Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-12-2011, 15:00   #41
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Dostać z piąchy w zęby to jedno, ale oberwać kulkę dużego kalibru to zupełnie inna bajka. Nie to, żeby Hugo w bajki wierzył, ale oszołomiony umysł nie mógł obecnie zdobyć się na wiele więcej, jak przez mgłę analizując te ostatnie sekundy i zastanawiając się, dlaczego to na tę skałę nie padł plackiem, jak to przecież zamierzał jeszcze w chwili strzału. To chyba ten drugi wystrzał go wytracił z równowagi, a murzyn to wielkim myślicielem przecież nigdy nie był. Tylko co tu myśleć? To była prosta sprawa. Strzelić i paść na ziemię.
Niestety okazało się, że pomiędzy tymi dwoma czynnościami dostał kulkę. Cholernie bolesną kulkę, która go znokautowała i prawie ubiła na miejscu. Prawie, bo chyba minęła wszystko, co było ważne w jego bebechach, nie licząc cholernych płuc, przez które to nie mógł obecnie nawet porządnie wrzasnąć.

Wreszcie doszedł do siebie, przynajmniej na tyle, by znowu nie zrobić nic głupiego. Wróg czy swój, wszyscy tutaj byli biali i Hugo wcale nie miał co liczyć na ich pomoc. Zawsze musiał radzić sobie sam, stąd źle zaleczona rana na nodze i wiele innych pomniejszych problemów. Obecny jednakże pomniejszy nie był i należało szybko coś zrobić. Gorzej, że murzyn nie miał wielkiego pojęcia co - nastawić złamany nos to jeszcze umiał, ale co miał zrobić, gdy był przestrzelony na wylot? Zaczął niezdarnie rozpinać i rozrywać ubranie, aby dostać się do rany. Nie miał nic, czym mógłby ją opatrzyć, wszystko to było na wozie. Próbował zrobić więc coś prawie niewykonalnego: swoje porozrywane ubranie przytknąć do rany zarówno z przodu, jak i z tyłu. O ile to pierwsze było jeszcze proste, to to drugie już nie i tylko ze względu na wrodzoną i wyuczoną odporność, nie zemdlał przy tym z bólu.

Dalej należałoby to obwiązać, ale na to już nie miał zbytnio sił. Opadł na skały, dysząc i rzężąc. Zebranie się w sobie zajęło mu kolejne pół minuty, ale znów uniósł się na łokciu. Z tyłu docisnął do rany swoje ubranie, ciągnąc je za poły, z przodu zaś przyciskał szmaty swoją wielką dłonią. I tak właśnie zaczął się zsuwać, kierując ku swoim. A może od razu ku wozowi.
Umysł miał ciężki, ale pozostał na tyle świadomy i przytomny, by wiedzieć, że tylko z pomocą innych ma jakiekolwiek szanse. Nawet lekką pomocą, ale jednak. Z raną tylko z przodu może jeszcze dałby radę, ale nie taką na wylot. Sunął więc bardziej niż czołgał, starając się najpierw zejść bandziorowi z pola ostrzału.
 
Sekal jest offline  
Stary 28-12-2011, 11:39   #42
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Nie dość, że było ciemno, to jeszcze drań był niemal poza zasięgiem colta Balora. Krisowi zostały dwa naboje. Strzelił i znowu spudłował. Carpenter odpowiedział ogniem trafiając w kamień za którym krył się cowboy. Kris nie wystrzelił ostatniego naboju. Usiadł za głazem i zaczął ładować broń od czasu do czasu zerkając co się dzieje. Zobaczył skradającą się Molly. Pomyślał, że dziewczyna będzie potrzebowała pomocy. Trzeba było dalej strzelać, by odciągnąć uwagę bandyty. Kończył ładowanie, gdy usłyszał dwa strzały z lewej. Po nich nie słyszał już winchestera Carpentera. Z naładowaną bronią wyjrzał zza skały nasłuchując. Cisza. Czyżby jakiś podstęp? Przemknęło mu przez myśl. Próbował wzrokiem przebić ciemność i wypatrzeć Molly.
Tylko co dalej? Jak już załatwią Carpentera? O’Hulligana siedział w jaskini z resztą bandy i wciąż miał dziewczyny jako zakładniczki. Nieciekawa sytuacja. Może uda się znaleźć jakieś drugie wejście do jaskini? To by im bardzo pomogło. Wpierw jednak Kris musiał wrócić do Fomora po swojego sharpsa, albo uzbroić się w coś lepszego, zdobytego na bandytach.
W tych planach przeszkadzał mu jeden szczegół. Jeszcze żywi bandyci na zewnątrz.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 29-12-2011, 08:41   #43
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Molly pochyliła się nisko ku ziemi i wolno stawiała kroki. Postanowiła zmienić nieco taktykę i postawić na swoje szemrane zdolności skradania. Wymiana ognia z takiej odległości i po ciemku to zwykłe marnotrawstwo amunicji. Z tej strony panowie ciągle Carpentera ostrzeliwali co powinno skutecznie odwracać jego uwagę i może mniej skutecznie będzie pilnował swoich pleców.
Tako Molly zaczęła okrążać łukiem kurhany aż w istocie wyszła na tyły wroga. Do jaskini dzielił ją taki sam dystans jak do Carpentera. Na początek oczywiście trzeba było zająć się walącym z karabinu bandytą. Molly wstrzymała oddech.
Trzydzieści metrów...
Trzymała się cienia, przygarbiona i ostrożna.
Dwadzieścia metrów...
Miała już niezły widok na plecy Carpentera. Świst kul nadawał całej scenie posmaku chaosu co się Molly wybitnie podobało. Przymierzyła ale koniec końców nie oddała strzału tylko ruszyła jeszcze bliżej.
Dziesięć metrów...
Dostrzegła, że bandyta się nie rusza. Może jednak przyjął zbłąkaną kulkę? Niedaleko zamajaczyła postać Tiggsa z ramieniem zwisającym jakoś tak nienaturalnie.
Podkradła się do Carpentera i przyłożyła chłodną lufę Peacemakera do jego skroni.
- Nie ruszaj się - tyle zdążyła szepnąć. Obawiała się jednak, że nie drgnie choćby nawet chciał.
Jeśli milczenie będzie się przeciągało sprawdzi puls na jego szyi. Carpenter mógł być dobrą kartą przetargową żeby wymienić go na panienki.
 
liliel jest offline  
Stary 29-12-2011, 22:02   #44
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Luisa popatrzyła na mężczyznę, a potem na woreczek, który upadł koło jej stóp. Nie spieszyła się. Ukryła kolec w jednej dłoni, a potem ostrożnie drugą podniosła sakiewkę i schowała ja za dekold, starając się nie upuścić swojego narzędzia, a jednocześnie nie zdradzić się z jego obecnością w dłoni. Potem powiedziała:
- Nie jestem stąd. Ci ludzie, którzy na was polują mnie nie znają i mogą wziąć za jedną z was jeśli wyjdę z miejsca w którym się ukryłeś. Kto wie czy najpierw nie strzelają a potem dopiero zaczynają pytać kim jest osobnik, którego postrzelili. Wcale nie mam ochoty narazić się na mniej lub bardziej przypadkowa kulę. Dobrze mi tu, a ty płacisz całkiem dobrze, więc dlaczego nie miałabym zostać na dłużej? - Na jej twarzy pojawiło się coś na kształt uśmiechu.

- Bo skończył się czas zabawy. - Billy pociągnął nogą w stronę Missy. - To na pewno ludzie z Hot Springs. Indianie nie wdali by się w strzelaninę. - sapnął chwytając blondynkę i podnosząc ją ręką do góry. Kiedy już stała oparł się o nią ramieniem a plecami o ścianę.

- Hey! - krzyknął donośnie. - Przerwijcie ogień - zawołał do kamratów - Wychodzi jedna panienka!
- Rozwiąż mi chociaż ręce do końca - Lulu wyciągnęła w kierunku mężczyzny związane nadgarstki.
- Nogi ci wystarczą do wyjścia - odwarknął. - Korzystaj z propozycji póki piekło się nie rozpętało w tej jaskini - dodał. - I wiedz, że jedyne na czym mi zależy, to położyć jak najwięcej drogi miedzy tymi ludźmi - kiwnął głową na zewnątrz - a sobą. Krzywdy jej nie zrobię. Niech mi dadzą tylko spokój. Inaczej... Jest to dobre miejsce do umierania. Jak każde inne.
- Może nawet lepsze w końcu to cmentarz już się nie trzeba nigdzie daleko wybierać - Lulu popatrzyła na niego - Myślisz, że życie tej dziewczyny dla wszystkich jest więcej warte niż nagroda za ciebie?
- Jej życie jest cenniejsze od mojej śmierci, to pewne. To jej rodzina i przyjaciele. - kiwnął głową w stronę zawieszonej w wejściu derki.
Czarnowłosa ruszyła niepewnie. Czuła jak serce w piersi wali jej niespokojnie.
Strzały ustały i nie było z zewnątrz nic słychać.
- Proszę nie strzelajcie. - Zawołała zanim uchyliła zasłonę - zostałam porwana z waszego miasteczka wczoraj wieczorem.
Potem przeżegnała się i uchyliła osłonę.
 
Eleanor jest offline  
Stary 30-12-2011, 12:28   #45
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Miejsce, które zajął za jednym z kurhanów było wręcz idealną bazą wypadową. Od Carpentera dzieliło go kilkanaście metrów, i dodatkowo mógł zajść go od tyłu, jeśli tylko jego towarzysze skupiliby na sobie jego uwagę.

Z pomocą przyszedł Jaredowi Smith, osobliwy kaznodzieja.
- No jak tam staruszku, trzymasz się?- zapytał, uśmiechając się osobliwie. Tiggsowi humor nie doskwierał, skinął więc tylko ponuro głową.
- Póki co idzie wytrzymać, ale kula utkwiła w ranie... Słuchaj, zakradnę się do niego od tyłu, Ty pilnuj tej strony- zaproponował Smithowi. Ruszył, gdy tylko tamten mu przytaknął. Wydawał się być konkretnym facetem, więc Jared martwić mógł się jedynie o swoje umiejętności skradania.

Powoli i jak najciszej, pochylony, wszedłmiędzy kurhany, chcąc zajść od tyłu Carpentera. Gdy zbliżył się do napastnika wystarczająco blisko, żeby widzieć fragment jego sylwetki, zauważył też Molly, skradającą się przed nim. Dał jej znak dłonią, żeby sytuacja sprzed kilku minut się nie powtórzyła, i podszedł jeszcze bliżej. Dziewczyna, która stała już przy nieruchomym Carpentarze, trąciła jego głowę lufą.

Trup opadł na ziemię. Z jednej strony Jared z chęcią wykończyłby go sam, z drugiej jednak zawsze cieszył się, kiedy nie musiał nikogo zabijać. Ale kto go zastrzelił? Czyżby czyjaś zbłąkana kula dosięgła go w jego kryjówce?

To przestało mieć znaczenie, ponieważ z jaskini dały się słyszeć okrzyki. Najpierw Billy oznajmił, że wypuszcza jedną z kobiet, a chwilę potem Lulu sama zapowiedziała swoje wyjście z jaskini. Jared chciał doskoczyć do trupa Carpentera i schować się za nim, przylegając do ziemi ze zdobycznym karabinem spoczywającym na kolanach denata. W biegu, kątem oka, zobaczył jeszcze ruszającą się derkę zasłaniającą wejście do kryjówki O'Hulligana.

- Chowaj się za kurhan- rzucił jeszcze do Molly, w przypływie poczucia odpowiedzialności za młodą damę, mimo iż ta młoda dama posługiwała się bronią lepiej niż niejeden mężczyzna i z pewnością potrafiła o siebie zadbać.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline  
Stary 02-01-2012, 18:15   #46
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację




[MEDIA]http://www.fileden.com/files/2011/11/4/3219312//preview.mp3[/MEDIA]



Black Hills, South Dakota, kwiecień 1876










Smith po drugim strzale widział, że Carpenter przywarł do przeszkody za którą się czaił. I znieruchomiał. Na dłuższą chwilę. Tak. Dostał. Kaznodzieja ostrożnie stąpając, nie spuszczając wzroku z wroga, z rewolwerem gotowym do strzały, zbliżał się jak cień sunąć między kurhanami.

Księżyc zerkał zza chmur wychylając się nieśmiało. Strzelania na indiańskim cmentarzu w końcu faktycznie ustała.


Hugo, dociskajac lepką od krwi szmatę do piersi, czołgał się uparcie w kierunku skąd przyszli do wąwozu. Gwiazdy błyskały mrugając kiedy głowa ciężko opadła na skalną poduszkę. Potem ciemne skały, których kontury były po obu stronach widoku, jaki miał przed oczyma, zaczęły się poruszać. Ocknął się. Ktoś go niósł. Jedna strona jego ciała niemal wlokła się po ziemi. Zerknął w na prawo. Tak. To był Carl Bedfellow. Z zaciśniętym językiem wymalowany miał na twarzy nadludzki wysiłek taszczenia murzyna. Po lewej był O’Sullivan. Facet z do połowy ogoloną gębą i odstrzelonym uchem. Hugo poznał wąskie, skalne przejście. Wracali do wozu. I dobrze.

Kris, kiedy strzelanina na dobre ustała, wychylił się zza głazu naciągając kapelusz szczelnie na czoło. Molly musiała już być gdzieś tam blisko bandyty, lecz nie słychać było niczego.

O’Malley marszcząc brew odprowadzała wzrokiem Carpentera, który pchnięty lufą jej Peacmakera osunął się na kurhanie na bok, aż plasnął policzkiem o skałę. Tiggs wyciągnął Winchestera z zaciśniętych na nim palców bandyty. Trup z szeroko otwartymi oczami patrzył przed siebie. Kamizelkę miał zbroczoną krwią. Musiał zginąć natychmiast. Strzał w serce. Za pazuchą bandziora znalazł woreczek z płaską buteleczką i okrągłe, blaszane pudełeczko.

- Proszę nie strzelajcie! – wszyscy usłyszeli z jaskini znajomy głos Lulu - zostałam porwana z waszego miasteczka wczoraj wieczorem! – krzyknęła.

- Chowaj się za kurhan. – Jared rzucił do Molly chcąc wyprostować się, lecz szybko stwierdził, że nie jest to wcale łatwe.

W głowie zakręciło mu się jakby wstał od stołu od butelki Whisky. Zachwiał się. Gdyby nie rusztowanie indiańskiego grobu upadłby, bo nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Oparty plecami o kurhan zsunął się ciężko obok Carpentera zajmując jego miejsce z karabinem na kolanach. Tracił krew. Tracił siły. Ból się wzmagał.

Potem w otworze wejścia do groty ukazał się sylwetka. Mimo rozmazującej się ostrości Jared poznał w niej ciemnoskórą kurtyzanę. Moly też nie miała wątpliwości. Kotara uchyliła się kiedy Lulu ostrożnie wyszła w ciemność. Zanim oczy przyzwyczaiły się do mroku, nie widziała zbyt wiele. Nieopodal za grobami, które jak wyciągnięte ramiona ku niebu wystawiały ku niemu szczątki zmarłych, była co najmniej jedna postać, która ją obserwowała.

Kris miał bardzo dobry widok na jaskinię. Najlepszy z towarzyszy, bo ze swojej pozycji mógł zajrzeć również do jej wnętrza. Kiedy płachta zwierzęcej skóry podniosła się, wyraźnie zobaczył kurtyzanę ostrożnie wychodzącą z groty. Nim kurtyna opadła, w świetle ogniska, które płonęło w jaskini, dostrzegł bandytę w średnim wieku, który z lufą rewolweru skierowaną w Missy opierał się o zakładniczkę drugim ramieniem. Przynajmniej wiedział, że niebrzydka blondynka żyła. Zapłakana i przerażona, trzymała się kupy ostatkiem sił na skraju paniki, gdy wzrokiem odprowadzała mulatkę. Dolna warga jej drżała a po policzku spływały łzy. Czy Kros widział te wszystkie szczegóły? Z pewnością dostrzegł, że blondyneczka jest w beznadziejnej sytuacji.

Pan Smith dołączył do Molly i rannego Tiggsa. Zatrzymał się u stóp mając człowieka, którego położył trupem. Jared ciężko oddychał.










Hugo odzyskiwał przytomność kilka razy. A może tylko kilka razy ją na chwilę tracił? Ostatnim razem został przytomny już jakby na dobre. Dziwna euforia ogarniała go całego. Ból odpłynął i przez chwilę wydawało mu się śmieszne, że go niosą. Opierając brodę o szeroką klatkę piersiową zerknął na ranę. Była solidnie obandażowana. Wtedy świst przeszył powietrze z furkotem zakończonym głuchym plaśnięciem i jękiem Irlandczyka. Uchwyt O’Sullivana zwiotczał i Hugo wysunął mu się z rąk z łomotem uderzając o skalną podłogę. Nie poczuł bolesnego upadku. Raczej jakby kładł się na sianie. Bedfellow wyciągnął zza pasa antyczny pistolet, z pewnością pamiętający czasy rewolucji. Kto wie, może to była pamiątka rodzinna. Po opadającej, skośnej, skalnej ścianie zsuwała się czarna plama sylwetki, która w ręku nad głową miała... Siekierkę? Nad Murzynem huknął strzał wzbijając ogromną chmurę śmierdzącego prochem dymu, który unosił się po wypalonym z lufy ogniu. W jego blasku wykrzywioną złością i strachem twarz staruszka. Z pleców drugiego białego sterczała indiańska strzała.

Przy kurhanie wszyscy usłyszeli od strony z której przyszli, odbijający się od ścian w głębi wąwozu, niesiony echem, pojedynczy huk wystrzału.






 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 02-01-2012 o 18:35.
Campo Viejo jest offline  
Stary 04-01-2012, 14:28   #47
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Sytuacja zmieniła się na lepsze. Bandyci na zewnątrz dostali to na co zasłużyli. Herszt wypuścił mulatkę, zapewne w geście dobrej woli, a Missy żyła i z tego co zauważył Kris póki mógł obserwować wnętrze jaskini, to nawet nie była ranna. Balor podszedł do Molly i Jareda rzucając okiem na taszczonego na tyły Hugo. Wpakował sobie do ust kawałek sprasowanego tytoniu.
- Co robimy? Może jest tu jakieś inne wejście do jaskini? Może warto poszukać? Panie Tiggs. Mógłby Pan mi pożyczyć jakąś strzelbę? Colt jest niezły, ale ma mały zasięg. Inaczej wcześniej bym dorwał tego … - Kris kopnął czubkiem buta martwego Carpentera – gnojka.
Powiedział spluwając pod nogi bandyty.
Tymczasem zbliżyła się do nich Lulu. Balor dotknął ręką ronda kapelusza w geście powitania.
- Miło Panią znów widzieć Panno Masterson. Radzimy właśnie jak uratować Missy. Wie panienka może ilu bandziorów jest w środku i skąd biorą wodę? Mają jakieś inne wejście do kryjówki?
Rozmowę przerwał im huk wystrzału od strony wąwozu. Kris zbladł.
- Ktoś się dobiera do naszych koni! – krzyknął dobywając broń i pędząc w stronę gdzie zostawił Fomora.
Dziewczyny i konie to były dwie namiętności kowboja. Na razie dziewczynie nic nie groziło, nic zatem dziwnego, ze Balor pobiegł na ratunek zwierzęciu.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 06-01-2012, 20:44   #48
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Jared odetchnął z ulgą gdy zorientował się, że to nie żaden podstęp i porywacze faktycznie wypuścili Lulu, całą i zdrową. Teraz stali przed jaskinią niemalże w komplecie- brakowało tylko Hugo, który od początku był nieco z tyłu, oraz Badfellowa i O'Sullivana, których Tiggs nie widział odkąd pozbyli się strażnika.

Początkowo Jared nie chciał oddać Balorowi karabinu, jednak czół się coraz gorzej. Nie chciał tego przyznawać nawet przed samym sobą, ale miał trudności z podniesieniem się z ziemi, a jego prawa ręka przestawała być tak posłuszna, jak powinna u wprawnego strzelca. Chłopak, mimo iż młody, powinien zdziałać tą bronią więcej niż ranny Jared.
Wychodząc z takiego założenia, wręczył bez słowa znaleziony karabin Krisowi.

Swoją drogą, jeśli szybko tego nie skończą, nie będzie dobrze, bardzo szybko tracił siły, a i droga do miasteczka nie byłą krótka. Nie zauważył, by ktoś miał jakieś narzędzia medyczne, więc, w ostateczności będą musieli odkazić i znieczulić go znalezioną wódką, kulę wyjąć nożem, a ranę... Może znajdzie się chleb i pajęczyna, chociaż na samą myśl o takiej amatorskiej operacji Jared skrzywił się. O nie, nie może stracić przytomności.

Gdy rozległ się huk, nagle ich sytuacja uległa znacznemu pogorszeniu. Nawet, jeśli w jaskini pozostał sam O'Hooligan, to ktoś zaatakował ich tyły, nie tylko zmuszając ich do oglądania się na obie strony, ale i, co słusznie zauważył Balor, zagrażając bezpieczeństwu koni.

- Lulu, chodź tu, między groby, i się nie wychylaj, nie ważne co by się nie działo. To jak, jest tam jakieś drugie wejście? Ktoś poza O'Hooliganem?- wypytywał dziewczynę. Balor i pozostali, którzy byli z tyłu powinni dać radę odeprzeć niespodziewany atak, oni musieli dokończyć sprawy z porywaczami.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline  
Stary 06-01-2012, 21:40   #49
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Smith postanowił wyjść z ukrycia i ruszył powoli w kierunku Jarema. Szedł powoli ładując broń. Rozglądał się uważnie, bowiem noc mogła kryć jeszcze jakieś niespodzianki. W końcu dotarł i zobaczył rannego Tiggsa, oraz trupa. To teraz nie miało jedna znaczenia, została jeszcze jedna rzecz do zrobienia i Smith zamierzał zrobić to. Tiggs potrzebował lekarza, ale żył.. jeszcze. Liczył że Molly się nim zajmie.

Ruszył sam powoli ku jaskini, cały czas czujny i gotowy do działania. Idąc tak zaczął cytować Biblię, choć tym razem mówił wyraźnie aczkolwiek niezbyt głośno:

- Ścieżka sprawiedliwości wiedzie przez nieprawości samolubnych i tyranię złych ludzi. Błogosławiony ten, co w imię miłosierdzia i dobrej woli prowadzi słabych doliną ciemności. Bo on jest stróżem brata twego i znalazcą zagubionych dzieci. I dokonam na tobie srogiej pomsty w zapalczywym gniewie i na tych, którzy chcą zatruć i zniszczyć moich braci. I poznasz, że ja jestem Pan, kiedy wywrę na tobie swoją pomstę'


Wiedział, że zostali zaatakowani od tyłu, lecz to nie miało teraz dla niego znaczenia. Dziewczyna, biedna duszyczka, znajdowała się w niebezpieczeństwie a jej oprawca wykorzysta ją by uciec. Nie mógł na to pozwolić, by coś się jej stało lub by uciekł z nią bowiem równe to będzie z wyrokiem śmierci na nią.
Broń trzymał pewnie, choć serce mu waliło jak oszalałe. Znajdował się już nie jednokrotnie w podobnych sytuacjach, lecz nigdy wcześniej aż tak nie obchodził go los „zakładników”. Chciał choć raz, zrobić dobry uczynek ot tak, nie chcąc nic w zamian. Miał być pasterzem, a dobry pasterz pilnuje swoich owieczek.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 07-01-2012, 12:46   #50
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Budził się i prawie od razu znów zapadał w nieświadomość. Ktoś go niósł. Gdyby umysł pracował sprawnie, Hugo wiedziałby, że już bywał w takich sytuacjach, wiedziałby znacznie więcej.
Ale mózg odmawiał posłuszeństwa, pozostawały tylko doznania, zamieniające się w coś innego. Na pewno coś mu wcisnęli, naszprycowali jakimś opium, tyle, że murzyna teraz to kompletnie nie obchodziło. Jego myśli krążyły innymi torami.
Zabawne, że go nieśli. Zdawał sobie sprawę ze swojej wagi. Zabawne, że w ogóle to robili, przecież był cholernym czarnuchem i byłym niewolnikiem. Jaka była korzyść z ratowania kogoś takiego, jak można było go bezkarnie okraść?
Potem znów tracił świadomość i znów ją odzyskał, aby zobaczyć swoje uderzenie o ziemię i strzałę w plecach jednego z tych, którzy postanowili go uratować.
Przez chwilę nawet myślał, że to takie zabawne zrządzenie losu, zginąć podczas ratowania kogoś takiego jak on. Jakby ktoś chciał białego za to ukarać. A potem w zasięg jego wzroku weszła postać z toporkiem nad głową. Hugo zamrugał, jego mózg nie pojmował w pełni tej sytuacji.
Na szczęście pozostały odruchy. Pewnie gdyby nie rana, to by wstał i szykował pięści, ale sytuacja wymagała czegoś innego. Najpierw poszukał winchestera, ale nie było go przy nim, za to zauważył broń na plecach przeszytego strzałą. Zbyt daleko. Jego wielkie łapska zaczęły macać jego własne ciało i w końcu natrafiły na rewolwer, który wyszarpnął.
Pierwsze naciśnięcie spustu nie przyniosło efektu. Bębenek najwyraźniej nie był pełen, a może powód był inny? Indianiec był już blisko. Hugo odciągnął kurek i nacisnął spust jeszcze raz. A potem jeszcze. Ostatecznie zawsze mógł rozbić łeb tamtemu kolbą tej broni.
 
Sekal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172