Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2012, 17:35   #18
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
- Wie pani, słyszałam – od brata mojego Krzyśka, jego kumpel pracuje w kostnicy – kobieta po 50, w czarnym płaszczu i toczku pochyliła się konfidencyjnie do rudej sąsiadki, ubranej w kurtkę z wycieranego jeansu - że był cały nagi, obwiązany drutem kolczastym od stóp do głów, jak rolada… Podpalali go…torturowali.
- Nie może być… - ruda dama ścignęła smycz, na końcu której uwijało się również rude, piszczące coś – po co obwiązywać kogoś drutem? I to całego? Podobno tylko na szyi miał, bo uduszony był, normalnie… pewnie samobójstwo. Chociaż.. tak się zastanawiam.. chyba łatwiej zacisnąć gładki drut?
- Nie macie pojęcia, o czym mówicie, drogie panie – włączył się pan Henio do rozmowy. – Witam miłe sąsiadki. To było zabójstwo. Ktoś go powiesił. Pewnie zemsta tych od dolarów... a wiecie panie, że podobno nie miał.. no odcięli mu.. – pan Henio usilnie szukał słowa, które odda jego myśl, a nie zgorszy dam - Wacka? No, męskość.

Panie popatrzyły na niego w przerażeniem w oczach. Ruda pisnęła, złapała rude coś na końcu smyczy i przycisnęła do obfitego biustu. Pan Henio poczuł dumę, jego notowania wzrosły.
- Tak , tak … - powiedział z zadumą, opierając się na trzonku miotły – człowiek nie zna dnia ani godziny…
- Męskość? – dopytała ta w toczku, rumieniąc się lekko na dźwięk słowa – to on był pewnie jakimś zboczeńcem, pederastą! Widziałam w 997… zaczepia taki niewinne dzieci, potem mu się dostaje.. No, ale skoro był pedofilem, to mu się należało, prawda? Jak pomyślę, że to mogło by mojego wnuczka spotkać… - spojrzała na pyzatego malca grzebiącego patykiem w kałuży pod rynną – Sama bym mu obcięła! – dodała wojowniczo.
- Ależ pani Zdzisiu, przecież to nasz Andrzejek, od małego go znamy, jaki z niego pedał, co też pani, ciągle się do dziewuch kleił… - ruda dama była zdegustowana – To pomyłka jakiś bandytów musiała być.. pewnie te zza wschodniej granicy.. wie pani. Albo z Wołomina.
- Pewnie tak
– westchnął pan Henio, zmartwiony, ze damy przestały mu poświęcać uwagę – O, dzień dobry Basiu! – zawołał do wychodzącej z bramy na podwórko dziewczyny.

„Pan Henio, Kowalska i Malinowska … oraz, oczywiście Fizia i Jasiu… matko, nie wypuszcza mnie… może udam, że jestem chora?” – Basia marzyła tylko o tym, żeby dotrzeć do swojego pokoju i odpocząć trochę. Napięcie ostatnich dni było nie do wytrzymania, dopiero u siebie w domu udawało się jej trochę zrelaksować, oderwać się od natarczywych myśli wyżerających jej mózg. Niby nic się nie działo, ale Basia czuła, ze coś wisi w powietrzu… jakby sufit powoli się obniżał, wypierając powietrze z pomieszczenia… „Matka mnie zabije, jak znów udam, ze nie widzę tych plotkar… Mieszkasz między ludźmi, Basiu, i musisz się dostosować do ich zwyczajów – usłyszała w głowie jej głos.- Wychowywałam cię w szacunku do innych. Masz być grzeczna dla naszych sąsiadów”.

- Dzień dobry, panie Heniu – Basia uśmiechnęła się miło – pani Kowalska, pani Malinowska. O widzę, że Fizia chyba wykąpana świeżo… taka puchata. A Jasio jak rośnie.. już by go do naszego żłobka nie przyjęli, za duży…
- A wiesz Basiu, ze tego Andrzeja to spalili i mu odcięli przyrodzenie?
– pani Malinowska nie wytrzymała pierwsza.
- I torturowali go, drutem obwiązali te Ruskie, kolczastym, jak baleron… - dorzuciła pani Kowalska.

Basia zbladła i zachwiała się na nogach.
- Źle się czujesz, Basiu?
-Nie… właściwie... tak, dzieciaki mnie zaraziły, to chyba grypa żołądkowa, pójdę, bo jeszcze Jasio złapie…
- Idź, idź. A na grypę to najlepsza orzechówka.. jak nie macie, to przyniosę wam potem.
– zawołał pan Henio za dziewczyną, która już biegła do drzwi swojej klatki.

Towarzystwo zgromadzone na podwórku odprowadziło ją wzrokiem.
- Taka dziś ta młodzież chorowita.. Nie to, co za naszych czasów, prawda, pani Zdzisiu?
- Pewnie w ciąży jest
- stwierdziła z przekonaniem pani Zdzisia. - Moja córka to też mdlała na początku, albo całe dnie rzygała, jak kot.
- Ale że z Andrzejem?
- zainteresował się pan Henio.
- O Boże, pogrobowiec będzie. - przeżegnała się ruda dama.

***

Basia weszła do domu. W świetle żarówki w przedpokoju jej bladość była wyraźnie widoczna.
- Co się stało? – matka wyszła z kuchni, z zapakowanymi w folie kanapkami i termosem z kawa
"- Widać.. ten wychodził na nocną zmianę. Co za szczęście" – przemknęło Basi przez głowę i rozluźniła się nieco. Ale zaraz spięła na nowo, na widok konkubenta matki.

Kobieta zrozumiała.
- Wykąp się, przemarzłaś – powiedziała miękko – potem zrobię kakao i obejrzymy razem film.. chcesz? Zbyszek i tak wychodzi, mamy duzo czasu.
Basia kiwnęła głową i zniknęła w łazience.

- Chora jesteś? Cos się stało? Martwisz się czymś? – zapytała matka pół godziny potniej, kiedy już siedziały razem na kanapie przed telewizorem. Basia, skulona na kanapie, wpatrywała się w kubek, unikając wzroku matki.
- Myślę.. o Andrzeju. – powiedziała w końcu. Chciała zwierzyć się matce, ale nie potrafiła opowiedzieć ani o kartce, ani o pociagu. Nigdy by juz jej nie puściła do ciotki Halinki. - Malinowska i Kowalska mówiły straszne rzeczy, że go spalili, wykastrowali.. i powiesili na drucie… w gazetach piszą, że to najokrutniejszy mord…
- Nie przejmuj się tymi plotkarami, Basiu. Sama wiesz, ze plotą, co im ślina na język przyniesie, jedna mądrzejsza od drugiej.. ta cała Fizia ma więcej rozumu niż one razem… .. nie maja swojego życia, to się cudzego czepiają. Gazety zawsze przesadzają, żeby się lepiej sprzedać. Wiesz przecież, że Andrzej to był dobry chłopak.. zawsze cię lubił. Pamiętasz? Mi też go żal, i pani Ani takie nieszczęście…
- Pogrzeb w poniedziałek. Pójdziemy razem, pożegnamy go, jak należy.. Zbigniew pewnie nie będzie chciał się zwalniać, razem pojedziemy, we dwie. Najpierw na mszę, potem na cmentarz. I … i odwiedzimy tatę. Chcesz?
- Tak, mamo
– Basia przytuliła się do kobiety, najpierw nieśmiało, ale kiedy ta objęła ja, już pewniej. Poczuła się jakby znów była małą dziewczynką, bezpieczną w objęciach matki.

Film skończył się, Basia wróciła do swojego pokoju, spokojniejsza, nawet lekko rozbawiona komedią. Nie była śpiąca, weszła pod kołdrę i postanowiła trochę poczytać. Najnowszy hit, dziewczyny ze żłobka były zachwycone.
„Zobaczysz Baśka, nic takiego nie czytałaś nigdy, to jest odjazdowe”. No zobaczymy… dla nich najbardziej odjazdowe były harlekiny medyczne z przystojnymi lekarzami w głównej roli. Chociaż to nie wyglądało na harlekina. Coś o dzieciach?
Otworzyła i zaczęła czytać. Książka była durna i tak naciągana, że gdyby Basia była bardziej zrelaksowana, potrafiła by docenić jej wyrafinowany humor i może nawet zaczęła by chichotać.
- Matko, co za bzdury…- mruknęła, czując jak zamykają się jej oczy.

***

Basia krzyczała, krzyk szedł z samych trzewi, ze wnętrzności. Przeraźliwy, świdrujący. Matka wpadła do jej pokoju, złapała za ramiona, potrząsnęła.
- Basiu! Basia! Obudź się! To tylko zły sen.. o Boże, po co z nią rozmawiałam o tym Andrzeju, te durne baby ją nakręciły. – mamrotała pod nosem, potrząsają dziewczyną. Zaczęła gładzic ją po włosach i plecach.
- Mamo.. mamo.. widziałam go, wyszedł z szafy, cały spalony, w drucie. – powtarzała gorączkowo Basia.
- Już, już.. to tylko zły sen, zasnęłaś… nikogo tu nie ma... zasnęłaś nad książka, zobacz.
Spojrzenie Basi powędrowało na poduszkę, gdzie ciągle leżała książka w czarno-czerwonej okładce.

 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 02-01-2012 o 18:01.
kanna jest offline