Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2012, 06:03   #2
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Noc tak słodko pachniała. Kinnat napawała się jej smakiem wyczuwalnym na końcu wysuniętego języka. Słodki niczym strach buzujący w każdej żywej istocie znajdującej się w jej pobliżu. Gęsty i upajający jak strach nieumarłych, którzy narazili się wystarczająco by dostąpić zaszczytu eskrotowania jej ku wyspie Kar. Dziewczynka zastanawiała się czy eskorta ta miała trzymać jej wrogów z dala od niej czy też ją z dala od każdego. Nie mogła powiedzieć by wizja zaszlachtowania kilku zwierzątek nie przypadła jej do gustu. Ich strach tak kusił, wabił posmakiem słabości, pragnieniem by umrzeć szybko, bez bólu. Była gotowa ofiarować tą łaskę, lub nie... Jej uśmiech nabrał demonicznego wyrazu gdy odwróciła się do Torina, który jechał u jej boku. Młody wojownik drgnął, nieco mocniej zacisnął palce na wodzach, niemal sięgnął po broń. Zrobiła urażoną minę, pochyliła głowę niczym zdjęte smutkiem dziecko, jej drobne ramiona drgnęły, całkiem jakby piersią targnął szloch. Nic bardziej mylnego, lecz czy to istotne? Śmiech wstrząsał jej ciałem. Ich strach był taki zabawny. Strach przed niewiadomym kryjącym się tuż przed nimi. Przed nią... Zagadką, potworem, istotą która najchętniej by zarżneli niczym prosię na świąteczny obiad. Ciekawe czy podobnie by krwawiła czy też zdążyłaby się uleczyć. Pokusa by się o tym przekonać była taka... kusząca.

Podróżowali już czwartą noc. Kinnat była zmęczona. Tęskniła za swoim świetlistym domem, w którym mogła być sama i cieszyć się księgami, które pozostawił jej Marcus. Jej wspaniały, cudowny, okrutny i absolutnie kochany stwórca. Był nim, to jednyne czego była pewna... Zazwyczaj, czasami bowiem przebłyski innego życia, innego świata, innych smaków... Ten głód palący niczym promienie słońca i ta ulga gdy poczuła pierwszą kroplę nektaru niosącego życie. To musiała być ta chwila, jednak gdzie lub kiedy miała miejsce? Pamięć, cóż za wadliwy twór.

Nie pozwolili jej przejrzeć zapisków, które zawierał dziennik. Jedynie polecenie - jedź. Nie była ich sługą, nie była niewolnikiem, nie była ich własnością. Chciała tylko odpocząć, powrócić do domu... Czy to tak wiele? Za wiele, więc ruszyła jak przykazali. Posłuszna niczym sługa, wolna niczym niewolnica, pilnowana niczym własność. Pragnienie wolności narastało w niej z każdym mijanym drzewem, krokiem, zapachem i wrażeniem. Zabicie wampirzego oddziału nie powinno sprawić jej większego problemu. Później zaś wystarczyło się ukryć, zaszyć gdzieś dopóki cała ta zabawa w portal i zagładę świata nie minie. Wtedy zostanie tylko ona, jak zawsze... Królowa, jak było jej pisane. Pani śmierci na martwej planecie. Zachichotała.

- Ona znowu to robi - szept brzmiał równie wyraźnie co krzyk tuż nad jej uchem. Uniosła spojrzenie by wbić je w stojącego po drugiej stronie polany wampira. Uśmiechnęła się. Co niby mógłby jej zrobić? Porzuciła śledzenie kropli potu na jego twarzy. Dziwne, nieumarli nie powinni się pocić. Roześmiała się wesoło, dźwięcznym, dziecięcym śmiechem. Szczenię w jej dłoniach zapiszczało żałośnie.
- Ciii maleńki, śpij - zagruchała słodko, głaszcząc szczeniaka po czarnej, aksamitnej sierści. - Nie skrzywdzą cię, o nie. Ja cię obronię, a później cię...
Smak posoki zwierzęcia nie był tak bogaty jak smak wampirzej lub wilkołaczej krwi, jednak miał w sobie nutkę aromatu, który niekiedy ją pociągał. Niestety musiał to być młody osobnik, niewinny, pełen życia. Tak trudno o takie rarytasy. Spełniali jednak jej zachcianki szukając szczeniaka przez dwie noce. Cóż, mając do wyboru swą własną krew, a krew zwierzęcia... Ponownie się roześmiała nie bacząc na to, że krew plami jej śliczną, białą suknię.

Dostała nową sukienkę, śliczną, zdobioną w ręcznie wyszywane kwiaty i motyle. Kobieta, pilnowana przez czterech wampirów, ostrożnie układała jej fałdy u jej stóp. Miała ładne włosy, czarne niczym sierść jej szczeniaka. Twarz też była śliczna. Drobna, lekko zaróżowiona, z zadartym noskiem. Piękne, wyraźne linie na szyi, pulsujące szybko jakby gdzieś się spieszyły. Powinny się spieszyć, Kinnat nie lubiła spóźnialskich. Pogładziła twarz nieznajomej. Taką ciepłą i przyjemną w dotyku. Jeden z wampirów zareagował wyjęciem miecza. Nie poruszyła się nawet troszeczkę. Szwaczka natomiast drgnęła, wyrwała się z hipnotycznego transu po czym upadła na podłogę i zaczęła czołgać ku wyjściu. Kinnat śledziła ją wzrokiem. Sukięnka przestała się jej podobać.
- Chcę inną! - rozłoszczona tupnęła nóżką. Milczenie jej nadzorców nie poprawiało humoru. Nim się więc zorientowali chwyciła ostry sztylet tkwiący dotąd w pochwie najbliżej jej stojącego.
- Chcę zieloną! - Warknęła gniewnie po czym niedbałym ruchem zagłębiła ostrze w materiale niszcząc śliczną suknię. Cóż, skoro i tak miała dostać kolejną....

Ubrana w strój, który nawet ulicznica nazwałaby nieprzyzwoitym, z radośnie uśmiechniętymi ustami poganiała wierzchowca. Zwierzę dyszało ciężko ze strachu i zmęczenia. Jej straż była nie dalej jak w odległości dwu końskich łbów za nią. Nagłe ściągnęła cugle tak że ogier zarył tylnymi nogami w ziemi, niemal siadając na zadzie. Zaskoczeni wojownicy mijali ją w pełnym pędzie, próbując zatrzymać zwierzęta, które ich niosły. Kinnat, nie zważając na ich gniewne okrzyki i groźby kierowane w jej stronę, zaczęła badać swymi zmysłami otoczenie. Znała ten zapach, znała ten smak wiszący w powietrzu. Piersi dość wyraźnie wyeksponowane w obcisłym staniku, poruszały się w górę i w dół zupełnie jakby faktycznie potrzebowała oddechu. Chłonęła wrażenia, które niosło z sobą powietrze. Cień strachu przemknął przez jej twarz. Nie lubiła tego na co nie miała wpływu. Być może właśnie dlatego zamiast zabić Torina, który wściekły podjechał do niej na spienionym koniu i uniósł w górę dłoń gotowy by wymierzyć jej policzek, wywinęła się i podjechawszy bliżej wojownika wyrzuciła w jego stronę ramiona obejmując go w pasie.
- Tak dużo... Jest ich tak dużo... - wyszeptła unosząc głowę by zmierzyć się z wściekłym i mocno zaniepokojonym spojrzeniem mężczyzny. - Boję się...
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline