Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2012, 00:56   #77
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Samin

Ostrożnie ruszył za uzbrojoną grupą. Wpierw po cichu pokonał schody, a później zatopiony w mroku korytarz prowadzący do masywnych, dwuskrzydłowych drzwi. Niewątpliwie musiało to być wejście do komnat Diuka. Obecnie stało otworem. W przedsionku prywatnych pokoi zauważył kapitana i jego pomocnika nerwowo ściskających broń. Wyraźnie na coś czekali. Gdzieś z oddali, z dalszych komnat dochodził przytłumiony głos doktora.

Nie miał za bardzo jak przedostać się przez zbrojną straż niezauważony. Gdy rozmyślał nad dalszym postępowaniem nagle ściana obok niego rozsunęła się z prawie niesłyszalnym sykiem. W mroku nowopowstałej wnęki dostrzegł wystraszony wzrok nadwornego szambelana. Czarnoskóry sługa przyłożył porozumiewawczo palec do ust i zaprosił go do siebie ruchem głowy. Znaleźli się w tunelu, który najwyraźniej przebiegał wewnątrz ścian posiadłości. Po parunastu krokach zatrzymali się. Jego przewodnik bezgłośnie wskazał mu prawie niewidoczną dziurę w ścianie. Musiała prowadzić do komnaty diuka, inkwizytor mógł bowiem wyraźnie usłyszeć przez nią prowadzoną rozmowę.

- To już ostatnia dawka waszego lekarstwa, mój drogi diuku. Z całą pewnością pomoże wam lepiej skupić myśli...
Po tej wypowiedzi nastąpiła seria cichych jęków i westchnięć pochodząca zapewne od starego arystokraty.
- A teraz, mości diuku - rozpoczął doktor po odczekaniu sporej chwili. - Musimy się bardzo pospieszyć. Wasi wrogowie są już u bram! Szybko!
Odpowiedział mu niewyraźny bełkot skołatanego umysłu starca.
- Diuku! Musicie wyjawić miejsce ukrycia skarbu! Teraz, póki będzie za późno! Oni już uderzają w drzwi! Szybko! Trzeba uratować przed nimi dziedzictwo Rodu
I faktycznie od zewnątrz doszedł go łomot, spowodowany zapewne przez wspólników lekarza.
Stary arystokrata jęknął coś niewyraźnie, po czym wyszeptał serię słów, których inkwizytor ze swojej kryjówki nie zdołał usłyszeć. I wtedy na zewnątrz rozbrzmiał hałas silnika.

Marcus, Mathias, Gregory

Z niemałym trudem przebili się przez zarośniętą gęstym zielskiem ścieżkę. Cały wehikuł usmarowany był sokiem z egzotycznych dzikich owoców i warzyw rosnących w ogrodzie, a karoseria gdzieniegdzie nosiła ślady wgnieceń od przypadkowych pni. Ale udało im się, wyrwali się z zielonej gęstwiny i pędem ruszyli w stronę wejścia do posiadłości.

Samin

Inkwizytor usłyszał nerwowo wykrzykiwane rozkazy i dźwięk bitego szkła, dochodzący z przedsionka komnat diuka. Diuk nadal bełkotał coś niezrozumiale, choć jego głos wydawał się coraz słabszy, zaś doktor, sądząc po dźwiękach próbował właśnie pospiesznie zatrzeć ślady, opuścić pokój i dołączyć do reszty zdrajców.

Wszyscy

Z rozbitych okien pierwszego piętra wyjrzały lufy karabinów, momentalnie zasypując parkujący właśnie przed posiadłością pojazd chmurą pocisków. Trójce "ratowników" tylko cudem udało się uniknąć pierwszej salwy. A wszystko wskazywało na to, że na tej jednej nie miało się skończyć.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 05-01-2012 o 00:59.
Tadeus jest offline