Wątek: Londyn 2005
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2006, 10:14   #82
Lorn
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację
Erick korzystając z antraktu obserwował przez szczelinę w kurtynie, twarze którym nie zdążył przyjrzeć się przed spektaklem. Wodzenie oczami po twarzach widzów w czasie grania sztuki było bardzo nieprofesjonalne, doskonale o tym wiedział.
Z lóż starszych właśnie znikali ostatni widzowie. Wśród nich zauważył ponownie Douglasa. Po stronie Toreadorów młodsze harpie jak zwykle pławiły się w towarzystwie nieśmiertelnego Lorda Byrona, a Mistrza jak zwykle nie było, jego loża była pusta…
- Pewnie szykuje swoją własną sztukę i nie ma czasu na oglądanie moich interpretacji jego genialnych dzieł. - pomyśłał sobie.
Ku swojemu zadowoleniu natomiast nie odnalazł na sali oblicza Anny, osoby której zwłaszcza dziś miał nadzieję nie oglądać.
Andrew wskazał mu lożę, w której umieścił swojego specjalnego gościa, pisarza, Nicka MacLee. Słyszał już wcześniej co nie co o tym Toreadorze, ale dopiero dziś miał się z nim poznać. Jego loża jako jedyna nie opróżniła się podczas antraktu. Z kolei dwie loże obok służba wyniosła nadpitą zanadto towarzyszkę tankującego bez hamulców innego z Toreadorów.
- Non omnis moriar, czego nie można powiedzieć o Pani, Madame. - skwitował z czarnym humorem Erick.
Znowu wrócił do loży Nicka przyglądając się tym razem jego partnerce.
- Czyżby te łzy na policzkach spowodowane były naszą sztuką... - Po chwili rozpoznał ją. - Nicole, słodka, piękna Nicole, niebezpiecznie piękna. - wyszeptał do siebie.
 
Lorn jest offline