Dobra nic się tu nie dowiemy. Lezim za tamtymi! Jazda, Jazda! Trza ich ratować! Same se nie poradzą. Ruchy. Czerwień, biegnim za nimi.
Dawit wciąż rwał się, żeby wyruszyć w pościg za uprowadzonym. Gdy pierwsza grupa poszła, akurat na spokojnie odcedzał sobie kartofelki. Po powrocie był niezmiernie zdziwiony, że pojechali bez niego. Zagadał więc jeszcze tylko z jakim żebrakiem, ale wciąż nie widział większego sensu w pozostawaniu w wiosce. Jego żywioł to była walka, pościgi, strzelaniny, a nie pogaduchy z szczerbatymi wieśniakami.
Poczekał co postanowią pozostali, oczywiście wciąż ich poganiając. Głównie podskakiwał przy Ragnarze. - Biegnim, biegnim, schnella. Ubijem ich i na piwo! Na dwa! Na trzy!
W końcu jednak inny krasnolud wyszedł z karczmy i w dodatku o dziwo zabrał się za powożenie. No, ale co z tego chciał to chciał. Ruszał w pogoń, więc i niziołek prędko na wozie się znalazł. Umiesz tym jechać? Super, super! Ja nie. Wio, wio, jazda! – Krzyknął do Zirniga, gdy tylko się usadowił |