Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2011, 16:48   #580
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Wampirzyca korzystając z okazji postanowiła przyjrzeć się trochę wnętrzom. Strażnicy patrzyli na nią z zaciekawieniem. Cóż, czego innego można było się spodziewać, kiedy patrzy się cały dzień na puste wnętrze. Przykuł jej uwagę obraz przestawiający scenę bitewną. Rozszaleni w ferworze walki ludzie z grymasami bólu po ciężkich ranach. Spłoszone konie, które panicznie uciekały od świszczących strzał. Kilku mężczyzn zwartych w śmiercionośnym uścisku, wydawałoby się jakby jeden miał już upaść, ale trzymała go jeszcze chcę zwycięstwa. Najbardziej jednak spodobał jej się żołnierz z nagim, miło umodelowanym torsem, dumnym wyrazem twarzy dzierżącego chorągiew. Takich zawsze szkoda było tracić w wojnie, pewno wprawiony był w miłosnych sztuczkach nie gorzej niż w walce.
Z przyjemnych myśli wyrwały Francesce otwierające się drzwi.
Ta poprawiła jeszcze kapelusik, po czym uśmiechając się weszła do hrabiowskich komnat. Komnata to mogło jednak być za małe słowo. Był to wielka sala, taka na których odbywają się bale dla kilkudziesięciu par. Piękna, wzorzysta posadzka, przykryta była czerwonym dywanem prowadzącym ku hrabiowskim fotelom; wysoki sufit podtrzymywała kolumnada ozdobiona tarczami z rodowymi herbami. Wszystko tu było bogate i wywierało spore wrażenie.

Hrabia Wolfgang de Aldersberg siedział na jednym z dwóch foteli przypatrując się chłodnym wzrokiem przybyłej Francesce. Na oko dobiegał czterdziestu lat, siedział dumnie wyprostowany na całą swoją wysokość, która była nieprzeciętna.


Przed hrabią stało dwóch mężczyzn, jeden młody, ubrany jak przystoi heraldowi, zaś drugi w wieku podeszłym, z długą brodą i w szatach, które niepokojąco sugerowały lata spędzone w Ban Ard.
Młodszy z nich odchrząknął znacząco i donośnym głosem zaczął mówić:
- Jego Łaskawość, hrabia Wolfgang de Aldersberg, grododzierżca miasta Aldersberg, pan przyległych ziem i wasal naszego króla, raczył przyjąć Esmeralde de Paur z Vengerbergu, która twierdzi, że posiada lekarstwo dla hrabianki Antoinette.

- Witam szlachetnego hrabię - ukłoniła się najbardziej gustownie jak potrafiła możliwe, że wyszła trochę z wprawy, ale się tym co najmniej nie przejmowała - tak, posiadam wybawienie dla biednej hrabianki Antoinette. Wykonała ją sama Lionora Aelbedh. Przebyłam naprawdę długą podróż, aby ją odnaleźć, a teraz składam ją w pańskie dłonie. - kobieta wykonała teatralny gest, po czym wyjęła mała buteleczkę. - Wiem, że nie jestem pierwszą osoba, która tutaj przybywa, ale jestem pewna, że ostatnią.
De Aldersberg jakby się trochę ożywił. Uważniej spojrzał na Francescę.

- Twierdzi pani, że odnalazła Lionorę? I to ona lek przygotowała? - zapytał. -Jeszcze nikt z przybyłych po nagrodę tak nie twierdził.

- Jak mi wiadomo, nikt jeszcze nie wyleczył hrabianki. Przykro mi, że moja podróż tak długo trwała i kwiat tej posiadłości był uwięziony- umilkła na chwilę - ale to już koniec jej męki -kobieta mówiła tonem spokojnym i miękkim.

- To doskonała nowina. Avanalu, odbierz od pani de Paur lek - Wolfgang zwrócił się do starszego mężczyzny, który bardzo powoli zbliżył się do wampirzycy. Wiek najwyraźniej nie służył jego stawom. -Czy ma pani się gdzie zatrzymać w mym mieście, gdy sprowadzony przez panią dekokt będzie badany?

- Osobiście uważam i ręczę, że lek wcale nie musi być badany, ale rozumiem państwa wole. Zapewne pojawili się i tacy niewdzięcznicy, którzy mogli jej zaszkodzić. Zatrzymałam się w karczmie "Pod Pegazem" rozumiem, że tam mam czekać na wiadomość?

- Tak. Jeżeli lek naprawdę został przygotowany przez Lionorę Aelbedh, nagroda pani nie ominie - zapewnił hrabia.

- Dobrze, poczekam. Najważniejsze, żeby dziewczynka wróciła do siebie - kobieta skłoniła się, oczywiście już była pewna swojej nagrody. Już wkrótce będzie w posiadaniu bogactwa i tytułu.

Przypomniała sobie właśnie o tych naiwnych ludziach, którzy wyruszyli z nią. Ciekawa była czy żyli jeszcze, czy też dali sobie spokój. Nieustępliwy zabójca Folken Legara, który na jej oko był bardzo utalentowanym zabójcą, mogła go czekać niezła kariera, choć paskudny charakter mógł ją szybko zburzyć. Czarnowłosa czarodziejka Nessa z Thanedd zwana Żmijką, którą od razu bardzo polubiła. A i jeszcze Derrick Talbitt – medyk, wydawał jej się niezwykle gburowaty i nudny, co do niego miała praktycznie pewność, że już albo dał sobie spokój z wyprawą, albo zginą już na początku.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline