Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2012, 18:53   #7
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Pomarańczowa kulka, po przebyciu kilku metrów kolor stał się nieco bardziej wyraźny. Dopóki byli od siebie oddaleni, niepokój Sereny utrzymywał się na znośnym poziomie. Gdy jednak jasnym się stało, że niezidentyfikowany obiekt jest mężczyzną i to bynajmniej nie wyglądającym na któregoś z żołnierzy, którzy wyruszyli przed nią , bez chwili zwłoki wyjęła broń. Zaufanie nie było jej najmocniejszą stroną w tej chwili. Zatrzymując się odłożyła skrzynkę by mieć obie ręce wolne i nieco pewniej uchwyciła broń celując ją w nieznajomego. Cierpliwie czekała, aż podejdzie bliżej starając się by jej postawa nie była agresywna, a jedynie wyrażająca ostrożność i gotowość do obrony. Bądź co bądź był to pierwszy, po cofnięciu się w czasie, człowiek jakiego spotkała.
Oko Jastrzębia napawał się świeżym powietrzem dłuższą chwilę, nawet mimo swoim wyostrzonych zmysłów ledwo usłyszał kroki. Nie jakiegoś zwierzęcia ale wyraźnie ludzkie i dość niezdarne. Otworzył oczy i ujrzał kobietę, o włosach jasno-braązowych.. Nie wiedział czy w tych czasach, 2000000 lat wstecz żyje tutaj dużo ludzi, jednak wiedział dwie rzeczy. Były wcześniej grupy wysyłane tutaj i przede wszystkim tutejsi nie powinni nosić broni palnej. Sam miał swój ciężki, karabin wyborowy, jednak dziewczyna w tym momencie celowała w niego. Jeśliby wykonał jeden niepotrzebny ruch mogłaby spanikować i wystrzelić. Jedna rzecz sprawiła jednak że odetchnął głęboko z ulgą i jakby nigdy c z opuszczonym karabinem zaczął iść w jej stronę.
Serena poświęciła chwilę by oszacować zagrożenie jakie stanowił dla niej nieznajomy po czym niechętnie opuściła broń, jednak nie schowała jej do kabury.
- Z kim mam przyjemność...? - zapytała starannie modulowanym, spokojnym głosem, zupełnie jakby znajdowali się w jej gabinecie, a nie na pustyni w czasach człowieka pierwotnego.
To było zaskoczenie usłyszeć tutaj język angielski. Indian zmierzył mówiącą do niego dziewczynę wzrokiem. Nie wyglądała na żołnierza, a raczej podejrzewał, że jeśli już wcześniej byli tu wysyłani to musi w końcu trafić na jakiś patrol albo zwiadowcę. Ona pod żadnym względem do tych ról nie pasowała. Była raczej ubrana jak jakiś doktorek albo naukowiec.
-Jestem kimś kto umie tutaj przetrwać, jeśli ty też chcesz to zrobić to pierwszą lekcją będzie odbiezpieczanie broni- wskazał na pistolet.
Zmierzyła go uważnym wzrokiem. Odbezpieczenie broni nie wydawało się jej sposobem na przeżycie, przynajmniej jak na razie i w tym towarzystwie.
- Jeżeli odłożysz swoją, nie widzę problemów - skłamała lekko, unosząc przy tym kąciki ust w przyjaznym uśmiechu. Podstawą było zapewnienie pacjenta, że pryz niej może czuć się bezpieczny. Niestety nie była u siebie, za drzwiami nie stał gotowy na każde jej zawołanie strażnik. W ogóle nie było tu drzwi tylko piach i skały. Cofnęła się o krok, zwiększając dzieląca ich odległość.
Była zestresowana. Widać było to po jej udawanym opanowaniu. Nie był to jej teren, nie było to jej warunki. Nie pomyślała także że jeśli odejdzie dalej to zrobi dość dużo miejsca na to żeby Indianin wycelował swoją długą i nieporęczną bronią. Wiedział także że nic mu nie zrobi, jeśli nie wysłucha jej polecenia. Jeśli zostałaby sama nie przeżyłaby długo.
-Rozejrzyj się dookoła i powiedz co widzisz?
Posłuchanie jego propozycji nie leżało w zakresie inteligentnego zachowania. Rozglądając się straciłaby go z oczu, a to, w przypadku uzbrojonego przeciwnika, nie było zbyt mądre zachowanie.
- Dostrzegam twój punkt widzenia. Jednak bądźmy rozsądni. Nie stanowię dla ciebie żadnego zagrożenia, w przeciwieństwie do ciebie. Jeżeli odłożysz broń, ja zrobię to samo i może spróbujemy porozmawiać jak ludzie cywilizowani.
