Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2012, 15:31   #9
Velg
Konto usunięte
 
Velg's Avatar
 
Reputacja: 1 Velg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetny
- Za dużo mówicie, a ja niezbyt lubię gaduł. Ale odpowiem, na tyle pytań, ile zapamiętałem. No więc tak, ten de ’Vires to był stary dziadulek. Przyjechał do Solidute z dalekich krajów, a podobno był wampirem, czy wilkołakiem, coś na “w”, ale na pewno nie był wiedźmą. - Tutaj postać się przez kilka sekund śmieje, ale po chwili wraca do bardzo przyjaznego tonu.- Co do waszej śmierci, to faktycznie wydaje się to śmiesznie, ale teraz możecie popatrzeć na prawdę tego przesłania. -
Waszym oczom ukazał się oszałamiający widok pokrwawionego argonianina wciąganego na krzesła przez dwie młode dziewczyny.

Wysoce, ale to bardzo wysoce kompetentne. Pobić akurat tego członka wyprawy, który był ślepo posłuszny. Przez chwilę milczał - chciał sprawdzić, czy ktoś na dole zechce już podnieść wrzawę. Nie zechciał. Widać takie rzeczy uchodziły mu na sucho...

Dziwne, bardzo dziwne. Nawet Thalmor nie powinien mieć władzy, aby wykorzystywać w ten sposób immunitet... oczywiście, poza swymi siedzibami. Ale to nie był dom prywatny - to była zwyczajna karczma!

Oczywiście, demonstracja mocy pokazała przede wszystkim monstrualną głupotę ich pracodawcy. Wręcz zachęcał ich do wbicia noża w plecy - pokazując, że niezbyt obchodzi go ich wierność. A mógł przecież lekkim nakładem środków zorganizować całe spotkanie... Ale cóż, przynajmniej nie była to prowokacja - zbyt duży nakład środków. W takim razie, na razie będzie musiał robić dobrą minę do złej gry.
- Nie udzieliłeś nam podstawowych informacji. Wciąż nie wiemy nawet, jak rozpoznać ów naszyjnik. - stwierdził, próbując powstrzymać emocje - Nie mamy żadnych podstaw, żeby zakładać, że w krypcie będzie tylko jeden. Dalej - jak niby mamy zrabować kryptę, jeśli ktokolwiek będzie w pobliżu latarni? Już same drzwi mogą być ciężkie i wydawać straszne hałasy przy otwieraniu, a odgłosy walki...

de’Vires siedział spokojnie wspierając się na lasce, ale po chwili uśmiechnął się, skinął z aprobatą nordowi, i powiedział.
- Słyszałeś towarzyszu, pan anonimowy nie lubi gaduł, toteż chodźmy, czym prędzej do grobowca, znajdziemy naszyjnik i wrócimy, aby dostać to co nam się należy - specjalnie z ironią, nie wspomniał o obiecanej nagrodzie. - Teraz nie pozostaje nam nic innego jak ruszać czym prędzej. Ostatnie pytanie tylko panie anonimowy, gdzie ci dostarczyć naszyjnik? Bo śmiem twierdzić, że to dość istotny szczegół naszego zlecenia, ale raczyłeś go pominąc.

Anunak podniósł do góry palec, jak dzieci, gdy chcą coś powiedziec.
- Jeśli można, to ja mógłbym zdjąć straże po cichu, ale z obolalą nogą to będzie trudne.
Ale Twoje corki niezle sobie radza w podchoach, moze one nam pomoga.

Powiedzial z udawana powaga, ledwo powstrzymujac od smiechu.
- Kto by stawiał straże przed kryptą? - żachnął się Ulfgar. Nie chciał nawet dopuszczać do siebie myśli, że ktoś mógłby tak ochoczo wymordować latarnika, czy jego rodzinę dla zarobku... mógł być banitą, ale swoją godność miał – I jak rozumiem, ta latawica idzie z nami, by skomplikować sprawy i odebrać naszyjnik. - odniósł się do pytania Altmera. Spojrzał przy tym na Almę, wzrokiem wyrażając tylko zimną furię – Inaczej nigdy nie pozwoliłby nam dojrzeć swej córki, boć to dla nas zbędna informacja.
-Naszyjnik poznacie po wyglądzie.
- Tutaj mężczyzna się szeroko uśmiecha, ale po chwili wraca do normalnego tonu.- Zaraz będziecie wyruszać, tylko jest jedna sprawa. Mania, curusiu, użyj lęczących rąk na Anunaku.

Ta sama dziewczyna, która cię terroryzowała Anunaka, podeszła do niego. Chwilę mruczała jakieś słowa, a gdy skończyła, jej obie ręce zapłonęły zielonym ogniem. Najpierw przyłożyła je do “zgniecionej” nogi. Leczony poczuł się jak w niebie, a ból w nodze, natychmiastowo znikł. Później uleczyła ranę po zacięciu się wytrychem. Rana niknęła w oczach, a (ku zdziwieniu Argoniana) krew też. Wreszcie, dziewczynie przestały płonąć na zielono ręce, a Anunak został całkowicie wyleczony. Tymczasem pracodawca cały czas mówił:
-Jakieś pytania zanim pójdziecie? Tylko szybko.
- Tak, bo masz problem z odpowiedziami. Gdzie dostarczyć naszyjnik? - zapytał z lekką irytacją.
-Tutaj ma być naszyjnik. Najpóźniej pojutrze.
- W takim chodźmy, bo nic więcej już nie usłyszymy...
- Ulfgar wzruszył ramionami, rzucając pracodawcy jeszcze bardziej wściekłe spojrzenie niż zazwyczaj. Zleceniodawca odpowiadał jedynie piąte przez dziesiąte, a nawet gdy odpowiadał, plótł trzy po trzy, więc...
- Pojutrze - dodał Anunak. - Ja się muszę uchlać przed misją, bo to moze być moja ostatnia misja. - zrobil pauzę, po czym powiedział jeszcze:
- Panowe! Kto idzie się ze mna napić? - i mrugnął do Maximiliana znacząco. Tak, żeby inni nie widzieli.

- Brednie... - na dźwięk słów „ostatnia misja“, ulfgarowa uwaga się wyłączyła. Na Talosa, skąd on się urwał, z Mrocznego Bractwa? Ale tam chyba nie mieli takich kretynów, wykrzykujących o misjach i zleceniach.
- Zakładam, że chcecie się przygotować - kontynuował cicho - Więc, jeśli wciąż w tym jesteście, proponuję, byśmy się spotkali jutro o zmroku przed północną bramą. W nocy powinniśmy być mniej widoczni. Bądźmy wtedy gotowi... A wy, jeśli chcecie, możecie przygotować jakiś wóz lub inny transport. Na łupy. Ja z nich rezygnuję - to złoto martwych, nikomu nie przyniesie nic dobrego... - wzruszył rękoma, jakby chciał odegnać od siebie takie myśli. I oczekiwał reakcji.
 

Ostatnio edytowane przez Velg : 07-01-2012 o 18:19.
Velg jest offline