Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2012, 14:32   #12
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację


Nieznany las na powierzchni, miesiąc temu.


Jesienny wiatr, dość chłodny i suchy rozbijał się o postać wspartą na wbitym w ziemię mieczu. Dookoła opadały wielobarwne liście jak się jej wydawało umierających drzew, a smukła elfia twarz wpatrzona w ziemię trwała w głębokim zamyśleniu. Drowka, nie przejmowała się pasmami światła uderzającymi o jej czerwone oczy, gdy przebijały się one przez resztki koron lasu. Zdążyła się do nich przyzwyczaić i była pewna że jeszcze za nimi zatęskni w podmroku. Jej kaptur zatrzepotał niespokojnie na wietrze gdy zadarła nos. Ostry zapach krwi wciąż unosił się w powietrzu po niedawnej zbrodni mieszając z niewinną wonią lasu. Lairiel zaś klęczała wsparta o katanę swego dawnego mistrza wsłuchując się w głos natury, który zdawał szeptać wprost do niej, choć nie pamiętała tego języka był jej jakoś niezwykle bliski. Na twarzy wymalował się drobny grymas gdy tęczówki uniosły delikatnie po krwawym strumieniu do stosu ciał, ustawionych na drewnianym rusztowaniu.
Zabiła. Zabiła ich wszystkich, nawet służących. Taki był plan i tego oczekiwała jej matka Mizz’ri, a jednak coś nie dawało jej spokoju i sprawiało że ciężko było po prostu odejść. Jednej duszy żałowała, czując jak wzbiera w niej gniew przeciw samej sobie. To Hyuto, mistrz który uczył ją przez ostatnie lata i któremu obiecała coś, ale przysięgę tą złamała. To nie było pierwsze kłamstwo i nie ostatnie, jednak tym razem było inaczej, tym razem wierzyła w swoje słowa i uległa, przestraszyła się. To wszystko czego nauczył ją ten starzec, budziło w mrocznej niebezpieczne uczucia, a ona bała się zmian.
Nie, mężczyzna z całą pewnością nie powinien zapłacić tej ceny za wszystko co jej dał. Zastanawiała się czy nie była gotowa? Czy czas był za wczesny?
Teraz mogła zrobić już tylko jedną rzecz by sobie wybaczyć i by jej Ki odnalazło spokój. Elfka sięgnęła po nóż który leżał w jarzącym się słabo żarze i uniosła przed oczy. W czerwieni rozpalonego ostrza słabo odbiło się jej własne spojrzenie, pełne uczuć których nie chciała nazywać. Zmysłowe dziewczęce oczy, błysnęły determinacją, a ostrze powędrowało z powrotem w ogień. Lairiel musiała ponieść karę, a wybrała na nią wieczną pamięć. Delikatna kobieca ręka opadła na złamane drzewo którego kora była wyjątkowo twarda i szorstka. Przywiązała ją do niego mocno, na tyle by nie mogła wyrwać i wygięła się sięgając po rozpalone do czerwoności ostrze.


Jej twarz nabrała chłodnego wyrazu, zacisnęła zęby i zbliżyła stalowe żądło do spodu swej popielatej dłoni. Chciałaby być na tyle twarda by zrobić to bez mrugnięcia okiem, lecz nie była. Dłoń zacisnęła się w szoku, a krew gwałtownie uderzyła w głowę wraz z mdłymi, spazmatycznymi odgłosami bólu który sam uchodził przez jej zaciśnięte zęby. Sztylet opadł, stygnąc w czarnej glebie, a elfka rozwiązawszy dłoń osunęła się patrząc na ranę na spodzie jej ręki. Ból odebrał jej przytomność, a głos śpiesznych oddechów ucichł ponownie ustępując szumowi opadających liści.

Był już wieczór gdy obudziła się w trawie, nieco zasypana pomarańczowym, żółtym i brązowym kolorem lasu. Ręka dalej piekła, lecz teraz nie miało to już takiego znaczenia. Lairiel skupiła spojrzenie na okaleczonej skórze która w przyszłości miała zostać blizną przypominającą drzewo z korzeniami. Symbolizowały one śmierć, zaś korona życie. Splatały się ze sobą tworząc jedność i harmonię.


Strach ustąpił i nie czuła go już, teraz był tylko obowiązek który pozostał. Podeszła więc do stosu ciał i oblała je soczyście oliwą.

- Aluve Hyuto, Nefial, Oris, Argatei, Zarrae… Spotkamy się w piekle. – Szepnęła miękkim, ale zdecydowanym głosem.

Płonąca pochodnia ledwo dotknęła mokrego od oliwy drewna, a już oblazły je niespokojne języki ognia. Urósł w chwilę sięgając dwóch, a potem czterech metrów i z trzaskiem pochłaniając ciała znajdujące się na rusztowaniu. Zapach palonego ludzkiego i elfiego mięsa unosił się z dymem wysoko do blado wszystkiemu przyglądającego księżyca, a drowka odwróciła się i odeszła. Wiedziała że to dopiero początek i że nigdy nie wróci już do dawnego życia, jednak poznała już swoje zwierzę, teraz przyszła kolej by spojrzała jego oczami na swój własny dom. Czekała ją długa i trudna, samotna podróż z powrotem do Menzoberranzan.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun

Ostatnio edytowane przez Kata : 09-01-2012 o 14:40.
Kata jest offline