Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2012, 19:04   #33
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Po rozmowie z Phelanem nie miała za wiele czasu by złapać Weenglaafa na chwili samotności. Rozgniewany wilkołak najwyraźniej zdążył sam nieco się uspokoić. Była temu niezwykle rada, podobnie jak cieszyła się z faktu, że nie będą musieli czekać nie wiadomo ile by spotkać tych, którzy ich tu zaprosili. Ciekawość prawdziwości jej teorii również nie dawała spokoju więc z ulgą powitała salę jadalną. Stół uginał się od jadła i napitku powodując niezbyt przyjemny skurcz w żołądku Demonicy.
Ich gospodarz krótko i zwięźle zaprosił do stołu, z którego to zaproszenia nikt nie zamierzał rezygnować. Seatana czując się nieco niepewnie bez kaptura kryjącego jej odmienność od pozostałych, trzymała się blisko Phelana. Nie była pewna na ile Weenglaaf zdoła się opanować, a nie chciała by jakieś przypadkowe jej słowo, wypowiedziane w trakcie wieczerzy, na nowo wzbudziło jego gniew. Przy mab Mawganie miała przynajmniej szansę na spokojną rozmowę umilającą oczekiwanie na zapowiedziane przez człowieka z chustą, wyjawienie powodów dla których zebrali się w tym miejscu.
- Wygląda na to, że jednak się myliłam - rozpoczęła gdy pierwszy głód został zaspokojony i zaczęło się powolne dopełnianie ewentualnych, pustych miejsc w żołądkach. - Dość niezwykła gromada czekała na nas w tych murach.
- Ciekawe, jak by nas przyjęli
- odparł Phelan, który również częstował się tym, co stało na stole - gdybyśmy zaczęli przed czasem zwiedzać zamek.
- O ile w ogóle mielibyśmy taką możliwość. Nie wiadomo jaką magią chronią swoje sekrety skoro urządzili nam takie powitanie. Jednak nie sądzę by była to gniewna odprawa i kara za wtykanie nosa w ich sprawy. Prędzej uprzejme poproszenie by nie oddalać się od reszty, lub coś w tym stylu - zerknęła na parę siedzącą u szczytu stołu. - Dopóki nas potrzebują będą grać rolę dobrych gospodarzy.
- Pewnie sądzą, że jak nas nakarmią - stwierdził - to będziemy łagodniejsi i bardziej chętni do wysłuchania tego, co nam mają do powiedzenia. Wino czy sok z pomarańczy? - spytał.
- Sok - odpowiedziała, po czym powróciła do głównego tematu rozmowy. - Nie tyle do wysłuchania, gdyż to i tak uczynimy, co do zgody na plany, jakie w związku z nami mają.
- Muszą te plany być nader ciekawe - nalał sok do kryształowego, pięknie ciętego kielicha - bo towarzystwo zaprosili bardzo interesujące.
Seatana przez chwilę zastanawiała się na czym mogą polegać jednak nic z tego co wymyśliła nie byłoby w stanie zmusić jej do udziału.
- No cóż, jakiekolwiek by nie były nie są w stanie skłonić mnie do ruszenia dla ich sprawy. Niemal mam wyrzuty sumienia z powodu tej uczty i tego, że korzystam z niej wiedząc że nie mogą zaoferować nic w zamian - uśmiechnęła się lekko do swego towarzysza.
- Zapraszając nas ryzykowali - odpowiedział z uśmiechem. - Mogliśmy nie przybyć, możemy się nie zgodzić na ich propozycję. Jeśli się planuje jakieś przedsięwzięcie, to pewne wydatki wstępne trzeba wkalkulować.
- Dość spore wydatki sądząc po tym co znajdowało się na stole gdy weszliśmy do tej sali. Nie rozumiem jednak czego mogą od nas chcieć, gdy w ich szeregach znajdują się takie osoby jak ci dwaj magowie, krasnoludy... - skinęła głową w stronę szczytu stołu dodając do tej gromady kobietę, która nie zdradzała przynależności do żadnej z kast.
- Czasami zdarza się, że zwykły kowal jest bardziej przydatny niż najlepszy mag. Może to coś w tym rodzaju? - stwierdził.
