Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2012, 15:26   #14
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Alex nałożyła sobie na talerz sałatkę, dołożyła trochę mięsa, które wyglądało jak kurczak. Zaczęła powoli jeść, lustrując wzrokiem pozostałych. Niezła zbieranina, do kompletu brakowało tylko Azjaty i niepełnosprawnego. Choć zaraz pewnie okaże się, że któryś podciągnie nogawkę i tam zamiast nogi będzie proteza…
Dobieranie pomocników eksperymentatora – jak pamiętała z seminarium – nie było trywialną sprawą. Ludzie ci musieli się różnić, żeby badany miał wrażenie, że znajduje się w naturalnej sytuacji, a obok niego siedzą inni badani.

Alex była pewna, że ona jest badaną… co do reszty… wydawali się przyjmować te bzdety o 30 latach z pełną zrozumienia powagą, co jasno wskazywało, że współpracują z eksperymentatorem. Choć może niektórzy byli w podobnej sytuacji jak ona… starała się przypomnieć sobie ich twarze, byli na jednej uczelni, powinni się mijać na korytarzach, seminarium z psychologii trwało już kilka tygodni.. powinna ich pamiętać. Ale nie pamiętała. To ją niepokoiło. Podobnie jak ten środek, co jej Nancy wstrzyknęła.. była pewna, że nigdy nie podpisałaby zgody na udział w eksperymencie z farmakologią.
Po tym, jak Komisja Etyki dwa rok temu rozluźniła zasady dotyczące przebiegu eksperymentów psychologicznych, wiele klasycznych doświadczeń przeprowadzano na nowo. Np. eksperyment Zimbardo z losowym podziałem studentów na więźniów i strażników w hipotetycznym więzieniu.
W jakim eksperymencie ona brała udział? Na pewno nie godziła się na farmakologię, nie używała nigdy żadnych świństw. Podjęła decyzję.

- Chciałabym wycofać się z eksperymentu – powiedziała. - I z seminarium. Czy mam coś podpisać?
- Rozumiem, że może być Pani w lekkim szoku
– pielęgniarka przerwała rozmowę z ciemnoskórą dziewczyną i skierowała spojrzenie na Alex - ale to nie jest eksperyment. To prawda. Przykro mi. Bryan też został wybudzony, zapytaj go jak jest na zewnątrz... Sama niedługo tam trafisz a wtedy zrozumiesz. Każdy z nas to przechodził tylko... mniej dynamicznie.

Alex spojrzała na kobietę, niepewna, o co tamtej chodzi. Mniej dynamicznie? Co to za slang? Przeprasza, że to NIE jest eksperyment? Powinna ją przeprosić za postępowanie wbrew jej woli, chociaż same przeprosiny nie wystarczą, będzie się domagała odszkodowania, zna swoje prawa! Bryan? Nie kojarzyła imienia, spojrzała na mężczyznę siedzącego obok niej, byli razem w pokoju, kiedy Nancy coś im wstrzyknęła… tan jednak nie zareagował, spokojnie pochłaniając sałatkę z chlebem. „Dziwne połączenie” przemknęło jej przez myśl, ale potem jej spojrzenie powędrowało do mężczyzny o indiańskim wyglądzie, który siedział naprzeciwko niej – on wyraźnie poruszył się, kiedy usłyszał imię.

- Nan – odezwał się facet, który kazał nazywać się „Just Mike”. - Ona nie przyjmie tego do wiadomości. Zrobiliście to zbyt... sterylnie.

„Ona?” Alex spięła się, czemu ten facet mówi, jakby jej tu nie było? Nie znosiła takiego lekceważącego protekcjonizmu.

Zanim zdążyła się odezwać facet spojrzał na nią.
- Wybacz Panno... Imienia nie pamiętam. Zrobimy tak. Zjedz z nami a potem wyjdziemy na zewnątrz. Pokażę Ci ruiny, jak wygląda teraz świat. Po wszystkim będziesz mogła się wycofać. W jedzeniu i piciu nie masz żadnych środków halucynogennych, nie wierzysz to weź moje. Możemy tak zrobić?
- Twierdzisz, że to nie eksperyment, a jednocześnie proponujesz mi wycofanie się.
– Alex potrząsnęła głowa, zirytowana. - To sprzeczność. Wierzę, że w jedzeniu nic nie ma, ale ta kobieta - wskazała na Nancy - wstrzyknęła nam coś zaraz na początku. Nigdy nie wyrażałam zgody na farmakologię. To pogwałcenie moich praw.

Morgan odpowiedział praktycznie od razu, jakby obawiał się, że ktoś go uprzedzi.
- Mogę Ci to wyjaśnić. Ale obiecasz mi nie przerywać, dobra?

„Pięknie, pięknie.. teraz dla odmiany zauważa mnie, ale gada do mnie jak do upośledzonego dzieciaka” pomyślała Alex i odpowiedziała sucho
- Podjęłam już decyzję. Twoje wyjaśnienia nic nie zmienią.
- To czemu ich nie wysłuchasz? Chociażby ze względu na szacunek do drugiego człowieka? Co Ci szkodzi? A nóż mówimy prawdę, zawsze istnieje taka szansa. Nawet minimalna. Kwestia prawdopodobieństwa.
– naciskał Mike.

- Wysłuchaj go. Im prędzej skończy tym lepiej. Poza tym... spójrz na Małego. Czy widziałaś takiego typa przed wojną? - wtrącił się wielki facet z blizną pod okiem.

- Powiedziałeś, że mogę - Alex zaakcentowała słowo, ignorując bliznowatego mięśniaka i kierując spojrzenia na Morgana - się wycofać. Skoro przedtem muszę wysłuchać waszych argumentów, proszę, niech i tak będzie. Obiecuję nie przerywać. – dodała z sarkazmem, odkładając widelec. Wyprostowała się na krześle jak grzeczna dziewczynka wbijając wzrok w Morgana.

Michael zdusił ironiczny uśmieszek, wyglądał tak, jakby cała sytuacja go chyba bawiła. Upił mały łyk kompotu.
- Możesz się wycofać – powiedział. - Nie musisz mnie wysłuchiwać. Nie zatrzymam Ciebie, nie przypnę pasami i nie każę słuchać. Jestem na to zbyt leniwy. No to lecimy. Po pierwsze zwróciłaś uwagę na to, że możesz się wycofać co jest sprzeczne z tym, że to nie jest eksperyment. Nie zgodzę się z tym. Z tego co wiem Mike zaproponował Wam pewną współpracę, znając go jest ona dobrowolna. Możesz się wycofać z tego przedsięwzięcia i zwyczajnie stąd wyjść. Nie polecam, świat teraz nie jest zbyt miłym miejscem. Dalej. Przyjmijmy, na chwilkę, takie wstępne założenie, że to nie jest eksperyment, żart czy sen, dobra? Według tego byliście zahibernowani, na skutek tego od razu po przebudzeniu nie byliście w pełni władz. Nie będę zanudzał Ciebie medycznym żargonem, mało się na tym znam a Nan wytłumaczy to ciekawiej. Stąd zastrzyk. To jak w przypadku wypadku. Gdy jest zagrożone życie można dokonać operacji bez zgody poszkodowanego by ratować mu życie. Tylko tu zamiast operacji na otwartym sercu był jeden zastrzyk. No i na koniec, nasze argumenty... Otóż z moich ust nie usłyszysz żadnych. Pewnie już Ci próbowali mówić o maszynach, dżungli i reszcie syfu. Cokolwiek nie powiem, możesz przyjąć, że to dobrze przygotowany eksperyment, projekcja Twojej podświadomości generująca ten koszmar czy też zwykły kawał kumpli z uczelni. Dlatego proponuję Ci dowód, namacalny, wymagający jednak od Ciebie z godzinki cierpliwości. Pokażę Ci świat zewnętrzny, będziesz mogła zobaczyć innych ludzi, budynki, niebo... Nawet niebo nie jest już takie jak kiedyś. I w każdej chwili będziesz mogła odejść. W każdej. Proszę Ciebie jednak o jeszcze chwilę cierpliwości. Dobrze?

- Ok - odpowiedziała Alex kuląc się na krześle. Coś było w głosie mężczyzny, jego postawie… Ten ze śliwą mu groził, znali się , Alex słyszała coś jak dźwięk odpinanej kabury, a Morgan wydawał się być rozbawiony. Coś w zachowaniu mężczyzny i całej sytuacji... coś było nie tak. Dziewczyna zaczęła się bać.

- Dziękuję – powiedział, ale to słowo zamiast uspokoić Alex spowodowało, że skuliła się jeszcze bardziej. Przestała rozmyślać o sytuacji, tylko zaczęła wsłuchiwać w rozmowy. Mogła być przestraszona i oszołomiona sytuacją, ale to nie wpłynęło na upośledzenie jej zdolności poznawczych. Zorientowała się, że każdy z uczestników spotkania, który zdecydował się opowiedzieć cokolwiek o sobie, był specjalistą w swojej dziedzinie. Posiadali konkretne, można powiedzieć – twarde – umiejętności. Nie żadne humanistyczno-psychologiczne bzdury (wiedziała, że to seminarium było porażką… ), tylko rzetelna wiedza i zdolności.

Do środka wszedł kolejny mężczyzna. Wysoki, szczupły, z szeroką szczęką. Wyglądał na około 30 lat. Alex wciągnęła ze świstem powietrze, kiedy pojawił się w jadalni. Jonathan Cruz... szef oddziału saperskiego. Rozpoznała go od razu, nie mogło być wątpliwości. Oczywiście istniało niewielkie podobieństwo, że był to jego sobowtór (albo porwany przez kosmitów w dzieciństwie i podrzucony po serii medycznych testów brat-bliźniak), ale było ono naprawdę niewielkie.

- Witam. Nazywam się John i nie pije od czterech lat. Żartuje. Przepraszam za spóźnienie, ale miałem pewne sprawy do załatwienia. Widzę, że żarcie całkiem ostygło. No nic. Zadowolę się tym. - mężczyzna usiadł na miejscu wcześniej zajmowanym przez McCain’a i przysunął sobie michę z ziemniakami, które zaczął jeść.

Cruz był specjalistą wysokiej klasy. Ona.. hm.. ona w sumie też była specjalistką. Też wysokiej klasy. Tego jednego akurat była pewna.
Zaczęła się zastanawiać, wpatrując w burzę za oknem. A jeśli ta opowieść była prawdziwa? Jeżeli rzeczywiście ich zamrożono, a teraz odhibernowano, z nadzieją na skorzystanie z ich umiejętności w walce z tym.. Molochem. Wybór był jasny, i de facto, pozorny: albo przystąpią do tej organizacji, albo ich wykopią, żeby radzili sobie sami w tym chaosie na zewnątrz. Zadrżała. Rzeczywistość wydawała się gorsza od najgorszego koszmaru.
A może po prostu śni? Podniosła dłoń i spojrzała na swoje palce. Pięć. Przeliczyła je raz, i kolejny. Potem spojrzała na lewą dłoń. Ciągle pięć. Kurwa.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 04-01-2012 o 17:59.
kanna jest offline