Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2012, 17:09   #11
Seachmall
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Dwa dni wcześniej, kompleks rozrywkowy „Obsydianowy Kryształ”


Zoren obudził się w jednej z wielu komnat karczmy, chociaż przez lata stała się czymś o wiele większym. Jeszcze pamiętał, kiedy wszystko zamykało się w trzy piętrowym budynku, z jadalnio/bawialnią na parterze i sypialniami na wyższych piętrach. Jednak przez dekady właścicielka, Carin, dobrze zainwestowała w to miejsce. Nie było oczywiście łatwo, będąc tak małym przybytkiem, nawet w dobrej lokacji jaką były okolice Narbondelynu, „Obsydianowy Kryształ” nie mógł liczyć na znaczne dochody. Na szczęście razem z Zorenem, który do dziś pracuje tu jako ochroniarz, chociaż teraz dowodzi drobnym oddziałem , znaleźli kilka metod na dorabianie. Pierwszą z nich była tablica widoczna z każdego miejsca w karczmie, pokazująca dwa zdania w językach: Podwspólnym, Wspólnym i Krasnoludzkim.
„Masz trzy próby, aby się uspokoić” i „Karczma ma prawa do wszelkich kosztowności jakie się będą znajdować na twoich zwłokach”. Ku zdziwieniu Zorena, nie każdy w to wierzył, nawet po tym jak skręcił karki trzem awanturnikom. Kolejnymi metodami były odpowiednie inwestycje, reklamy i promocje, karczma zbierała na reputacji, a z nią na pieniądzach.
Na dwa lata przed okresem „Milczenia Lolth”, Carin wynajęła kilku magów, aby zmienili skałę pod budynkiem i tą w którą był wbudowany. W wyniku czego karczma zyskała pięć nowych pięter o dość sporych gabarytach. Na niższy piętrach umieściła kasyno, sceny, przybytki przyjemności i łaźnie, niewielka karczma zmieniła się w pełnoprawne miejsce spotkań bogatych i ważnych.
Ostatnią inwestycją, już bardziej dla estetyki, była wielka obsydianowa sfera. Przez „wielka”, Zoren rozumiał, kulę o średnicy trzydziestu metrów. Kamień unosił się przy pomocy magicznego zaklęcia w dziurze pomiędzy czwartym, trzecim i drugim piętrem pod ziemią. Teraz przynajmniej „Obsydianowy Kryształ” zasłużył na swoją nazwę.
Łaźnie dzieliły się na duży basen, zasilany naturalnymi wodami podmroku, bogatymi w oczyszczające sole i podgrzewanymi, przez ciepło wnętrza Torilu.


Obok wbudowane są prywatne łaźnie, wody mogą być pobrane z głównego basenu, lub może być to zwykła słodka woda.
Główna jadalnia jest wielką salą z drewnianą podłogą, dania są drogie, ale w pełni warte swych pieniędzy.



Przybytek przyjemności oferuje wszelkie usługi na każdą kieszeń, jakość usługi zależy od głębokości kieszeni, kurtyzany, masaże, narkotyki, wina czego zapragnie klient.

Chronienie takiego miejsca przed złodziejami, zabójcami czy zbyt pijanymi szlachcicami, wymaga więcej niż jednej osoby. Zoren osobiście dobrał dwudziestu ochroniarzy, którzy po przejściu odpowiedniego treningu, odstraszali wszelkie kłopoty. Od wielu dekadni nie mieli żadnych kłopotów, co pozwoliło najemnikowi na zajęciem się odrobinę swoim powołaniem. Jak na razie bez sukcesów.
Spojrzał na towarzyszącą mu w łóżku kobietę, była to jednak z kurtyzan karczmy, nazwanie jej dziwką było by obrazą, dziewczyna przestawia sobą o wiele wyższy standard. Jest krągła w odpowiednich miejscach, czysta, inteligenta i posiada wiele ukrytych talentów. Nie budził jej, umiliła mu noc na tyle, aby mogła pospać jeszcze kilka godzin, ubrał się na razie w zwykłe ubranie, na terenie karczmy dużo więcej mu nie było potrzebne. Udał się do jednej z bocznych jadalni i zjadł w spokoju śniadanie, wsłuchując się w ploteczki jakimi się dzieliła służba. Carin dołączyła do niego, kiedy on już kończył.
-Jak minęła noc?- przysiadła się obok, jedna z służek położyła jej talerz z jasnym chlebem, szynką, serem z mleka rothe, oraz odrobiną powierzchniowej konfitury.
-Przyjemnie, dzięki. Masz dziś coś w planach?- kobieta spojrzała na niego.
-Ty to masz pamięć, wiesz? Przyjęcie przecież jest dzisiaj. Masz być, w takim nagromadzeniu bogaczy może się zjawić jakiś zabójca, czy pijak.- Zoren spojrzał na nią zamyślając się.
-A.. tak, mówiłaś faktycznie. To dziś?- westchnął – Zaraz po zapaleniu Narbondel, prawda? Będę, będę, nie powiedziałaś mi w sumie co to za okazja.- Carin uśmiechnęła się tym swoim uśmiechem, mówiącym, że znowu o czymś zapomniał.
-Szóste piętro.- no tak, w zeszłym roku rozpoczęła, budowę kolejnego piętra. Szóste, nie było dobrym określeniem, bo było tak naprawdę przedłużeniem piątego z łaźniami. Na szóstym, miała znaleźć arena. Niewolnicy i wojownicy szlachciców mogli walczyć i/lub ginąć dla uciechy widowni. Zoren miał się pokazać jako czempion „Obsydianowego Kryształu”.
-Jeżeli, ktoś mnie zabije na tej arenie, mój duch nawiedzi to miejsce i będzie mściwy.- kobieta prychnęła.
-Miejsce, które codziennie odwiedzają kapłanki? To będzie najkrótsze nawiedzenie w historii.
-Potrafię być uparty.- zaśmiała się tym razem otwarcie.
-Ciebie nie będę wystawiać na takie walki. Twoi ludzie mnie średnio szanują.
-Mnie też nie szanują, szanują za to mój kij i to co z nim robię.- spojrzał na swoją pracodawczynie- I przestań się tak na mnie gapić, wiesz co miałem na myśli.- poprawił odrobinę swoje odzienie- Dobra, skoro nie będziesz mnie potrzebować, przez większość dnia przejdę się po mieście. Może, ktoś będzie potrzebował, aby komuś innemu obić mordę.


***
Wieczorem, zaraz po zapaleniu Narbondelu

Nikt nie potrzebował dodatkowego miecza czy pięści. O ile potrafił przeżyć na dochodach z „Kryształu”, to nie mógł sobie pozwolić na wiele osobistych przyjemności. Carin za sponsorowała go kilka lat temu był wstanie zakupić sobie porządny ekwipunek za to, ale od tamtego czasu stać go było tylko na naprawy i utrzymywanie tego co miał. Przynajmniej nie wyglądał teraz jak ulicznik z tępym mieczem i kijkiem z ostrzem na czubku.
Przyjęcie było udane, Zoren dawno nie widział tu nie których osobistości. Był pewny, że zobaczył arcymaga siedzącego przy jednym ze stolików wokół areny. Sam siedział obok Carin i patrzył jak wyglądał cały pokaz. Kilka razy był zaciekawiony niektórymi wojownikami, szczególnie tym ogrem, którego przyniósł jeden z gości, chyba jakiś Del'Armgo. Niestety bestia została zabita w następnej walce przez wojownika Xoarlin.
W końcu doszło do jego walki, miał walczyć z wojownikiem wystawionym przez Baenrów. Widział jak walczy, mężczyzna był uzbrojony w dwa miecze, typowe dla drowów.
Zoren wkroczył na arenę ze swoją włócznią przerzuconą przez ramie. Nie wykonywał żadnego ruchu tylko czekał na pierwszy atak oponenta. Nie musiał czekać długo, kiedy nastąpiła szarża, Baenre był pewny, że w tak niedogodnej pozycji zmusi Zorena do wycofania się. Daleko od prawy, najemnik wykorzystał pewność przeciwnika przeciwko niemu, silnym zamachnięciem drzewce włócznie uderzyło oponenta prosto w twarz sprawiając, że od razu padł na ziemie. Publika śmiała się z wojownika, który dał się tak łatwo podejść. Tym lepiej dla Zorena, ich szyderstwa i śmiech tylko zdenerwują Baenra. Kolejne natarcie było łatwe do odczytania, wojownik pierwszego domu atakował bez inwencji, w jednym wymiarze naraz. Z boku, z góry, znowu z boku i tak w kółko, najemnik spokojnie parował, lub unikał ciosów czekając na lukę. W końcu zirytowany ciągłym chybianiem Baenre, zdecydował się na cios w nogi Zorena, całkowicie odsłaniając soją głowę. Tępy koniec włócznie uderzył mocno w czaszkę Baenra, ponownie posyłając go na ziemie. Zamroczenie trwało dostatecznie długo, że najemnik spokojnie znalazł się na powalonym przeciwniku dostarczając ostatni cios. Publice się podobał pokaz, nawet jeżeli magia areny nie pozwalała na śmierć przeciwnika.
Kiedy powrócił na widownię, przywitało go kilku gości, no cóż miło mieć jakąś sławę. Jednak to jeden z synów Fey-Branche przykuł najbardziej jego uwagę. Po przywitaniu się wręczył mu kartkę papieru z wiadomością. Opiekunka chciała go widzieć w sprawie zatrudnienia, nie była zaciekawiony, dopóki nie doszedł do sumy, którą ujrzał na dole.


***
Spotkanie u Baenrów

Zoren przez całe spotkanie milczał, teraz kiedy dobiegło końca nie zrobił się bardziej rozmowny. Większość zebranych tu osób była mu absolutnie obca. Słyszał może o nich, ale rzadko kiedy przejmował się co zrobił ktoś tam, z któregośtam domu, na którejś tam pozycji. Postacie Lairiel czy Elvolina mignęły mu tylko przez chwilę w oczach kiedy się rozglądał po pokoju. Zatrzymał wzrok dopiero kiedy ujrzał Nauhai. Każdy w mieście, kto chociażby w minimalny sposób słucha co się w nim dzieje, a Zoren często nie ma wyboru zważając na zawód i miejsce zamieszkania, wie kim jest ta kobieta, była też wyjątkiem w jego braku zainteresowania w poczynaniach szlachty. Kapłanka ta otrzymuje wizje bezpośrednio od Pajęczej Królowej i wykorzystuje je na własny sposób. Jedna z takich manipulacji doprowadziła, że stracił tygodniowy zarobek. Jej wizja pośrednio doprowadziła do ataku na jego klienta w przed dzień rozpoczęcia kontraktu z Zorenem. Klient nie przeżył, a najemnik musiał szukać kolejnego zajęcia, a kontrakt był taki opłacalny...
Nie mógł jednak nawet się zmusić do jakiś bardziej negatywnych emocji co do kapłanki nad te, które przeważnie czuje drowi mężczyzna. Nie był to cios wymierzony bezpośrednio w niego, a do tego kilka innych jej wizji sprawiło, że miał nadmiar pracy, więc nie mógł narzekać.
W chwili obecnej zaczął rozważać możliwości, gdzie byłby najbardziej przydatny, bądź co bądź ma pomóc w jak tylko może, a im lepiej mu pójdzie tym lepiej mu zapłacą. Jeżeli będą badać sprawę faerziness wśród plebsu miał kilka pomysłów gdzie możnaby szukać. Rozejrzał się jeszcze raz po pokoju, kilka razy zawiesił oko na kobietach “drużyny” i oczekiwał na rozwój wydarzeń. Może, któreś z przywódców wygłosi wyniosłą mowę o chwale jaką zdobędą?
Jego uwagę, przykuła na chwilę Faeryliana, która uśmiechnęła się na jego widok. Przynajmniej tak mu się wydawało. No cóż, może później dojdzie o co chodziło.
Kiedy spotkanie dobiegło końca, ruszył od razu do domu Fey-Branche. Będzie musiał opowiedzieć o spotkaniu i wysłuchać opinii opiekunki o jego przydziale. Sam będzie delikatnie sugerował, przynależność do grupy Nauhai. On, jak sądził jako jedyny, wiedział jak się obchodzić z plebsem.
 
Seachmall jest offline