Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2012, 00:09   #132
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Po potyczce w grobowcu Gundulf wyruszył po pomoc. Jak zawsze maga nie opuszczały siły i nierozłączne poczucie humoru. Magnusowi nie było jednak do śmiechu. Jego narzędzie pracy zostało uszkodzone za pośrednictwem kamiennej klingi magicznej istoty. Nigdy nie spotkał się z taką siłą. Jeden cios zniszczył jego metalowy puklerz i porządnie zgruchotał bark. Niesamowite... Z pomocą wojownikowi przyszedł Alfred Mont, który nawet nie siląc się na delikatność nastawił weteranowi poprzestawiane kości. Czarodziej przez chwilę przyglądał się tatuażowi wojownika jednak nic nie powiedział. "Pewnie widział coś takiego pierwszy raz" pomyślał Magnus zabierając się w okolicę łodzi.

Ranna Telimena, starzec, dwójka czarodziejów, ledwo żywy żołdak... każdy z nich chciał wypocząć aby organizm zebrał siły przed zbliżającą się podróżą. Tileańczyk przysiadł pod drzewem w okolicy obozowiska cały czas patrząc w tamtym kierunku. Obok niego leżała załadowana kusza a w rękach lśnił mu powyginany, zniekształcony puklerz. Tarcza i broń zarazem. Przedmiot, który niejednokrotnie uratował go przed śmiercią. Zachowa go już na zawsze. Ku pamięci...

W końcu będąc sam Magnus miał czas aby porządnie, na spokojnie zastanowić się nad grobową wizją. Tak żywą. Tak realną. To co widział było owiane tak potężną magią, że mogło być prawdą. Mogło mieć sens i wyzwolić lawinę myśli, która pozwoli mu sobie coś przypomnieć. Ale czemu mimo usilnych prób nic mu nie wpadało do głowy? Nie pamiętał towarzyszy wraz z którymi... właśnie. Zabijał, gwałcił i okradał? Ciężko mu było znieść coś takiego. Ale teraz jest inaczej. I zawsze będzie.

***

Grau wrócił a wraz z nim dwójka ludzi znających te wody jak mało kto. Starzec mianujący się kapitanem oraz jego wyrośnięty ponad miarę syn. Mimo iż ich wybawcy nie wyglądali na budzących zaufanie to znali się na żegludze jak nikt kogo Magnus znał. Kapitan zręcznie unikał kolizji na rzece lawirując pomiędzy wystającymi pniami, śmieciami i innymi przeszkodami. Wodna trasa wiodąca nie dalej niż do Nuln pozwoliła wojownikowi wypocząć i zregenerować siły. Nie pamiętał jak dawno robił sobie przerwę od treningu. Przerwę, którą tym razem wymusiła na nim kontuzja. Następnym razem będzie uważniejszy - nie da się tak podejść. Jego ciosy będą jeszcze szybsze i celniejsze a puklerz... kupi sobie wytrzymalszy.

W trakcie podróży Magnus przypominał sobie swoją ostatnią wizytę w Nuln. Pamięta to jakby to było wczoraj...

***

- Szykować się do drogi! Kranter, Solir, Tymoteusz pojedziecie z Magnusem aby odciąć drogę rabusiom! - zawołał głośno kapitan Ostard. - Pamiętajcie, że jest ich czterech więc w razie starcia szanse powinny być po waszej stronie. Szykujcie się a ja objaśnię naszemu przyjacielowi w czym sprawa leży...

Mała stajnia została wypełniona odgłosami gotujących się do drogi najemników. Cała trójka, wybrana nie bez powodu, potrafiła doskonale jeździć konno, opiekować się swoimi wierzchowcami i walczyć. Magnus natomiast nie był już tym samym dzieciakiem co kiedyś. Nadal był młody, ale lata spędzone na polach bitew uczyniły z niego twardego i silnego wojownika nie lękającego się nawet zatrważających sił wroga.

- Liczę na Ciebie młody. - Określenie, którego użył Ostard uchodziło płazem jedynie mu i dwóm innym osobom. Każdy inny mógłby obawiać się szybciej odpowiedzi albo czegoś jeszcze drastyczniejszego. - Medyk Apoloniusz mówił, że ta czwórka ukradła jego dziedzictwo. Małą, drewnianą skrzynkę z nieznaną nam zawartością. Kierunek, w którym wyruszyli Ci zwyrodnialcy jest nam znany jednak musicie być gotowi na niekorzystne obroty spraw. Mam nadzieję, że nie przekażą nikomu pakunku w drodze do stolicy. Nie prędzej niż ich złapiecie.


Po jakimś czasie młody wojownik i przydzieleni mu ludzie wyruszyli w ślad za złodziejami. Tydzień później Stary Świat był lżejszy o paru zakapiorów i bogatszy o jednego uszczęśliwionego starca. Szkoda, że Magnus nie widział miny Apoloniusza, gdy ten otrzymał swoje dziedzictwo z powrotem. Może odwiedzi go, gdy już będzie w mieście?

***

Całe godziny okrzyków dowodzącego łodzią już zdążyły weteranowi zbrzydnąć. Magnus był pewien, że następnym razem wejdzie na podobne ustrojstwo nie wcześniej niż za parę dobrych miesięcy. Olbrzymi potomek kapitana uwijał się jak w ukropie niczym przy oporządzaniu wielkiego, tnącego lodowe kry, krasnoludzkiego niszczyciela. O ile wierzyć opowieściom pijanych krasnoludów to taka machina potrzebowała dziesiątki brodaczy załogi a potrafiła pomieścić kolejne kilkaset. W końcu wysokie kominy samego Nuln zaznaczyły swoją obecność w postaci ciemnego osadu na ubraniach i pokładzie łodzi. Gdy ekipa przybiła do brzegu Magnus wyglądał na najszczęśliwszego człowieka na ziemi...

Tileańczyk podziękował sowicie zarówno starcowi jak i jego potężnemu podopiecznemu. Ciesząc się, że jest w końcu w Nuln zaciągnął się przepełnionym pyłem powietrzem. Miasto licznych kuźni, wspaniałych broni i jednych z najznamienitszych aren gladiatorów. Tak! Aż chciało się żyć!

- Nie wiem jak wy Panowie, ale ja chętnie rozprostowałbym kulasy po podróży. - rzekł z uśmiechem barczysty tileańczyk.

Po tym jak kapitan, jego prężny majtek i wiecznie narzekający profesor opuścili towarzystwo Wieczny Uczeń przeszedł do rzeczy.

- Może najpierw odwiedzimy siedzibę kolegiów a potem odpoczniemy parę dni? Wypoczynek dobrze by mi zrobił... - uśmiechnął się do siebie wojownik nie pamiętając kiedy ostatnio dobrze i dostatnio wypoczął. - No i pomożemy Telimenie dojść do jako takiej formy. Nie wiem czy w jej stanie wypada jej kontynuować tę wyprawę. Ja bym na twoim miejscu dał spokój i trzymał za nas kciuki. - powiedział patrząc na czarodziejkę. - To jak? Jakieś pomysły?

Dobrze było znowu odwiedzić Miasto Kuźni. Alfred wciągnął w płuca przesycone smrodem dużego osiedla powietrze, usiłując nie myśleć o tym ile razy miał ochotę wbić sztylet między kręgi szyjne skamlącego profesorka czy przewoźnika i jego synalka. Dotarli do cywilizacji i dobrze było się znaleźć w miejscu, gdzie kołysanką nie było wieczorne wycie wilków. Mimo wszystko dobrze.

- Jak znam życie - odwrócił się do Magnusa - to Gerold i ja z miejsca zostaniemy wysłani na jakieś zadupie z kolejną misją. Więc może przez jeden dzień odpocznijmy bez myślenia o Kolegiach.

Spojrzał na Sehlada. Miał sprawę do załatwienia na mieście i potrzebował trochę czasu, bez gonienia do łącznika z wywalonym jęzorem.

- W takim razie widzimy się jutro w południe w karczmie “Lśniąca Klinga”. Pasuje wam taki układ? - zapytał wojownik myśląc o tym ile do zrobienia ma w mieście.

Wissenlandczyk skinął głową, spojrzał na Telimenę i Alchemika.

- Gerold, gdzie Cię mogę szukać wieczorem, jeśli mogę cię nawiedzić? Telimeno, odprowadzić cię dokądś?

- Zatem do zobaczenia Panowie. Trzymaj się młoda. Uważaj na siebie. - rzucił weteran zabierając swoje rzeczy i oddalając się nieśpiesznie.

Pierwszy raz od bardzo długiego czasu został całkowicie sam. Wolny na jakieś kilkanaście godzin po których spotka się z czarodziejami i postanowi co dalej. Miał tyle do zrobienia. Wprost nie wiedział od czego zacząć...

***


Po wejściu do "Lśniącej Klingi" w tileańczyka od razu uderzyła woń soczystego mięsa i piwa. Głównie piwa. W sali głównej było gorąco i nawet uchylone okna niewiele były w stanie pomóc. Tawerna jak zawsze niemal wypełniona po brzegi wojownikami różnej maści nie znosiła ciszy. To tu, to tam dało się słyszeć głośne rozmowy, śmiech, wykrzykiwane zamówienia. Dwie pomocnice oberżysty niemal biegały po sali roznosząc trunki i jadło. Ich długie suknie falowały ponętnie zwabiając coraz to kolejnych bywalców do zamówienia piwa tylko po to aby jedna z nich podeszła do stolika. Od ostatniej wizyty weterana zmieniło się niewiele. Niemal nic...

Szeroki niczym tur barman właśnie wycierał szynkwas, gdy podszedł do niego młody wojownik.

- Witaj. Sytą strawę proszę. Najlepiej parę rodzajów mięsa, warzywa a do picia najlepiej sok i jakiś kompot. - Magnus miał ochotę porządnie podjeść przy okazji nie upijając się w trupa.

- Witam, witam. Poznałem Cię po samym zamówieniu młody! Pokój też chcesz? - zapytał patrząc z szerokim uśmiechem rozmówca.

- Pewnie. Najwyższej klasy, ot co. Jestem kontuzjowany i muszę porządnie wypocząć.

- Żarcie się robi. Pokój zaraz będzie. A co tam u Ciebie? - zapytał dawno nie widziany znajomy.

I wtedy się zaczęło... Magnus zaczął wspominać jak ostatnimi czasy podróżował. Opowiadał pomijając z kim jechał oraz przez jakie dokładnie krainy. Nie podawał nazw miasteczek, ani wsi, ale stary oberżysta mimo wszystko słuchał. Gdy pojawiło się jedzenie Magnus grzecznie podziękował i usiadł w środku sali. Może kogoś jeszcze tu skojarzy?

***

Po porządnym posiłku wojownik musiał odwiedzić medyka. Jako, że najbliżej był dom Apoloniusza to też weteran zdecydował się na wizytę właśnie tam. Spora, kamienna budowla z licznymi oknami aż kipiała wspomnieniami sprzed lat. W końcu tileańczyk przełknął ślinę i zapukał kołatką w spore, dębowe drzwi.

- Kto tam? - usłyszał znajomy głos starszego człowieka.

- Przyjaciel sprzed lat. - odparł młody wojownik.

- Jaki przyjaciel? - zapytał zza zamkniętych drzwi głos.

- Aż tak dawno mnie tu nie było, Apoloniuszu? To ja Magnus. Ten młody. Współpracowałem z Pogromcami przy odzyskaniu twej... - drzwi się otworzyły ukazując w nich starą, pomarszczoną twarz.

- Tak wiem. Magnus. Zapraszam. - starzec szybko zauważył co trapi wojownika.

Tileańczyk aż żałował, że nie mógł zostać dłużej, bo chętnie by wypytał medyka o obecne kłopoty jego czy też samego Nuln. Wyszedł jednak całkowicie zadowolony. Apoloniusz jako jeden z najlepszych medyków opatrzył go oraz dał specjalną maść z pomocą której za parę dni jego ciało powinno być zdrowe. Szkoda, że nie mógł zostać...

***

Po wizycie u medyka Magnus poszedł do garbarza, u którego zostawił swoją zbroję oraz powyginany puklerz. Chciał aby rzemieślnik naprawił skórznie oraz zrobił wytrzymały, skórzany pokrowiec na jego pamiątkę. Ostatni cel jego dzisiejszej podróży po mieście to kowal. Nie byle jaki, ale krasnoludzki. Brodacze jak mało kto znali się na konstrukcji broni oraz pancerzy. Jako znakomici wojownicy nie tylko wiedzieli, gdzie uderzyć aby zabolało, ale i co zakryć aby uniknąć obrażeń. I zarówno w walce, jak i kowalstwie, metalurgii byli niezrównani. Spory warsztat Ginnara "Metalowej Pięści" ściągał w swoje progi najznamienitszym wojowników. Magnus bywał tu już dawno. Pamięta jak podczas swej pierwszej wizyty w Nuln pojawił się tu wraz z Galahadem.


- Witaj krasnoludzie. Przybywam po nowy puklerz. Miałbyś coś na stanie? - zapytał weteran rozglądając się po asortymencie wystawy.

- Witam. Mam i to nie byle jaki. Skończyłem go kuć jakiś tydzień temu i powiem Ci, że jest to jedna z najlepszych tego typu tarcz jaką wykułem od lat. - Ginnar wyciągnął spod lady błyszczący, okrągły cud krasnoludzkiej myśli militarnej.

- Doskonały. Jest wytrzymalszy i lżejszy od mojego starego puklerza. Ile? - zapytał spoglądając spode łba wojownik.

- Zaledwie 50 Koron. - odparł zacierając ręce Khazad.

Magnus nie targował się co do ceny. Wziął go wraz z pozdrowieniami dla fechtmistrza. Wystarczyło już tylko udać się do tawerny i w spokoju, po gorącej kąpieli, oczekiwać na to co przyniesie kolejny dzień...
 

Ostatnio edytowane przez Lechu : 05-01-2012 o 00:20.
Lechu jest offline