Wezwani
Shizzar został przyjęty do swojego domu stosunkowo niedawno. Mimo iż Matka Opiekunka wiedziała o jego ambitnych poiniekąd planach drow zdawał sobie sprawę, że Łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Starał się zasłużyć. Był lojalny. Zdziwiło go nieco nagłe wezwanie przez Matkę Opiekunkę i powierzona mu misja. Misja, jeśli która się powiedzie da mu nie marną szansę a pewność, że upragniony klasztor mnichów powstanie i że on będzie tam wielkim mistrzem. Dość ciepłe przyjęcie było zaskoczeniem. Pozwolno mu nawet usiąść. Matka Opiekunka jak zwykle była oszczędna w słowach. Z pierścieniem zawieszonym na łańcuszku na szyi wyruszył.
Dom Baenare
W domu Baenare po okazaniu pierścienia przyjęto go z należnym posłowi szacunkiem, o ile pośród drowów można było w ogóle mówić o szacunku. Pozostałych przybyłych zmierzył chłodnym okiem próbując każdemu po kolei zajrzeć w myśli by dowiedzieć się o nich czegoś więcej, już na starcie zdobyć przewagę. Wszelkie zdobyte informacje mógł potem w dowolnej chwili wykorzystać podług woli.