Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2012, 18:15   #46
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację




[MEDIA]http://www.fileden.com/files/2011/11/4/3219312//preview.mp3[/MEDIA]



Black Hills, South Dakota, kwiecień 1876










Smith po drugim strzale widział, że Carpenter przywarł do przeszkody za którą się czaił. I znieruchomiał. Na dłuższą chwilę. Tak. Dostał. Kaznodzieja ostrożnie stąpając, nie spuszczając wzroku z wroga, z rewolwerem gotowym do strzały, zbliżał się jak cień sunąć między kurhanami.

Księżyc zerkał zza chmur wychylając się nieśmiało. Strzelania na indiańskim cmentarzu w końcu faktycznie ustała.


Hugo, dociskajac lepką od krwi szmatę do piersi, czołgał się uparcie w kierunku skąd przyszli do wąwozu. Gwiazdy błyskały mrugając kiedy głowa ciężko opadła na skalną poduszkę. Potem ciemne skały, których kontury były po obu stronach widoku, jaki miał przed oczyma, zaczęły się poruszać. Ocknął się. Ktoś go niósł. Jedna strona jego ciała niemal wlokła się po ziemi. Zerknął w na prawo. Tak. To był Carl Bedfellow. Z zaciśniętym językiem wymalowany miał na twarzy nadludzki wysiłek taszczenia murzyna. Po lewej był O’Sullivan. Facet z do połowy ogoloną gębą i odstrzelonym uchem. Hugo poznał wąskie, skalne przejście. Wracali do wozu. I dobrze.

Kris, kiedy strzelanina na dobre ustała, wychylił się zza głazu naciągając kapelusz szczelnie na czoło. Molly musiała już być gdzieś tam blisko bandyty, lecz nie słychać było niczego.

O’Malley marszcząc brew odprowadzała wzrokiem Carpentera, który pchnięty lufą jej Peacmakera osunął się na kurhanie na bok, aż plasnął policzkiem o skałę. Tiggs wyciągnął Winchestera z zaciśniętych na nim palców bandyty. Trup z szeroko otwartymi oczami patrzył przed siebie. Kamizelkę miał zbroczoną krwią. Musiał zginąć natychmiast. Strzał w serce. Za pazuchą bandziora znalazł woreczek z płaską buteleczką i okrągłe, blaszane pudełeczko.

- Proszę nie strzelajcie! – wszyscy usłyszeli z jaskini znajomy głos Lulu - zostałam porwana z waszego miasteczka wczoraj wieczorem! – krzyknęła.

- Chowaj się za kurhan. – Jared rzucił do Molly chcąc wyprostować się, lecz szybko stwierdził, że nie jest to wcale łatwe.

W głowie zakręciło mu się jakby wstał od stołu od butelki Whisky. Zachwiał się. Gdyby nie rusztowanie indiańskiego grobu upadłby, bo nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Oparty plecami o kurhan zsunął się ciężko obok Carpentera zajmując jego miejsce z karabinem na kolanach. Tracił krew. Tracił siły. Ból się wzmagał.

Potem w otworze wejścia do groty ukazał się sylwetka. Mimo rozmazującej się ostrości Jared poznał w niej ciemnoskórą kurtyzanę. Moly też nie miała wątpliwości. Kotara uchyliła się kiedy Lulu ostrożnie wyszła w ciemność. Zanim oczy przyzwyczaiły się do mroku, nie widziała zbyt wiele. Nieopodal za grobami, które jak wyciągnięte ramiona ku niebu wystawiały ku niemu szczątki zmarłych, była co najmniej jedna postać, która ją obserwowała.

Kris miał bardzo dobry widok na jaskinię. Najlepszy z towarzyszy, bo ze swojej pozycji mógł zajrzeć również do jej wnętrza. Kiedy płachta zwierzęcej skóry podniosła się, wyraźnie zobaczył kurtyzanę ostrożnie wychodzącą z groty. Nim kurtyna opadła, w świetle ogniska, które płonęło w jaskini, dostrzegł bandytę w średnim wieku, który z lufą rewolweru skierowaną w Missy opierał się o zakładniczkę drugim ramieniem. Przynajmniej wiedział, że niebrzydka blondynka żyła. Zapłakana i przerażona, trzymała się kupy ostatkiem sił na skraju paniki, gdy wzrokiem odprowadzała mulatkę. Dolna warga jej drżała a po policzku spływały łzy. Czy Kros widział te wszystkie szczegóły? Z pewnością dostrzegł, że blondyneczka jest w beznadziejnej sytuacji.

Pan Smith dołączył do Molly i rannego Tiggsa. Zatrzymał się u stóp mając człowieka, którego położył trupem. Jared ciężko oddychał.










Hugo odzyskiwał przytomność kilka razy. A może tylko kilka razy ją na chwilę tracił? Ostatnim razem został przytomny już jakby na dobre. Dziwna euforia ogarniała go całego. Ból odpłynął i przez chwilę wydawało mu się śmieszne, że go niosą. Opierając brodę o szeroką klatkę piersiową zerknął na ranę. Była solidnie obandażowana. Wtedy świst przeszył powietrze z furkotem zakończonym głuchym plaśnięciem i jękiem Irlandczyka. Uchwyt O’Sullivana zwiotczał i Hugo wysunął mu się z rąk z łomotem uderzając o skalną podłogę. Nie poczuł bolesnego upadku. Raczej jakby kładł się na sianie. Bedfellow wyciągnął zza pasa antyczny pistolet, z pewnością pamiętający czasy rewolucji. Kto wie, może to była pamiątka rodzinna. Po opadającej, skośnej, skalnej ścianie zsuwała się czarna plama sylwetki, która w ręku nad głową miała... Siekierkę? Nad Murzynem huknął strzał wzbijając ogromną chmurę śmierdzącego prochem dymu, który unosił się po wypalonym z lufy ogniu. W jego blasku wykrzywioną złością i strachem twarz staruszka. Z pleców drugiego białego sterczała indiańska strzała.

Przy kurhanie wszyscy usłyszeli od strony z której przyszli, odbijający się od ścian w głębi wąwozu, niesiony echem, pojedynczy huk wystrzału.






 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 02-01-2012 o 18:35.
Campo Viejo jest offline