Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2012, 17:48   #3
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Ishir nie miał wyjścia. Musiał współpracować. Tak było lepiej. Za posłuszeństwo nikt nie wymierzał kar cielesnych. Wszystko byle tylko przeżyć. Tylko głupi upór trzymał go przy życiu. Głupia chęć udowodnienia czwartemu bratu, że go nie złamie. Nie zamierzał uciekać. W obecnym stanie i tak daleko by nie uciekł. A z pewnością zostałby ukarany w sposób, który zniechęciłby go do ponowienia takiej próby. Poza tym pozostała obietnica do spełnienia.

- Śniadanie a potem idziemy, jest praca specjalnie dla Ciebie. –powiedział Ryo i przesunął po ziemi talerz z chlebem oraz bidon z wodą. – Ruszaj się nie mamy całego dnia.
Chłopak podniósł z posłania swoje chude, aczkolwiek umięśnione dzięki pracą w niewoli ciało. Spod resztek jego niegdyś niebieskiego ubrania wyłaniała się jego blada, pokryta bliznami (pamiątkami po misjach w gildii i początkowych dniach w niewoli) skóra. Pod lewą piersią dało się dostrzec czarny symbol Fairy Tail. Ostatnie, co pozostało mu z tamtego życia.
Niebieskowłosy wziął jedzenie i zaczął je powoli konsumować. W brzuchu mu burczało, lecz nie zamierzał dać Ryo ani nikomu innemu jak rzuca się na jedzenie.
Gdy skończył, spojrzał na swojego strażnika.
- To co, dzisiaj budowa sracza dla Varsa?
To, że Ishir wykonywał każdą pracę, nie oznaczało, że robił to bez komentarzy.
- Widzę język wciąż tak samo cięty. -mruknął strażnik i ruchem głowy nakazał wyjść niebieskowłosemu z celi. - O to co masz robić zapytasz już sam, nie mam chęci tłumaczyć tego takiemu dzieciakowi jak ty. Nie wiem czemu właśnie ja muszę Cie pilnować. -dodał wsadzając jak miał w zwyczaju ręce w kieszenie. Elektryczny mag przez ostatni rok mógł przyzwyczaić się do narzekań strażnika.
-Nie chce ci się tłumaczyć czy po prostu byłeś za tępy by zrozumieć – odszczeknął Ishir. – Pilnujesz mnie dlatego, że jesteś najgorszym z ludzi tego czarnowłosego cioty.
- Lepiej powstrzymaj się od tych komentarzy. -stwierdził chłopak i strzelił Ishira po twarzy na tyle mocno, że z kącika ust chłopaka popłynęła krew. - Nie mogę Cię zbyt mocno poturbować ale umiem uprzykrzyć życie, wiesz o tym.
-Widzę, że ktoś chyba tu nie w humorze.
Niebieskowłosy oblizał wargi.
-Więc chodźmy panie Nerwowy. Prowadź.
Strażnik prowadził niebieskowłosego przez ruiny dłuższą chwile. Dookoła kłębili się robotnicy zakuci w kajdany i pilnowani przez uzbrojonych gwardzistów. Widok dość naturalny dla tego miejsca.
Vars-Nu-Lin urzędował w specjalnie do tego odnowionej starej świątyni, było to duże miejsce pełne tajemniczych zapisów na ścianach oraz różnorakich zniszczonych pomników.
Gdy prywatny strażnik maga doprowadził do pod drzwi, zapukał otworzył je po czym odszedł w swoją stronę. Ishir zaś widział po drugiej stronie odrzwi siedzącego na wygodnym fotelu Varsa z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Wchodź, wchodź nie krępuj się. -powiedział z jadowitym uśmiechem.
- Po co kazałeś mnie tu przyprowadzić? - Ishir spojrzał na Varsa nie przejmując się jego uśmieszkiem - Czyżby twój “wspaniały” plan w końcu został ukończony?
- Można to tak ująć.- powiedział dobitnie szermierz.- A dokładniej przygotowania do tego planu, teraz zaś na twoją w nim role. Daje ci wybór, pomożesz mi dobrowolnie i będziesz wolny, albo zmuszę Cię do tego siłą i na zawsze tu zostaniesz. Pomyśl logiczne co bardziej Ci się opłaca. -stwierdził przeszywając chłopaka zimnym spojrzeniem.
-Dobrowolnie pomogę ci zejść z tego świata. – powiedział Ishir przyjmując bojową pozycję.
Wiedział, że w chwili obecnej nic nie jest w stanie zrobić, ale jakoś nie mógł powstrzymać się od drażnienia swoich strażników. Wybór postawiony przez Varsa nie był prosty. Chłopak był święcie przekonany, że zgoda na współpracę oznaczała zdradę sojuszników. Tego robić nie zamierzał.
- Wiec zapowiada się, że będziecie musieli się jeszcze długo ze mną męczyć. - elektryczny mag odpowiedział na pytanie z nieukrywaną radością. - A Ryo ma już mnie serdecznie dość.
Na dźwięk imienia prywatnego strażnika Ishira, Vars skrzywił się nieznacznie. - Ehh spodziewałem się takiej odpowiedzi. Ale po co Ci się męczyć? Nie chciałbyś wrócić do tej swojej śmiesznej gildii zobaczyć się z dawnymi przyjaciółmi? -spytał wojownik splatając palce ze sobą.
-Gdybym zgodził się na pomoc tobie nie mógłbym spojrzeć im w oczy. – odpowiedział niebieskowłosy bacznie przyglądając się swojemu rozmówcy. – Czyżbyś nie przepadał za moim strażnikiem? To tak jak on za mną. Zupełnie nie wiem, dlaczego… – mówiąc ostatnie zdanie przybrał minę niewiniątka.
Vars zupełnie zignorował komentarz dotyczący Ryo, po czym spojrzał przez okno na poranne niebo. - W takim razie będę zmuszony zrobić to co chce mniej pokojowymi metodami... -westchnął - A miałeś szanse żyć... -stwierdził wstając z miejsca. - Chodź za mną i nie staraj się robić nic głupiego. -polecił Ishirowi i spokojnym krokiem ruszył do wyjścia z sali.
Jedynym organem jakie poruszyły się w ciele chłopaka były jego oczy, które odprowadziły czarnowłosego do drzwi. Po chwili do oczu dołączyły usta.
- Idź, idź. Śmiało. Poczekam tu na ciebie.
Wtedy też Ishir poczuł, że coś ostrego delikatnie dotyka jego pleców, wystarczył rzut oka przez ramię by zobaczyć, że to jedno z latających ostrzy Varsa. - Idziesz czy nie? -zapytał spokojnie wojownik stając w progu.
-Skoro tak stawiasz sprawę…
Chłopak grzecznie ruszył za wojownikiem. Nie omieszkał jednak obrzucić go spojrzeniem pełnym nienawiści.
Ishir nie mógł umrzeć. Musiał dotrzymać słowa danego ponad rok temu pewnym dwóm czarnym wojownikom. Co wieczór, przed snem myślał o tym. Przez rok tylko pracował. Nie było czasu na trening. Dotrzymanie obietnicy, szczególnie w obecnej sytuacji nie było łatwe.
Zostanie przy życiu i zdrada sojuszników, czy śmierć pozostając wiernym swym przekonaniom. To był trudny wybór. Wybór, który chłopak miał już za sobą. Teraz pozostawało liczyć tylko na cud.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline