Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2012, 23:50   #60
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Małolat zmiękł poddając się przemocy zrezygnowany, a jego ciało zwiotczało rozprężając przed chwilą jeszcze opierające się, skurczone mięśnie.

- Dobra, już dobra...- przestał się szarpać, widocznie uznając to za bezcelowe - Już wiem. Pracujesz dla Babilonu. Chcielibyście zatkać nam gęby, jasne. Ale ja znam swoje prawa. Wolność wypowiedzi, stary. Polityka to gówno, i sam to wiesz. Nikt mi nie kazał, ja mówię głośno to, co myślą wszyscy. Zadowolony? Możesz mnie już puścić?!

Mężczyzna przyłożył chłopakowi do skroni twardy metal zimnej lufy pistoletu.

- Jeśli kłamiesz lub jeszcze raz zobaczę wiesz gdzie jakieś bezgi-mezgi to zrobię z twego mózgu kolaż na murze. - powiedział stalowym głosem stukając w łepetynę młodzieńca czarną końcówką tłumika.

- Poczekaj! – jęknął tamten spodziewając się chyba najgorszego.

Głos mu zadrżał, a niepewność napędzona strachem zdradziła fałsz wcześniejszych deklaracji. I dobrze.

Mężczyzna rzucił nastolatkiem w zaułek twarzą do ziemi, tak, że potoczył się za kontenery na śmieci. Ostrożnie podniósł się i nieśmiało odwrócił. W ciemnej uliczce był sam.












Tom zerknął na trójkę kart wyłożonych przez krupiera. Przechylił kieliszek dopijając resztę czerwonego wina. Pamięcią sięgnął do wyrytego w pamięci obrazu swojej ręki.

Guma w ustach gówniarza obracała się jak w betoniarce. W pewnym momencie przestała się obracać.

- Czekam... - powiedział powoli.

Nie patrzył ani na Toma, ani na faceta z uwieszoną na ramieniu ślicznotką. Ta popatrzyła wyczekująco na Boyle’a, niewiarygodnie pełne usta rozchyliły się lekko. Skupieni wokół stołu ludzie podążyli za jej wzrokiem. Było cicho, cholernie cicho. Tylko muzyka w tle leniwie i ciepło osiadała na ramionach zastygłych jakby pozujących do fotografii ludzi.

Tom odstawił pusty kieliszek przyglądając się swoim żetonom. Potem nie spiesząc się wszedł standardowymi piętnastoma żetonami spod okularów obserwując ludzi, którzy zatrzymali dech w piersiach, pozornie nie zwracając uwagi na współgraczy. Ręką przywołał kelnera podnosząc dwa palce. Młodzieniec jak za użyciem magicznej różdżki pojawił się niemal od razu z gotowym Red-bullem ze Smirnoffem, który przelewał się przez duże kostki lodu. Po tylu godzinach grania potrzebował zwyczajnie energii. Elegant z bródką posiłkował się kawą. Młody nie pił nic, ale sprawiał wrażenie nakręconego. Amfetamina? Czy po prostu adrenalina? A może chciało mu się po prostu do ubikacji.

Bródka nie zastanawiał się długo. Spokojnym ruchem dostawił wymagane wejście, a potem dorzucił jeszcze dwadzieścia pięć tysięcy, w kolejnych pięciu żetonach. Ślicznotka bawiła się kosmykiem włosów. Młodzik popatrzył na podbijającego spod daszka. Guma znów kręciła się w ustach, ale krócej niż poprzednio. Chude dłonie ujęły sztony. Gówniarz wyrównał do dwudziestu, ale potem dorzucił jeszcze dziesięć. Kolejka wróciła do Toma, który zastanawiał się jakiś czas patrząc bezmyślnym wzrokiem na stół. Potem dorzucił pięć, a potem jeszcze pięć.

- Bid to sto pięćdziesiąt tysięcy, facet. - młodzian po raz pierwszy od dawna raczył się odezwać.

Boyle’owi nawet nie chciało się komentować. Ocknął się wzdychając. Ujął brakujące żetony i wyrównał. Wszyscy spojrzeli na mężczyznę w towarzystwie piękności.

- Kotku...- “bródka” nachylił się ku dziewczynie - Mam prośbę. Bądź tak dobra i przejdź się do baru. Dla nas weź Martini. A dla tego pana...

Elegant popatrzył na gówniarza w bejsbolówce, który wyczuwając na sobie spojrzenia przestał na chwilę żuć.

-...paczkę gum do żucia, nie mogę już patrzeć jak od tylu godzin mędli tę samą gumę.

Ktoś z widowni parsknął. - Złowrogie -”obejdzie się” chłopaka zniknęło gdzieś w chichotach i szemraniu zgromadzonego tłumku. Szum jednak ucichł, gdy “bródka” położył rękę na swoich żetonach.

- Wchodzę. - powiedział krótko “bródka”, wyrównując do trzydziestu. Licytacja dobiegła końca.

Tom trochę już zmęczonym wzrokiem omiótł wyrównującego i westchnął jakby chciał powiedzieć “a ile to się musiałeś chłopie nagadać”, po czym pogładził brodę dwoma palcami czekając na dealera.
Krupier chrząknął i zabrał się do swojej roboty. Pierwsza ze stosu karta wylądowała na boku.

- Turn. - ręka dealera dołożyła do spoczywających na środku trzech odkrytych kart czwartą. Był to As Trefl.

Gówniarz, nieco rozzłoszczony chyba uwagą o gumie, obracał ją teraz w gębie z podwójną pieczołowitością. Zajrzał jeszcze raz w swoje karty. Potem popatrzył wyzywająco na “bródkę”.

- Pięćdziesiąt. - zaczął układać na stole pięć rzędów po dziesięć żetonów. Ktoś za plecami Toma syknął cicho.

Tom przesunął rękę w stronę szklanki i upił powoli połowę jej zawartości. Oblizał wargi i bez pospiechu wsunął do “pot” gromadę pięćdziesięciu żetonów obliczając słupkami na boku. Bródka uśmiechnął się lekko. Siedząca obok niego dziewczyna na razie wcale nie wybrała się do baru, ale z ciekawością obserwowała rozgrywkę.

- Pięćdziesiąt... - wszedł mężczyzna, starannie przesuwając równe wieże sztonów -i jeszcze...trzydzieści...

Wysłużona guma znów przestała się obracać. Milczenie trwało długo. Gdzieś dużo dalej, przy innym stole, wybuchła wrzawa radości. Ktoś miał swój szczęśliwy dzień. Gówniarz obejrzał się tam, a potem wrócił do gry.

- Czterdzieści, niech będzie. Jeszcze czterdzieści. - podbił o dziesięć.

Tom odliczył siedemdziesiąt żetonów i wsunął je do banku. Potem wsunął drugie tyle. Pod bejsbolową czapką zobaczył nikły uśmiech. Bródka popatrzył na Toma poważnie. Z każdym obejściem stołu luz na twarzach wszystkich zamieniał się w rosnącą uwagę. A Boyle dopił resztę drinka. Bródka podrapał się po brodzie. Nachylił się ku efektownej panience i chyba szepnął jej coś na ucho. Odszepnęła mu coś i uśmiechnęła się.

- W porządku. - powiedział. Zaczął wykładać sztony. Gdy skończył, okazało się, że “w porządku” oznaczało wyrównanie.

Gówniarz bębnił palcami po stole. Przesunął nagle czapkę daszkiem na tył. Ukazały się, skryte wcześniej w cieniu, pryszcze na czole.

- Gram. - pewnie nie był zadowolony, bo zabrzmiało to jak piśnięcie myszy, a nie pewne siebie obstawianie. Powoli, powolutku kończył układanie żetonów. Stos na środku zaczął przybierać onieśmielające rozmiary.
Okazało się, że cisza może być jeszcze cichsza.

- River. - słowo krupiera zabrzmiało jak strzał. Na stole pojawiła się piąta karta.

As Kier.

- Ostatnia licytacja. - kolejne słowa zawisły w ciszy.
Tom odezwał się po raz pierwszy, nieco zachrypłym głosem.
- Check. – delikatnie musnął zielone płótno stołu opuszkami palców.

Bródka zastanawiał się tylko chwilę.

- Wchodzę. - jego dłoń przesunęła na środek tylko pięć sztonów.

Gówniarz dość szybko dorzucił te pięć, i jeszcze pięć. Delikatnie, biorąc pod uwagę poprzednią licytację. Teraz obaj uważnie przyglądali się Boyle’owi. Jak większość osób na sali.

Tom wrzucił dziesięć krążków. A potem jeszcze dwadzieścia. Bródka przyglądał się beznamiętnie koszulkom swoich dwóch kart spoczywających przed nim.

- Sprawdzam. - powiedział w końcu następny w kolejce gracz i dołożył brakujące dwadzieścia pięć krążków. Teraz wszystko zależało od gówniarza. Ludzie wokół stołu przyglądali się, jak upija łyk wody ze szklanki. Mógł zakończyć temat, lub podbić. Zmierzył jeszcze raz chłodnym spojrzeniem Toma.

Młody wyjął nagle gumę z ust, zawinął ją pedantycznym wolnym ruchem w chusteczkę i schował do kieszeni. Potem postawił całe przedramię na stole i jednym posunięciem przesunął wszystko co miał przed sobą na środek.

- Powinno tu być dziewięćset tysięcy. - rzucił od niechcenia gówniarz, a potem popatrzył na przyglądającą mu się zmrużonymi oczkami pięknotkę.

- Skarbie...- powiedział pewnym głosem - Twój facet prosił, byś przyniosła mi nowe gumy. Możesz to dla mnie zrobić? Zamierzam jeszcze dziś trochę pograć.

Tom wzruszył ramionami kryjąc ubawienie całą sytuacją i pozbył się wszystkich krążków wiedząc, że tak czy inaczej, dłużej nie zamierza grać. Dzisiaj. W przypadku remisu nawet połowa banku warta była tych kilku godzin.










Na ekranie telebimu zatańczył czerwony wskaźnik lasera. Trzeba było wytężyć wzrok. W powtarzającej się, zapętlonej sekwencji przeźroczysty duch, o kształtach przypominających człowieka przepływał kilka metrów, wychodząc zza parkanu placu budowy. Rozedrgane nieco powietrze, układające się w zarys ludzkiej postaci, szybko pokonało parę metrów do przejścia podziemnej kolejki.

Przewinięty w czasie obraz o trzy minuty pokazał na olbrzymim, półokrągłym ekranie, podzielonym na kilkadziesiąt mniejszych obrazów, szum zakłócenia wizji, która zakryła się czernią w miejsce jeszcze przed chwilą przejeżdżających samochodów, wolno przechodzących przez ulicę ludzi, schodzących schodkami na perony, jak również ruchu drogowego okolicznych skrzyżowań.

Po kilku poruszeniach palców o blat tabletu, które wybierając przesuwały, wybierały i powiększały obrazy, na ekranie pojawiły sę podziemia. Setki ludzi czekających na kolejkę. Mrowisko wychodzących i wchodzących homo-sapiens o poranku. Czerwona kratka laserowa skakała od twarzy do twarzy z imponującą szybkością trudną dla źrenicy oka do nadążenia za każdym jej przeskokiem. Z każdym ułamkiem sekundy zatrzymania na twarzy człowieka, obok lasera wyskakiwały szybko zmieniające się dane. Zielone, opadające, jak deszcz w zwolnionym tempie, napisy.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline