|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
04-01-2012, 16:06 | #31 |
Reputacja: 1 | - Kurwa. Kolejny szaleniec psuje nam plan... - syknął do siebie Felix. Nie interesował go leśnik. Pewnie kolejny nawiedzony tak samo jak też żebrak. Trzeba było chronić swojego kompana. Spokojnie przymierzając łowca wycelował w kapłana zbliżającego się do Teodora. Cięciwa stykała się z kącikiem ust Felixa. Tak jak zawsze gdy polował. Od jakiegoś czasu nie polował już na zwierzęta. Teraz jego celem stali się ludzie. Bestie nieraz gorsze od największych dzikich zwierząt. W momencie gdy łowca porządnie wymierzył wypuścił strzałę ze świstem w stronę nieświadomego nic kapłana. |
04-01-2012, 16:25 | #32 |
Administrator Reputacja: 1 | Ktoś musiałby być pijany jak bela, żeby pomylić krasnoluda z wysłannikiem piekieł. A kapłani Sigmara nie powinni mieć nawet cienia wątpliwości. Jednak ci dwaj byli jacyś nietypowi, skoro jeden z nich ruszył w stronę Teodora i to bynajmniej nie po to, by mu udzielić błogosławieństwa. Powiadają, że gniew odbiorców złych wieści skupia się niekiedy na posłańcu. Prawdę widać prawią, bowiem człek, co z wieścią o piekielnych stworach przybiegł stał cię celem ataku kolejnego kapłana. "Taki z ciebie kapłan, ja ze mnie tancerka" pomyślał Gottwin, przesuwając lekko kuszę i naciskając spokojnie jej spust. Bełt pomknął w stronę 'kapłana', który chciał zaatakować leśnika. |
04-01-2012, 17:40 | #33 |
Reputacja: 1 | Teodor maszerował ciut wolniej niż pozostali ale maszerował równo jego ciężkie buty wprawdzie gorzej sprawdzały się w gęstwinie. Prowadzących ich grupę Felix dobrze prowadził grupę i jakby instynktownie wybierał trasę tak by Khazad nie robił zbyt dużego hałasu. Znaleźli "kałanów" przy ognisku smacznie zajadali. Teodor miał pewien pomysł podał część która dotyczyła reszty grupy. Sam zaś ruszył do ogniska. Już miał rozpocząć przywitanie gdy z drugiej strony ogniska wybiegł chłop wykrzykujący o jakiś dziwnych stworach. I cały jego misterny plan stał się fiaskiem. Jeden z kapłanów który zauważył Nagle jego podejście zaczął iść w jego kierunku, co nie do końca zaskoczyło Khazada miał jakieś dziwne uczucie że tak czy siak skończy się to walką. Teodor spokojnie ruszył do przodu z kijem gotowy do walki jednak nim zrobił dwa kroki koło tuż koło niego przemknęła strzała. Jednak to mogło być za mało a odcinek który dzielił go od kapłana wystarczał już by zrobić odpowiednie przygotowanie do mocnego ciosu . "Nawet nie próbuj umierać" pomyślał wykonując potężne uderzenie w głowę oszusta
__________________ " Blood blood for the BLOOD GOD" " Jack ty znowu w mieście?? Księżna już wie??... rok minął i chyba wszyscy zapomnieli już o wieżowcu " |
04-01-2012, 19:30 | #34 |
Reputacja: 1 | Nic, pustka w głowie, chaos i zamęt, Yerg nic już nie wiedział. Kiedy wypadł zdyszany na polanę i wyrzucał nieskładnie straszne wieści, już wiedział, że coś jest nie tak. Kapłani byli zdezorientowani, a z lasu wynurzył się krasnolud. Sigmaryci chwycili za młoty, ale celami nie stały się demony, tylko khazad i Yerg! To nie mogła być prawda! Dlaczego ci wybrańcy Sigmara tak się zachowywali, i dlaczego taka reakcja na widok krasnoluda... - To jakaś po... - przerwał mu gwałtowny świst strzał sypiących z lasu. Co dziwne, ich celem stali się kapłani! "Shaylo, nie opuszczaj mnie i tym razem." - krótka myśl zaświtała mu w głowie. Co najmniej trzech na dwóch, w tym khazad, który już rwał się do bitki. Jeżeli zasadzili się na kapłanów Sigmara, to nie mogli być zwykli rzezimieszcy, a prawie na pewno było ich więcej. Chwilowo Yerg zapomniał o demonach, miał inne zagrożenie przed sobą. Zwierzęcy zmysł przetrwania zmiażdżył zdrowy rozsądek. Ściągnął z pleców swój wielki topór myśliwski i ruszył z grzmiącym okrzykiem próbując powalić zbliżającego się napastnika. |
04-01-2012, 23:59 | #35 |
Reputacja: 1 | Według Wilhelma domniemani kapłani Sigmara wyglądali całkiem przekonująco, jednak ich zachowanie było zdecydowanie dziwne. Czemu mieliby porwać i katować bezbronnego żebraka? Czymże im zawinił? Mogli go przecież po prostu spalić, a nie robić coś takiego. Było to podejrzane i należało to wyjaśnić. Jednak nie mieli dowodów na to, że to oszuści, więc trzeba to było załatwić kulturalnie. I pewnie tak by się stało, gdyby nie jakiś mężczyzna który wybiegł z leśnej gęstwiny krzycząc coś o wysłannikach piekieł. Wbrew przewidywaniom naiwnego giermka kapłani nie ruszyli na pomoc mężczyźnie. Wyglądało to bardziej tak jakby chcieli go zatłuc młotami, przy okazji również ubijając krasnoluda, który właśnie wychynął z krzaków. Wilhelm już nie miał wątpliwości. Ogarnął go gniew. Powstał, wyszarpnął miecz z pochwy, zakrzyknął głośno: - Za Hochland! - i ruszył w kierunku najbliższego przeciwników, tego który atakował krasnoluda. Nie mógł pozwolić by ktoś bezkarnie atakował członka jego drużyny, drużyny którą miał chronić. |
05-01-2012, 08:16 | #36 |
Reputacja: 1 | Ciiii Ciiii. Teraz cicho wszyscy już nie gadać tyle. Wóz cicho imy też musim cicho. Lezim – Choć to niziołkowi japa się w ogóle nie zamykała to i tak postanowił uciszyć resztę. Niby szeptem ale równie denerwująco innych jakby gadał normalnie. Ruszył ścieżką, a raczej jej krańcem. Przebierał nóżkami dość szybko, a w rękach trzymał już Vitorie gotowe do strzału. -Ubijem ich moje kochane, ubijem- tym razem szeptał już wyłącznie do broni. Te o dziwo nie odpowiedziały. Gdy dojdzie na polanę stanie przy jakimś drzewie. Będzie szukał czystego strzału. Gdy ktoś tylko będzie wyglądał na wroga i będzie nieosłonięty, to kulki polecą w niego. |
05-01-2012, 09:03 | #37 |
Reputacja: 1 | Sytuacja była zła. Nawet gorzej niż zła. Gracjan zaczął szybko kalkulować. Z jednej strony Sigmarici, którzy mogą być nimi lub się tylko pod nich podszywają. Jeśli to pierwsze i ich zabiją to żadne wyjaśnienie im nie pomoże. Zakon nie popuści i był tego pewien, jeśli jednak tylko się podszywali to .. albo byli szaleńcami, choć na takich nie wyglądali lub co gorsza mogli być.. kimś naprawdę nie przyjemnych..nie chciał Gracjan inaczej tego określać zbyt bardzo się bał. To słowo mogło przynieść pecha a w dodatku jakiś nawiedzony leśnik krzyczy o wysłannikach piekieł.. Wdepnęli w gówno, po uszy a on biedny Gracjanek był najbardziej bo jeśli giermek umrze.. zostanie pierdolonym posiłkiem bocianów lub czegoś innego.. Chwycił miecz w dłoń i ruszył za "szalonym" giermkiem gotów go wspomagać ale przede wszystkim chronić jego dupę i głowę. - Ran..Sigmarze zlituj się nad biednym sługą - wymamrotał
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |
06-01-2012, 23:13 | #38 |
Reputacja: 1 | Gotwin, Felix, Wilhelm, Gracjan, Teodor, oraz Yerg Strzała Felixa świsnęła tuż obok ucha Teodora, jednak bogowie uchronili kapłana. W jakichkolwiek bogów nie wierzył. Sekundę później, za strzałą pognał bełt wystrzelony przez Gotwina. I ten pocisk, choć długo wymierzany, chybił potężnie niemal nie trafiając rozpędzonego Wilhelma. Krasnoludzki akolita nie zważał na to, jakie kroki poczynili jego kamraci. Sam miał zamiar rozbić swemu przeciwnikowi czaszkę. Łysy kapłan skutecznie odsunął się o krok unikając sromotnego ciosu, by sekundę później odpłacić się w podobny sposób. Dwuręczny młot przeciął powietrze. Brodacz jednak nie był głupcem. Znał się na wojaczce i wiedział, jak walczyć z przeciwnikami uzbrojonymi w wielką broń. Khazad wyszczerzył zęby to był dopiero początek bitki. Yerg wziął solidny zamach swoim toporzyskiem. Na całe szczęście miał go przy sobie, uciekając przed barbarzyńcami i wysłannikiem piekieł. Drugi z kapłanów, który zaatakował leśnika nie musiał zbytnio się starać, aby uniknąć topora. Zamach Yerga był zwyczajnie za słaby i duchowny z łatwością uskoczył. Nie czekał aż pozostali dobiegną by wspomóc leśnika. Również i poprawił uchwyt młota i zamachnął się wysilając się przy tym. Bogowie jednak nie wspomogli swego sługi i jego ręka zadrżała. To dało Yergowi czas by umknąć przed śmiercionośnym ciosem. Rozpędzony Wilhelm, wraz z nie odstępującym go Gracjanem prędko dołączyli do walczących, jednak i oni mieli pecha, nie mogąc wyrządzić żadnej krzywdy fałszywemu jak się wydawało klerykowi. Zirnig, Oskar, Beledegor, Dawit, Ragnar, Luitpold Kompani biegli ile sił w nogach. Do ich uszu dobiegały pierwsze krzyki, powarkiwanie, oraz dźwięki wystrzeliwanych pocisków. Byli zaledwie kilkadziesiąt metrów od epicentrum potyczki. Od kompanów dzieliło ich już tylko kilka większych kroków. Serca waliły im jak młoty w krasnoludzkiej kuźni a dusze rwały się do boju. „Jeszcze tylko chwila” podpowiadały serca.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |
07-01-2012, 00:09 | #39 |
Reputacja: 1 | Pierwszy cios chybił "Jak mogłem się tak pokazać z ciosem" Teodor skarcił się w myślach widząc jak przeciwnik unika jego ciosu. Na kolejne przemyślenie nie miał już czasu fałszywy Sigmaryta uderzał na niego z całych sił toporem, ale nie, takie ciosy to wykonywały khazadzkie pacholęta jak tylko dorwały coś cięższego niż patyk. Tak prosty unik nie był dla niego żadnym wyzwaniem zwykłe przykucnięcie dureń zapomniał że nie walczy z człowiekiem tylko Krasnoludem i zapomniał wziąć tych kilku drobnych poprawek które przypieczętują jego los. Teodor usłyszał nadbiegających z tyłu kompanów, spokojnie przygotował się na kolejne stracie z fałszywym kapłana "Pośbiech jest zgubą, siłą wojownika jest rozum, a nie mięśnie.przypomniał sobie nauki wuja "Tak pamiętam choć te drugie też się przydaje" pocieszał się przygotowując kolejny cios. Stanął spokojnie i wyczekiwał teraz to nie on zada pierwszy cios pozwoli mu się wychylić i wtedy zaatakuje. |
07-01-2012, 00:46 | #40 |
Reputacja: 1 | Biegnąc do kapłana ściągnął z pleców drewnianą tarczę ozdobioną herbem swego opiekuna - łukiem i myśliwskim rogiem na zielonym tle. Podobny wzór jawił się na tabardzie założonym na kolczy kaftan. Cóż, wróg powinien wiedzieć z kim ma do czynienia! Niestety fałszywy Sigmaryta nie uległ połączonemu atakowi dwóch ludzi i krasnoluda. Ale już wkrótce... Nawet najlepszy wojownik ulegnie przewadze liczebnej, szczególnie jeśli jego dusza jest nikczemna. Ktoś mógłby zarzucić, że walka trzech na jednego jest niesprawiedliwa, lecz czy na pewno? Osoba podszywająca się pod kapłana nie miała ani krzty honoru, więc nie zasługiwała na uczciwy pojedynek. - Poddaj się łotrze, a może oszczędzimy twój marny żywot! Kątem oka zauważył, że drugi z kapłanów atakuje mężczyznę który wybiegł z lasu. Wątpił by ten zdołał się długo bronić - wyglądał na zwykłego kmiecia, z którym doświadczony wojownik powinien sobie szybko poradzić. Trzeba było mu pomóc! Uniesiony słusznym gniewem giermek natarł na przeciwnika zamierzając zalać go lawiną ciosów. Ewentualnej riposty się nie obawiał - nie dość, że mógł się zasłonić tarczą to jeszcze pancerz z pewnością przyjmie na siebie część obrażeń. |