Obóz był przygotowany, choć jeszcze do nocy było daleko. Niemniej odpoczynek potrzebny był wszystkim w mniejszym lub większym stopniu.
Zapłonął ogień, podstawa takiego obozowania. Pozostało więc usiąść i cieszyć się jego ciepłem.
I zapomnieć o chłodzie bagien i planu cienia. Przydałoby się jeszcze jakieś pieczyste, ale... Raetar nie potrzebował jeść. A i nie było co robić rabanu z tego powodu. Mała głodówka nikomu nie zaszkodziła. Niemniej spojrzenie dziwnych oczu Samotnika spoczęło na kapłance.-
Mogłabyś jutro wymodlic jakiś posiłek, albo coś w tym rodzaju?
-
Mogłabym i dziś, choć mamy dopiero południe... najwyżej wieczorem będziemy jeść na zimno - Odparła kobieta, siedząc blisko ognia i ogrzewając się przy nim, a dało się zauważyć, że lekko się trzęsie na całym ciele. Wszak, podobnie jak i dwie inne osoby, wpadła w zimną wodę praktycznie całkowicie, a nawet tu, na bagnach, dawało się odczuć efekty panującej zimy.
-Mógłbym ci załatwić futerko i to podgrzane. Problem w tym, że na zwierzęciu.- rzekł wprost Raetar.
Kapłanka spojrzała na niego dziwnym wzrokiem, mrużąc oczy.
- Obejdzie się. Nie mam zamiaru wykorzystywać żadnych zwierząt kosztem mej wygody. -Nie mówię tu polowaniu. A jeśli chcesz marznąć to twoja sprawa. Zaproponowałbym ci przytulenie się do mnie, ale uznałem że chętnie przytulisz się do ciepłego misia.- mruknął z ironicznym uśmiechem Samotnik.
-
Nie, dziękuję - Kobieta zrobiła “krzywą” minę -
Przyzywasz same paskudztwa nie z tego świata, a zresztą jak długo one tu zostaną, na pewno daleko do kwadransa by było, a co mi po chwili, a tobie po zmarnowanym zaklęciu?.
Zinnaella zaczęła grzebać w swym plecaku, wyciągnęła z niego jednak kompletnie mokry koc. W końcu, rzeczą woli, skoro miała plecak na sobie, a sama zniknęła pod wodą.
- Szlag by to trafił - Szepnęła sama do siebie, siedząc w mokrym ubraniu i trzęsąc się na całym ciele -
Żeby to tak wykąpać się w ciepłej wodzie i mieć suche, ciepłe ubranie... Mystro, stawiasz mnie w trudnych sytuacjach... -Nie marnuję zaklęć moja droga. Jeśli mogę się poświęcić i przyzwać zwierzaka, to znaczy że nie będę stratny. A nie chcę byś mi tu później płuca wykaszlała. To mogłoby być kłopotliwe.- objął ją nagle i stanowczym ruchem ramienia przycisnął do siebie. Rzeczywiście, była mokra i drżała. Pod tym względem Samotnik miał dobrze, jako jedyny unikając błotnej kąpieli więc docisnął ją mocno do siebie i głaskał jej plecy silnymi ruchami dłoni, by rozgrzać ją jak najszybciej.
-
Zostaw mnie do cholery! - Zaczęła się szamotać w jego objęciach, starając wyrwać. Uparte babsko z niej było i tyle -
Pomacać sobie możesz jakieś wieśniaczki!. -I pewnie byłoby to przyjemniejsze. Gdybym cię miał ochotę macać to raczej po biuście, niż po łopatkach, prawda?- warknął niemalże Samotnik nie puszczając kapłanki.-
Dygoczesz z zimna. Jeszcze jakieś choróbsko złapiesz, albo co gorszego. Jak się ogrzejesz nieco... to cię puszczę.
-
Jak złapię choróbsko, to sama się wyleczę! - Wrzasnęła już na niego -
Puszczaj!!.
I nagle Raetar poczuł brutalnie jej kolano w swym bardzo wrażliwym miejscu... No to ją puścił, łapiąc się za czułe miejsce. I w irytacji sycząc.-
Głupi babsztyl.-
“
-Ot i po co ci to było? Przewrażliwionej na swym punkcie dewotce współczucie okazywać?”- cichy kobiecy głos skomentował ze zjadliwą złośliwością owe wydarzenia.
-Ano, nie warto było.- mruknął Samotnik wracając do ogrzewania siebie przy ognisku.