Trafił. Tym razem trafił. I to tak szczęśliwie, że nie zabił przeciwnika. Można było drania przesłuchać, jeśli oczywiście tamten zechce odpowiadać. Na szczęście istniały sposoby, by wydobyć informacje z najbardziej nawet opornych. Wystarczyło trochę cierpliwości i czasu.
Gottwin zatarł ręce, na wszelki wypadek załadował kuszę, a potem wyszedł z zarośli.
- Nie zabijcie go przypadkiem, przesłuchamy ptaszka.
Podszedł do ranionego przez siebie człowieka by sprawdzić, czy nie znajdzie przy nim czegoś ciekawego - medalion, czy jakiś tatuaż. Cokolwiek, co by wskazywało na tożsamość tego człowieka.
- Przytrzymajcie go - poprosił pozostałych.
Zdecydowanie nie chciał, by fałszywy kapłan, w rewanżu za ranę, podbił mu oko lub rozkwasił nos.
- Może się dowiemy coś o tym jego 'panu' - dodał. |