Według Wilhelma domniemani kapłani Sigmara wyglądali całkiem przekonująco, jednak ich zachowanie było zdecydowanie dziwne. Czemu mieliby porwać i katować bezbronnego żebraka? Czymże im zawinił? Mogli go przecież po prostu spalić, a nie robić coś takiego. Było to podejrzane i należało to wyjaśnić. Jednak nie mieli dowodów na to, że to oszuści, więc trzeba to było załatwić kulturalnie.
I pewnie tak by się stało, gdyby nie jakiś mężczyzna który wybiegł z leśnej gęstwiny krzycząc coś o wysłannikach piekieł. Wbrew przewidywaniom naiwnego giermka kapłani nie ruszyli na pomoc mężczyźnie. Wyglądało to bardziej tak jakby chcieli go zatłuc młotami, przy okazji również ubijając krasnoluda, który właśnie wychynął z krzaków. Wilhelm już nie miał wątpliwości. Ogarnął go gniew. Powstał, wyszarpnął miecz z pochwy, zakrzyknął głośno: - Za Hochland! - i ruszył w kierunku najbliższego przeciwników, tego który atakował krasnoluda. Nie mógł pozwolić by ktoś bezkarnie atakował członka jego drużyny, drużyny którą miał chronić. |