W skierowanym w jego stronę spojrzeniu Justynki widniało stale to samo pytanie - Dlaczego...?, rozbite na kilka pytań drobniejszych. Dlaczego ją powstrzymał, gdy chciała pobiec za Melą? Dlaczego zostawili Przemka i mu nie pomogli? Dlaczego niby mają schodzić w dół? Dlaczego Tomek nie użył swego scyzoryka żeby zrobić wielka dziurę w ścianie, żeby mogli się wydostać na plażę?
Na niektóre z tych pytań Tomek zapewne znalazłby jakąś rozsądną odpowiedź. Może zdołałby przekonać Justynkę, może by się trochę odbraziła i miałaby mniej pochmurną minę, która raczej nie pasowała na spotkanie z królem. I nie promieniowałaby entuzjazmem sugerującym, że na dole czeka ich zimny loch lub rozpalony piec z radośnie uśmiechniętą Babą Jagą.
Sądząc po temperaturze, to chyba mieli do czynienia z tym pierwszym. Tomek zastanawiał się, co za dureń twierdził, że im bliżej środka Ziemi, tym się robi cieplej. Może coś w tym było, bo górnicy chadzali w niezbyt grubych kombinezonach. Z drugiej strony... grotołazi i inni miłośnicy jaskiń ubierali się ciepło i narzekali zawsze na panujące w jaskiniach zimno.
Taaa... Jasne... Kto zjeżdża windą, temu na dole ciepło, kto drałuje na piechotę, ten marznie. Słyszał, jak jego towarzysze dzwonią zębami. Sam też musiał z całej siły zaciskać zęby i wiedział, że gdyby chciał powiedzieć chociaż słowo to z duetu szczękających zębów zrobiłby się tercet.
Schodzili po schodach, wśród sypiących się ze ścian i sufitu ziarenek piasku. Na ich przewodniku nie robiło to najmniejszego wrażenia, jednak Tomek z pewnym zaniepokojeniem przenosił wzrok z niezbyt solidnie wyglądających schodów to na ściany, to na sufit. Niezbyt długo, bo nie miał zamiaru w tempie ekspresowym znaleźć się na dole, bez względu na to, gdzie ów dół miałby się znaleźć.
W końcu jednak dotarli.
Czy faktycznie było tu cieplej? Czy może emocje związane z całą sytuację spowodowały, że Tomlowi zrobiło się cieplej? No bo skąd miał wiedzieć, jak się zachować w obecności króla, choćby piaskowego? Bo że był to król, to było widać... Mieli upaść na kolana? A może plackiem przed władcą, jak to pokazywały niektóre bajki? W końcu Tomek zdecydował się, podobnie jak Justynka, na ukłon.
Cierpliwie czekał, gdy król przemawiał. I miał nadzieję, że władca piaskowych ludzi mówi prawdę, że właśnie udało im się zdobyć sojusznika. Może z niezbyt trwałego materiału, ale cennego. W końcu jednak król przestał mówić i wręczył Piotrkowi cenny podarek. Wtedy Tomek zdecydował się zabrać na powiedzenie kilku słów.
- Wasza królewska mość - zaczął. - Dziękujemy za cenny dar i za obiecaną pomoc. Jeśli mógłbym prosić...
Na sekundę zamilkł, nie do końca mogąc się zdecydować, jaki kierunek wędrówki wybrać.
- Nasz towarzysz został porwany przez trzech osiłków, nasza koleżanka uciekła, nie wiadomo dokąd... Czy twoi poddani, królu, mogliby sprawdzić, co się z nimi dzieje? Albo nawiązać kontakt z kimś, kto mógłby się dowiedzieć? Jeśli zaś chodzi o nas... Czy ktoś mógłby nas zaprowadzić w stronę bagien? Tam, gdzie mieszka zielarka Welma. Słyszeliśmy, że może ona zdoła nam coś pomóc. Chociaż... - spojrzał na Piotrka i skinął głową. - Do latarni jest bliżej. Może już tych osiłków nie ma... |