- Raczej łowca potworów - sprostowała. - Może ich włości gnębią poczwary z piekieł rodem, z którymi najlepsi nawet magowie rady dać sobie nie mogą więc ściągają drużynę dzielnych wojowników by ich z opałów uratowała? - zapytała śmiejąc się cicho by nie zwrócić na siebie uwagi pozostałych.
- Ekipę do zadań specjalnych. - Phelan uśmiechnął się lekko. - Może mają jakiegoś smoka na podorędziu, albo gromadkę harpii. Byłoby to, bez wątpienia, ciekawe wyzwanie. Nie sądzę, by chodziło o uwolnienie księżniczki z wysokiej wieży.
- Może jednak się mylisz, jeżeli księżniczka w wieży pilnowana jest przez smoka to akurat by pasowało. Ciekawe czy zaoferują pół królestwa w nagrodę i jej rękę, dla tego kto pierwszy do niej dotrze. Osobiście wybrałabym królestwo - tłumienie śmiechu przychodziło jej z coraz większym trudem, szczególnie że duchy nie pozostawały dłużne i same zaczęły się prześcigać w wymyślaniu coraz to dziwniejszych zadań, które zostaną zrzucone na ich barki.
- To chyba jest transakcja wiązana - stwierdził Phelan. - Zapewne nie można dostać tylko połowy nagrody, a nie wiem, jak w twoich stronach wyglądałaby sprawa takiego ślubu.
- Raczej nie doszłoby do niego i to nawet pomijając zasady wedle których funkcjonujemy na naszych wyspach. Zdecydowanie bowiem nie jestem stronniczką tego typu związków aczkolwiek nie gardzę tymi, którzy się na nie decydują. Ciekawe jednak jak uratowana panna zareagowałaby na takiego rycerza bez zbroi. Lepiej oszczędzić jej szoku i pozostawić to zadanie wam, mężnym wojakom którzy niejedno w życiu widzieli i z niejednego kielicha wino pili.
- Spojrzenie jakim obrzuciła Phelana niosło ze sobą zapytanie o ilość owych kielichów, szybko jednak odwróciła głowę i lekko się spłoniła.
Taki rycerz bez zbroi, o którym wspomniała Seatana, raczej nie miałby nic, co mogłoby ową księżniczkę zaszokować. Może najwyżej zdziwić... a to już by nastąpiło przed zdjęciem zbroi.
- Aż tyle tych kielichów to znowu nie było - zapewnił ją. Nie wnikając dokładnie w to, czy Seatana traktuje to słowo dokładnie, czy w przenośni. W każdym razie z rumieńcem było jej całkiem do twarzy... - Księżniczek jako takich było zdecydowanie mniej, przyznaję.
Tę właśnie chwilę wybrał nieznajomy u szczytu stołu by rozpocząć swą przemowę ratując tym samym młodą Eldffalkę od rozmowy, która zboczyła niespodziewanie w niebezpiecznym kierunku, na którego polu nie miała się czym wykazać.





Ciszę, która zapadła po słowach nieznajomego, przerwała Seatana.
- Twe słowa brzmią wielce zachęcająco. Co jednak z tymi, którzy na twą propozycję nie przystaną? Wbrew twojej pewności nigdy o wspomnianym przez ciebie hrabim nie słyszałam, a zasady które mnie obowiązują zabraniają atakowania osoby, dopóki ta nie wystąpi przeciwko mej osobie lub królowej. - Podniosła się ze swego miejsca po czym skłoniła głową gospodarzowi. - O ile nie posiadasz panie, nakazu napisanego dłonią Cean Dearg, lub nie jesteś w stanie podać innego, mogącego mnie zainteresować powodu, dla którego miałabym użyczyć swego ostrza w tej sprawie, wypada się nam pożegnać.
Mężczyzna oparł podbródek na dłoni. Przypatrywał się młodej kobiecie przez pewną chwilę, po czym wstał. Podszedł, do plecaka leżącego przy kominku i wyjął z niego teczkę na akta zapinaną na rzep.
Podszedł do kobiety i podał jej ową teczkę.
Nieco zdziwiona odebrała podany jej przedmiot po czym ostrożnie otwarła.
W teczce znajdowało się kilkanaście zdjęć. Zdjęcia widocznie zrobione z ukrycia szeregowi samochodów. Następne zdjęcie ukazywało dość okrągłą twarz człowieka, o ogorzałej twarzy i grubych wąsach, trzymającego w wystawionej przez okno samochodu ręce cygaro.
Kolejne zdjęcia pokazywały z innych ujęć ową postać.
- Domyślam się, że przedstawiają owego hrabiego? - zapytała unosząc wzrok znad fotografii. - Nie rozumiem jednak dlaczego pragniesz bym je zobaczyła.
-Proszę, nie ustawaj. Obejrzyj je do końca.

Nie miała nic do stracenia więc posłusznie zaczęła przeglądać zawartość teczki.
Gdy przewróciła kilka kolejnych zdjęć, Saetana zachwiała się tracąc równowagę. Błyskawiczny chwyt mężczyzny za obie ręcy Eldfallianki pomógł jej utrzymać pion.
Były to zdjęcia osoby siedzącej w tym samym samochodzie obok hrabiego.
Satenela. Jej brata.
- Skąd... - zamilkła by opanować drżący głos po czym nieco pewniej rozpoczęła od nowa. - Gdzie zrobiono to zdjęcie? - zapytała nie odrywając spojrzenia od dawno nie widzianej twarzy.
- Zrobione zostało na już wspomnianym kontynencie. Na rewersie tego zdjęcia jest napis, dla Pani i mych oczu wyłącznie. Królowa jest Pani przychylna.
Niczym lunatyk powoli i bardzo ostrożnie odwróciła zdjęcie.
Niech Hefajstos ma Cię w opiece moje dziecko. Spiesz się. Demony już są na Fonsece. Z tym człowiekiem masz szansę zdążyć przed nimi.
Caen Dearg.”

Pisma królowej nie dało się pomylić z niczyim. Te same drobne, ozdobne zawijasy widywała tysiące razy w pałacu. Opadła na krzesło jakby nagle opuściły ją wszystkie siły.
- Wygląda na to, że właśnie udało ci się zdobyć jedną osobę do swej misji, panie - zwróciła się do gospodarza.
- I Ty, Saetano, zyskałaś sprzymierzeńców. Pomożemy Ci w Twoim celu, królowa wstawiła się o to osobiście. Jesteś dla niej jak córka. Zostaliśmy we wszystko wtajemniczeni, nie musisz nic mówić.
Seatana niczym automat skinęła głową.
- Czy wyrazisz zgodę bym zatrzymała to jedno zdjęcie? - zapytała nie odwracając spojrzenia od wspomnianej fotografii.
-Tylko do czasu wyruszenia w naszą podróż. Wszelkie prywatne przedmioty zostaną wam odebrane, by nie było podejrzeń, skąd pochodzicie w razie złapania. Do tego czasu, jest ono Twoje.
- Wszystkie? - tym razem uniosła spojrzenie. - Broń i biżuteria również? - mimo iż pytanie mogło się wydawać trywialne, miało swoje drugie dno, o którym wiedziała tylko ona i jej rodzina.
- Nie, broń pozostaje. Niestety dokumenty, biżuteria, nawet metki garderoby będzie trzeba usunąć. Oprócz tych dziwnych szarf i medalionu oczywiście. - mężczyzna uśmiechnął się lekko.
Uspokojona, skinęła głową na chwilę obecną nie mając więcej pytań. Ograniczyła się do przysłuchiwania temu co mówią inni, jednak czyniła to z dość rozproszoną uwagą. Cały czas jej spojrzenie nie opuszczało fotografii, którą trzymała przed sobą. Zamiast odpowiedzi zrodziły się kolejne pytania, a zamiast pewności, która dawała jej siłę by sprzeciwić się Zakonowi i ruszyć na poszukiwania, pojawiły się wątpliwości. Co takiego mogło skłonić jej brata by dołączył do hrabiego? Jaką rolę pełnił przy jego boku? Na ile prawdziwe były oskarżenia kierowane przeciwko niemu. Czy aż tak zaślepiła ją siostrzana miłość by nie była w stanie dostrzec tego co dla innych było oczywiste?
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline