Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2011, 16:09   #28
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
- Dzień wcześniej -


Isztar maszerowała, w swoim nowym ubraniu. Wyglądała nieco jak jakaś piratka, ze starych opowieści, ale w dzisiejszych czasach wielu się dziwnie ubierało


A teraz wcale nie zamierzała wyglądać delikutaśnie, a właśnie na twardą, zdeprawowaną babkę. Nie aż tak bardzo jak była w rzeczywistości, ale jednak. W końcu kiwała teraz biodrami, w, raczej gorszej niż lepszej, dzielnicy w której mieszkali pomniejsi robotnicy, co pracowali głównie siłowo, z powodu marnych umiejętności. Przynajmniej jeśli chodzi o te pożądane przez Frakcję. Przeszła dzielnicę dwa razy aż znalazła najgorszą spelunkę w całej. Gdy weszła do środka od razu wyczuła zapachy, świadczące o tym, że pali się tu rzeczy mniej legalne niż tytoń. Doskonale.
- Daj no mi samogonu - zawołała do barmana, gdy tylko oparła się o ladę
- A wiesz, że u nas jest byczo mocny?
- Inaczej bym nie zamawiała.
- Co do popity?
- Bez.
Mężczyzna zmierzył ją wzrokiem, po czym stwierdził, że skoro chce to niech ma
- Ale w czym mi pan lejesz?
- No... kieliszek...
- Odłóżpan to. Daj mi w kubku.
- Zgodnie z życzeniem.
Gdy stawiano przed nią alkohol, czuła na sobie rozbawione spojrzenie. Wiedziała co myślą. Już sobie wyobrażali jak wycharkuje “wody!”. Na pewno nie mogła sobie na to pozwolić, ale fakt jest faktem, że naogół delektowała się dobrymi winami. Mocniejszy alkohol uważała za przejaw barbarzyństwa. Pić aby się upić? Przez jakiś czas ją to bawiło, ale w końcu stwierdziła, że przytępienie zmysłów ogranicza doznania i zarzuciła to, na korzyść delektowania się smakiem. Wlała sobie w gardło całą zawartość na raz, zakręciła głową uderzając kubkiem o blat. Barman już trzymał butelkę z sokiem i czekał tylko na znak.
- Dobre - wydyszała, ocierając usta wierzchem dłoni.
Obejrzała się i z zadowoleniem spostrzegła uznanie w odwracanych spojrzeniach pobliskich mężczyzn, oraz rozbawiony zawód w oczach barmana. Potem się zaczęła zabawa. Ktoś się dosiadł. Ktoś postawił drinka. Ktoś zażartował. Poznawała ludzi, którzy sami do niej lgnęli. Uwielbiała to. Być w centrum zainteresowania. Adorowaną z lewej i prawej. Gdy śmieją się z jej żartów, nawet mimo że co jakiś czas opowie straszny chłam. Widzieć jak rozbierają ją wzrokiem. Zgadywać ich fantazje.
W pewnym momencie poczuła... kaprys. Chciała zaśpiewać. Zostać docenioną, nie tylko za piękność. Ale za talent. A poza tym zaśpiewać sama dla siebie.

- Cześć chłopaki, mogę zaśpiewać? - zapytała grający zespół.
- No nie wiem... a co panienka zna? - wokalista zdawał się wahać
- Mam na myśli taką jedną...

[media]http://www.youtube.com/watch?v=d5_H-4JokzA[/media]

“Do I need you?
Yes and no!
Do I want you?
Maybe so!
You're getting warm
You're getting warm
You're getting warmer“

Muzycy nie znali tego utworu. Imperium nie przepadało za czymś co aż tak działało na wyobraźnię. Nie przepadało za niczym co było aż tak blisko Slaanesha. A Isztar to uwielbiała. Gdy śpiewała zdawała się być bliska uniesieniu. Jej ręce zdawały się nie należeć do niej, a do kogoś innego, kto był dla niej kochankiem, czule pieszczącym jej ciało podczas tańca. Głos zdawał się wołać. Wszyscy milczeli i każdy miał podświadomą nadzieję, że to do niego jest to śpiewane.
Zeskoczyła ze sceny wdzięcznym piruetem i płynnie przeszła w ukłon. Brawa może nie były ogłuszające, ale czuć było w nich uznanie.
Zespół znów aczął grać jakis skoczny kawałek, a Isztar usiadła przy barze i tym razem zamówiła dobre wino. Wdała się w dyskusję, z przystojnym brunetem, na temat muzyków, tancerzy i ogólnie artystów.
- Tak w ogóle to mam kilka znajomości. Gdyby może udałoby mi się załatwić ci wejście na jakieś imprezy, gdzie byś mogła zademonstrować swoje umiejętności wyższym z Frakcji. Ładny pieniądz byś dostała.
- Szczerze? Powiem krótko: pieprzę Frakcję.
Rozmówca momentalnie spochmurniał
- Frakcja odwala kawał dobrej roboty. Jest potrzebna. Inaczej Ducer by już został opanowany bezpośrednio przez Imperium, co by nas wyciskali co się tylko da na tę ich wojnę. Albo byśmy zostali sami i pewno tyranidzi by nas zeżarli. Co Frakcja ci zrobiła?
- To nie twój interes człowieku. Chyba powinieneś już wrócić do swojego frakcylubnego klubiku.
Mężczyzna, którego imienia nawet nie zdążyła poznać, wstał i odszedł. Odprowadziła wzrokiem, jego odbicie w wielkim lustrze, na ścianie za barem. Zatrzymał się na chwilę przy drzwiach, po czym wyszedł szybkim krokiem. Nie wiedziała co o nim sądzić. Być może powinna się stąd wynieść? Dopiła średniej jakości wino (bo lepszych tu nie mieli) i zawołała barmana spojrzeniem. By przebić hałas wstała na nogi i przyciągneła go, delikatnie do siebie, dłonią położoną na karku, po czym zapytała wproist do ucha, niskim głosem
- Zadam ci zagadkę. Jeśli dobrze odpowiesz dostaniesz nagrodę. Gdyby piękna kobieta, wyraźnie nie przepadająca za Frakcją, zapytała przystojnego, barczystego mężczyznę o kogoś kto byłby w stanie wyrobić jej “nowe” dokumenty, jaką otrzymała by odpowiedź?
Głęboka konsternacja. Wyraźnie myślał. Bardzo mocno myślał, a wahanie odbijało się na jego twarzy
- Oczywiście to tylko zagadka. - uśmiechnęła się niewinnie
a w jakiś podświadomy sposób uspokoiło to obawy mężczyzny. Przecież w zagadkach nie ma nic złego, prawda?
- Gdyby nie bała się gniewu Frakcji, została by skierowana do tych co piją w rogu
Isztar podniosła spojrzenie w lustrze oglądając wskazany przez barmana kierunek. Uśmiechnęła sie promiennie po czym go pocałowała
- To za dobrą odpowiedź




- Nowe dokumenty to będzie pięć setek
Istzar zmarszczyła nosek w niezadowoleniu
- Może się jednak, jakoś dogadamy
- A czemu, w ogóle, mielibyśmy ci pomóc? - zapytała jedyna kobieta, a czwórka mężczyzn wokół przytaknęła milcząco. - Nawet odrutowana nie jesteś. - wzruszyła ramionami, z czego jedno nie było całkiem organiczne - Jak nie masz pieniędzy to nie zawracaj gitary.
- Nie zrozumieliście. Że mam ładną buźkę, nie znaczy, że nic nie umiem.
- Wiesz ilu ludzi jest gotowych oddać szefowi przysługę, w zamian za pomoc? Wiesz jak wpływowi to ludzie. Zejdź z oczu, znajdź pieniądze i wtedy wróć. W burdelu szybko zarobisz ten szmal.
- Słyszałaś? Idże no... - ponaglił jeden z mężczyzn, gdy Isztar zignorowała polecenie. Zaraz wstał i okazało się, że jest dobre półtora głowy od niej wyższy. Isztar słyszała szum, charakterystyczny dla komputerów, wydobywający się spod jego koszuli. Oko było cybernetyczne, z turkusową źrenicą i odchodzącymi od niej mikroobwodami.
- Podniesiesz rękę na kobietę? - zapytała słóżka Slaanesh, lekko dukając
- Jakby to robiło jakąś różnicę - stwierdził chwytając ją mocno za bark. Jakież było jego zdziwienie gdy mała kobietka założyła mu chwyt na nadgarstek, obróciła o kilkadziesięt stopni, kopnęła pod kolania i przerzuciła nad barkiem.
Isztar odwróciła się by zobaczyć, że pozostała czwórka już stoi na nogach, z dłońmi w pobliżu pistoletów lub/i noży. Po chwili mierzenie się wzrokiem, kobieta się uśmiechnęła.
- Jak się nazywasz?
- Lilian.
- Ja jestem Ami. Może jednak się odagadamy...

* * *

Dalej poszło z górki. Przysługa wcale nie była trudna. W każdym razie nie dla kogoś o jej zdolnościach. Jeden mężczyzna wisiał im sporą kwotę i nie chciał oddać. David Khzansky. Ukrywał się w jednym z burdeli, korzystając ze znajomości z burdelmamą i udawał żigolaka. Dostanie się do niego nie zajęło dużo, a przekonanie go, że jednak lepiej oddać pieniądze jeszcze mnie. Wróciła w pół godziny. Aż nie wierzyli, że jej się udało, póki nie pokazała pieniędzy. Szybko ją sfotografowali i zrobili podstawowe dokumenty.
Potem poszła do Nathaniela. Chcąc jej zaimponować pokazał jej wszytskie mechy i broń jaką mieli w magazynie. Isztar nawet nie musiała udawać zachwyconej, tym bardziej, że podejrzała kod i cała procedurę wejścia do magazynu.

* * *

Gdy Andromalius zajmował się poszukiwaniami, ona zajęła się bardziej przyziemnymi sprawami. Zabrała dwóch normalniej wyglądających kultystów i poszła na zakupy, każąc im czekać w kanałach, tuż przy wejściu do miasta. Wróciła po godzinie taszcząc drzwi, pędzel i dwa dwuipół litrowe wiadra z farbą, a do tego śpiworem, w plecaku. Zaraz zajęła się organizowaniem swojego pokoiku.
 
Arvelus jest teraz online