Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2012, 16:15   #19
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Nie mógł się skupić na pracy. Łapał się na tym że patrzy tępo w akta, przesuwając niewidzącym wzrokiem po kolejnych zdaniach i zanim doczyta do końca to nie wie co było na początku. Słodki Jezu… Czubek. Ciągle nie mógł uwierzyć, że stało się to tutaj, niemalże po drugiej stronie ulicy od domu rodziców. Ilekroć wrócił do rozmowy z Czarkiem i szczegółów tego jak zginął, robił się blady i nie mógł się skupić na niczym. Zbrodnia wstrząsnęła nim bardziej niż chciał się przyznać nawet przed sobą. Teraz dopiero zrozumiał różnicę tym jak takie wieści odbiera się gdy ogląda się je w telewizji i dotyczą obcych ludzi, a wtedy gdy makabra dotyczy kogoś, kogo się znało. Kto w ogóle był zdolny do takiej masakry? Opis Czarka nie pozostawiał wątpliwości, że morderca to chory sukinsyn. Hirek niewiele prowadził spraw karnych, ale wiedział że takiego bestialstwa w Mieście dawno nie wykryto. Drut kolczasty na twarzy… Otrzepało go znowu, zacisnął rękę na gorącym kubku z kawą i wrócił do lektury.

A teraz jeszcze to. Sławek Mrozowski ostatecznie wkurzył Czarną Mambę. Będzie miał szczęście jak tylko wyleci, bo przy odrobinie chęci pani mecenas wraz z małżonkiem mogą mu załatwić taką banicję, że nikt go do roboty w Mieście nie przyjmie. Czasami miał wrażenie że ich macki sięgają wszędzie. Nieodmiennie w takich chwilach zastanawiał się w co on się wpakował. Musiał się skupić na robocie, musiał dokończyć tą sprawę, zanim w poniedziałek rano Mamba mu urwie łeb. Oznaczało to cały piątek i sobotę spędzoną w zasranej kancelarii nad papierami. Wiedział jednak że nie ma wyjścia, miał sposobność zapunktować; przykro mi Sławku, spieprzyłeś sprawę, więc po twoich plecach wlezę szczebelek wyżej. Problem był tylko taki, że kolega zajmował się tą sprawą ponad miesiąc, a on na dwa dni…

Na dalszy plan zeszły próby, coraz absurdalniejsze, domyślenia się kto podrzucił mu kopertę i kto rozwalił szybę w maluchu Tereski. Przygnębiony i wyzuty z energii Hirek siedział i czytał po raz piąty to co zostawił mu Sławek. Szlag, myślał na początku że pójdzie jakoś sprawniej. W końcu przecież miał tylko dokończyć to co zaczął kolega, szybko jednak się okazało że spędzi nad tym kupę czasu. Dobrze że Czarka złapał na telefon i odwołał spotkanie w niedzielę. Do Tereski miał zajrzeć, ale pewnie nic z tego nie wyjdzie. Niepokój o siostrę odezwał się lekkim ukłuciem. Cholera, przecież oni niedaleko mieszkają od…

Przeciągnął dłonią po twarzy i potarł powieki. Był już zmęczony, cały dzień przesiedział na tym syfem, tyle dobrego że zaczynał już mieć plan jak to ugryźć. Skupienie na pracy, pozwoliło mu przestać myśleć choć na parę godzin o tym co się podziało. Kawa przestała dawać już swój zbawienny wpływ na jego umysł, a nie mógł przecież wyżłopać kolejnego dzbanka bo przecież wyspać się też trzeba. Sobota też będzie pracująca. Podszedł do okna. Szare Miasto wpisywało się idealnie w jego przygnębienie i zmęczenie. Wpatrywał się chwilę w stożki żółtawego światła rzucanego na mokre ulice przez latarnie i zastanawiał się czy jednak dobrze zrobił odwołując spotkanie z Czarkiem. W niedzielę pracować już i tak nie będzie, skończy wszystko jutro. Na wybory trzeba iść, przekimać się trochę, może do rodziców zaglądnąć. Przecież obiecał Teresce, że następnym razem wybierze się z nią razem.

Coś mignęło odbite w szybie. W jednej chwili naraz zrobiło mu się gorąco i zimno, włoski podniosły się na karku. Odwrócił się nerwowo i niepewnie. Głos jakoś dodawał otuchy, racjonalizm walczył z atawistycznym strachem. No przecież zamknąłem drzwi, na sto procent.
- Jest tu kto? – powtórzył, będą prawie pewien że to tylko zmęczenie i refleks w szybie. Prawie. Nadszarpnięte nerwy podpowiadały mu na wyprzódki wszelakie pomysły podobne do tych z oglądanych horrorów. Serce waliło staccato, ale Hirek ruszył w stronę ciemnego kąta. Przechodząc koło biurka wziął ciężką kryształową popielniczkę i zacisnął na niej palce.
Dźwięk z poczekalni mało nie wyzwolił tłumionego ataku paniki, poderwał się po czym po chwili wahania ruszył przez krótki korytarz, zapalając po drodze wszystkie możliwe światła.

Nikogo nie ma. Hirek, zaczyna ci odwalać na ostro… Eleganckie wnętrze kancelarii było dokładnie takie samo jak parę godzin temu, kiedy zamknął się w swoim pokoiku. Te same marmurowe posadzki, te same mosiężne wykończenia i obrazy w masywnych, drewnianych ramach. Ten sam styl graniczący z kiczem, który tak podobał się Czarnej Mambie, a mający mówić „to najlepsza kancelaria w Mieście”. Kolejny wolny krok i stanął na środku poczekalni. No nikogo. Serce dalej waliło jednak, tłukąc się w piersi jak przestraszony kanarek w klatce. Sprawdził okno i drzwi, ale wszystko pozamykane na cztery spusty. Odwrócił się i zamierzał wrócić do pokoju, kiedy to zauważył.

Obrączka. Podniósł ją odruchowo i wtedy poderwał się po raz drugi. Niemożliwe żeby leżała tutaj wcześniej, sprzątaczka by podniosła. Ktoś tu był! Rozejrzał się nerwowo ponownie. Powtórnie posprawdzał okna i drzwi. Pociągnął nosem, pobrudzony pierścień pachniał mokrą ziemią i gliną i czymś jeszcze… czymś co skojarzyło się mu makabrycznie. Zapach unosił się w całej kancelarii, nie było możliwe żeby tylko z obrączki. Jezu zaczynam wariować… Grobowy, tak grobowy zapach powodował że Hirek zatrząsnął się i ścisnął mocniej popielniczkę w dłoni. Uspokój się psiakrew. Ktoś to zgubił, któryś z klientów na pewno. Jedzie wodą i ziemią, bo od tygodnia leje. Hirek co z tobą, zachowujesz się jak stereotypowa blondynka z amerykańskich horrorowatych produkcji klasy C. Przyglądnął się dokładnie obrączce, żadnych znaków specjalnych, nic wygrawerowane. Zwyczajna, prosta obrączka. Przez chwilę zastanawiał się nie wiadomo dlaczego, czy to może Czarnej Mamby, ale przypomniał sobie że ona miała bardziej bajerancką jak na nuworyszkę z przerostem ego przystało. Skołatany paranoicznymi obawami umysł podpowiadał kolejne niesamowite rozwiązania. Ta sama osoba co podrzuciła mu kopertę? Ale co to miało niby oznaczać? I po co? Odrzucił najbardziej wariackie skojarzenie, przecież Czubek nie był żonaty. Z tego co pamiętał miał dziewczynę (Monika, tak chyba miała na imię), ale nic o ślubie nie słyszał na dzielnicy. I dlaczego w ogóle o czymś takim myśli? Był chyba bardziej zmęczony niż przypuszczał. Rozważył przez chwilę zostawienie obrączki na biurku recepcjonistki, ale w końcu włożył ją do kieszeni.
Zerknął na zegarek, dwudziesta pierwsza. Koniec z robotą na dziś, nie skupi się na niczym, po tej całej nerwówce. Wyciągnął z biurka taki koniak, który dostał od klientki i po przełknięciu solidnej porcji postanowił wrócić do domu. Oglądał się setki razy przez ramię, klął na czym świat stoi kiedy sprzed nosa uciekła mu czwórka, ale w końcu zabarykadował się w domu. Radek oczywiście pił w Miejscu, ale Hirek nie chciał nawet tam zaglądać. Wiedział że jak tylko się pojawi, skończy się na popijawie, a jutro musiał być w formie. Włączył telewizję, usnął po dziesiątej.

Sobota minęła pracowicie, ale do kancelarii poszedł zaraz z rana. W zasadzie o ósmej już siedział nad aktami. Nie miał zamiaru spędzić tam długich godzin po zmierzchu. Koło południa wiedział już co i jak próbował załatwić to Sławek, krótko po szesnastej położył pisma na biurku Mamby, pozamykał i uciekł stamtąd tak szybko jak potrafił. Koniec długiego pieprzonego tygodnia. Odreagował choć trochę w Miejscu, ale humor nie dopisywał. Obrączka ciążyła w kieszeni. Postanowił w końcu oddać ją w poniedziałek recepcjonistce, może zgłosi się ktoś, kto ją zgubił. Każde kolejne piwo przekonywało go że wszystko to da się wytłumaczyć racjonalnie. Odbicia w szybie, przemęczenie, nerwy, koktajl napędzający paranoję.
W niedzielę zaś odespał do oporu i poszedł na wybory. Komisja w starym budynku szkoły, iluzja że coś jednostka w demokracji znaczy. Krótkie wkurwienie, gdy zobaczył wśród pierdyliardu kandydatów ze stu partii prosiakowatego ulubieńca Czarnej Mamby. Postawił krzyżyk przy jedynce Unii Demokratycznej i wrócił do domu. Pomysł by wyruszyć do Tereski i wyciągnąć ją do rodziców upadł ostatecznie. Postanowił odespać na zapas. Bez Mrozowskiego, przyszły tydzień zapowiadał się równie pracowity. I jeszcze pogrzeb Andrzeja…
 
Harard jest offline