Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2012, 10:55   #129
Suriel
 
Suriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skał
Wyszłam z komisariatu przed 12. Do siedziby MR-u było niedaleko, jakieś 4 przecznice. Słońce grzało niemiłosiernie, ale postanowiłam się przejść, poukładać sobie w głowie wszystkie informacje jakie przeczytałam w raportach.

To się wszystko razem jakoś nie kleiło. Gangi walczyły ze sobą zawsze i wszędzie. Te nie były wyjątkiem. W ich walkach nie było w tym żadnych nadnaturalnych ingerencji. Żaden incydent nie wskazywał na udział jakiś istot w konflikcie. Nie odnotowano jak dotychczas także udziału ludzi o nadnaturalnych zdolnościach jakie mogła dawać krew. Żaden wampir, czy loup nie brał udziału w otwartej walce gangów, co też wydawało mi się trochę dziwne. Mając do dyspozycji istoty o takich mocach i sile. Przynajmniej w szeregach Skorpionów mogli przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Jednakże wtedy wmieszałoby się MR. Albo był to czysty przypadek, albo oba gangi były kierowane przez ludzi obdarzonych dużą inteligencją i sprytem.

Pójście spacerem po rozgrzanych ulicach Londynu jednak nie było najlepszym pomysłem na dzisiaj. Dotarłam do pracy przytłoczona upałem bijącym z budynków, od ludzi, ciągłym szumem i tym dręczącym uczuciem śmierci gdzieś na granicy umysłu. W dzień na szczęście to uczucie było mniej upierdliwe.

Przywitał mnie cudowny chłód starych murów gmachy MR. Szum ucichł kiedy szłam pustym korytarzem do części biurowej. Minęłam schody prowadzące do bunkra, zimny dreszcz przeszył moje plecy na wspomnienie wczorajszego przesłuchania.

Kiedy weszłam do biura, zastała Emmę ślęczącą nad raportem.
Cholera też muszę napisać swój z wczorajszego spotkania z wampirem i wizyty w Orchidei, a teraz doszedł mi jeszcze jeden z komisariatu, oj opieprzasz się Morales nie ma co.

- Cześć, Nathan będzie tu o pierwszej – zaczęłam zaraz od wejścia, żeby zaoszczędzić nam obu zbędnych pytań – chce jeszcze raz pojechać na miejsce znalezienia ciał i poszperać tam za jakimiś kotołakami. Zebrałam trochę informacji na temat gangów, które ze sobą walczą, z jednego z nich pochodzili nasi denaci. Coś słychać w sprawie odcisków palców?

- O cześć. - Emma podniosła głowę znad papierów i przywitała się tak, jakby wcale nie zjawiła się w pracy zawstydzająco późno tylko jak najbardziej właściwym czasie.
- Wiem z notatki gdzie byłaś - pokazała palcem tablicę. Natan był bardzo zapobiegliwy zostawiając wiadomość dla Emmy, kurcze ze też o tym nie pomyślałam - Przewidujesz, że będziemy musieli pogadać z kimś z tego gangu, tych całych Skorpionów? Bo ja zaczynam się obawiać że trzeba będzie spróbować się z nimi skontaktować.

- Podejrzewam ze trzeba będzie się z kimś skontaktować, jak dowiemy się kim byli zamordowani. Znam nazwisko faceta który rządzi najbliżej rewiru, nie jesteśmy glinami, wiec może z nami porozmawia.
- A gdzie jest Nathan? Na notce widnieje Canal Street. Ale czemu miałby tam pójść? Jest tam coś ciekawego?
- Nathan poszedł spotkać się z informatorem, ktoś dzisiaj rano dzwonił i chciał się z nim spotkać. Połączenie było kiepskie, ale jak widzę doszedł do tego gdzie mieli się spotkać. Zgłosił to Irolowi i umówiliśmy się że spotkamy się tutaj kolo 13.
- Informator w naszej sprawie? To może coś się ruszy, bo żadnych wyników z odciskami jeszcze nie ma, ale to normalne. Jak trzeba coś przesłać, podesłać czy skontaktować się z policja czy innymi departamentami, wydziałami i tak dalej to trwa to w cholerę długo i jeszcze trochę. Na zwykłe badania genetyczne musiałam kiedyś czekać tydzień. Tak to wygląda po Fenomienie i w MRze wcale pod tym względem nie jest lepiej niż w policji. Najszybciej coś da się osiągnąć jak samemu się pójdzie i zrobi i tyle. A co do informatora to może któryś z łaków z wczoraj zmiękł i postanowił otworzyć w końcu dzioba, tyle że nie przy kolegach. Mam nadzieję, że powie coś sensownego.

Położyłam notatki na stole i usiadłam na przeciw Emmy, była czymś bardzo podekscytowana, pierwszy raz słyszałam od niej taki potok słów. Do tej pory wydawała się bardzo powściągliwa.
-Skończyłam raport. Będziesz też pisać swój? Bo jak tak to poczekam na ciebie i oddamy razem. Nie śpieszy mi się a śledztwo na razie leży bez dopływu nowych informacji. Właściwie to poczekamy na Scotta i możemy iść coś wszamać bo na śniadanie to dzisiaj ledwie co, coś przełknęłam. Opowiedz mi może o czym wczoraj rozmawialiście z łakami i barmanem w Orchidei a ja powiem jak to wyglądało z mojego punktu widzenia jak obserwowałam wszystko z dystansu.

Dzień jednak może zapowiadał się nawet całkiem przyjemnie.
- Zrobię świeżą kawę – wstałam i podeszłam do ekspresu. Nalałam dwa kubki. Przez kolejne kilka minut opowiedziałam Emmie o wczorajszej wizycie w Orchidei i o dzisiejszej wizycie na komisariacie. Ona zrewanżowała się swoimi obserwacjami. Tak jak podejrzewałam lipa z tego wyszła. Albo zadawaliśmy nie te pytania, nie tym osobą co trzeba, albo był to ślepy zaułek.

- Powinnam się wyrobić z raportem do powrotu Scotta. Coś się wydarzyło jeszcze po naszym wyjściu z lokalu?
- Eeee – Emma pokręciła głową w zaprzeczeniu - Myślałam, że może pójdą pogadać i skomentują waszą wizytę, a ja pójdę ich podsłuchać, ale nie zrobili tego. Stawiam na to, że ten z kwadratową szczęką dzwonił na policję. Jeśli nie on to na pewno któryś z pozostałych, może ten, którego nie było. Kazali mu się nie pojawiać w pracy przez kilka dni żeby się nie rzucał w oczy. Musielibyśmy nacisnąć na Kantyka żeby z kolei on nakazał im powiedzieć coś więcej. Chyba, że ten trzeci ochroniarz zadzwonił tutaj i właśnie rozmawia ze Scottem.
- Ten ostatni podobno miał przyjść przed północą, kiedy zaczyna się większy ruch w interesie.
- Nie, nie zjawił się.

Hmmm może to jednak nie był taki zły pomysł z tymi ochroniarzami - przemknęło mi przez myśl - chociaż teraz to i tak po fakcie, jeśli to on był naszym informatorem to już dawno koledzy go powiadomili o naszej wizycie i mógł się nawet zawinąć z miasta jeśli mu kazano siedzieć cicho. Coś nam w tej układance wyraźnie umknęło, ale jak na razie żadne z nas nie mogło dojść co.

Emma zajęła się czytaniem porannych raportów z sekcji zwłok i analizy brązu. Kilka razy aż wyrwało się jej zdziwione „och”. Istnieje jednak coś co tą dziewczynę może zdziwić.

Uśmiechnęłam się do siebie.

Skupiłam się nad pisaniem raportu z wczorajszego przesłuchania i wizyty w Orchidei. Kiedy skończyła podałam raport Emmie. Zaczęła je czytać w skupieniu. Nie mogłam niczego wyczytać z jej wyrazu twarzy. Czułam się trochę jak w szkole kiedy nauczycielka czytała moje wypracowanie.

Spojrzałam na zegarek, było przed 13.
- Nathan powinien się za chwilę zjawić. Zaczynam być trochę głodna, może coś zamówimy?
- Naprawdę chcesz jeść w biurze? - Emma zerknęła na zegarek. - Poczekaj doczytam co ciekawego nagadał ten Dionise, zaniesiemy raporty do Irola i jak do tego czasu Nathan się nie zjawi to pomyślimy co dalej. Masz jakieś plany na popołudnie i wieczór związane z pracą? Ja mam umówione spotkanie o 16.30, a potem kolejne o 20.
- Nie mam na razie żadnych planów, może się to zmienić w trakcie dnia, w zależności od tego czego się dowiemy, ale na razie nie. Możemy zjeść coś w pobliżu Rewiru, jeśli Nathan się pojawi o umówionej porze – spojrzałam jeszcze raz odruchowo na zegarek. Zastanawiałam się do czego zmierzają te pytania Emmy o plany wieczorne.
- Czemu w pobliżu Rewiru? Tam jest mało dobrych knajp – Emmie pomysł się wyraźnie nie spodobał.
- Po drodze na pewno znajdzie się coś dobrego.
- A po co właściwie Nathan chce jechać na Rewir? Kogo chce tam szukać? Kotołaków? Jakich i dlaczego?
- W raporcie z miejsca zdarzenia była wzmianka o Kotołakach zamieszkujących tą piwnicę przed morderstwem. Nathan chce sprawdzić czy nie wróciły na swój dawny teren i może jeśli tam będą przesłuchać czy niczego nie widzieli, może z czym kojarzy się im obcy zapach w ich legowisku. Jak dotrzemy na miejsce będzie można więcej powiedzieć.
- Nie przypominam sobie, żeby raport wspominał coś o mieszkających tam wcześniej kotołakach. Nasz MRowski wilkołak zamordowaną trójkę wziął za kotołaki. Nie było mowy o jeszcze jakiś innych kotołakach.

Spojrzałam zdziwiona na Emmę, chyba coś źle zrozumieliśmy w tych raportach z przeszukania miejsca zbrodni. Chociaż nic w tym dziwnego, denatów początkowo też wzięliśmy za zmiennych. Zanim zdążyłam coś odpowiedzieć do biura wszedł Nathan przeżuwając jeszcze batonika.
 
__________________
Nie musisz być szalony żeby tutaj pracować, ale to pomaga:)
Suriel jest offline