CYWILIZOWANI. Biali uważali że jako jedyni mają prawo do uznawania siebie za takich. Wszędzie tak było. czy to Salt Lake City, czy więzienie wraz ze wszystkimi swoimi gangami i jeszcze gorszymi od nich strażnikami. Nie. Indianinowi przejadła się ta cała cywilizacja. Postanowił nie zwracać na nią uwagi i uklęknął na ziemi opierając się na karabinie. Postanowił poszukać śladów, w końcu trzeba było wiedzieć czego można tu się spodziewać i w którą stronę ciągną istoty żywe.
Śladów, na sypkim piasku nie było wiele, lecz trochę ich bystre oczy Indianina wypatrzyły. Większość z nich kierowała się na zachód, niektóre urywały się lub ginęły w pustyni. Z pewnością było to ślady ssaków, choć Rouen nie mógł mieć stu procentowej pewności. Paleontologia, to nie była jego najmocniejsza strona, a nawet opowieści dziadzka i ojca, czy nawet jego obserwacje, nie mówiły nic o takich śladach, ale jakby miał cokolwiek obstawiać, obstawił by na kopyta konia.
Popatrzył w górę rzeki i oznajmił:
-Nie możemy tutaj stać i czekać na zbawienie. Idziemy w górę rzeki- nie czekając na reakcję dziewczyny wcielił swe słowa w czyn. Przed nocą trzeba było znaleźć dobre miejsce na obozowisko.
Serena ze szczerym zainteresowaniem obserwowała jego zachowanie starając się wyłapać jak najwięcej informacji o mężczyźnie którego podrzucił jej los. Wiadomości płynęło do jej umysłu nieprzerwanym strumieniem, gdzie powoli układały się w całość. Gdy ruszył przed siebie bez dalszego zwlekania włożyła broń do kabury po czym pochyliła się by podnieść skrzynkę. Nadążenie za nim było nie lada wyzwaniem.
- Powiesz mi przynajmniej jak powinnam się do ciebie zwracać? - zapytała, uparcie próbując zmusić go do wyjawienia informacji, których nie byłą w stanie zdobyć samą tylko obserwacją.
Bez zatrzymywania się i bez namysłu odpowiedział:
-Tacy jak ty zwykle mówią na mnie dzikus, czerwonoskóry, bandyta ale ja wolę Oko jastrzębia, chociaż muszę się podpisywać jako Jushua ale jako cywilizowany człowiek mozżesz sobie wybrać co chcesz.
Kolejne dane zostały zapisane, powoli tworząc profil psychologiczny mężczyzny, z którym miała do czynienia.
- Oko jastrzębia wydaje się być odpowiednim wyborem. Do mnie możesz zwracać się jako do doktor Ilford, lub po prostu Serena. Wybór należy do ciebie - dodała uprzejmie.- Nie widziałam cię w naszej grupie. Przybyłeś z którąś z poprzednich? - zapytała po chwili.
-Przybyłem dzisiaj ale być może nie słyszałaś o nas. My mieliśmy być tylko tragarzami.
- Dzisiaj, czyli kiedy dokładnie? - Była pewna, że poza ich grupą tego dnia nie przeżucano nikogo więcej zatem odpowiedź Jastrzębia była kłamstwem lub wynikiem niewiedzy naukowców o sposobie w jaki działa EON.
-Właściwie to chwilę przedtem jak się spotkaliśmy. Was wypuścili chyba niedługo później w innym przypadku raczej nie gadalibyśmy ze sobą.
- Poza moją grupą nie było nikogo więcej, kto miałby zostać tu wysłany. Fakt, że pojawiłam się sama świadczy o tym, że EON nie działa tak jakby chcieli naukowcy nadzorujący badania. Możliwe jest więc, że poza wyrzucaniem ludzi w przypadkowych miejscach, powoduje również zakrzywienie czasu. Jakie, według ciebie, mamy teraz dzień i miesiąc?
-Na pustyni istnieją tylko jedna pora roku- sucha. Deszcz pada w bardzo szczęśliwym przypadku raz na rok ale ja wyruszałem w sierpniu.
- Którego roku? - widziała tylko o jednej grupie ruszającej w sierpniu, możliwe jednak było, że ta, z którą przybył jej towarzysz, wyruszyła w tym samym roku co jej własna.
-2004.
- Grupa, z którą wyruszyłam, przeszła przez EON w kwietniu 2005 roku - udzieliła informacji cichym, poważnym głosem, który nie zdradzał niepokoju który nią zawładnął. Jeżeli miała rację co do swoich przypuszczeń, a najwyraźniej miała, to istniała szansa, że Nat jeszcze nie zdążył się nawet pojawić w tych czasach. Szansa na odnalezienie brata nagle nieprzyjemnie się skurczyła.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline