która starała się znaleźć poza kręgami świateł latarni.

-Hymm, wybacz, ale nie sądzę, by to było...dobre rozwiązanie.
Mówiąc to przekręciła kluczyk w stacyjce zamierzając pojechać dalej.
-Poczekaj! i tak tu musze wysiąść! krzyknęła Judy łapiąc jej za rękę.
Gabrielle spojrzała na nią nie do końca wiedząc, co jeszcze mogłaby jej powiedzieć.

-Poza tym…nie sadzę, by Bertram zadawał się z kimś takim jak ta...kobieta. Pozwoliła by w kilku jej ostatnich słowach zabrzmiała lekka pogarda.
Nagle w jej oczach zalśniło zdecydowanie.
-Zawrzyjmy małą umowę, dobrze?

Judy odciągnęła klamkę od drzwi uchylając je.
-Umowę? Zapytała zastygając na chwilę w miejscu.
-Jeśli będę cokolwiek wiedzieć o Bertramie, to od razu dam ci znać…. Na chwilę przerwała dokładnie rozważając słowa jakie miała za chwilę wypowiedzieć.
- Ty ze swojej strony, obiecaj mi, że nie tkniesz tej...kobiety dzisiejszej nocy.
Masz moje słowo, jeśli chodzi o wiadomości, a ja nie zwykłam rzucać swych słów na wiatr.


Judy zagryzła wargę zastanawiając się .
- Odnoszę wrażenie, że nie mówisz mi całej prawdy, skoro próbujesz chronić tą… kobietę. Powiedziała trzymając ciągle otwarte drzwi
-A czy pytasz mnie o cokolwiek? Po prostu nie lubię bezcelowej…przemocy.
-Nie mówiłam nic o przemocy
-Hymm , teraz ty chyba nie mówisz całej prawdy
-W takim razie, podaj mi swój telefon.
Rzekła Judy.

-Więc mam rozumieć, że zawarłyśmy umowę? Gabrielle chciała być pewna na czym stoi.
-Dobra niech będzie, obiecuję że jej nie skrzywdzę jeśli sobie na to nie zasłuży
ale porozmawiam z nią…

-Niech tak będzie...mam nadzieję, że TY również dotrzymasz słowa. Rzekła Gabrielle poczym podała Judy swój numer telefonu.
Ta wyciągnąwszy swoją zapisała na niej podany numer.
-Mam nadzieję że nie będziesz odrzucać moich rozmów…
Powiedziała Ruda otwierając szerzej drzwi.
-Nie mam takiego zwyczaju, chodź czasem mam wyłączoną komórkę. Odrzekła Kainitka.

Judy uśmiechnęła się lekko i wysiadła zamykając za sobą drzwi.
Gabrielle szybko ruszyła czując że już i tak jest spóźniona, a nie chciała spóźnić się więcej.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline  
Stary 08-11-2006, 20:22   #76
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację
„Kobieta wzgardzona”

Nie broni swoich racji
Nie słucha tłumaczeń
Nie pyta Dlaczego?
Nie snuje planów na jutro
Składa siebie od nowa
Jak chirurg zmiażdżoną dłoń

Nie ma też siły płakać
I nie poprosi o pomoc
Bo nie da się cofnąć czasu
Wymazać aktu zniszczenia
Kłamie że nic jej nie jest
Że żyje i będzie szczęśliwa
A jest jak strzaskane skrzypce
To co w niej grało zamilkło

Już prawie nie jest kobietą
Lecz cieniem kulącym się w sobie
Co nie oddycha nie mówi
I ledwie porusza głową
Jej krew zastyga w naczyniach
Nie chcąc przelewać się dalej
Jej myśli tężeją od klątwy
Którą uderza na oślep
Osładza smak zemsty nożem
Lub rzuca się w przepaść tęczy



Sir Kevin Belford
 
Lorn jest offline  
Stary 08-11-2006, 22:19   #77
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Nick

Przestał rozmyślać, do zaistniałej sytuacji podszedł z niezwykłym opanowaniem, ale też zimnem. Podniósł się ze swojego miejsca, przyklęknął obok niej i począł próbować układać ją do swojego miejsca, jak najbardziej subtelnie mógł, starając się ją uciszyć.
- Cii. - szepnął. - Nawet mnie nie znasz... - rzucił chłodno, ale jednak z nutą pocieszania w głosie. - Pewnie nic o mnie nie wiesz, nic pewnego... nic. - teraz to jemu zadrżały słowa w ustach. Bo skoro ona nic nie wiedziała, to co on wiedział? Ale zaraz po chwili uspokoił się, porzucił rozmyślania na ten temat dzięki porzuceniu szukania sensu życia, bardzo typowego procesu dla ludzi, którzy mało się stresują - oraz bardzo typowego dla samych ludzi.

Wiesz, że nie mogę być taki jak Ty
Muszę być albo zimny albo gorący
Nic pomiędzy, muszę być przeciwny Tobie
Rób co chcesz, uciekaj, walcz, ale nigdy stój i tylko patrz
 
Solfelin jest offline  
Stary 09-11-2006, 11:36   #78
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Monique Blanch

Gdy podniosła się z trawy, czuła się o wiele, wiele lepiej. Przeszkadzało jej już tylko jedno - kawałki szkła, które rzęziły pod jej skórą.

Zdjęła z siebie zakrwawioną bluzkę i zaczęła wycierać kurtkę a potem swoją twarz i ręce. Gdy uporała się z tym choć w części, przymrużonymi oczami spojrzała na dwa zakrwawione kołki leżące tuż obok. Nie było teraz już czasu aby sprawdzać jakie ze sobą noszą wspomnienia.
Przysłuchując się rozmowie dobiegającej najwyraźniej z samochodu zaparkowanego nieopodal, schowała kołki do plecaka. Starała się zapamiętać numery telefonów...

Po chwili rudowłosa młoda kobieta zbliżała się w jej kierunku. Monique miała chwile aby przyjrzeć się jej aurze. Dopiero podniosła się po totalnej porażce a ku niej właśnie zbliżała się jakaś kobieta... na szczęście jej nastawienie było pozytywne.
Kainitką nie była... choć trudne czasy mogły wywołać fale Przeistoczeń, nie słyszała nic o tym jednak.
- Śmiertelnik? Czemu, wiec Gabi nadstawia za mnie karku? - pomyślała już gdy Ruda wypowiadała swoje słowa.

- Cześć! Muszę z tobą porozmawiać - rzekła stanowczo, a jej jasny płaszcz zafalował w zwykłym podmuchu wiatru - Nie będę owijać w bawełnę, szukam Bertrama Gangrela - poprawiła czarną hipisowska torbę z niemodnymi frędzelkami.

- Witam, piękna noc, nieprawdaż? - Monique spojrzała podejrzliwie nadal siedząc w trawie, ale gdy doszedł do niej zapach wilka podniosła się z ziemi nerwowo rozglądając się po parku.

Ruda uśmiechnęła się widząc w oczach Monique strach.

- Trzeba było zapytać Gabi, z pewnością wie o nim więcej niż Ja, choć prawdę mówiąc nie wiem czy Gabi to Gabrielle - długim zdaniem chciała tylko zyskać na czasie, czuła po raz kolejny niebezpieczeństwo.

- Twierdziła, że nie miała z nim kontaktu od 3 dni, dlaczego uważasz że wie cos więcej? - falowane rude włosy niezgrabie poszarpał wiatr, zarzuciła je za ucho, widząc zakłopotanie na twarzy Monique powiedziała - Nie przyszłam rozlewać krwi! Ona ... Gabrielle - poprawiła się - zdaje się jest człowiekiem. Co ją łączy z Bertramem? Powiedz mi.

Monique zdziwiła się okropnie, przez chwile patrzyła na Rudą z niedowierzaniem...
- Gabrielle człowiekiem... a więc to tak? - pomyślała i zaraz powiedziała

- Słuchaj, nie wiem kim jesteś - mogę się jedynie domyślać - ale czuję, że masz dobrą naturę, więc będę dla ciebie miła... Nie wiem, kim jest Bertman ani kim jest Gabi, ale jedno z nich wisi mi dużą Przysługę - wyprostowała się i zarzuciła delikatnie plecak na plecy. Szykowała się do odejścia.

Ruda nadal stała twardo, czekając najwyraźniej na odpowiedź.
Gdy Monique spojrzała na nią wtedy, momentalnie poczuła niesmak w ustach.
- Lupin... naiwny Lupin... Niedowiary, co mnie jeszcze dziś spotka! - pomyślała i spojrzała w niebo.

- Darmowa informacja ode mnie - Gabi nie jest człowiekiem. Czy mogę już odejść? - Monique zapytała bardzo ostrożnie i grzecznie, mimo wszystko.

- Czyli nie dowiem się od Ciebie gdzie on jest? A może wiesz dokąd powinnam zapukać? - ufność słów tej kobiety była porażająca.

Przez moment Monique straciła do niej szacunek i wyrwała podenerwowana.

- Ode mnie nie dowiesz się gdzie jest Bertman, ale mogę cię zapewnić, że jeszcze żyje, pierdolony szczęściarz - splunęła resztami krwi - jak go znajdziesz powiedz mu, że wisi mi Przysługę!
Monique zauważyła na twarzy Rudej zaskoczenie, co wyzwoliło w niej kolejny nieopanowany tekst.
- A tak przy okazji powiedz Starszym, że w mieście jest potężny Żmija, może zdecydują się pomóc Gangrelom? - ... i mnie - dokończyła w myślach Monique i ruszyła w kierunku ulicy, mając głęboką nadzieje że Dziewczyna nie zatrzyma jej w drodze.

Gdy zaledwie dała jeden krok, z dłoni Rudej błyskawicznie wystrzeliły długie jak noże szpony.
- Nigdy, ale to przenigdy nie nazywaj go tak! - wycedziła przez zęby, krzywiąc twarz - bo mogę złamać dane słowo!

Monique obróciła się z przerażeniem w oczach, zdrętwiała nagle zastanawiając się i mierząc swoje szanse na ucieczkę.

- Lepiej idź już! - powiedziała Lupinka walcząc ze swoją naturą.

To wystarczyło aby Monique ruszyła biegiem. Po drodze słyszała jeszcze rozdzierający powietrze ryk wściekłości.
 
Rhamona jest offline  
Stary 09-11-2006, 14:07   #79
Banned
 
Reputacja: 1 Rhamona nie jest za bardzo znany
Monique Blanch

Uciekała dłuższą chwilę wzdłuż ulicy przy parku.
- Lupini - zaklęła siarczyście na głos - jakby tego było mało! Skąd oni się, cholera biorą?!

Gdy zatrzymała się zbliżając powoli do postoju taksówek, zauważyła samochód Gabi jadący w przeciwną stronę.
- Jeszcze cię dorwę cwaniaczko i tego twojego Bertmana - pomyślała sobie patrząc na odjeżdżający samochód.

- Proszę pod Cat's Night - powiedziała wsiadając do taksówki. Młody chłopak z obrączką na palcu przyjął do wiadomości i zajął się prowadzeniem. Czerwona czapeczka z daszkiem i czarny golf mówił Monique niewiele, właściwie to mało ją obchodziło kto prowadzi, ale głos tego chłopaka zdawał się jej znajomy. Zignorowała to, tak wiele ludzi znała w tym mieście, że to uczucie czasami wręcz ją prześladowało.

- Możesz zrobić trochę głośniej? - poprosiła kierowcę, bo akurat zaczynał się serwis informacyjny. Nasłuchując wieści z dzielnicy willowej, zaczęła szperać w plecaku.
- Kurwa mać! - zaklęła ze złością, panel od skanera był pęknięty. Taka droga zabawka... zniszczona. Naprawa będzie sowicie kosztowna. Na szczęście malutki aparacik był cały.
- Nie, nie do ciebie! - wytłumaczyła się po chwili.

Wtem zadzwonił telefon. Kochany, przyszywany tatuś Dominik, ucieszyła się na sam widok wyświetlanego połączenia.

- Cześć, mój drogi - powiedziała w miarę spokojnym głosem, wyczuć w nim mógł lekkie załamanie.
- Cześć - odpowiedział zdecydowanie, ale Monique od razu wyczuła, że są problemy - Szybkie pytanie - szybka odpowiedź - uwielbiał tę grę.
- Słucham
- Widziałaś przypadkiem dziś Marka - zdenerwowanie i obawa ojcowska w głosie wyrywały się z jego głosu.
- Nie, a co? - spojrzała na kierowcę, który gapił się na nią w lusterko, gdy ich wzrok się spotkał, kierowca udał, że nie słucha.
- Od dwóch godzin próbuję się do niego dodzwonić, czekałem na niego pod metrem ale nie dojechał - spóźnienie dla Dominika to jak zwykle duży problem.
- Nie wiem stary! Ale dobrze ci radzę, trzymaj się Domu. Miałam dziś ostrego zonka... Możesz mi załatwić wizytę u ginekologa? - spojrzała na swoje dłonie, pod skórą czuła drobne kawałeczki szkła.
- Coo?- nie domyślił się o co chodzi, więc Monique od razu pomyślała, że to nie kolejny debilny żart z jego strony - Mówię poważnie Mark zaginął! Dzwonił, że wsiada do metra, ale już z niego nie wysiadł. Jego telefon został wyłączony, a pierwszy raz zgłosiła się automatyczna sekretarka. Czuję, że coś się mu stało, zbieramy się wszyscy dziś na Leicaster Square, można na ciebie liczyć?

Monique z niedowierzaniem kręciła głową, taksówka właśnie stała na światłach. Kilka zagubionych kropel deszczu spadło na przednią szybę. Kierowca uporczywie się na nią gapił.
Dominik wyczuł, że ją zatkało.

- Ktoś robi czystki w mieście, Elka musi coś z tym zrobić albo będzie rozpierdolka! - był wkurzony, jak tylko on potrafił być, Monique usłyszała w słuchawce jakiś trzask, nie zdziwiłaby się gdyby to właśnie jakiś śmietnik dostał z buta - A teraz powiedz jeszcze raz co Ci się przytrafiło, bo sorry, ale nie zakumałem, jestem dzisiaj trochę rozjebany tym klimatem. Za pół godziny do godziny, będziesz?

- Dobra stary, możesz na mnie liczyć, zjawię się tam, ale nie mieszaj mnie w zadzieranie z Elką i bez tego mam problemy. Opowiem ci jak się spotkamy... biedny Mark, naprawdę przykro mi stary... będzie dobrze, nie przejmuj się - chciała go jakoś pocieszyć, ale wiedziała, że nie da rady, nie dostała jeszcze nigdy pozwolenia na Przekształcenie i mogła sobie jedynie wyobrażać ból po ewentualnej stracie Dziecka -Mam być tam za godzinę? Mogę się trochę spóźnić, ale będę.

- Jeżeli będziesz później, znajdziesz nas w teatrze. Wchodzimy zaraz jak skończy się spektakl - oczywiście zignorował próbę pocieszenia... przyzwyczaiła się już do tego.

- Okej, to tam się spotkamy - gdy tylko odłożyła słuchawkę, naskoczyła na taksówkarza.

- Masz kierownice? To prowadź!

Gdy dojechali na miejsce Monique wysiadła i zapłaciła za przejazd... może trochę za dużo? Czuła, że koleś ma dzieci na utrzymaniu...
Poczekała, aż taxi odjedzie i przemknęła do klatki schodowej nieopodal klubu.
Gdy była już w swoim schronieniu, sapnęła. Tak chciała już stąd nie wychodzić.
Zrzuciła z siebie wszystkie ciuchy, uprzednio kładąc delikatnie plecak na biurku. Wzięła ekspresowy prysznic, wysuszyła włosy, a potem podeszła do szafy. Wywinęła oczy do góry i otworzyła skrzypiące drzwi. Coś spadło z górnej półki, ale ogólnie jej oczom ukazał się znajomy syf.
Trochę czasu minęło zanim wybrała odpowiednie ciuchy. Pozornie do wyboru miała tylko kilka sukienek. Stała więc teraz w czarnej kusej sukience i czarnych glanach, nachylona nad biurkiem. Zdjęcia właśnie się drukowały.
Gdy zajrzała do szuflady w poszukiwaniu pendrive'a, znalazła jakieś gotyckie korale. Założyła je z myślą o swoim ojcu.
- Jeśku nie wierzę, że żyje! Michaelu, czy to jakiś znak? - zastanawiała się malując oczy czarną kredką.
Spakowała zdjęcia i mosiężnego Jaguara z pięknymi cyrkoniowymi oczami, wyjętego ze zniszczonej skórzanej kurtki do torby. Założyła wygrzebaną z szafy w ostatniej chwili czapkę z daszkiem i wróciła ponownie do Londynu, niczym do życia.

- Tym razem będzie lepiej - postanowiła wsiadając do taksówki.
- The Venue - uśmiechnęła się do mężczyzny w podeszłym wieku kierującego pojazdem.
 
Rhamona jest offline  
Stary 09-11-2006, 19:51   #80
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację
Nick – Półsiedząc, półklęcząc w błękicie sukni rozłożonej na purpurowej wykładzinie, Nicole koiła swój ból. Wolną ręką powstrzymała Nicka próbującego podnieść ją z podłogi wzbraniając mu dotyku i takiej czułości, jaką chciał jej zaoferować, której ona nie mogła w tej chwili przyjąć. Przełykając własną krew w milczeniu, sięgnęła tylko swoją małą, białą torebkę spoczywającą w fotelu, zrzucając ją za pasek na podłogę. Coś zagrzechotało w środku. Odpięła ją niedbale i wyciągnąwszy z niej jasną chustkę zaczęła ocierać z twarzy nieustannie napływające łzy. Wraz z chustką wytoczyła się z wnętrza torebki część jej zawartości: szminka, kredka do oczu oraz kulisty flakonik o wielkości jabłka, owinięty w różowy jedwab i przewiązany złotą wstążką, jakby na prezent. Rzeczy potoczyły się po lekko pochylonej podłodze aż pod samą barierkę. Nicole skupiona na swoim wnętrzu niemalże jak typowy katatonik, zignorowała to zupełnie.
Nick klęczał przy niej bezskutecznie próbując do niej dotrzeć, ale ona za każdym razem odtrącała jego próbującą nawiązać kontakt dłoń. Z czasem jednak zaczęła się uspokajać, łzy naciekały coraz wolniej, a ona zobojętniała na jego dotyk zamykając się zupełnie w sobie.
Ponad ich głowami, za zdobioną złotymi liśćmi akantu drewnianą barierką właśnie dopełniał się los Dezdemony.


Gabrielle odjechała aleją biegnąca wzdłuż Paku Świętego Jamesa i zawróciła na światłach kierując się na północ. Z daleka zobaczyła jeszcze przebiegającą ulicę Monique. – Krótka rozmowa z Lupinem najwyraźniej Cię uleczyła. – zażartowała sobie, po chwili jednak karcąc się w myślach za takie żarty. – Biedna Monique. Jeżeli przytrafiło się jej to w tamtym domu, to kto wie czy i mnie nie spotkałoby tam coś podobnego. - W głębi duszy współczuła jej, ale po niefortunnym pierwszym kontakcie ciężko było jej to wyrazić wprost. Nastawiła głośniej muzykę starając się nie myśleć już o tym i docisnęła pedał gazu. Na Trafalgar Square jak zwykle przywitał ją korek. Przejechała nim aż do samego teatru z trudem znajdując miejsce na parkingu w oddalonej nieco uliczce. Leicester Square tonął w ludzkim tłoku. Kafejki i puby były pełne, wieczorny 14-to stopniowy chłód nakazywał się ruszać lub wchłaniać duże ilości alkoholu. Ludzie krążyli pomiędzy kinem, Odeonem, a The Venue próbując pośpiesznie przeżyć piątkowy, długi wieczór. Gabrielle przechodząc na plac dostrzegła kilka widzianych wcześniej twarzy. Charakterystyczni i jak zwykle głośni Brujahowie zaczynali się gromadzić przed elizjum.
 
Lorn jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172