Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2012, 12:45   #9
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Była już prawie gotowa do drogi, kiedy zjawił się sługus z okropną wiadomością.
Wiadomość bardzo ją zdenerwowała, dlatego też pozwoliła swojemu biczowi z pięcioma wężowymi głowami, swobodnie wgryźć się w jego szyję. Ten bronił się chwilę, ale nie miał szans z podstępną bronią.


-Więc mówisz, że Quentel wzywa... dobrze. Niech ją szlag! - syknęła i mocniej ścisnęła bat, aby już przestał pastwić się na martwą już ofiarą. Działo się tak, że kiedy była w złym nastroju jej służba się zmniejszała. Aczkolwiek miała kilku zaufanych drowów, których raczej w wyniku kaprysu by się nie pozbyła. Należały do niej chociażby dwie wojowniczki, czyli jej prywatna ochrona. Były to bardzo utalentowane zabójczynie, które często pokazywały się przy jej boku w maskach. Każdy wnikliwy obserwator od razu wyczułby iż nie jest to co najmniej ozdoba, a silny magiczny artefakt, pozwalający im widzieć więcej niż komukolwiek innemu.

Fearylana wyszła pośpiesznie z powozu, musiała się przebrać, miała zbyt wyzywający strój na widzenie z Quentel. A może zaryzykować? Uśmiechnęła się lubieżnie zagryzając wargę.
Nie, to zły pomysł podpadać Quentel na wejściu. Wolała raczej utrzymać swój dobry wizerunek względem niej. Jej córce mogłoby się to w przyszłości przydać, a i jej samej pewnie też. Poza tym była wyżej rangą i choć być może nigdy nie będzie miała sposobu dorównania to może uda się znaleźć jakiś sposób na zemstę. A miała się za co się mścić.
-Przygotować mi coś wyjściowego do Matki Opiekunki. Tym razem zdam się na twoją łaskę Merwoer - powiedziała do drugiego sługusa, po czym zrzuciła wszystko co miała na sobie i położyła się na miękkim fotelu. Jej kształtne, zgrabne ciało było już samą w sobie ozdobą, którą trzeba było należycie udekorować. Służący przyniósł jej długą suknię z wielkim dekoltem i odsłoniętymi plecami
-W tym pani cudownie będzie wyglądać... - oznajmił skiniając się lekko.
-Nie, wolałabym coś bardziej stonowanego, wiesz, żeby pasowało mi do tego obsydianowego naszyjnika
-A rozumiem – natychmiast ocknął się z zamyślenia i wpatrywania się w idealne ciało kapłanki. Lubiła jego wzrok taki łapczywy, rządny. Dlatego też często chodziła beztrosko bez ubrania tak dla kaprysu. Czy to było aktem znęcania się? Raczej nie, ponieważ często zjawiał się u niej jakiś kochanek, była po prostu na to przygotowana. Jakkolwiekby to nie brzmiało.
-W takim razie droga Pani, ta będzie idealna! - aż z zachwytu się uśmiechnął, choć zaraz posmutniał, ponieważ jego pani zaraz będzie musiała się ubrać. I tak się stało.

Faeryl wyglądała jak zwykle nieziemsko. Sukienka bardzo podkreślała biust, aczkolwiek zasłaniała kształtne uda. Buty na wysokim obcasie wydłużały jej nogi i czyniły jej sylwetkę bardziej smuklejszą. Do całej kompozycji nałożyła jeszcze siateczkowa pelerynkę.



Szybko znalazła się w rezydencji Quentel. Dopiero teraz zaczęła się zastanawiać po co jest wzywana. Nie zdarzało się to na szczęście za często, a tylko wtedy, kiedy Matka Opiekunka, chciała przekazać jej zadanie. "Co znowu wymyśliła ta pomarszczona jędza?" Pomyślała. "Może chodzi o jej nowego "pupilka" – drowią zabójczynie Danifae, która chciała ją zabić, a ta wcieliła ją do swojej służby? Nie, to na pewno nie powód na widzenie się z Quentel"

Gdy znalazła się dalej, spostrzegła jeszcze dwójkę osób czekających na audiencję. Był to jej już dobrze znany Elvolin, którego ceniła za zamiłowanie do widowiskowych scen walki, ale przede wszystkim za dobrze ukształtowaną linię policzkową, nienaganną sylwetkę oraz niebywałą fantazję łóżkową. Poza tym starał się nie mieszać w ogólną rywalizację władzy, co było bardzo wygodne, jak dla niej. Ona sama raczej by nie podjęła się takiego wycofania.
"Po cóż jak omijałaby ją najbardziej przednia zabawa?"
Oprócz Elvolina czekała jeszcze Nauhai – wieszczka, która nie była od urodzenia Beanre. Kulawa przybyszka z niewiadoma przeszłością trochę niepokoiła Faeryl. Do tego Quentel wielce ja ceniła, gdyż Nauhai przekazywała wszystkie swoje widzenia wprost do jej ucha. Czyniło to ją wielce niebezpieczną, a jeśli zobaczy i jej przyszłość/zamierzenia?
"No coś, jest ryzyko, jest zabawa."
Jak na razie wolała wstrzymać się od wszelkich zamierzeń, póki drówka nie wykona pierwszego kroku. Jeśli choć trochę interesowała się sytuacją w domu, a interesowała się na pewno, to tez wie, że lepiej nie wchodzić w drogę Faerylianie Beanre.


Ubrana bardzo lekko, zwiewnie. Wydawałoby się wręcz, że ten półprzezroczysty srebrny materiał spadnie z niej jak tylko ktoś lekko na nią dmuchnie. Doskonale współgrał z jej zgrabnym ciałem i przylegał niczym skóra. Faeryl idąc powodowała rozwianie kolejnych warstw stroju, który układał się posłusznie za nią. Odsłaniając zgrabne nogi i brzuch, ale nic więcej. Na jej szyi widniał misterny naszyjnik.


Faeryl nigdy nie szczędziła na biżuterii, uwielbiała błyskotki i było to po niej widać. Na jedwabnych rękawiczkach miała włożone bransolety, które sięgały jej do łokcia. Przypominały pnące się po jej skórze węże. Przyglądając się miało się wrażenie, że poruszają się i żyją własnym życiem, ściskając czasem mocniej swój uścisk.

Szła powoli kołysząc biodrami, aktorskim krokiem w asystencie dwóch drówek, które, choć do brzydkich nie należały, przy niej wyglądały jak dwa nieudolne wytwory Podmroku. Odprowadziły ją do Komnaty Głównej po czym zaraz zniknęły, zostawiając swoją Panią samą sobie. Ale czy na pewno?

Drowka przywitała się najpierw z przedstawicielami Baenre, na resztę spojrzała lekceważąco. Prawie sami najemnicy, piękna reprezentacja innych domów. Miała wrażenie, że tylko Baenre poważnie traktuje tę sprawę.Z zaciekawieniem spojrzała na mnicha, musiał być nowy, bowiem nigdy wcześniej o nim nie słyszała. Następnie zlustrowała spojrzeniem Sinqualina. Ten wydawał się jej nader interesujący, złote oczy podkreślały jego urodę i czyniły tym samym smakowity kąsek do ugryzienia. Złote oczy, które przyglądały się jej podobnie jak pozostałym przedstawicielom Domu Baenre. Przenikliwe i błyszczące niemalże w blasku magicznych pochodni. Nieodgadnione, jak i całe oblicze Pierwszego Strażnika.


Faeryliana nie była zadowolona ze swojego “przydziału”. Ona ma się zajmować bandą niesfornych niewolników? Nie lepiej od razu pokazać wszystkim, że niesurbodynacja nie popłaca? Już miała nawet pewną wizję jak to uczynić. Przelanie odpowiedniej ilości krwi, na pewno da takim do myślenia. Potrzebowała więc dobrej ochrony. Spacerująca tamtymi terenami kapłana, byłaby nie nada smakołykiem dla rządnych krwi morderców. Faeryl, co najmniej się ich nie lękała, władała taką mocą, że mogłaby ich wszystkich pozabijać jednym ruchem dłoni. Mimo wszystko wyprawa taka niosła za sobą pewne ryzyko. Drowka w ten sposób ryzykować nie lubiła, wolała raczej zaciszne ostępy komnat, miękki puch i gorące ciało mężczyzny przy boku. Czas pieszczot na razie miał dobiec końca, teraz czas na intrygę. Chwilę, która smakiem przypominała najsłodszy owoc i mieniące się barwą goryczy pytanie: komu będzie mógł zaszkodzić? Uśmiechnęła się do siebie, zatopiona w swoich myślach prawie nie zdała sobie sprawy, że jej twarz zwrócona jest w stronę Zorena. Cóż trudno, niech sobie pomyśli, że owy uśmiech skierowany jej ku jego osobie.

Co do śmiałości Elvolina. Dobrze się stało, że on to zaproponował. Odprowadzać... gości, jeszcze czego. Faeryl nie miała tego absolutnie w planach. Nie dość, że musiała siedzieć w jednym pomieszczeniu z tą “zbieraniną” od siedmiu boleści to jeszcze ma odbierać działkę sługusom? Dobrze, że pośród trzech przydziałów z Baerne znalazł się jeden mężczyzna, który wie gdzie jego miejsce. Wątpiła też, aby Nauhai chciała przejąć taką inicjatywę.
Kobieta zmysłowo się podniosła.

- Chciałabym tylko dodać, że przy wyborze grupy warto zwrócić uwagę na jej charakter. Do mojej grupy zapraszam wszystkich wojowników nie bojących się wyzwań - uśmiechnęła się tajemniczo, kto wie jaki typ wyzwań chodził jej po głowie, jakoże o jej osobie krążyły różnorakie plotki mówiące, że najczęstszy jej kochankowie to właśnie wojownicy - oraz będę rada jeśli przyłączy się do mnie chociaż jeden czarodziej specjalizujący się w magi bojowej. Tyle co chciałam powiedzieć, dziękuje za tak liczne przybycie - ostatnie słowa stały na pograniczu sarkazmu. Faeryl zastygła w posągowej pozie, którą często przybierała po tego typu deklaracjach. Jeszcze raz jej zimny wzrok przesuną się po wszystkich uczestnikach. Była ciekawa, który dom wyśle swojego przedstawiciela właśnie do niej. Możliwe, że jej ulubiony dom Faen Tlabbar przyśle mnicha do niej, w końcu często tam przebywała i być może nie obawiali się z jej strony takiego zagrożenia. Miała nadzieje, że i Mizzrym się do niej przyłączy, przydałby się jej nowe kontakty handlowe i odświeżenie szafy.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...

Ostatnio edytowane przez Asmorinne : 03-01-2012 o 12:48.
Asmorinne jest offline