Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2012, 23:46   #222
Wroblowaty
 
Wroblowaty's Avatar
 
Reputacja: 1 Wroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znanyWroblowaty nie jest za bardzo znany
Tego było zdecydowanie za wiele! Salah już czuł nutkę zwycięstwa, gdy w myślach dopasował zimną kryształową kulę, do starych omszałych obelisków na polanie, tych samych, nad którymi zaskoczył elfa. Wiedział, że kryształ tam pasuje, był tego pewien jak tego, że oddycha.

Przewrotny los postanowił znowu z niego złośliwie zakpić… Nie pierwszy z resztą raz. Salah, skoncentrowany na głazach, nie dość dokładne odbierał sygnały otoczenia. O ironio, kropka w kropkę, jak elf pochłonięty runami wyrytymi w kamieniach, dał się zaskoczyć jemu, synowi umbardzkiej dziwki, tak on, do ostatnich sekund nie przeczuwał zagrożenia. Gdy padł na niego wielki cień, a trawy zaszumiały pod nagłym podmuchem powietrza, który i jego o mało nie przewrócił, szarpnął głową do tyłu. Gigantyczny orzeł, o rozpiętości skrzydeł pokaźnej stodoły, bił nimi wściekle powietrze wyhamowując z nurkowania. Wysunięte do przodu nogi ze szponami jak ciosy słonia jednoznacznie wskazywały na jego zamiary. Ileż to razy Salah widział jak sokół tego skurwela Al.-Sadrr pikował na zająca czy kuropatwę… Pozycja niemal identyczna, tyle, że tym razem to on występował w roli królika. Zdążył jedynie paść plackiem na ziemię, jednak ogromne szpony poderwały go wraz ze sporymi grudkami darni, które szybko, w przeciwieństwie do Salaha, wyślizgnęły się z pomiędzy łap giganta i opadły na coraz bardziej oddalającą się ziemię.

Orzeł trzymał go mocno, jednak jakimś cudem, żaden z ostrych jak brzytwy szponów nie drasnął nawet człowieka, ptak bił mocno skrzydłami nabierając wysokości, szum powietrza nasilał się i stawał się coraz głośniejszy, przechodząc w obezwładniający furkot, wyciskający łzy z oczu.

Po krótkim locie, który łysielcowi wydawał się być wieczną katuszą, orzeł puścił go, będąc jakieś półtora metra nad swoim gniazdem. Pomimo wysokości Salah wylądował miękko na sianie i zielonej ściółce wyścielającej siedlisko ptaka. Wtedy dopiero spostrzegł, że orzeł nie tylko porwał jego, z drugiej łapy wysunęła się dobrze mu znana kryształowa kula, tą jednak gigantyczny stwór postawił znacznie łagodniej, pomiędzy dwoma szaro brunatnymi jajkami poznaczonymi tu i ówdzie ciemniejszymi plamkami. Salah niemal od razu nerwowymi ruchami odczołgał się jak najszybciej i jak najdalej od niewyklutego potomstwa ogromnego ptaka, jak i od niego samego. Orzeł strzepnął parę razy skrzydłami usadawiając się wygodniej na krawędzi gniazda i przekrzywiając po ptasiemu głowę, zaczął się intensywnie wpatrywać w przerażonego człowieka, co chwilę zmieniając nieznacznie ustawienie głowy.

Salah szybko rzucając nerwowymi spojrzeniami na około, ustalił, że z gniazda do rozbijających się poniżej o skały klifu fal jest jakieś 100-150 stóp, przy odrobinie szczęścia uderzenie w wodę może by go nie zabiło. Przy kolejnej odrobinie szczęścia, nie roztrzaskał by się nawet o skały pod wodą, przy jeszcze jednej odrobinie, orzeł by go nie wytargał z wody… Coś dużo tych odrobin się nazbierało, a Salah tego dnia zdecydowanie nie wierzył w fart.

Makoi lle ndengina edhel?

Zanim Salah zdążył na dobre przestraszyć się, że zostanie zjedzony, lub rozdarty na sztuki, w jego głowie pojawił się dziwny, lecz zdecydowanie inteligentny i pytający głos. Spojrzał we wlepione w niego opalizujące złociste oko z bezdenną studnią czarnej jak najciemniejsza noc źrenicy, przenikającej go na wskroś. Nie miał ku temu podstaw, ale wiedział, że głos należy do gigantycznego orła. Gdy sobie to uświadomił zdębiał kompletnie, najpierw gigantycze pająki, teraz jeszcze większe gadające ptaki.
- Co? Czego chcesz? - zdołał wydusić drżącym ze strachu głosem. – Nieczego nie zrozumiał, choć ton wyraźnie wskazywał na pytanie.
- Czego chcesz, dla czego mnie porwałeś?! – łysielec krzyczał, jak gdyby miało to pomóc. I kto wie, czy nie pomogło, w każdym bądź razie nie usłyszał już w swojej głowie żadnego głosu. Czujne spojrzenie ptaka wwiercało się w niego, jakby orzeł nad czymś się zastanawiał.

Opierając się o przeciwległą ścianę gniazda, Salah z przerażeniem wpatrywał się to w gigantycznego ptaka, to w skały poza gniazdem, oceniając jakie miałby szanse po nich zejść. Przeklnął w myślach swojego pecha i to, że upuścił miecz gdy ptak podrywał go w szponach w powietrze. Poruszył się niespokojnie, wyczuł nóż zatknięty za spodnie. Dobrze, że nie widoczny, inaczej gospodarz mógłby go uznać za zagrożenie dla jaj…

Towarzyszące mu odgłosy spienionych fal rozbijających się o brzeg pod nim oraz świst wiatru omiatającego skalny klif, zagłuszył znowu szlachetny i dźwięczny głos dobywający się jakby z wnętrza jego własnej czaszki.

- Zabiłeś elfa? Dlaczego go zaatakowałeś? Przecież razem walczyliście z dzieckiem Ungolianty? – Ton bynajmniej nie świadczy o pozytywnym nastawieniu rozmówcy…
Ptak wpatrywał się w człowieka jak w robaka, insekta, który będąc żywym nie jest pożyteczny.

-Nie! Elf żyje! Nie zabiłem go! Jest w wieży, cały i zdrowy! - Salah wydusił z siebie wskazując w stronę ruin. Sytuacja jeśli to w ogóle jeszcze możliwe, coraz bardziej napawała go przerażeniem.

- Ja nie.... ja nie chciałem mu zrobić trwałej krzywdy. - Łysielec nie miał wątpliwości, że choć jego rozmówca jest ptasi, to ptasiego móżdżku nie ma. Musiał się postarać, żeby nie skończyć jako przekąska.

- Ogłuszyłem go, bo choć dzielimy ten sam szlachetny cel, on i Królewski Strażnik, któremu towarzyszę dążymy do niego różnymi drogami. - Zaciekawić i przekonać, że Salah nie jest tym złym... Osiągnięcie tych dwóch celów powinno odroczyć jego śmierć.

- Jaki jest ten cel? Środki do niego są zdradliwe i złe, więc ty nie jesteś szlachetny. - usłyszał po raz kolejny. Podaj mi jeden powód dla którego miałbym ci wierzyć i darować życie?

- Ten towarzysz o którym wspominałem. To Królewski Strażnik, podwładny króla Gondoru, szukamy Palantiru, żeby dostarczyć go królowi, bez niego Gondor zaleją niczym podła zaraza orkowie. Elf myśli, że Endymion zdradził, ale nie wie, że strażnik jest podwójnym agentem., nadal wiernym królestwu i koronie gondoru. Musiałem ogłuszyć elfa, zanim ten postanowił by pochopnie wymierzyć źle pojętą sprawiedliwość mojemu towarzyszowi. Przecież, gdybyśmy chcieli jego krzywdy nie pomagalibyśmy mu w walce z tym potwornym pająkiem! - Salah niemal łkał kończąc swoją tyradę. Na ile była to gra a na ile prawdziwy strach przed gigantycznym orłem, sam nie wiedział...

- Dzieci Illuvatara do pochopnych nie należą. Jeżeli elf żyje, to kto wie, może ocali twe życie. Jesli jendka kłamiesz, to już nie będzie miało znaczenia. - usłyszał groźbę i to taką, której spełnienia był niemal pewny…
 
__________________
"Lotnik skrzydlaty władca świata bez granic..."
Wroblowaty jest offline