Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2012, 23:56   #94
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Dlaczego ja tu wszedłem? Tak, to było bardzo dobre pytanie. Szczególnie w obliczu tego dużego czegoś, co z całą pewnością zamierzało mnie zabić. To, że nie odwróciłem się i nie zostawiłem Posągu samego sobie spowodowane było tylko jednym. Chciałem zabić tego przerośniętego gościa bardziej niż on mnie.
Słysząc słowa mojego towarzysza skinąłem lekko głową.

- Z przyjemnością, ale zostaw mi też coś co zabawy...-

Spokojnie klęknąłem na jedno kolano i sięgnąłem po Pamięciożercę. Nie zamierzałem celować z lunety. Zwykłe celowniki powinny w zupełności wystarczyć. Ustawiłem broń starając się wycelować w głowę maga. Jeden strzał, jeden trup. Tak powinno być tym razem. Nacisnąłem na spust.

W momencie oddania strzału podskoczyłem. Było to dziwne. Gdy ostatni raz strzelałem z tego karabinu nie wyczułem żadnego odrzutu. Szybko przekonałem się jednak, że to nie był odrzut. Ziemia drżała, a pył osypywał się ze ścian i sufitu z każdym krokiem behemota. Gdy jego nożyska wchodziły w kontakt z podłożem całe moje ciało podskakiwało kilka centymetrów nad posadzkę. Gaigmaul przekroczył ksenomantę jak nieświadomy faktu człowiek przechodzi nad mrówką szybko zasłaniając maga wielkim ciałem, żyjącą, ognistą zbroją. Smukła łuska ześlizgnęła się po jednej z płyt pancerza konstrukta nie robiąc mu najmniejszej krzywdy. Moloch parł dalej w dół jak fala tsunami siejąc bezlitosne zniszczenie wszystkiemu na swojej drodze. Gdy był na tyle nisko by odsłonić maga, tego już nie było. Olbrzym natomiast znalazł się niebezpiecznie blisko mnie. Jeśli nie chciałem stać się mokrą plamą musiałem działać. I to szybko. Gdybym miał wodę, kilkadziesiąt beczek z prochem… Miałem jednak kilka zwykłych naboi, sejmitar. Marny sprzęt do walki z takim dużym skurczybykiem.
W mojej przemęczonej mózgownicy pojawił się pomysł. Dość ryzykowny, ale w przeciwieństwie do zostania w miejscu dający jakieś marne szanse na przeżycie.

Szybko przerzuciłem karabin przez ramię i dobyłem jeden z mieczo-rewolwerów. Wycelowałem w stronę Posągu szamocącego się z trollami. Kilka centymetrów od niego. Tak by go nie zranić, lecz by zwrócił uwagę na mnie. Strzeliłem. Drugi strzał oddałem w stronę olbrzyma. Prosto w twarz. Później zacząłem biec. W stronę, gdzie stał mój towarzysz. Chciałem wykorzystać olbrzyma by zniszczyć tych, którzy go przywołali.

Nie zamierzałem marnować więcej amunicji by ostrzec mały pagórek przed nadciąganiem dużej góry. Trzeba było jeszcze uwzględnić, że biegnąc i co jakiś czas podskakując do góry mogłem trafić w Golema. Wolałem w takich okolicznościach nie sprawdzać jak jego “skóra” zareaguje na pocisk. Musiałem użyć do tego gardła.
- Jak za chwilę nie ruszysz dupy to ten duży Ci ją przerobi na cegły! – krzyknąłem ile sił w płucach.
- Było tak od razu!
Mój towarzysz ruszył w stronę gdzie powinien znajdować się kapłan. Zaczął też wykonywać dziwne, nieznane mi gesty. Zupełnie jakby szykował się do użycia magii. Czyżby szykował coś na behemota?
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline