Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-12-2011, 02:01   #11
 
Khortar's Avatar
 
Reputacja: 1 Khortar nie jest za bardzo znanyKhortar nie jest za bardzo znanyKhortar nie jest za bardzo znanyKhortar nie jest za bardzo znanyKhortar nie jest za bardzo znanyKhortar nie jest za bardzo znanyKhortar nie jest za bardzo znanyKhortar nie jest za bardzo znany
Khortar wygodnie rozsiadł się na swym miejscu i ochoczo częstował się winem.
Wsłuchiwał się w słowa wypowiadane przez kleryka. Gdy Kleryk opisywał Gerarda, elf usłyszał na korytarzu szelest zbroi łuskowej. Do sali wszedł kapłan, o którym opowiadał Aston. Tropiciel uważnie mu się przyglądał ~Wygląda na dość majętną osobę...~. Kiedy kapłan podał mu rękę odwzajemnił uścisk i przedstawił się:
-Jestem Khortar, tropiciel, miło mi ciebie poznać - Elf uśmiechnął się życzliwie i usiadł spowrotem na swe miejscie.
Słysząc propozycję barda odpiedział:
-Jestem za...tylko trochę się spóźnię, bo chce jeszcze zwiedzić okolice - Podrapał się po głowie, wstał i wyszedł z sali.
Po godzinnej przechadzce po miasteczku, Khortar postanowił wreszcie pójść do karczmy „Pod dziurawym kuflem.” Wszedł do środka, rozejrzał się za towarzyszami. Gdy ich zobaczył, podszedł do nich żwawym krokiem oparł się o stolik i powiedział:
-Witajcie, za chwilę przyjdę, tylko pojdę zamówić jakieś piwo - Elf podszedł do lady, za która stał barman czyszczący kufle brudna szmatą.
-Poproszę jedno piwo. Elf położył na blat 2 sztuki złota - Barman wziął pieniądze po czym wziął się za lanie piwa do niedawno czyszczonego kufla.
-Proszę bardzo... – Podał złocisty trunek. Tropiciel wziął piwo i ruszył w stronnę towarzyszy. Postawił kufel z piwem na blacie stolika i przysiadł się do dwójki rozmawiających.
-Czy już może coś wymyśliliście co z tym duchem? – Wziął łyk trunku.
 

Ostatnio edytowane przez Khortar : 30-12-2011 o 21:56.
Khortar jest offline  
Stary 30-12-2011, 22:19   #12
 
folkien's Avatar
 
Reputacja: 1 folkien nie jest za bardzo znany
Gdy Khortar zamawiał piwo, Tarquinn uśmiechnął się tylko, po czym powiedział:
- No, wiedziałem, że ktoś w końcu przyjdzie!
Po chwili elf usiadł po prawej stronie barda.
- Czy już może coś wymyśliliście co z tym duchem? - spytał, po czym wziął łyk piwa.
Bard uśmiechnął się z politowaniem.
- Litości! Jak możesz pić takie szczyny! - zakrył twarz ręką, po czym mówił dalej - Co do ducha, to zobaczymy jak będzie. Teraz jedyne co możemy zrobić, to czekać.

Półelf nagle sięgnął po lutnię i umieścił ją sobie na kolanach. Smukłymi palcami trącił lekko struny, odrobinę poprawił strój instrumentu i umieścił dłoń na gryfie, układając palce do gry.
- Wybaczcie wszelkie nierytmiczności, będę improwizował. - powiedział, po czym zagrał dwa akordy. Po chwili zaczął śpiewać, jego głos nabrał głębi specyficznej, szorstkiej barwy, lecz słowa piosenki były nieco nieskładne.


-W starym domu, gdzieś za miastem,
Duch straszliwy się pląta.
To postraszy, to znów zniknie,
szwenda się z kąta do kąta.
Ludzie bogaci do miasta już biegną,
może ktoś łasy się znajdzie,
Na kupę złota dla śmiałka,
co na ducha sposób wynajdzie.
-

Nagle zrobił, przerwę i sięgnął ręką po wino, po czym szybko opróżnił naczynie.
Znów zaczął grać, tym razem inną melodię w innym tempie. Składane słowa zaczęły do siebie lepiej pasować.

-Więc tragicznie miał się skończyć
ten ducha kawał,
Już się jego mina
robi już cherlawa.
Gdy drużyna śmiałków
z miasta już wyrusza
Nic mu nie pomoże,
choć tak się napusza!
-

Gdy tak śpiewał, reszta karczmy nagle umilkła, wpatrując się w artystę. Wiatr wpadający przez otwarte okna wzburzył jego kasztanowe włosy, wcześniej elegancko związane z tyłu głowy, teraz rzemień trzymający je razem zsunął się na kark, część włosów opadła bardowi na twarz, lecz nie przeszkadzało mu to w grze.

- Wnet dostanie manto
i pójdzie do domu,
Ze wstydem będzie
przemykał po kryjomu. -


O ile wcześniej wydawał się cokolwiek niepozornym młodzieńcem, to teraz, gdy był w swoim żywiole, sprawiał zupełnie odmienne wrażenie. Zielona koszula z żabotem doskonale podkreślała kolor jego oczu, a okrywająca koszulę skórzana kurtka lekko opinała jego szczupłe ciało, uwydatniając zaczątki muskulatury na ramionach.
Nagle bard odrzucił włosy z twarzy, po czym dokończył pieśń.

- Śmiałkowie dostaną
po garncu złota,
wystarczy im, aż się
napić przyjdzie ochota! -


Wreszcie Tarquinn odłożył Meve, po czym kilka razy zacisnął pięści i rozprostował je, rozluźniając mięśnie. Był spocony na twarzy, najbardziej na skroniach. Zawołał wesoło po kolejną porcję alkoholu, po czym z uśmiechem zwrócił się do towarzyszy, ocierając twarz chustą wyciągniętą z wewnętrznej kieszeni kurtki.
- I jak wam się podoba moja twórczość? Dawno już nie grałem, bałem się już, że wyszedłem z wprawy.
 
folkien jest offline  
Stary 31-12-2011, 16:07   #13
 
Adinarus's Avatar
 
Reputacja: 1 Adinarus nie jest za bardzo znany
Tirlon wykrzywił się w lekkim grymasie. Nie lubił takiej skocznej muzyki. Bardziej podobały mu się rytmy bębnów i rogów wojennych lub myśliwskich.
Wzruszył jednak ramionami. W tych okolicach nie mógł oczekiwać niczego lepszego od nut Tarquinna.
Przyłączył się do oklasków.
Rozejrzał się dokładnie po izbie. Jego spojrzenie natrafiło na lustro, naprzeciwko jego stolika.
Widział w nim rudobrodego osobnika, o szarych oczach i dużym nosie. Broda i wąsy zlewały się w jedno - usta były słabo widoczne pod zwichrzonym zarostem, zaniedbanym i rozczochranym.
Mruknął coś cicho pod nosem, po czym wrócił do swojego kubka. Gdy zauważył, że znowu jest pusty, westchnął.
Mruknął do Khortara:
- Myślę, że mag i kapłan już do nas nie dołączą.
Wstał. Dochodziła północ, a musiał nabrać naprawdę sił przed jutrzejszym zadaniem.
Rzucił parę monet na ladę i poszedł na górę. Zajął pierwszy lepszy pokój. Nie było w nim łóżek, tylko prycze, jak na statku.
- Phi... prycze...
Zrezygnowany rzucił swój plecak pod hamak i ułożył się do snu.
 
Adinarus jest offline  
Stary 02-01-2012, 10:59   #14
 
marchewka's Avatar
 
Reputacja: 1 marchewka nie jest za bardzo znanymarchewka nie jest za bardzo znanymarchewka nie jest za bardzo znanymarchewka nie jest za bardzo znanymarchewka nie jest za bardzo znanymarchewka nie jest za bardzo znanymarchewka nie jest za bardzo znanymarchewka nie jest za bardzo znany
Pomysł barda był wspaniały, jednak Kirkan stwierdził, że najpierw się przygotuję do jutrzejszej wyprawy, a dopiero potem wyruszy się integrować - mimo wszystko misja była ważniejsza.

Pakowanie, naoliwianie zbroi i tym podobne czynności tak go pochłonęły, że nawet nie zauważył, że już północ. Wybiegł ze swojego pokoju i podbiegł do karczmy "Pod dziurawym kuflem".

Lekko zdyszany otworzył drzwi i powiedział - Witajcie przyjaciele, wybaczcie mi moje spóźnienie - chciałem się najpierw przygotować do jutrzejszej wyprawy i nawet nie zauważyłem jak ten czas minął. - podrapał się po głowie i dosiadł się do reszty towarzyszy - Karczmarzu jedno piwo dla mnie! - po czym odwrócił się do reszty drużyny - Jak pewnie pamiętacie jestem Kirkan, kapłan Ilmatera - wyciągnął dłoń by się przywitać ze wszystkimi.
 
marchewka jest offline  
Stary 02-01-2012, 21:06   #15
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Czarodziej nie zgadzał się ze stwierdzeniem barda, że kapłani w świątyni oszczędzili sobie na winie podając im byle sikacza. Możliwe, że nie miał tak wysublimowanego podniebienia jak znawca muzyki, ale cóż zrobić. Na zaproszenie na mające ich zintegrować przyjęcie niezobowiązująco zasalutował kubkiem. Nie wiedział jeszcze jak ułoży się końcowa część tego dnia. Poza tym chciał wrócić do własnego pokoju w „Gniewie Silvanusa” i wziąć odświeżającą kąpiel. Ale przede wszystkim chciał dokończyć dopiero co rozpoczęty kubek świątynnego wina. I zagryźć może jeszcze kawałeczkiem ciasta malinowego.

~*~

D’Vries opuścił świątynię, kiedy Aston po raz trzeci napomknął, że niedługo przyjdzie w świątyni czas na wieczorne modły. Szkoda, ale cóż począć. Nie wypadało wszak przeszkadzać klerykom w oddawaniu czci ich bóstwu. Poza tym trzy kubki wina wystarczyły by poczuł w głowie miły dla ucha szmerek, a rano czekała go wyprawa w celu ubicia tajemniczej zjawy. Dlatego też mag żwawym krokiem ruszył w stronę karczmy, gdzie wykupił wcześniej pokój.

W „Gniewie Silvanusa” powitała go jak zwykle hebanowa facjata karczmarza - mrocznego elfa. Zaraz po tym jak Sandro usłyszał od mieszkańców, że jeden z drowów prowadzi w tym mieście karczmie wiedział już, gdzie się zatrzyma. Zresztą tuż po przekroczeniu progu i dotarciu do lady czarodziej zasypał karczmarza gradem pytań odnośnie Podmroku, drowów i wszelkich tematów z tym związanych. Teraz jednak postanowił oszczędzić właścicielowi towarzystwa pragnącego wiedzy i poprosił jedynie o kąpiel i jadło do pokoju. W końcu miał zarobić, mógł więc pozwolić sobie na wydatki.

Kąpiel dostał nawet szybko i uzyskawszy od posługacza informację, że na posiłek będzie trzeba chwilę poczekać, mag postanowił nie pozwolić wodzie ostygnąć i zrzucił z siebie swoje zwyczajowe ubrania – szatę maga z obszernymi kieszeniami i strój poszukiwacza przygód. Rozebrawszy się wszedł ostrożnie do balii, przyjrzawszy się wcześniej swojemu odbiciu. Patrzył na niego człowiek szczupły, ze śladami mięśni. Sandro nie nawykł do wysiłku fizycznego, jednak podczas szkolenia uczył się też wymachiwać drągiem czy innymi broniami, przystojącymi magom. W ciemnoniebieskich oczach o figlarnych błyskach czaiła się również inteligencja, a niezwykle ciemne włosy czyniły go osobą nawet przystojną, jednak nikt nie uznałby go za bożyszcze kobiet. Rozbijając ten odbity na wodzie obraz, mag obmył się z brudów traktu.

~*~

Nie wiedział nawet, kiedy usnął po posiłku jednak jego biologiczny zegar podpowiadał mu, że jest już po północy. Oznaczało to, że niebyło sensu wybierać się teraz na zapowiadane przez trubadura przyjęcie. Jedyne do czego zmusił się to przeniesienie się na łóżko i ponowne zaśnięcie.

~*~

Rano obudziwszy się żwawym i podnieconym bliskim sprawdzianem jego umiejętności, czarodziej przez godzinę przygotowywał czary, które uznał za najbardziej adekwatne dla zadania. Po tej czynności ubrał się i spakował swój skromny dobytek, poczym wyruszył na miejsce umówionego spotkania, czyli świątynię. Okazało się, że na miejsce przybył pierwszy, więc usiadł na progu domu Pana Poranka i czekał na przybycie przyszłych kompanów.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline  
Stary 03-01-2012, 11:17   #16
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany

Ciepły wiatr poruszał koronami drzew. Powietrze wypełniały powoli odgłosy budzącej się przyrody. Na drzewie śpiewał jakiś ptak, po gałęziach przeskakiwała wiewiórka niosąc do swojej dziupli zdobyty właśnie orzech. Wataha wilków wyłoniła się z wysokich traw, na polanie znajdującej się tuż przed lasem. Na dawno przewróconym konarze stał samiec alfa obserwując kolejnych członków stada, wbiegających do lasu, gdzie znajdowała się ich kryjówka i leża. Kilkaset metrów dalej, w niewielkim miasteczku budziło się życie. Mieszkańcy wychodzili z domów do pracy, stawiać kolejne metry muru, budować nowe domostwa, ubijać świnie, paść owce na wzgórzu tuż obok Jaskrawych Promieni. Strumień szumiał cicho, a słońce świeciło coraz mocniej.


Zgodnie z tym, co poprzedniego dnia zostało ustalone, piątka kompanów przybyła pod masywne drzwi kaplicy, na której strzelistym dachu, umieszczony był symbol boga Poranku. Nie czekali długo. Po kilku chwilach z przybytku wyłonił się uśmiechnięty Gerard. W lewicy dzierżył swoją stalową tarczę. Ciężki buzdygan z kilkoma kolcami na głowicy, zwisał swobodnie obok pasa, przywiązany do niego rzemieniem.


Mężczyzna na plecy zarzucony miał plecak podróżny, w którym znajdowały się wszystkie potrzebne podróżnym przedmioty. Od dołu do plecaka przyczepiony był zwinięty koc.
-Niech łaska Lathandera na was spłynie!- powitał nowych towarzyszy. Jego wzrok wędrował po każdym z przybyłych pod świątynię. Kleryk uśmiechnął się raz jeszcze i poprawił paski plecaka, przewieszone przez ramiona
-Gotowi do drogi? Zatem ruszajmy!- rzekł donośnym tonem, mogącym zbudzić nawet śpiącego na sianie niziołka.

Przez południową bramę wyszła z miasta kompania sześciu mężczyzn. Na przodzie szedł wyprostowany Gerard, prowadzący cały pochód. Dom który był celem towarzyszy znajdował się na południowym zachodzie od miasta.
-Idąc takim tempem...- odezwał się kapłan zaraz po wyjściu z obrębu Jaskrawych Promieni -Powinniśmy dojść na miejsce jutro wieczorem, najpóźniej pojutrze rano.- stwierdził. Towarzysze nie byli zbyt rozmowni, a że kapłan nie należał do osób milczących postanowił zagadnąć do brodacza.
-Powiedz mi mości Tirlonie, z jakiej twierdzy pochodzisz?- spytał.
Chwilę później chwycił zwisającą u pasa tubę, z której wyciągnął pergamin. Ciągle maszerując rozwinął jak się okazało mapę okolicy i studiował ją przez dłuższą chwilę.
-Tuż przed domem Courtezów, na szlaku będziemy musieli mieć się na baczności. W tamtych okolicach grasują bandy goblinów. Ponoć jedna z nich była tak zuchwała, że zaatakowała patrolujących tamte tereny grupę Rycerzy w srebrze.- wyjaśnił. -Jeśli chcecie, mam przy sobie mapę. Możecie rzucić okiem, jeśli cokolwiek wam powie.- zaproponował wyciągając w kierunku maszerujących z tyłu mapę.


Grupa przyjęła dość intensywne tempo, szybko pokonując kolejne kilometry. Z każdą chwilą zbliżali się do swojego celu. Mimo szybkiego marszu nikt nie narzekał. Może dlatego że wyruszyli dopiero niedawno i nikt nie zdążył się nabawić jeszcze odcisków czy przetarć na nogach.

Ambitne plany dotarcia do celu przed zmrokiem Gerarda nie zostały zrealizowane. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, rzucając coraz dłuższe cienie.
-Niedługo zajdzie słońce. Nazbierajmy chrustu i rozbijmy obóz. Musimy przejść tym lasem, a wędrówka w nocy w lesie, jest właściwie samobójstwem.- przestrzegł kompanów, choć tamci dobrze o tym wiedzieli. -Ognisko odstraszy zwierzęta. Mam tylko nadzieję, że dym nie zwabi żadnych stworów. Właściwie jesteśmy jeszcze stosunkowo blisko miasta i nie stwierdzono w tych okolicach żadnych niebezpiecznych bestii.- dodał po chwili. Kapłan ściągnął plecak i rozprostował się. Polana, przed lasem, na tle zachodzącego słońca wyglądała przynajmniej uroczo. Mogła być natchnieniem dla niejednego trubadura. Liście szumiały delikatnie wzruszane co jakiś czas podmuchem wiatru. Leśne zwierzęta w większości niewidoczne dla przybyłych na polanę mężczyzn, obserwowały ich z zaciekawieniem.


-Idę na skraj lasu nazbierać drwa. Idzie ktoś ze mną, czy zajmiecie się rozbijaniem obozu?- spojrzał na swoich nowych kompanów, by po chwili ruszyć w stronę lasu. Setki świerszczy głośno dawało o sobie znać. Niedługo potem i po wytężeniu słuchu można było usłyszeć odgłosy niejednej sowy. Na całe szczęście wilków słychać nie było...Przynajmniej póki co.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 03-01-2012, 19:47   #17
 
Adinarus's Avatar
 
Reputacja: 1 Adinarus nie jest za bardzo znany
W końcu wyruszyli. Tirlon raźnie maszerował - jego krasnoludzkie nogi mogły wytrzymać godziny marszu.
Gdy kapłan Lathandera, Gerard, zapytał go o jego pochodzenie, Tirlon uniósł wysoko głowę i powiedział:
- Pochodzę z wielkiej fortecy, niezdobytej, ba, nieatakowanej dotąd przez żadnego orka. Ukryta jest ona w wyniosłych szczytach gór, a najwyższe jej wieże przebijają chmury. Jest to wielkie Greenstone, wioska wspaniała i wysoko rozwinięta. Mieliśmy tam kiedyś młyn, ale spróchniał.
Po chwili milczenia dodał:
- Ale rzeczywiście, Greenstone jeszcze jest niezdobyte.

Gdy w końcu rozłożyli się z obozem, Tirlon postanowił zrobić użytek ze swojego topora, i chociaż żal robiło mu się nowej broni, nie mogli, w jego mniemaniu, całą noc palić chrustem.
Poszedł za Gerardem. Pochylił się nad niskim krzewem i rozpoczął tak zwane "rąbanie". Kiedy ściął już parę krzaków, wyprostował się.
Rozległo się hukanie.
- Sowy.
Wziął drewno w ręce i ruszył do obozu. Widząc, że mały krąg z kamieni jest już ułożony, czym prędzej położył obok drewno i z mniejszych kawałków ustawił piramidkę. Odszedł parę kroków głębiej w las i wziął trochę zeschłego mchu.
Potem z plecaka wyjął hubkę i krzesiwo.
Po kilku chwilach, wesoły ogień strzelał wysoko w górę. Podrzucił trochę grubszego drewna. Sypnęły iskry.



Tirlon rozłożył swój koc, przymocowany do plecaka, i rozłożył się ochoczo przed płomieniami. Pstryknął palcami, i westchnął, czując błogie ciepło, rozchodzące się od stóp do całego ciała.
Zwrócił się do tych, którzy zostali w obozie:
- Pierwsza warta moja.
Potem, ze stosu drwa wybrał najgrubszy i największy pniaczek, podłożył sobie go pod głowę i wpatrzył się w wierzchołki drzew, natężając słuch, i rozmyślając o tym, czy ktoś wpadł na pomysł upolowania jakiegoś mięsiwa.
 

Ostatnio edytowane przez Adinarus : 03-01-2012 o 19:50.
Adinarus jest offline  
Stary 03-01-2012, 20:33   #18
 
Khortar's Avatar
 
Reputacja: 1 Khortar nie jest za bardzo znanyKhortar nie jest za bardzo znanyKhortar nie jest za bardzo znanyKhortar nie jest za bardzo znanyKhortar nie jest za bardzo znanyKhortar nie jest za bardzo znanyKhortar nie jest za bardzo znanyKhortar nie jest za bardzo znany
Khortar mlasknął dwukrotnie i odpowiedział bardowi: -Nie jest takie złe. - Uśmiechał się i wział jeszcze kilka łyków złocistego trunku. Bard zakrył twarz ręką i powiedział: - Co do ducha, to zobaczymy jak będzie. Teraz jedyne co możemy zrobić, to czekać. – Elf na chwilę skierował swój wzrok w stronnę drzwi karczmy, pomyślał ~ chyba już nikt nie przyjdzie hmm...~ Podrapał się po głowie, po czym powiedział: - no to zobaczymy co będzię...- Zrobił ostatni łyk piwa, odłożył pusty kufel i wygodnie rozsiadł na krześle.

Kiedy muzyk zakończył swą improwizacje Khortar przyłączył się do oklasków wraz Tirlonem. - I jak wam się podoba moja twórczość? Dawno już nie grałem, bałem się już, że wyszedłem z wprawy. – Elf uśmiechnął się i odpowiedział: - Mnie się bardzo podobało. -
Krasnolud mruknął do tropiciela: -Myślę, że mag i kapłan już do nas nie dołączą. – Elf pokiwał głową i powiedział: - No to co, trzeba by się już zbierać... – Powoli wstawał od stołu zerkając w stronnę drzwi nagle zobaczył, że do karczmy wszedł Kirkan[i] - Witajcie przyjaciele, wybaczcie mi moje spóźnienie...chciałem się najpierw przygotować do jutrzejszej wyprawy i nawet nie zauważyłem jak ten czas minął. – Dosiadł się do towarzyszy, zamówił piwo i przedstawił się: - Jak pewnie pamiętacie jestem Kirkan, kapłan Ilmatera – Podał każdemu ręke i rozsiadł się wygodnie na swym miejscu. Tropiciel chwilę przyglądał się drużynie i ziewnął: - Mhm... widać już późno się robi, trzeba by iść spać – Wstał, podał każdemu dłoń i ruszył w stronnę swego pokoju. Gdy wreście elf wszedł do pokoju, rozejrzał się i tym co zobaczył nie był zbyt zachwycony...cztery ściany zbite dechami, jedno okno na północ, kredens i prycza. Położył swój ekwipunek w rogu pokoju i poszedł spać.

Khortar otworzył oczył spojrzał przez okno i zobaczył, że już świta ~Kur*a jestem spóźniony!~ Szybko wział swój inwentarz, wybiegł z pokoju...

Po chwili szybkiego biegu udało mu się dotrzeć do świątyni. Zobaczył tam już czwórkę kompanów, podszedł do nich, westchnał i zapytał: -Spóźniłem się? – Nagle z świątyni wyłonił się Gerard. ~Uff czyli zdążyłem~ Tropiciel uważnie przyjrzał się ekwipunkowi kleryka ~No, no nieźle...~ Kapłan pozdrowił drużynę i powiedział: -Gotowi do drogi? Zatem ruszajmy! –

Khortar trzymał się z tyłu grupy, którą prowadził kapłan. Gdy wyszli już z obrębu Jaskrawych Promieni, Gerard powiedział: -Idąc takim tempem... Powinniśmy dojść na miejsce jutro wieczorem, najpóźniej pojutrze rano. – Wszyscy uważnie go wysłuchali i byli bardzo cicho ~O czym teraz każdy myśli hmmm?~Gdy kapłan odezwał się do krasnoluda tropiciel podszedł trochę bliżej aby wsłuchać się w rozmowę.
Gdy słońce zaczeło już powoli zachodzić Gerard powiedział: -Niedługo zajdzie słońce. Nazbierajmy chrustu i rozbijmy obóz. Musimy przejść tym lasem, a wędrówka w nocy w lesie, jest właściwie samobójstwem.- Elf przytaknął głową i odpowiedział: - To ja pójdę się rozejrzeć po lesie i może coś upoluję...–

Po godzinnym zwiedzaniu lasu elfowi w końcu udało się znaleść jakąś zwierzynę a był to zając.

Tropiciel starał podejść się do niego jak najciszej tylko mógł, przez chwile zając spojrzał na Khortara, który starał się w tym czasie nie poruszyć. Gdy zając odwrócił wzrok Elf sięgnął po strzałe, którą nałożył na cięciwę łuku, naciągnął i strzelił...

Jeśli udało mu się upolować zająca to podszedł do niego, wyciągnął z niego strzałe wyczyścił ją z krwi i schował ją spowrotem do kołczanu. Przewiesił zająca przez bark i ruszył w stronnę obozowiska...

Gdy już dotarł, zobaczył, że ognisko jest rozpalone powiedział: - Mam tu coś do jedzenia – zrzucił zająca obok ogniska i uśmiechnął się.
 

Ostatnio edytowane przez Khortar : 03-01-2012 o 20:42.
Khortar jest offline  
Stary 07-01-2012, 13:52   #19
 
folkien's Avatar
 
Reputacja: 1 folkien nie jest za bardzo znany
Tarquinn obudził się z bólem głowy w swoim pokoju na piętrze lokalu. Wyjrzał przez okno, lecz nie zauważył nic szczególnego poza tym, że było jeszcze ciemno. Bez pośpiechu ubrał spodnie i pas, po czym obmył twarz w miednicy stojącej pod ścianą i przejrzał się w wiszącym na tejże lustrze. Chwilę zajęło mu poprawienie rozwichrzonych włosów, które nie chciały dać się ujarzmić, lecz w końcu poddały się. Bard założył koszulę i kurtkę, wypił haustem kubek wody stojący obok łóżka, po czym wyszedł z karczmy, z plecakiem zarzuconym na plecy i przypiętą do owego plecaka lutnią.
Gdy stanął na uliczce, na wschodzie można było dostrzec pierwsze promienie jutrzenki, zwiastun wschodzącego słońca.

~Mam jeszcze trochę czasu, nie muszę się zbytnio spieszyć.~ pomyślał bard, idąc powoli przez pogrążone w mroku miasteczko. Z zaułków łypały na niego głodne koty i żebracy, gdy jeden wychynął z mroku, Tarquinn płynnie przyspieszył kroku, modląc się w myślach, aby udało mu się cało wydostać z tej dzielnicy.

W końcu dotarł do celu - przed nim wyrastał budynek świątyni, po chwili zauważył też trzech towarzyszy. Niespiesznym krokiem ruszył w ich kierunku, odwzajemniając posłane mu skinienia głową, i usiał na murku. Niedługo później pojawiła się reszta drużyny oraz zbrojny kapłan, Gerard.

Po krótkich formalnościach, śmiałkowie opuścili Jaskrawe Płomienie, kierując się do nawiedzonego domu.

Wędrówkę przebiegała sprawnie, przerwało ją dopiero nadejście nocy. Gdy przyjaciele ruszyli w gęstwinę roślin, Tarquinn został w obozie i wydobył z plecaka szeroki koc, po czym rozłożył go na ziemi. Gdy Tirlon i Gerard wrócili z opałem, bard przyglądał się jak krasnolud rozpala ognisko. Gdy płomienie zaczęły już wesoło łypać na okolicę i podgrzewać atmosferę, półelf usiadł na swoim kocu i wyciągnął ręce w stronę źródła ciepła, chcąc się ogrzać.

-Mam nadzieję, że Khortarowi uda się coś upolować, bo kiszki już mi marsza grają - rzucił bard do siedzącego obok Tirlona. - Nie lubię spać na głodniaka.

Po chwili Tarquinn rozejrzał się, a jego spojrzenie zatrzymało się na miejscu, gdzie tropiciel zniknął pośród drzew, wyczekując jego powrotu z jedzeniem.
 
folkien jest offline  
Stary 07-01-2012, 21:25   #20
 
marchewka's Avatar
 
Reputacja: 1 marchewka nie jest za bardzo znanymarchewka nie jest za bardzo znanymarchewka nie jest za bardzo znanymarchewka nie jest za bardzo znanymarchewka nie jest za bardzo znanymarchewka nie jest za bardzo znanymarchewka nie jest za bardzo znanymarchewka nie jest za bardzo znany
Kirkan nie zabawił długo w gospodzie, szybko skierował swoje kroki do pokoju. Wstał tuż przed świtem by pomodlić się do Ilmatera. Zebrał swoje rzeczy i wyruszył do świątyni Latandera.

Droga pomimo tego, że pokonywana z takim tempem nie była bardzo męcząca dla Kirkana, przyglądał się z zaciekawianiem towarzyszom.

Po rozłożeniu swojego "łoża" jak lubił nazywać swój koc Kirkan, dosiadł się do barda przy ognisku.

Mogę wziąć, drugą wartę - powiedział ze spokojem w głosie Tirlonowi, po chwili odwrócił się do barda - A któż lubi być głodny? Kiedy myślę o tym ile ludzi może tylko pomarzyć o posiłku przed snem ...-posmutniał, po chwili jednak wziął się w garść - Może zagrasz jakąś pieśń by umilić nam oczekiwanie, Panie Bardzie?
 
marchewka jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172