Marny ze mnie cieśla, nie ma co. Muszę przynajmniej wykazać się w sterowaniu naszą łodzią, miejmy nadzieję, że nie podwodną! - myślał niziołek.
- Łódź wygląda na stabilną, może moglibyśmy co najwyżej podwyższyć z lekka burty, choć woda jest dziś wyjątkowo stabilna. Hmmm... Olsztan? Wydaje mi się, czy dziś nic nie wieje? Może skombinujemy jakieś wiosła, tak na wszelki wypadek. Nie chcemy chyba utknąć na środku oceanu. Ja rozejrzę się tam - wskazał w kierunku maleńkiego lasku.
Już po chwili, Nevis wołał drugiego niziołka.
- Ktoś chyba chciał palić ognisko. Do wyboru, do koloru!
I z tak prowizorycznymi wiosłami ruszyli podbijać ocean.