Walka skończyła się bardzo szybko. Trzy wściekle atakujące orki zamieniły się w trzy trupy. Na górze również zapanował spokój i można się było zająć sobą. Obrażenia nie były aż takie wielkie - pierścień poradził sobie z nimi bez problemów.
Tarin strzepnął z płaszcza śnieg i ziemię, które się tam dostały podczas szybkiego zsuwania się po zboczu, a potem podszedł do powalonego przez siebie orka. Przedstawiciele tej rasy nigdy nie należeli do majętnych, ale ci, którzy ich zaatakowali, byli nad podziw dobrze wyekwipowani. Mistrzowskie zbroje, magiczna broń... Jeden z takich mieczy trafił do ekwipunku Tarina, podobnie jak dziwny amulet, o którym chwilowo mag nic nie potrafił powiedzieć. Ale z tym nie trzeba było się spieszyć.
Tym razem wejście na górę obyło się bez problemów. Alistiane, która jakimś cudem przeżyła atak orków, zdołała uleczyć siebie i Wulframa, mogli zatem ruszyć przez śnieżną pustynię w stronę coraz bliższego, jak miał nadzieję celu.
Zima, śnieg, mróz.
Takie połączenie było całkiem logiczne, szczególnie w górach. Gdy jednak temperatura gwałtownie się obniża, a na dodatek ziąb przeszywa nie tylko ciało, ale i duszę, to wniosek jest bardzo prosty - dzieje się coś niedobrego.
Owym czymś okazała się gromada duchów, która powitała ich w miejscu dawnej bitwy. Na szczęście nie były bojowo nastawione, tylko raczej nieszczęśliwe. I błagające o ratunek.
Nikt z nich nie był kapłanem, nikt nie potrafił odwrócić niekromanckiej klatwy. Z drugiej strony - ratunek (jeśli duchy się nie myliły) miałby się znajdować całkiem blisko.
- Pomożemy im? - Tarin zwrócił się bardziej do Alistiane, niż do pozostałych członków ekipy.
Nie chodziło tu nawet o złoto, które - nawiasem mówiąc - też mogło być przeklęte. Tarin, gdyby miał się znaleźć na miejscu takich duchów, też wolałby, żeby ktoś mu pomógł.
Tropicielka zastanawiała się przez moment, po czym skinęła głową.
- A gdzie mieszka ten pustelnik?
Pytanie Tarina było skierowane w zasadzie do duchów, ale odpowiedzi udzieliła również Alistiane, wskazując kierunek nieco odbiegający od trasy, którą powinni podążać.
- Mniej więcej tam - powiedziała.
- To nawet nie nadłożymy za bardzo drogi - skomentował Tarin. |