Monique Blanch
Gdy podniosła się z trawy, czuła się o wiele, wiele lepiej. Przeszkadzało jej już tylko jedno - kawałki szkła, które rzęziły pod jej skórą.
Zdjęła z siebie zakrwawioną bluzkę i zaczęła wycierać kurtkę a potem swoją twarz i ręce. Gdy uporała się z tym choć w części, przymrużonymi oczami spojrzała na dwa zakrwawione kołki leżące tuż obok. Nie było teraz już czasu aby sprawdzać jakie ze sobą noszą wspomnienia.
Przysłuchując się rozmowie dobiegającej najwyraźniej z samochodu zaparkowanego nieopodal, schowała kołki do plecaka. Starała się zapamiętać numery telefonów...
Po chwili rudowłosa młoda kobieta zbliżała się w jej kierunku. Monique miała chwile aby przyjrzeć się jej aurze. Dopiero podniosła się po totalnej porażce a ku niej właśnie zbliżała się jakaś kobieta... na szczęście jej nastawienie było pozytywne.
Kainitką nie była... choć trudne czasy mogły wywołać fale Przeistoczeń, nie słyszała nic o tym jednak. - Śmiertelnik? Czemu, wiec Gabi nadstawia za mnie karku? - pomyślała już gdy Ruda wypowiadała swoje słowa. - Cześć! Muszę z tobą porozmawiać - rzekła stanowczo, a jej jasny płaszcz zafalował w zwykłym podmuchu wiatru - Nie będę owijać w bawełnę, szukam Bertrama Gangrela - poprawiła czarną hipisowska torbę z niemodnymi frędzelkami. - Witam, piękna noc, nieprawdaż? - Monique spojrzała podejrzliwie nadal siedząc w trawie, ale gdy doszedł do niej zapach wilka podniosła się z ziemi nerwowo rozglądając się po parku.
Ruda uśmiechnęła się widząc w oczach Monique strach. - Trzeba było zapytać Gabi, z pewnością wie o nim więcej niż Ja, choć prawdę mówiąc nie wiem czy Gabi to Gabrielle - długim zdaniem chciała tylko zyskać na czasie, czuła po raz kolejny niebezpieczeństwo. - Twierdziła, że nie miała z nim kontaktu od 3 dni, dlaczego uważasz że wie cos więcej? - falowane rude włosy niezgrabie poszarpał wiatr, zarzuciła je za ucho, widząc zakłopotanie na twarzy Monique powiedziała - Nie przyszłam rozlewać krwi! Ona ... Gabrielle - poprawiła się - zdaje się jest człowiekiem. Co ją łączy z Bertramem? Powiedz mi.
Monique zdziwiła się okropnie, przez chwile patrzyła na Rudą z niedowierzaniem... - Gabrielle człowiekiem... a więc to tak? - pomyślała i zaraz powiedziała - Słuchaj, nie wiem kim jesteś - mogę się jedynie domyślać - ale czuję, że masz dobrą naturę, więc będę dla ciebie miła... Nie wiem, kim jest Bertman ani kim jest Gabi, ale jedno z nich wisi mi dużą Przysługę - wyprostowała się i zarzuciła delikatnie plecak na plecy. Szykowała się do odejścia.
Ruda nadal stała twardo, czekając najwyraźniej na odpowiedź.
Gdy Monique spojrzała na nią wtedy, momentalnie poczuła niesmak w ustach. - Lupin... naiwny Lupin... Niedowiary, co mnie jeszcze dziś spotka! - pomyślała i spojrzała w niebo. - Darmowa informacja ode mnie - Gabi nie jest człowiekiem. Czy mogę już odejść? - Monique zapytała bardzo ostrożnie i grzecznie, mimo wszystko. - Czyli nie dowiem się od Ciebie gdzie on jest? A może wiesz dokąd powinnam zapukać? - ufność słów tej kobiety była porażająca.
Przez moment Monique straciła do niej szacunek i wyrwała podenerwowana. - Ode mnie nie dowiesz się gdzie jest Bertman, ale mogę cię zapewnić, że jeszcze żyje, pierdolony szczęściarz - splunęła resztami krwi - jak go znajdziesz powiedz mu, że wisi mi Przysługę!
Monique zauważyła na twarzy Rudej zaskoczenie, co wyzwoliło w niej kolejny nieopanowany tekst. - A tak przy okazji powiedz Starszym, że w mieście jest potężny Żmija, może zdecydują się pomóc Gangrelom? - ... i mnie - dokończyła w myślach Monique i ruszyła w kierunku ulicy, mając głęboką nadzieje że Dziewczyna nie zatrzyma jej w drodze.
Gdy zaledwie dała jeden krok, z dłoni Rudej błyskawicznie wystrzeliły długie jak noże szpony. - Nigdy, ale to przenigdy nie nazywaj go tak! - wycedziła przez zęby, krzywiąc twarz - bo mogę złamać dane słowo!
Monique obróciła się z przerażeniem w oczach, zdrętwiała nagle zastanawiając się i mierząc swoje szanse na ucieczkę. - Lepiej idź już! - powiedziała Lupinka walcząc ze swoją naturą.
To wystarczyło aby Monique ruszyła biegiem. Po drodze słyszała jeszcze rozdzierający powietrze ryk wściekłości. |