Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2012, 13:00   #18
Rock
 
Rock's Avatar
 
Reputacja: 1 Rock nie jest za bardzo znanyRock nie jest za bardzo znanyRock nie jest za bardzo znanyRock nie jest za bardzo znanyRock nie jest za bardzo znanyRock nie jest za bardzo znany
Drzwi huknęły pokazując przy tym, że zawiasy skrzypią i są dość liche. Wzrok wszystkich siedzących skierował się na zakapturzoną postać, która wkroczyła właśnie do izby jak gdyby nigdy nic. Stanęła w cieniu tak by jej twarz była niewidoczna dla wszystkich. Jednak to nie jego wkroczenie, a monstrum tuż za nim, które notabene wyglądało dla większości wstrętnie, ściągnęła uwagę na wejście wędrowca. Nagle niemal wszyscy zerwali się jakby ktoś ich właśnie oparzył, szukali broni - jakakolwiek by ona nie miała być. Bez w tym momencie mimo maksymalnego wytężenia umysłu do kontroli bestii -i całej reszty-, zmęczenia- uśmiechał się jak dziecko z fajką wykradniętą matce nieumiejętnie odpalaną, jedną z pierwszych. Jego wzrok mimowolnie powędrował do Ilyi, ale nie to było ważne w tym momencie choć jego uśmiech już nie był taki pełny, gdy zobaczył go z jakąś babą z boku. Miał złe wspomnienia o Ilyi i kobietach. Nawet bardzo złe. Tak czy inaczej właśnie właściciel i kilku klientów celowało w Bez-a i bestię z wcale nielichych pukawek, inni trzymali noże i wszystko co się nawinęło nie wyłączając widelców i kufli. Tak jakby to miało ich uratować. Nastał moment ciszy nim Bez odezwał się chrypliwym głosem:

- Koniec fraszki- czas na ferment i igraszki! - rzekł, po czym padł pierwszy strzał, prosto w pierś Bez-a. Kula trafiła prosto w serce, Bez złapał się za nie po czym teatralnym gestem złapał sie za ranę postrzałową. Wrzasnął po czym wybuchł śmiechem i dodał:

- ...żartowałem! - dawcy stali coraz niepewniej, kilku tchórzy cofnęło się, inni oddali w jego stronę kolejne strzały. Kule przepadały w cieniu z którego przemawiał młody, zadziorny głos. Tym większą furorę zrobił wyłaniając się z półmroku z twarzą starca o siwych, przerzedzonych ale długich włosach. Pomarszczona, zarośnięta. O ciemnych oczach.

Ilya złapał się za twarz, patrząc spomiędzy palców na sytuację. Uśmiechnął się do tancerki, jakby nie zauważył całej sceny
- Mam nadzieję, że będziemy mieli jeszcze okazję potańczyć. Ilya jestem. Czy nie byłoby potwarzą gdybym zapytał o twoją godność?

Dziewczyna cicho sapnęła nie przyzwyczajona do tego by ktokolwiek zwracał się do niej z tyloma ą i ę. Chciała obrócić jego słowa w żart, ale nagle pomiędzy głowami stojących mężczyzn zauważyła coś, czego po dzisiejszym dniu długo nie pomyli z niczym innym. Hienoid. Natychmiast ustawiła się za plecami przechylnego jej tancerza, a wzrokiem poszukała Awo.
- Prudence - odpowiedziała cicho skupiając całą swoją uwagę na zagrożeniu - Wiesz o co tu chodzi?

Bez zakomunikował:
- Spokojnie przyszedłem się tylko napić, a ten futrzak jest kontrolowany i nikomu nic nie zrobi. Tak przy okazji osoba odpowiedzialna za cały ten najazd jest w tej karczmie - odbąknął jakby od niechcenia i szybko dodał - i nie jestem to ja. - powiedział to przekonująco, przyglądając się reakcjom ludzi jedni trochę się uspokoili, bo nie był agresywny, inni byli zdziwieni. Był zbyt skupiony, by zatrzymać dwójkę młodocianych kadetów do straży z widocznych donosem na twarzach- włochaty kolega nie dawał normalnie pracować. Wybór był prosty: oni albo to co już zaczął wewnątrz klubu. Wybrał to drugie, wypatrywał. Kilku tylko rozszerzyły się źrenice- niemy znak. To na nich swoją uwagę skupił Bez.
Było w czym przebierać- od spanikowanych do granic wytrzymałości rozwieraczy dawców przeładowujących magazynki, gotowi do oddania kolejnej salwy, ale z jakichś powodów nieruchomi. Gdzieniegdzie wyzywające i zimne zarazem spojrzenia tych hardych, a może nawet jeszcze bardziej zahartowanych, a kończąc na istnych fenomenach. Rozparty w przyciasnym krześle wielkolud z buciorami na stole zdawał sobie nic nie robić z przedstawienia co już samo w sobie było bardzo podejrzane. Wymieniał chytre spojrzenia z krótkowłosą kobietą po drugiej stronie sali. Stojący za ladą równie duży, a z pewnością szerszy we łbie troll z wymierzoną i gotową do strzału śrutówką wyraźnie martwił się o swój dobytek podczas gdy po drugiej stronie, nad szklanką, pewnie -był pewien, że w samo czoło- mierzył doń jakiś ważniak w mniej niż u reszty szarym mundurze. W sumie- nic konkretnego.

Ilya uśmiechnął się z wyraźnym (i nieco teatralnym) przymusem
-Tak. Czasem mam ochotę dodać “niestety”.
Zachichotała, nieco histerycznie.
- No to popatrzmy... - odwróciła się ku wejściu kładąc dłonie na ramionach tancerza i, jak zza kryjkówki, obserwując scenę u wejścia.

Znów odezwał się Bez:
- Tak przy okazji ten futrzak o ile się zgodzicie na mój rozkaz znajdzie waszego winowajcę i będziecie mogli zrobić z nim co chcecie. - odparł. Mężczyzna skinął dłonią a futrzak przesunął się kawałek wąchając wszystko w około.

Huk z jakim wszedł do lokalu szarlatan zdawał się pyknięciem zapałki przy powtarzających się gromach bardzo akustycznej, dopasowanej do występów sali “Rogatej Wróżki”. Pomieszczenie wypełnił kłujący w nozdrza zapach prochu. Oślepiające błyski dodawały zamieszaniu uroku rzucając przypadkowych dawców pomiędzy stoły, niosąc kule przeciw ‘swoim’- w jednym tylko, chyba, Bez nie kłamał tego wieczoru: “Koniec fraszki- czas na ferment i igraszki”.
Futrzane cielsko krwawiło w wielu miejscach, futro falowało od przebijających skórę pocisków, skurczów poranionych mięśni- mimo to posuwało się na przód. Goście ‘Wróżki’ niemal bez wyjątków srali po gaciach. Przygarbiony mutant podszedł do Ilyi. Stanął przed nim i z widocznym bólem wskazał go pazurami.

Tancerz złapał się za twarz i pokręcił głową w grymasie zniesmaczenia. Przestąpił pół kroku w bok, tak aby stanąć między hienoidem, a Pruedence. Znał sztuczki brata i raz czy dwa jego maskotki wyrwały mu się, więc był gotowy.
Bez zaś kontynuował:
- Ot i wasz winowajca - ogólny burdel i kurz był wszech obecny. Bestia szybko regenerowała się, kule przeszyły ją kilka razy a mimo to stała. Choć oczywiście z każdą kulą zataczała się delikatnie i próbowała ustać. Posoka była wszędzie Bez stał nieruchomo jakby lekko zamroczony. Cóż skupił się by zapamiętać osoby, które przykuły jego uwagę. Przyglądał się kolejnym reakcjom teraz zwracając uwagę tylko i wyłącznie na tych którzy wcześniej wydali mu się podejrzani. Kochał ten chaos choć osobiście nie do końca wierzył, że Ci idioci zaczną walić do niego. Przecież powinni się domyślić, że albo się zabezpieczył przed wejściem tu albo jest skończonym idiotą - idioci nie kontrolują bestii więc nie miało to sensu. Tak czy inaczej było zabawnie no i zdobył kilka informacji na których mu zależało. Teraz był czas by wyjść stąd nie robiąc więcej szkód i cyrku. Choć trzeba przyznać, że Bez-a mocno korciło by jeszcze się z nimi podroczyć.
Prudence pytająco spojrzała na Ilyę dla własnego bezpieczeństwa odsuwając się od zwierzaka. Przez ciało przeszła seria nieprzyjemnych dreszczy, a dobry humor prysł jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Co za pozbawiony zdrowego rozsądku palant wprowadzał tutaj to...
Ilya natomiast wciąż stał w miarę pewnie ale obniżył środek ciężkości, gotowy do ewentualnej obrony
- Dobrze okłamałem was bestia nie ma zielonego pojęcia kto jest winowajcą wskazałem go ponieważ chciałem coś sobie udowodnić teraz wyjdź na zewnątrz, ja też wyjdę i nigdy więcej się tu nie pojawię. To chyba sensowne. A wy nie odstrzelcie sobie na wzajem łbów bo chciałem tylko zobaczyć trochę fermentu w tym nudnym mieście. - wyszedł z bestią na zewnątrz głaszcząc ją po śliniącym się pysku i otrzepując futro z ramienia.
 

Ostatnio edytowane przez Rock : 08-01-2012 o 12:37.
Rock jest offline