Wstyd to był dla Knuta, że go tak przesrało w nowej kompanii. Szczęściem w nieszczęściu Maximilian był uczonym medykiem i potrafił ulżyć trzewiom Szłomnika. Pracodawca coraz więcej zyskiwał w oczach młodego – płacił, leczył i nie wymagał nic ponad obecność. Szlachcic, a taki obyczajny!
Rano chłopak obudził się wcześnie, bo chore kiszki się tego domagały. Mimo słabości, ograniczył śniadanie do sucharów i wody. Na koniec z wczorajszego ogniska zebrał garść węgla drzewnego – starego, babcinego środka na rzadką kupę. - Badall już poszedł – powiedział głośno. – A ja do niego sprawunek miał. Bo mi trzeba okowity za srebrnika kupić. Dla zdrowotności. Idzie kto do miasta?
Zależnie od rozwoju sytuacji, Knut pójdzie na zakupy sam, z kimś, lub przekaże pieniądze idącemu. Chce kupić gorzałkę – liczy się jej czystość a nie ilość – i nie zapłacić więcej niż sztukę srebra.
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |