Khortar mlasknął dwukrotnie i odpowiedział bardowi:
-Nie jest takie złe. - Uśmiechał się i wział jeszcze kilka łyków złocistego trunku. Bard zakrył twarz ręką i powiedział: -
Co do ducha, to zobaczymy jak będzie. Teraz jedyne co możemy zrobić, to czekać. – Elf na chwilę skierował swój wzrok w stronnę drzwi karczmy, pomyślał ~
chyba już nikt nie przyjdzie hmm...~ Podrapał się po głowie, po czym powiedział:
- no to zobaczymy co będzię...- Zrobił ostatni łyk piwa, odłożył pusty kufel i wygodnie rozsiadł na krześle.
Kiedy muzyk zakończył swą improwizacje Khortar przyłączył się do oklasków wraz
Tirlonem.
- I jak wam się podoba moja twórczość? Dawno już nie grałem, bałem się już, że wyszedłem z wprawy. – Elf uśmiechnął się i odpowiedział:
- Mnie się bardzo podobało. -
Krasnolud mruknął do tropiciela:
-Myślę, że mag i kapłan już do nas nie dołączą. – Elf pokiwał głową i powiedział:
- No to co, trzeba by się już zbierać... – Powoli wstawał od stołu zerkając w stronnę drzwi nagle zobaczył, że do karczmy wszedł
Kirkan[i]
- Witajcie przyjaciele, wybaczcie mi moje spóźnienie...chciałem się najpierw przygotować do jutrzejszej wyprawy i nawet nie zauważyłem jak ten czas minął. – Dosiadł się do towarzyszy, zamówił piwo i przedstawił się:
- Jak pewnie pamiętacie jestem Kirkan, kapłan Ilmatera – Podał każdemu ręke i rozsiadł się wygodnie na swym miejscu. Tropiciel chwilę przyglądał się drużynie i ziewnął:
- Mhm... widać już późno się robi, trzeba by iść spać – Wstał, podał każdemu dłoń i ruszył w stronnę swego pokoju. Gdy wreście elf wszedł do pokoju, rozejrzał się i tym co zobaczył nie był zbyt zachwycony...cztery ściany zbite dechami, jedno okno na północ, kredens i prycza. Położył swój ekwipunek w rogu pokoju i poszedł spać.
Khortar otworzył oczył spojrzał przez okno i zobaczył, że już świta
~Kur*a jestem spóźniony!~ Szybko wział swój inwentarz, wybiegł z pokoju...
Po chwili szybkiego biegu udało mu się dotrzeć do świątyni. Zobaczył tam już czwórkę kompanów, podszedł do nich, westchnał i zapytał:
-Spóźniłem się? – Nagle z świątyni wyłonił się
Gerard.
~Uff czyli zdążyłem~ Tropiciel uważnie przyjrzał się ekwipunkowi kleryka
~No, no nieźle...~ Kapłan pozdrowił drużynę i powiedział:
-Gotowi do drogi? Zatem ruszajmy! –
Khortar trzymał się z tyłu grupy, którą prowadził kapłan. Gdy wyszli już z obrębu Jaskrawych Promieni,
Gerard powiedział:
-Idąc takim tempem... Powinniśmy dojść na miejsce jutro wieczorem, najpóźniej pojutrze rano. – Wszyscy uważnie go wysłuchali i byli bardzo cicho
~O czym teraz każdy myśli hmmm?~Gdy kapłan odezwał się do krasnoluda tropiciel podszedł trochę bliżej aby wsłuchać się w rozmowę.
Gdy słońce zaczeło już powoli zachodzić
Gerard powiedział:
-Niedługo zajdzie słońce. Nazbierajmy chrustu i rozbijmy obóz. Musimy przejść tym lasem, a wędrówka w nocy w lesie, jest właściwie samobójstwem.- Elf przytaknął głową i odpowiedział: -
To ja pójdę się rozejrzeć po lesie i może coś upoluję...–
Po godzinnym zwiedzaniu lasu elfowi w końcu udało się znaleść jakąś zwierzynę a był to zając.
Tropiciel starał podejść się do niego jak najciszej tylko mógł, przez chwile zając spojrzał na Khortara, który starał się w tym czasie nie poruszyć. Gdy zając odwrócił wzrok Elf sięgnął po strzałe, którą nałożył na cięciwę łuku, naciągnął i strzelił...
Jeśli udało mu się upolować zająca to podszedł do niego, wyciągnął z niego strzałe wyczyścił ją z krwi i schował ją spowrotem do kołczanu. Przewiesił zająca przez bark i ruszył w stronnę obozowiska...
Gdy już dotarł, zobaczył, że ognisko jest rozpalone powiedział: - Mam tu coś do jedzenia – zrzucił zająca obok ogniska i uśmiechnął się.