Ulfgar Widłobrody,
zwany również
Ulfgarem Krwawym
Ha, to było coś! Pokazał cesarskim zbrojmistrzom, że nordowskie płatnerstwo ma się całkiem nieźle – i miejscowi kowale nie potrzebują żadnych fikuśnych altmerskich doradców czy pomocników z Orsimeru! I jeszcze zdołał zgarnąć za to zapłatę... rzadko ostatnio dostawał pieniądze. Los rzucił go do placówki cesarskiej, z dala od rodzinnej kuźni. O dostęp do cudzych narzędzi nawet nie próbował prosić – ryzyko, że ktoś pozna go jako Ulfgara Krwawego, mordercę i banitę, było zbyt duże. Tutaj wróżdy nie były tolerowane, a cholerne pachoły Cesarstwa gotowe były go posłać wprost na szafot. Gdyby tylko usiedział w Windhelmie...
Ale dość mu było użalania się nad sobą. Tego poranka jego nerwy już nie wytrzymały i odpowiedział na gromkie przechwałki jednego z tutejszych kowali. „Najlepsze cesarskie żelazo! Z dobrych kuźni, z praktyką, której nie ma nikt w Skyrim”! Dobre sobie!, musiał chyba nigdy nie słyszeć o Eorlundzie Szarogrzywym. Ale nie trzeba było starego kowala z Białej Grani, aby odeprzeć jego przechwałki – wystarczył jeden oburzony Ulfgar...
I dzięki temu ten dzień przyniósł mu trochę urobku. Miał za co jeść, chlać i spać przez następne dni... lecz spokojne rozmyślania nad kuflem piwa przerwała natrętna świadomość tego, że miał spotkanie. I musiał się udać w drogę na spotkanie. Jakby wszystkiego było mało, na schodach potrącił go jakiś przybłęda z Czarnego Mokradła. I złodziej, sądząc z zachowania...
Złodziej?! – chciał zakrzyknął gniewnie, a nawet w pierwszym impulsie sięgnął do topora... ale wnet się pohamował. To nie była jego sprawa. Larum nikt nie podniósł, a on nie zamierzał być pierwszy. Zbyt wiele ryzyka. Mógł nie wyróżniać się spośród synów Skyrim - jasne włosy, niebieskie oczy, muskularna sylwetka i kilka blizn były powszechne - lecz strażnicy i ich zwierzchni biurokraci potrafili być aż nazbyt uparci małostkowi, jeśli chodziło o wywlekanie dawnych spraw. Sprawa nie była warta świeczki.
-
Uważaj, gdzie leziesz... – odwarknął więc, mierząc plecy jaszczurki wrogim spojrzeniem, lecz kontynuował swoją spokojną wspinaczkę na górę.