To było to czego potrzebował. Pajda chleba ze smalcem, kufelek piwa, ciepłe wiosenne słoneczko i nic do roboty. Czyż życie nie bywało piękne? Chleb szybko się skończył, a Erich nie lubił pić bez czegoś do zakąszenia. Chcąc nie chcąc musiał wstać nie tylko, by ulżyć pęcherzowi, ale by przy okazji zaopatrzyć się na pobliskich kramach, a to w kiszone ogórki, a to precle posypane makiem, czy też ciepłe kiełbaski z musztardą. Czyli wszystko to, co oferują tego typu festyny. W nogach mu się już trochę plątało, ale to go nie powstrzymało przed zamówieniem kolejnego kufelka. Z oddali obserwował kumpli walczących na ringu z uśmiechem wyższości na zadowolonej facjacie. Jedni jedzą, piją i wypoczywają, a inni dostają w tym czasie po mordzie, ot życie.
W przerwie między walkami przyszła pora na kolejną odlewkę i Erich wykorzystał moment wymuszonej aktywności, by podejść do gościa obstawiającego walki. Wyplątał kilka koron z sakiewki i postawił na towarzyszy tchnięty odruchem sympatii, wywołanym zapewne ogólnym stanem podchmielenia.
Wykorzystując tłok przy ringu uszczypnął w zadek jedną z rozochoconych dziewek i wrócił na swoje miejsce. Za sobą usłyszał, jak dziewczę daje w pysk jakiemuś niewinnemu mężczyźnie, który zapewne napatoczył się bo stał najbliżej. Ot i dobry powód, by unikać tłoku. Ha!
Kiełbaski były całkiem niezłe i chyba nawet z mięsem. Erich rzucił okiem na drącego się w niebogłosy doktora menażera. Niespecjalnie był ciekaw plugastw, jakie ten pokazywał. W swoim życiu na szlaku całkiem niedawno widział obrzydlistwa i nowych nie był wcale ciekaw. Za to zaciekawiła go pewna dziewczyna z niecodzienną fryzurą. Wyglądała na młodą jednak jej włosy były całkiem siwe i nastroszone niczym u zabójcy trolli. Nie była może powalającej piękności, ale buzie miała całkiem ładną i na pierwszy rzut oka sympatyczną.
Już się zbierał, by do niej zagadać, gdy wtem dziwolągi Malthusiusa wyrwały się na wolność siejąc wokół panikę. Erich patrzył z niesmakiem na popłoch mieszczuchów. Od życia w mieście stali się miękcy jak wosk. Oldenbach zauważył, że ścigający stwory krasnolud wywalił się, jak długi. Żal mu się zrobiło brodacza. Chwycił stołek jaki walał się w pobliżu i cisnął nim w ubieżającego w pobliżu trójnoga. Erich był dość silny, toteż stołek poleciał całkiem szybko, cel zaś nie był daleko. Na wszelki wypadek jednak Oldenbach rozejrzał się za drugim pociskiem. |