Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2011, 12:35   #4
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Przekładając powoli końcówki lin w trudnej sztuce nauki węzłów żeglarskich Erich z zaciekawieniem spoglądał na brzegi. Był w części Imperium, której dotąd nie miał okazji oglądać. Pierwsze co rzucało się w oczy, to mniej lasów. Okolica Reiklandu w jakiej się znalazł sprawiała wrażenie gęściej zaludnionej i bardziej cywilizowanej, niż taki na przykład Talabeckland. Barka powoli płynęła nurtem rzeki Bögen dając sporo czasu na rozmyślania. Póki co Erich miał pracę i za co żyć. Nawet udało mu się odłożyć parę koron, ale nie miał złudzeń. Starczy mu to góra na parę dni, a co potem? Życie na szlaku, jak zdążył się nauczyć, to ciągła niepewność jutra. Nie to żeby nie miało to swego uroku, ba było to nawet inspirujące. Nowe miejsca, ludzie, przygody. W łeb można było za nic dostać. Jednak jego zdaniem było by to o wiele zabawniejsze, gdyby miał choć ciutkę lepsze zabezpieczenie materialne. Na głodniaka przygody jakoś nie smakują.
- Głupek. – mruknął do siebie Erich, gdy doszło do niego, że tak naprawdę tęskni za życiem na etacie.
Stała pensyjka, regularne posiłki, ciepłe kapcie …
- Głupek. – powtórzył i uśmiechnął się.
Właśnie udało mu się zawiązać węzeł i zrobił to po raz pierwszy, jak wiele rzeczy ostatnio.
Spojrzał w błękitne niebo wystawiając twarz do słońca i ciesząc się z powiewów wiatru. Wciągnął w płuca powietrze i poczuł zapach … wolności. Tak. Dla tej jednej rzeczy warto było znosić wszelkie trudy i niewygody.
Tymczasem w oddali pojawiły się zarysy jakiegoś warownego grodu. Bögenhafen witało ich w całej okazałości, o czym powiadomił ich okrzykiem Quartijn.
Erich chwycił za bosak i stanął przy burcie, gdy wpływali do portu. Wkrótce po tym, jak rzucili cumy przyszło im rozstać się z sympatycznym właścicielem barki. Oldenbach uścisnął rękę Josepha.
- Żegnaj şzyper. Miło było Çię poznać. Kto wie, jak mi şię poşzçzęści na şzlaku może kupię barkę i narobię Çi konkurençji. – dodał z uśmiechem.
- Fajna robota, nie to ço telepanie şię na koźle. Bywaj.
Przed nim rozpościerało się miasto ze wszystkimi swymi urokami i … niebezpieczeństwami.
Wpierw razem z towarzyszami ruszył poszukać jakiegoś miejsca na nocleg. Erich podejrzewał, że ze względu na odbywający się festyn nie będzie łatwe. Lecz ku jego radości szczęście uśmiechnęło się do nich i podążając za Gomrundem wylądowali w gospodzie „Ciepła Przystań”. W dodatku krasnolud fundował nocleg. Czy można było chcieć czegoś więcej? Erich wyciągnął się na łóżku dając odpocząć lędźwiom. Chyba trochę przysnął. Potem zszedł do sali biesiadnej coś zjeść. Wtedy wrócił Gomrund z wiadomością co znaczy „magister impedimenta”.
- Taaak … - powiedział znacząco Erich - Gomrund maşz jeşzçze to pişmo, ço przy Lieberungu znaleźliśmy? Może ktoś je znów przeçzytać?
Nie zaszkodziło odświeżyć sobie pewnych wiadomości.
- Po mojemu chodźmy na Garten Weg do tych prawników, Może çoś şię wyjaśni z tym şpadkiem. Ktoś idzie ze mną?
Sprawa nie okazała się jednak łatwa, ale za to cokolwiek niepokojąco tajemnicza. Otóż nikt z pytanych miejscowych, a pytali wszystkich, od karczmarzy, przez sklepikarzy, po biedaków nie słyszał o kancelarii prawniczej Lock, Stöck & Barl. Nawet w drukarni Schulza & Friedmana nikt nie słyszał o takich prawnikach.
- No to by było na tyle jeśli chodzi o łatwe wzbogacenie.
Podsumował nie bez satysfakcji Erich, choć w jego głosie dało się wyczuć zaskakującą nutkę zawodu.
- Idę na feştyn czegoś się napić. Na takich imprezach zawsze da şię teniej zjeść.
Ludyczne zabawy zawsze warte były poznania. Jeśli gdzieś można było znaleźć zajęcie dla najemników, czy poznać kogoś wartego poznania, to tylko tam. Nastrój zabawy mącił tylko jeden szczegół. Erich nie mógł się pozbyć przekonania, że ktoś chciał jego sobowtóra zwabić do Bögenhafen i że na śmierci Kuftsosa sprawa się nie zakończyła. Nie miał jednak zamiaru z tego powodu martwić się na zapas i nabawić się przedwczesnej siwizny.
Miał miecz u boku i krasnoluda za towarzysza. Jednego, bo drugi się gdzieś po drodze zmył. Dwuogonowa kometa mu na drogę. Uzbrojony i z obstawą był gotów zawojować świat, a przynajmniej ten gród. Wszak teraz był najemnikiem, a nie jakimś tam wozakiem. Erich zachichotał. Do czego też może doprowadzić wylanie z roboty.
 
Tom Atos jest offline