Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2012, 16:06   #5
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Załatwienie wszystkich formalności zabrało nieco więcej czasu niż przewidziała. Mimo wcześniej rozpoczętych przygotowań wciąż pozostała cała masa spraw do załatwienia, a termin zbliżał się wielkimi krokami. Najbardziej bolała konieczność pozbycia się domu i pożegnanie z pacjentami oraz współpracownikami. Przyjęcie, które urządzono z okazji jej odejścia uświadomiło jej jak wiele ludzi zostawia za sobą w pogoni za rodziną. Opuściła je więc wcześniej niż planowała. Jej decyzja była nieodwracalna, a zadręczanie się tym co i tak nie mogło na nią wpłynąć było pozbawione sensu.
Zajęcia przystosowawcze, które im zaserwowano, nie wniosły zbyt wiele do ich zasobu wiedzy. Serenę, ku jej włąsnemu zdziwieniu, znacznie bardziej zainteresowały zajęcia na strzelnicy. Widocznie nie różniła się tak bardzo od Nat’a. Zamiast więc skupić się na tym, co im mówiono, pozwoliła sobie na chwile wytchnienia z S&W w dłoni. Owe przerwy pozwalały jej na zachowanie równowagi między zastanawianiem się czy dobrze zrobiła, a niepokojem o brata. Być może była nadopiekuńcza w stosunku do niego, jednak tylko on jej został. Nie chciała spędzić reszty swojego życia na zastanawianiu się nad jego losem. Takie destrukcyjne postępowanie nie wyszłoby jej na dobre i zapewne doprowadziło do problemów zdrowotnych. Z dwojga złego wybrała to pierwsze.

Dzień, na który czekała od momentu podjęcia decyzji, nadszedł niespodziewanie szybko. Stojąc naprzeciwko EONu odczuwała strach, uczucie które było całkiem zrozumiałe. Była to bowiem chwila ostateczna. Po zrobieniu tego kroku nie będzie już odwrotu. Nie zamierzała się jednak wycofać. Nie ważne co czeka na nią po drugiej stronie. Nawet jeżeli nie czeka nic, co było możliwe według słów Ralfa, naukowca z którym udało się jej nawiązać przyjacielskie stosunki, to Nat podążył tą samą drogą przed nią. Zamiast więc roztrząsać stany własnego umysłu skupiła się na tym co działo się przed jej oczami. Żołnierze zniknęli w zielonym świetle. Powoli nadchodziła jej kolej. Poprawiła plecak ze swoimi rzeczami i mocniej chwyciła rączkę walizki. Broń, którą dostała, ciążyła jej nieco w kaburze przypiętej do pasa. Nie była jeszcze przyzwyczajona do jej ciężaru. Sam fakt iż ją posiada wprawiał ją w stan lekkiego niedowierzania.
Wreszcie przyszła jej kolej. Nieco niepewnym krokiem przeszła przez próg chłonąc wszelkie wrażenia. Pomarańczowe światło oraz ciepło, które z sobą niosło były dla niej zaskoczeniem, jednak nie niosły ze sobą nieprzyjemnych wrażeń. Zupełnie jak gdyby uniosła przymkniete powieki w stronę słońca stojąc na rozgrzanym przez nie terenie. Jakież było jej zdziwienie gdy okazało się, że w chwile później stanęła na dnie płytkiego kanionu. Na dodatek wyglądało na to, że reszta jej grupy zgubiła się gdzieś po drodze, gdyż była w tym miejscu sama. Stwierdzenie tego faktu wywołało w niej zrozumiały niepokój. Najwyraźniej bowiem maszyna działała, jednak albo nie dla wszystkich albo miała pewne ograniczenia co do osób przerzucanych za jednym razem. Zupełnie jak umysł człowieka postępuje z nawałem informacji, dzieląc je na fragmenty i zajmując się nimi po kolei.
Dokładnie w ten sam sposób postanowiła w tej chwili zadziałać. Najpierw musiała się wydostać na powierzchnię. W końcu istniała możliwość, że wyrzuciło ją jedynie kilka metrów za daleko. Co prawda w takim wypadku żołnierze powinni sami ją odnaleźć, jeżeli jednak się myliła to zmarnuje sporo czasu na siedzenie w miejscu.
Walizka ze sprzętem medycznym nie ułatwiała wspinaczki. Serena w kilku niewybrednych słowach skomentowała w duchu własną sprawność fizyczną, która może i sprawdzała się w mieście i na oddziale, to jednak w takich warunkach była zwyczajnie żałosna.
Świat na powierzchni nie przedstawiał się zbyt wesoło. Piasek i skały gdziekolwiek by nie spojrzała. Na dodatek słońce bynajmniej nie świeciło tu z mniejszą intensywnością. Jedynym obiecującym punktem na horyzoncie była jaskrawa kropka. Mając do wyboru powrót na dół, a ruszenie przed siebie, wybrała zapewne gorszą opcję i zaczęła iść w kierunku owego punktu. Już po paru pierwszych krokach zdjęła kitel i wrzuciła go do plecaka. Podwinęła rękawy szarej koszuli, rozpinając, po chwili namysłu, kilka górnych guzików. W końcu nie była w swoim biurze gdzie musiała wyglądać w pełni profesjonalnie. Mogła sobie pozwolić na odrobinę luzu. Wygodne mokasyny i czarne, równie wygodne spodnie dopełniały jej ubioru, który niejako uważała za swój służbowy. Jedynym okazem biżuterii był mały diament zawieszony na złotym łańcuszku, prezent od Nat’a.


cdn...
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline