Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2012, 13:49   #51
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Antonia obudziła się i pierwszym wrażeniem, jakie do niej dotarło, jeszcze zanim rozwarła powieki, było całkiem przyjemne ciepełko w okolicach krocza. Kap, kap, żółtawa ciecz kapała na posadzkę z jej krzesła. Antonia westchnęła.

Talent Anglika versus opanowanie Antonii
1:0

Will naprawdę był dobry. Realność snu, nawet zainfekowanego jej obecnością, płynęła z jego umysłu i duszy. Antonia leżała chwilę z zamkniętymi oczami, próbując sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz posikała się przez sen. Od czasu kiedy przestała potrzebować pieluch - chyba nigdy.

Wstała, odłączając pomału kabelki. Z niemiłym chrupnięciem pokręciła głową, mrugała intensywnie, by usunąć krwawe płatki padające jej przed oczami. Odkaszlnęła.
- Moi mili, witamy po naszej stronie lustra - spuściła nogi z krzesła i nachyliła się, by zapiąć paski szpilek. Aksamitna mała czarna bez pleców, choć wydekoltowana i odważna, wyglądała na niej jak przebranie, jakby uczennica ubrała się ładnie na rozpoczęcie roku, bo starzy jej kazali. Pomiędzy dużymi piersiami Antonii kołysał się medalik na srebrnym łańcuszku, na nadgarstkach podzwaniały grube bransolety. W Antonii właściwie wszystko było duże, wielkością rozrośniętą do granic wytrzymałości patrzących i przytłaczającą. Gdyby nie ciemna skóra i dredy mogłaby ustawić się pod balkonem, wyciągnąć w górę krągłe ramiona i robić za kariatydę.

Siłę woli też miała wielką. Tak wielką, że kształtowała rzeczywistość, ignorując te jej elementy, które były dla niej niewygodne, a przez to, że nie zwracała na nie uwagi, faktycznie stawały się mało istotne i niewarte wzmianki. Tak i teraz - zignorowała mokrą plamę na swojej sukience i towarzyszący jej ostry zapach moczu. Nachyliła się nad Dominikiem i pogładziła go delikatnie po twarzy.
- No już, malutki. Wszystko jest dobrze. Nie wstawaj jeszcze, poleż chwilkę. Potem wyciągniesz mi odczyty z maszynerii. Funkcje życiowe i aktywność mózgu. Zacznij od Willa i Amy.

Potem zaś wygłosiła przemowę, którą Dominic znał na pamięć i mógłby równie dobrze powtórzyć ją za nią.
- Spokojnie, wróciliśmy. Wszystko jest dobrze. Nie wstajemy gwałtownie. Po wstaniu obserwujemy swoje reakcje. Niektóre są normalne. Suchość w ustach, zgaga, wymioty, sraczka, uczucie zimna lub gorąca. Tego nie musicie zgłaszać. Zgłaszacie bezwzględnie: zaburzenia równowagi, utrzymujące się powidoki lub zaburzenia słuchu, omamy wzrokowe. Krew w moczu. Wrażenie obcości własnego ciała. Drgawki. Krwawienie z uszu. Trudności w przełykaniu. Są jeszcze inne nieswoiste objawy, ale nie będę was nimi straszyć. Jak wam się przydarzą, wszyscy będziemy wiedzieli - wzięła głęboki oddech. - Wszystko, co wydarzyło się w hotelu we śnie, było próbą. Zagrożenie było realne, ale jego stopień - akceptowalny. Gratuluję, jako grupa - zdaliście. Za koszmar w więzieniu nie jestem odpowiedzialna, mój był tylko ten w hotelu. Jak ktoś ma pytania lub chce mi się rzucić do gardła, za pięć minut jestem do dyspozycji. A ty, Ruhl, nie zgrywaj hojraka i usiądź. Żeby być silnym, trzeba wiedzieć, kiedy i gdzie można sobie pozwolić na słabość. To jest to miejsce, to jest właśnie ta chwila.

Podeszła do swojej torby i wyciągnęła z niej listek tabletek i coś, co wyglądało jak dezodorant. Obydwa podała Amy.
- Jesteś nadwrażliwa. To jest bloker - wskazała na tabletki. - Łykasz dwie naraz teraz, wieczorem jeszcze jedną i jedną rano zaraz po przebudzeniu. Jak poczujesz, że swędzi cię skóra, psiknij sobie tym sprayem po ciele. Schłodzi skórę i powinno minąć. Nie drap się, blizny zaszkodzą twojej urodzie.

Przeszła do kolejnego krzesła i nachyliła się lekko nad Ekstraktorem.
- Jak tam, spryciarzu? - zagadnęła przyjaźnie. - Boli trochę? Może boleć, mocno cię walnęłam. Mocniej niż powinnam, ale mimo wszystko zasłużyłeś. Nie będę cię szprycować bez potrzeby, daj znać, jak ci normalne czucie w gębie nie wróci za pół godziny.

Wyprostowała się i oparła dłonie na biodrach.
- No, to teraz możecie mi nawciskać, bo...

Nie skończyła. Zaklnęła i doskoczyła do Mirandy, zwisającej bezwładnie z krzesła. Podwinęła jej powieki i zaklnęła ponownie, wrzasnęła dziewczynie nad uchem, potrząsnęła nią, by wreszcie z rozmachem strzelić jej z otwartej dłoni w twarz. Jedyny tego skutek był taki, że Miranda zaczęła się trząść jak osika, tłukąc rękami na oślep i dzwoniąc zębami.
- Kurwa! Kurwa! Ruhl! Moja torba! Ta czerwona! I pled! - Antonia zerwała z nadgarstka drewnianą bransoletę i wcisnęła ją pomiędzy szczęki Mirandy. Przytrzymała jej głowę i czekała, dopóki atak nie minął. Z podanej torby wyrwała stetoskop i bezceremonialnie zadarła dziewczynie bluzkę. Osłuchiwała ją przez chwilę, wreszcie wyciągnęła z torby strzykawkę i sterylną igłę, którą wbiła w maleńką, szklaną fiolkę. Po zastrzyku otuliła Mirandę pledem.

- Malcolm - odezwała się cicho, nie wstając z podłogi i nie odwracając głowy. - Konowały z kliniki mogły skrewić i nie wykryć padaczki. Dawka Mirandy mogła być zanieczyszczona. Albo wzięła jakieś leki, o których wam nie mówiła i takie tego skutki. Kurwa mać, bez konsultacji ze mną od teraz nie żrecie nawet tabletek na kaszel. Dominic zabezpieczy fiolkę Mirandy, prześwietlimy ją potem. Muszę zawieźć ją do szpitala, jest stabilna, ale trzeba ją monitorować i podłączyć pod kroplówkę nawadniającą. Muszę jechać osobiście, bo tylko ja potrafię tak nałgać konowałom, żeby nie powiedzieć, co brała, ale żeby mogli jej pomóc. Użycie somnacidu można wykryć nawet po dwóch tygodniach, jeśli się wie, czego szukać. Nie możemy sobie na to pozwolić. I musimy kogoś przy niej zostawić, kogoś zaufanego. Żeby nie zaczęła paplać jak się wybudzi. Ochotnicy? Propozycje?
 
Asenat jest offline