Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2012, 18:29   #10
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Nauhai była rozdarta. Bogini powróciła, to było coś niesamowitego, wyczekiwanego z takim utęsknieniem, odzyskaniem cząstki duszy. Żadne zaszczyty, żadna potęga nie miała znaczenia, jeżeli zabrakłoby Lolth. To było jak uzależnienie, któremu się poddała już dawno i nie chciała z nim walczyć, dlatego każda utrata kontaktu czy to w trakcie Czasu Kłopotów, czy Wojny Pajęczej Królowej była potężnym ciosem dla tej osobliwej kapłanki mającym mniej racjonalne podłoże, niż sam strach przed bezsilnością.
Jednakże Czasy Niepokojów i Milczenie Lolth dzieliła pewna przepaść. Intencjonalność.
Nauhai w głębi duszy ciężko znosiła fakt, iż bogini nie zechciała w nawet najmniejszym stopniu ostrzec przed tym, co ma nastać. Z perspektywy czasu było to oczywiście racjonalne. Lolth powróciła jako byt potężniejszy niż kiedykolwiek, w pełni chwały przejmując należną jej władzę nad Ilythiiri. Niemniej...

Milczenie Lolth wprowadziło Nauhai w pewien rodzaj stagnacji. Były momenty, w których nie obchodziło jej zupełnie nic- istnienie Menzoberranzan, Baenre, jej samej, całej drowiej rasy. Jakie to mogło mieć znaczenie, jeżeli bogini odeszła na zawsze? Jedynie desperacka wiara w niemożliwość takiego scenariusza nie pozwoliła kapłance zapaść się w rozdzierającym duszę głodzie.
Na dodatek ten czas nie dopomógł jej w relacjach z Triel.
Córka Yvonnel nawet nie próbowała sprawiać wrażenia zainteresowanej talentami Nauhai, którą wszak jej matka sprowadziła do domu i przyjęcia do Rodziny. Bardzo sceptycznie podchodziła do możliwej użyteczności nieszkolonej w Akademii kapłanki i nie była skora łatwo zawierzać wizjom, o których ta jej opowiadała. Niespodziewane, nawet dla Nauhai, Milczenie jedynie utwierdziło Opiekunkę Baenre w jej niezbyt przychylnym nastawieniu odsuwając kapłankę na bok.
Dopiero kolejna zmiana na tronie Baenre odwróciła sytuację.

Nauhai zwykła obserwować przepychanki na szczeblach władzy z bezpiecznego dystansu, sama nie będąc nimi szczególnie zainteresowana, a i nikt nie zabiegał o jej poparcie. Nie wtrącała się, ze spokojem oczekując na rezultat. Nawet jeżeli widziała cokolwiek, co mogłoby dopomóc lub bardziej zaszkodzić poprzedniej Opiekunce. Triel i tak by nie usłuchała.
W przeciwieństwie do Quenthel.
Nowa Opiekunka była bardziej, niż tylko zainteresowana możliwościami, jakie dawały wizje Nauhai. Początkowo drowce zdawało się, iż jest sprawdzana jej chęć do współpracy, co ze względu na charakter i sposób bycia nie trwało długo. Kapłanka nie wzbraniała się przed dzieleniem się informacjami z Opiekunką ani nie wykazywała szczególnych chęci wykorzystania ich przeciw Quenthel. Zdawało się raczej, iż zależy jej na wspieraniu nowej Opiekunki.
Wszak sama Lolth zechciała przywrócić jej życie, a co mogłoby być ważniejsze od przychylności bogini?


***


Kaplica Baenre była miejscem, w którym Nauhai przebywała najczęściej, chociaż oczywiście nie mogła równać się z Opiekunką Kaplicy, Sos'Umptu. Obie kapłanki miały podobne temperamenty, tak więc ich relacje układały się pokojowo, jako że żadna nie dawała drugiej powodu do wrogości, a na dodatek łączyły je zapatrywania na sprawy wiary. Także kontakty z synem Sos'Umptu, Elvolinem, układały się dobrze, a Nauhai postrzegała maga pozytywnie, dzięki jego spokojnemu usposobieniu, co było nader rzadkie w drowim społeczeństwie.Mimo że ten wcześniej z chęcią odwiedzał łóżka innych kobiet domu, Nauhai nigdy nie wyraziła chociaż cienia zainteresowania, jednocześnie nie okazując mężczyźnie pogardy.
Z Faerylanną sprawa była bardziej skomplikowana. Dla Nauhai, podchodzącej ostrożnie do każdej kapłanki, zbudowanie relacji było ciężkie. Na całe szczęście Faeryl nie prowokowała jej swoim zachowaniem czy nie okazywała jawnej wrogości lub nie próbowała ośmieszyć. Nauhai nie lgnęła do niej, ale też nie wzbraniała się przed jej towarzystwem, zachowując status quo w kontaktach.

Właśnie podczas pobytu w kaplicy zostało jej przekazane życzenie Opiekunki. Posłaniec mógł być bardziej spokojny wiedząc, komu zanosi wiadomość. Nauhai nie była znana z okrucieństwa czy kapryśnej przemocy, a brak wężowego bata, którym szczyciła się część kapłanek, odsuwał także i to zagrożenie.
Kapłanka miała mieszane uczucia. Quenthel ją przywoływała, a ona nie była pewna, czy tym razem będzie w stanie spełnić oczekiwania. Ostatnimi czasy wizje stały się bardziej niewyraźne, zakłócone, a zrozumienie ich sensu przychodziło zbyt późno, jak chociażby wizja śmierci Miz'ri. Nauhai zaczynała być nerwowa, kiedy bezpośredni kontakt także okazał się utrudniony, chociaż przynajmniej nie był niemożliwy, a wciąż odczuwalna obecność Lolth zaspokajała fanatyczny głód.
Tym razem nie chodziło jednak o wizję.
Drowy postanowiły spróbować współpracy, a Baenre ponownie przejmowali przewodnictwo.


***

Po wysłuchaniu słów Quenthel, Nauhai z dziwnym spokojem obserwowała zachowanie gości, nie zatrzymując jednakże dłużej wzroku na nikim konkretnym. Nawet gest Elvolina skierowany do Mizzrymki nie wzbudził większej reakcji u tej osobliwej kapłanki. Dopiero kiedy mag Baenre zaproponował odprowadzenie gości ta uśmiechnęła się nieznacznie. Odprowadzić gości, czy jednego z nich?


Nauhai przesunęła palcami po pajęczych zdobieniach laski, którą trzymała obok siebie. Drowka była świadoma, że jej fizyczna ułomność jest postrzegana jako gwałt na drowim poczuciu estetyki. Niemniej nie próbowała w żaden sposób ukryć faktu, iż jest kulawa, nauczona doświadczeniem, świadoma próżności takiego trudu.
Cokolwiek by nie mówiono była kapłanką. Kulawą kapłanką, ale to nie zmieniało niczego, skoro Lolth była jej przychylna. Kto chce, niech rozważa w zaciszu umysłu stan Nauhai, ale niech uważa, aby słowa nie dotarły do jej uszu. Czy snów.

Ubiór Nauhai delikatnie odbiegał od standardów, odkrywając mniej niźli lubiły prezentować kapłanki. Nie dziwiłoby to, gdyby uroda drowki nie była pierwszorzędna (chociaż nawet wtedy owa kobieta raczej nie miała oporów przed ukazaniem swej krasy), jednak Nauhai mimo fizycznej ułomności, postrzegana była jako naprawdę urodziwa kobieta, a niektórzy twierdzili także, że posiada ona pewien wewnętrzny magnetyzm, którym bardziej jak powabem przyciągała ku sobie... nie tylko samców.
Nie była jednak znana z rozwiązłego trybu życia. Nie otaczała się kochankami, wybierając raczej wybrednie, nie zmieniając ich wraz z każdym nowym cyklem Narbondelu. Podobnie nie pławiła się w drogiej biżuterii, wybierając ponad nią obsydianowy symbol Lolth, udekorowany krwistoczerwonymi rubinami.

Niektórych ze zgromadzonych kojarzyła, niekoniecznie bezpośrednio. Była to ciekawa zbieranina osobistości, a rzeczą, która najbardziej ją ciekawiła był możliwy, i najpewniej nieunikniony, spór wewnątrz grup mających prowadzić dochodzenie. Drowy zmuszone do współpracy potrafią być bardziej niebezpieczne od zażartych wrogów.

- Wyszukanie źródła osobliwej trucizny będzie wymagało kontaktów. - odezwała się, kiedy Faeryl zakończyła - Kontaktów w różnych sferach, jak i umiejętności dostosowania się do nich. Nie licząc samej kwestii obcowania z nimi. - kapłanka oczami wyobraźni widziała nieposkromioną ochotę zebranych szlachciców do przemieszczania się pośród plebsu, jako że to on w większości stał się ofiarą trucizny... a raczej został wykorzystany jako obiekt doświadczalny.

***

Odprowadzając przybyłych Elvolin kierował się czystą, pragmatyczna grzeczności mówiącą mniej więcej tyle: nie obrażaj nikogo, jeśli naprawdę nie musisz. Zamienił parę słów z czarodziejem Xorlarrin, ustalił spotkanie z Lairiel, zaś wracając natknął się idącą pięknie zdobionym korytarzem Nauhai. Zapewne kierowała się właśnie do swoich kwater. Oblicze miała zamyślone, jak zawsze zresztą i stanowiące połączenie urody oraz powagi. Ucieszył się widząc kapłankę.
- Adlo'er - skinął jej na powitanie. - Czy znalazłabyś czas na chwile rozmowy?
Nauhai zatrzymała się, opierając na swojej lasce. Delikatnie uśmiechnęła się do Elvolina, po czym skinęła głową.
- Znalazłabym. - odpowiedziała, po czym spojrzała chytrze - Chociaż dziwię się, że ty go znajdziesz.
- Chwilę jeszcze mam - uśmiechnął się szelmowsko. - Wiesz, kwestia dobrego gospodarowania czasem, żeby wystarczyło i na zabawę i na przyjemności - Elvolin był znany ze stosunkowo bardziej poukładanego trybu pracy, niż wielu chaotycznie usposobionych drowów. Zresztą ogólnie czarodzieje chcieli czy nie chcieli, musieli się nauczyć pewnego ładu, inaczej nie mieli szans w podnoszeniu swoich umiejętności.
- Może wewnętrzny dziedziniec? - zaproponował miejsce, w którym trudno było podsłuchiwać rozmawiających bez zauważenia.
- Dobre miejsce. - przyznała Nauhai, po czym swoim wolniejszym krokiem ruszyła w stronę dziedzińca - Gospodarowanie czasem... Ciekawe czy w każdej sytuacji go dokładnie odmierzasz. To musi być uporczywe dla towarzystwa. - chytry uśmieszek nie schodził drowce z ust. Najwyraźniej dość dobrze bawiła się tą sytuacją.
- Owszem - przyznał - nniektórzy bywają lekko zdenerwowani, ale cóż ... warto mieć jakiś własny sposób na denerwowanie innych. to dodaje poczucia własnej wartości - mrugnął do niej - wprawdzie objawiał się trochę dziewczyny, jak każdej zresztą kapłanki, ale akurat wiedział, że z nią można nawet nieco pożartować, podczas gdy na przykład z Fae ... byłoby naprawdę targaniem umber-hulka za wąsy. - Ale nie, nie zawsze, czasem pozwalam sobie lekko pozostawić swoje plany na boku - nie dopowiedział, jakie to są okoliczności. Mogła się jednak domyśleć, choć faktem, ze od powrotu Elvolin mocno się uspokoił.
Nauhai czasami bawiło zachowanie mężczyzn, którzy zbyt przerażeni możliwością złego doboru słów plątali się we własnych wypowiedziach. Elvolin nie należał do nich, ale kapłanka nie poczytywała tego za problem, jako że rozmowy z magiem bywały równie rozrywkowe. Chwilami zastanawiała się, czy próbuje on od czasu do czasu ostrożnie sprawdzić na ile może sobie pozwolić w stosunku do tej kobiety. Nauhai była ciekawa jak odważny okaże się być syn Sos'Umptu.
Albo jak głupi.

Kiedy doszli na owalny dziedziniec wewnętrzny, wyłożony mrocznymi płytkami bazaltu, czarodziej pozwolił sobie rzucić zaklęcie alarmu, nie chciał bowiem, by ktokolwiek ich podsłuchał, później zas zapytał:
- Powiem wprost, czy wiesz coś więcej o tych nieszczęsnych wydarzeniach, które tak krótko omówiła Matka Opiekunka?
Nauhai aprobowała ostrożność Elvolina, szczególnie w momencie, gdy ten zadał nurtujące go pytanie.
- Sądzę, że dostaniemy więcej informacji już niedługo. - odparła, jednocześnie nie odpowiadając na pytanie.
- Niewątpliwie - skinął zastanawiając się, czy ona nic nie wie, czy wie, ale nie chce powiedzieć. - Jednak nie o to pytam. Któż jak nie ty, mógłby cokolwiek wiedzieć na ten temat. Wszyscy wszak znają twoje zdolności, skoro zaś dostaliśmy polecenie od Matki Opiekunki Quenthel, nie dziw się, że pytam właśnie ciebie. Przebywając w swoim gabinecie Sorcere właściwie nie słyszałem niczego na temat tych spraw. Mam się zająć drowami rozprowadzającymi alchemiczne substancje po Menzoberranzan, prawdopodobnie należącymi do Jaezred Chaulssin, cokolwiek takiego to właściwie jest.
- Ale nie mogłeś nie słyszeć o próbie podbicia Menzoberranzan. - stwierdziła spokojnie - W takim razie już wiesz czego chciała dokonać ta organizacja. Heretycka organizacja, dodam. - przez moment niebezpieczny błysk pojawił się w jej oczach - Chociaż teraz... - wzruszyła ramionami.
- Owszem, ale pamiętaj, że przez wiele lat nie było mnie tutaj. Obiło mi się coś o uszy, że próbowali nieudanie przejąć władzę nad niektórymi miastami drowów oraz wyznawali bóstwo, które nazywali synem Lolth. Nie mniej słyszałem także, że zostali pokonani oraz wybici. Być może jedynie niedobitki zdołały zbiec. Czyż więc mogą być to owe resztki. Może to jednak ktoś próbuje się podszyć pod tamtą legendę. Czy nie widziałaś może czegokolwiek w swoich wizjach?
- Takich jak oni ciężko wybić. Są jak szkodniki. Małe, tchórzliwe i słabe, umieją jedynie kryć się w cieniach na widok naszej siły. Mają w ucieczce spore doświadczenie. - parsknęła - Obie możliwości są do przyjęcia, dlatego lepiej nie odrzucać żadnej zbyt pochopnie. Co zaś wizji się tyczy... - udała zamyślenie - Nie sądzę, abym miała ci coś do przekazania, jednak... - przechyliła głowę - Może w przyszłości będę miała? - patrzyła na maga wyczekując jego reakcji, być może jakiejś oferty?
- Wobec tego, jeśli będę może wiedział cokolwiek w twojej sprawie, możesz na mnie liczyć, że dotrze to najpierw do twoich uszu, nie czyichkolwiek innych. Również, jeśli potrzebowałabyś moich umiejętności może postarałbym się pomóc - zgodził się na jej zawoalowaną propozycję współpracy. - Oczywiście zgodnie z poleceniem Matki Opiekunki będę zajmował się swoją sprawą, jednak przy okazji ... Cóż, dziękuję bardzo za miła rozmowę - uśmiechnął się - czy pozwolisz, że jako wyraz owej wdzięczności odprowadzę cię do twoich apartamentów, czy po prostu tam, gdzie pragniesz się udać - podał jej ramię.
- Chcę wrócić do siebie. - kapłanka z uśmiechem przyjęła ramię. Wpierw pomyślała o powrocie do kaplicy, jednak porzuciła ten pomysł woląc pozostać chociaż chwilę sama, nie licząc oczywiście duchowej obecności bogini.
- Gdybym nie wiedziała, iż najwyraźniej posiadasz inne plany zastanawiałabym się poważnie nad sensem twojej propozycji odprowadzenia mnie do apartamentów. - dodała z uśmieszkiem.
- Gdybym rzeczywiście nie miał planów - przyznał - możesz mi wierzyć, że niewątpliwie myślałbym nie tylko przy okazji, ale przede wszystkim o podtekstach niniejszej propozycji - komplement nie przyszedł mu trudno, ponieważ Nauhai, pomimo problemów zdrowotnych, miała naprawdę śliczną figurę oraz bardzo ciekawą twarz: ładną oraz niebanalną. Niewątpliwie wielu mężczyzn szlachetnych rodów mogłoby się palić do skorzystania z jej słodkiego gniazdka, chociaż kapłanka słynęła raczej z powściągliwości i preferowała najczęściej samotność. - Jednak wobec tego, będzie mi milo odprowadzić cię do twoich komnat. Szczerze mówiąc, tyleż dla przyjemności towarzyszenia tobie, co dla czystej ciekawości, jakie ploty spowoduje nasza rozmowa oraz ów miły spacer - doskonale bowiem wiedział, że takie spotkania nie uchodzą spojrzeniu innych.
- Plotki... Tak, one są naprawdę ciekawe. - przyznała - Można dowiedzieć się o własnej osobie więcej, niż się wie samemu. - uśmiechnęła się na wspomnienie niektórych z nich - Na pewno zainteresowani mają naprawdę bujną i być może niesłychanie pikantną wyobraźnię, chociaż powinni uważać, aby ta pikantność nie zaszkodziła ich podniebieniu. Łatwo zatracić dobry smak i przestać odczuwać subtelności. Można wtedy naprawdę wiele przeoczyć. - kapłanka nie zareagowała w jakiś szczególny sposób na komplement, jednak wyraźnie nie uszedł on jej uwadze ani nie został niechętnie przyjęty - Lepiej uważać z pikanterią. Bywa zgubnie... Kusząca. - spojrzała uważniej na Elvolina, jednak słowa wypowiedziała spokojnie.
- To już przeszłość - wyjaśnił Elvolin doskonale wiedząc, jaką miał kiedyś opinię. - Jeśli obecnie szukam kogoś, to raczej znacznie związku z jedną osobą, niż dwudziestoma jednocześnie. Cóż, czasem młodość prowadzi do rozmaitych szaleństw, chyba, ze ktoś jest tak dystyngowanie opanowany, jak ty, lub moja matka. Nie mniej, owe plotki, oprócz pikanterii, będą miały jeszcze jedno pole rozważań: co oznacza nasze spotkanie w kontekście wcześniejszego zebrania?
- Łatwiej by było, gdybyśmy po prostu spotkali się, aby dać ponieść chwili i rozluźnić nerwy, nieprawdaż? Chociaż... - westchnęła teatralnie - Niektórym nigdy nie dość wprawiania w ruch własnej fantazji.

Elvolin odprowadził Nauhai do jej komnat kończąc tym samym ich spotkanie. Kapłanka przekroczywszy próg swego apartamentu odwróciła się jeszcze na moment do mężczyzny i powiedziała:
- Jeżeli tak będzie, to córka Mizzrym na pewno okaże się wspaniałym dodatkiem do twojej grupy wraz ze swoimi kontaktami handlowymi oraz... ach, ta pikantność. - po czym nie czekając już na reakcję uśmiechnęła się na pożegnanie i zamknęła drzwi.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 07-01-2012 o 02:20. Powód: Dodatkowy dialog
Zell jest offline