Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2012, 10:44   #36
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Smith przez większą część czasu, mówiąc oględnie miał w dupie gospodarza, a gdy ten zaczął mu coś mówić o obaleniu tyrana czy eliminacji to już w ogóle przestał słuchać. Za to wziął się za rozpracowywanie kolejnej butelki wina, by umilić sobie czas. Egzorcysta w końcu wstał i rzekł:

- Szlachetny.. co ja pierdolę.. szpiczastouchy powiedz mi co ja mam z tym niby wspólnego? I po jaką cholerę mam się w tym babrać. Co ja komandos, czy płatny zabójca i powiedz mi jak niby mam pomóc: rzucać kamieniami we wrogów czy może zapić ich na śmierć Co nie było by złe - pomyślał.

Smith usiadł, wyjął papierosa, zapalił i pociągnął łyk wina z butelki, mając gdzieś kurtuazję.

Phelan, który więcej uwagi poświęcał reakcji Seatany, niż zachowaniu współtowarzyszy uczty i sprawom związanym z obaleniem jakiegoś tyrana, którego osoba niewiele go obchodziła, postanowił zabrać głos w jednej, konkretnej sprawie. No, może w dwóch... Ich ewentualny przyszły pracodawca wyrażał się niekiedy niegramatycznie, w dodatku nie do końca zrozumiale.
- Cóż takiego, twoim zdaniem, mamy uczynić panu hrabiemu di Golazza? - spytał. - Bowiem ‘działania dywersyjne’ to nader szerokie pojęcie, natomiast w żadnym wypadku nie mieści się w nich eksterminacja wspomnianej osoby.
- Dobrze, że ta kwestia została poruszona
- uśmiechnął się do niego Janosik - Niestety, wszelkie szczegóły zostaną wam wyjawione dopiero po tym, jak zainteresowani podejmą decyzję o uczestnictwie. Wcześniej ta wiedza jest wam po prostu nie potrzebna, wiecie wystarczająco dużo. Gdybyście wiedzieli więcej, musielibyśmy was zabić, a tego naprawdę nie chcemy.
- Gdy nasi najemcy wspominali o Pana osobie...
- podjął po chwili - Wspominali o Pana chęci zdobycia informacji dla swojego kraju. W ramach zapłaty mam Panu umożliwić zebranie wszelkich potrzebnych informacji na temat sił zbrojnych Fonseki. A dlaczego wybrali akurat Pana... Nie mam pojęcia.
- A co do Pana, Panie Smith... Myślę, że po prostu zaszła tutaj pomyłka. Z moich informacji wynika, że miał do nas dołączyć ksiądz, gdyż ułatwiłoby to poruszanie się po wspomnianym kontynencie, na którym Zakon jest bardzo popularny. Nikt nie wspominał o egzorcyście...
- W każdym razie
- skierował te słowa już do wszystkich - decyzje o zgodzie lub odmowie należą do was. W razie drugiej możliwości, jutro w południe, te osoby odejdą w swoją stronę i powrócą do swych codziennych czynności.

- Może dowiemy się chociaż, z jakiegoż to powodu mamy cokolwiek zrobić z panem hrabią
- spytał Phelan. - Tyranów na całym wiecie mamy na pęczki. Dlaczego akurat di Golazza ma zostać obiektem naszej specjalnej uwagi?

- Dowie się Pan tego, jak przystąpi na nasze warunki. A przed tym, ta wiedza jest Panu zbędna. Nie musimy się przed nikim tłumaczyć. Najemnik nie pyta, najemnik działa.
- A czy my
- głos zabrał do tej pory milczący Zakonnik - wyglądamy Ci jak najemnicy? Na Wieczny Ogień, nazywać Rycerza oraz inne, znamienite jak sądzę persony, najemnikami. Albo jesteście doprawdy zdesperowani, albo doprawdy jesteście ignorantami!
- Brat Isak Parov jak mniemam? Od brata Michała?
- podszedł do zakonnika brodaty krasnolud, ubrany w biały kitel lekarski, z metalową strzykawką w kieszeni na piersi.
- W rzeczy samej - odparł krótko, czekając na puentę krasnoluda.
- Stary Michał wiedział, kogóż przysłać na swojej miejsce. Złoto brzęczy gdy się weń uderzy - uśmiechnął się brodacz. - Jestem Witold herbu Lawenda. Jestem lekarzem. A zwą mnie Panaceusz, znamy się z Michałem jeszcze z dawnych lat. Musze z Tobą porozmawiać w kwestii, którą poruszyłeś, w cztery oczy. Czy pójdziesz ze mną do osobnej komnaty na kilka chwil?
Zakonnik, zanim ruszył, popatrzył w stronę Eldfallanki. Był to niema prośba o pomoc, w razie komplikacji.
- Oczywiście - rzucił po chwili - Pan przodem.
- Dobrze!
- rzekł głośno krasnolud. - Tylko nie wydrynić mi całego miodu, szelmy! - rzucił na odchodnym do swoich krasnoludzkich kompanów.
Krasnolud wyszedł z komnaty, prowadząc Isaka do pokoju znajdującego się zaraz obok i przylegającego do sali kominkowej.
Po chwili, obaj powrócili. Krasnolud bardzo rozradowany, a Isak lekko czerwony lecz z uśmiechem na twarzy. Brodacz usiadł obok swoich towarzyszy i jął rozkoszować się kubkami świetnego miodu.

- Może jednak, mimo wszystko, poznamy kilka szczegółów z działalności pana hrabiego? - spytał Phelan. - To chyba nie jest jakiś sekret. Wielu tyranów żyło i żyje na tym świecie i żaden z nich zbytnio się nie kryje. O ich sprawkach wiadomo wszem i wobec, nawet jeśli poddani nazywają go najukochańszym ojcem ojczyzny.

- Nie
- odpowiedział stanowczo gospodarz. - Jest Pan bardzo ciekawski, jest ku temu jakiś konkretniejszy powód? Wszak informacje o zagrożeniach Pan masz, motywy nie są zaś Panu potrzebne by zmniejszyć ryzyko uszczerbku na zdrowiu - rzekł w stronę Phelana mężczyzna z chustą. W jego głosie dało się wyczuć zniecierpliwienie.

- Ciekawe podejście do zagadnienia - stwierdził Phelan. - Skąpienie komuś informacji, które byłyby dostępne od ręki po dotarciu do pierwszej z brzegu lepszej bazy danych.
-To proszę do niej dotrzeć
- stwierdził sucho Vernon. - I skupić się lepiej na rozważaniu za i przeciw w uczestnictwie. Czemu Pan został wybrany, nie wiem. Wiem tylko co mam wam powiedzieć przed i po waszej zgodzie.
- To proszę spytać tego, kto mnie wybra
ł - odparł spokojnie Phelan. - Zapewne wie więcej. Aż dziw, że nazwisko usłyszeliśmy. - W jego głosie zabrzmiała wyraźna kpina.
Vernon zignorował kpinę rozmówcy.
- Zaprawdę, zastanawiające kto tak mało rozumny mógł być wybrany do tego zadania - rzekł chłodno.
- Mają państwo kilkanaście godzin do śniadania na podjęcie decyzji. Wejścia do waszych komnat znajdują się w korytarzu naprzeciw - rzekł tonem kończącym rozmowę.
Phelan tylko pokręcił głową. Albo organizator tej akcji zgrywał się na krańcowego idiotę, albo też był takowym. W tym ostatnim przypadku raczej należałoby oczekiwać, że cała akcja zawali się z wielkim hukiem, który będzie słyszalny w najbardziej nawet zapadłej dziurze na całym globie.
I, prawdę mówiąc, na taką to możliwość należało się przygotować. Starannie przygotować.
 
Kerm jest offline