Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2012, 19:00   #130
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Skończyłam raport i skonsternowana spostrzegłam, że właśnie minęła dwunasta. Byłam absolutnie przekonana, że południe minęło już chwilę temu. Powracająca sprawa Pembroke tak wzburzyła mój spokój, że straciłam koncentrację i to tak, że aż zaczęły mi uciekać pewne sprawy. Takie na przykład jak czas. Nie zwiastowało to dobrze ani mojej pracy ani mi. Jeśli doszłoby do konfrontacji pomiędzy mną a tym czymś... Nie, nie chciałam nawet brać pod uwagę takiej ewentualności. Ale gdyby jednak, gdyby jednak tak się miało stać to będę potrzebowała jasnego umysłu a nie trzęsącej się galaretki, która nie potrafiła nawet właściwie odczytać godziny na zegarku.

Do biura weszła Laura a wraz z nią w pokoju zjawiła się zwyczajność dnia codziennego. Dziewczyna była zziajana i wyraźnie zgrzana a nic tak nie przywraca śmiertelnika do normalności jak przebywanie w jednym pomieszczeniu ze spoconym człowiekiem. Na zewnątrz musiało zrobić się jeszcze cieplej niż wtedy, kiedy ja tam spacerowałam. Pogratulowałam sobie pomysłu z ubraniem przewiewnej sukieneczki na ramiączkach, chociaż przez to wystawiałam moje tatuaże na widok publiczny. Ich rola zaś zdecydowanie nie miała być dekoracyjna a tylko i wyłącznie użytkowa. Nie lubiłam informować ewentualnego przeciwnika, co trzymam w zanadrzu a teraz ogromna część mistycznej symboliki wdrukowanej w moje ciało była widoczna na pierwszy rzut oka.

- Nathan będzie tu o pierwszej – poinformowała mnie Laura. – Chce jeszcze raz pojechać na miejsce znalezienia ciał i poszperać tam za jakimiś kotołakami.

Potem dodała to, co już wyczytałam z tablicy korkowej, że ona próbował wyciągnąć od gliniarzy coś na temat gangu handlarzy krwią a potem dopowiedziała to, czego nie zrozumiałam. Scott poszedł pogadać z informatorem, który zadzwonił do MRu twierdząc, że potrafi podać istotne informacje w sprawie trójki zamordowanych. Zaczęłyśmy dywagować, kto to mógł być. Ja stawiałam na któregoś z łaków z Orchidei, może nawet tego, który miał tam wczoraj być a się nie zjawił. Oczywiście to wszystko to było gadanie po próżnicy, bo i tak musiałyśmy poczekać na powrót Egzekutora żeby dowiedzieć się czegoś konkretnego. Wymieniłyśmy, zatem informacje, co do naszej wczorajszej wizyty w Orchidei Pamięci. Morales zdała relację jak to wyglądało z ich strony ja opowiedziałam jak to wyglądało z mojej i doszłyśmy do wniosku, że nadal niczego to nie zmienia i trzeba mieć nadzieję, że informator powie coś ciekawego Nathanowi.

Usiadłam na tyłku i dałam w spokoju kobiecie skończyć jej raport. Trochę się pobyczyłam, przeczytałam notatki, które dostarczono rano do naszego biura gdzie między innymi odkryłam wynik próby brązu na ciałach, co musiałam skomentować głośnym: O! Ale potem zamknęłam gębę i nie przeszkadzałam już więcej Laurze. I tak mijał mi czas a Nekromantka pisał swój raport. Poszłam sprawdzić, co z tymi odciskami palców denatów, ale oczywiście póki, co żadnych rezultatów poszukiwań nie było. W końcu, kiedy zobaczyłam, że Laura już kończy poprosiłam ją żeby mi podrzuciła fragment z przesłuchania wampira. W ten sposób mogłam się dowiedzieć, co z niego wyciągnęli a Morales nie musiała sobie strzępić języka.

Zbliżał się czas lunchu i zrobiłam się porządnie głodna tym bardziej, że przez poranny telefon i nocną „wizytę” nie zjadłam konkretnego śniadania. Laura też chciała iść cos zjeść, ale Scotta nadal nie było, więc zajęłam się czytaniem raportu. Wygadałam się przy tym o moim spotkaniu ustawionym na ósmą wieczór. Nie chciałam zabierać Nathana do Benedykta na spotkanie z jego byłym szwagrem, więc nie powinnam kłapać naokoło o tym. Może Laura nie puści tego dalej i informacja nie dotrze do Egzekutora. A jak dotrze to będę paskudnie łgać. Facet wyglądał na takiego, któremu mogłabym wstawić każdy kit.
Przejrzałam rozmowę z Dionisem Eugenem. No tak niektóre pytania, które zadawali mu moi osobiści Mulder i Scully były sensowne, ale niektóre... Skąd oni je brali do licha? „Jakie były twoje stosunki z Kantykiem” A co to miało do rzeczy? Na miejscu wampira też bym ich wyśmiała za część tych pytań. Chyba powinnam im podpowiedzieć żeby następnym razem przygotowali się przed przesłuchaniem a nie szli na żywioł. Spisanie sobie pytań czy też rzeczy, których chciało się dowiedzieć od przesłuchiwanego dawało lepszą kontrolę nad przebiegiem całej rozmowy. Jedno natomiast rzuciło mi się w oczy po przeczytaniu ich rozmowy z sekciarzem. Pijawka na pewno była szalona, bo na sensowne pytania odpowiadał bełkotem i nawiedzeńczym ożywieniem a na te niedorzeczne pytania nie mające związku ze sprawą odpowiadał zwięźle, treściwie i logicznie. Cholera musiał być szalony, bo ja bym zrobiła dokładnie na odwrót, czyli jeśli to nie on był nienormalny to ja musiałam być a uważałam, że jeszcze nie było ze mną tak źle. No chyba, że oboje byliśmy szaleńcami tylko każdy we własnym niepowtarzalnym stylu. Nie no dość tych głupot.

Zaraz, zaraz. Co to Laura powiedziała jak tylko weszła do biura, że Scott zamierza szukać jakiś kotołaków. Morales próbowała mi to wytłumaczyć, ale ona sama nie była pewna, o co właściwie chodziło Egzekutorowi. Na szczęście rzeczony obiekt zjawił się w pokoju jakieś dziesięć minut po trzynastej. Kończył właśnie dogryzać jakiś batonik i na nasz widok upchnął papierek po nim w kieszeni.

- Dobry - rzucił chyba do mnie, bo przecież z Laura się już widział tego dnia.

- Cześć. - Odpowiedziałam.

- Hm, no to jesteśmy w kropce. Nathan, Emma twierdzi, że ten zapach pochodził od zamordowanych, a nie od mieszkających tam jakiś zmiennych. Chcesz tam jechać, rozmawiałeś z Irolem o tym? – Morales przeszła od razu do wyjaśnienia kwestii kotołaków.

-Tak gadałem z nim, mam zgodę. Rozumiem - zwrócił się ponownie do mnie - że po zeznaniach tej łaczki masz pewność, że to oni zamieszkiwali sobie tę piwnicę? I to oni są tymi kotołakami, o których mówiła? - Patrzył się na mnie wyczekująco a ja nie rozumiałam jego pytań.

- Ona zidentyfikowała tę trójkę jako loup garou używających kotów jako nosicieli. Sugerowała się odorem zasikanych kątów i samym zapachem ciał – wyjaśniłam mając nadzieję, że o to właśnie pytał.

- Hm to chcesz tam jechać? – Laura domagała się konkretów.

- Chcę to sprawdzić. Lepsze to niż siedzenie na tyłku i czytanie po raz kolejny te wszystkie papierzyska, od których boli mnie już głowa - Egzekutor siadł na krześle otwierając puszkę z colą. - Co do mojego wypadu do parku, to nici, nie spotkałem się z tym gościem. Wydaje mi się, że byłem we właściwym miejscu, jednak przez zakłócenia nie poznałem szczegółów spotkania. Gościu mnie nie odnalazł, ani ja jego. Tak, więc ewentualny informator zaginął w szumie Fenomenu. Jakie macie plany na resztę dnia? Jakieś wspólne działanie?

Normalnie bym się zeźliła na ten jego lekki ton i niefrasobliwość, ale w obliczu faktu, że po Londynie mógł się właśnie kręcić ON dałam spokój. Zamiast tego postanowiłam wybić mu pomysł poszukiwań kotołaków a przynajmniej sprawdzić, jakie miał przesłanki chcąc ich szukać. Rozumiem ze denerwował go brak innych poszlak i wątków, ale żeby z tego powodu marnować czas to bzdura. Już lepiej według mnie pójść do archiwum i podciągnąć swoją wiedzę w sprawach Umarlaków.

- Skąd w ogóle pomysł, że tam były jakieś kotołaki? – Zapytałam.

- W raporcie naskrobałaś, że łaczka MRu wspomniała o kotołakach – no i jasne, brak zrozumienia w czytaniu a nie sensowne przesłanki - W tej sprawie wolę sprawdzić wszystko. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że ta trójka siedziała tam przez kilka dni szczając sobie po kątach i czekała na egzekucję. Musiało być ich tam więcej. No, ale jak zawsze mogę się mylić. Nie jestem specem od łaków.

- Łaczka nasze ofiary wzięła za kotołaki, a oni raczej nie wiedzieli, że odnajdzie ich tam ktoś, kto ich zabije, bo by tam nie siedzieli. – Stwierdziłam - To logiczne. – I oczywiste, ale jak widać nie dla wszystkich.

- Dobra, ale przecież, do końca nie wiadomo, że to oni tam pozostawili swój zapach. Na początku to ich wzięliśmy za łaki, zresztą ona też, więc mogła się pomylić. Nic nas nie kosztuje sprawdzenie tego miejsca jeszcze raz. Lepsze to niż siedzieć i czekać aż jakiś pomysł sam do nas przyjdzie. – Nie mogłam zgodzić się z Laurą. Według mnie wcale nie było lepsze, pomalowanie sobie paznokci miało dla mnie więcej sensu.

- Dodatkowo to, co zastaliśmy wyglądało jakby te kotołaki tam mieszkały przynajmniej od kilku dni. – W raporcie wyraźnie napisałam, że Emily oceniła ten czas nawet na kilkanaście dni, ale Scott chyba tego nie doczytał.

- Właśnie, ludzie raczej nie siedzą po piwnicach przez kilka dni chyba, że się ukrywają.- No nie? Wtedy mogą siedzieć nawet dłużej - Możemy zapytać przywódcę gangu Skorpionów, czy nie brakuje mu trzech ludzi. - W głosie Laury dało się wyczuć sarkazm.

- Olałbym ten gang. Na pewno nie będzie pomocny. Poza tym nie wpierdzielałbym się w sprawy SBEA i ludzi. – Nathan machnął ręką.

- Gang jak na razie jest naszym jedynym punktem zaczepienia, a nielegalny handel krwią zmiennych raczej podchodzi pod naszą jurysdykcję. – Nie zgodziła się z nim Laura.

- Jak handlują nim ludzie to raczej nie – Scott złapał się za brzuch kiedy ten zabulgotał - Przepraszam. To z głodu.

- Tak, ale ludzie skądś ją mają, jeśli daje ją ktoś z nieumarłych dobrowolnie, i ma w tym jakiś ukryty cel to już nasza sprawa. Może któryś z nieumarłych próbuje eksperymentować na ludziach jak zareagują na różne mieszanki krwi. Widziałeś tych ludzi, nie dało się rozpoznać, że są nimi, i zginęli od niezidentyfikowanej broni. Może ktoś testuje na nich reakcję i rodzaje broni, jakie mogą zabić.- Morales zapędziła się w roztrząsanie przypuszczeń.

- Dla mnie to wyglądało na mafijną egzekucję tylko, że z pomocą jakiegoś nadnaturala. No dobra dosyć gdybania. – Egzekutor miał już dość dyskusji z Nekromantką bo zwrócił się do mnie - Rozumiem Emmo, że chcesz odpuścić piwnicę?

- Ja uważam, że tam siedziała tylko i wyłącznie ta trójka i to oni lali po kątach. Mieli już tak zmienione ciała przez krew, że dopiero eksperci od patologii Nadnaturali po wnikliwych badaniach odkryli, że to byli ludzie a nie łaki. Według mnie nikt inny tam nie mieszkał i nie widzę sensu żeby znowu tam chodzić. Tym bardziej, że mam ustawione spotkanie z informatorem o 16.30. A co do tego, że to była egzekucja wykonana przez istotę nadnaturalną to też się nie zgadzam. Widzieliście przecież raport z próby brązu na ciałach? Widzieliście jak skutecznie działał na tę trójkę?

- Informator? - Scott odstawił puszkę, którą już zaczął się bawić i olał moje pytania a skupił się na moim spotkaniu - Jaki informator?

- Facet ma informacje, których szukam. – Stwierdziłam lakonicznie, po czym wstałam i wygładziła swoją letnią sukienkę odwracając wzrok od Nathana.

Cisza się przedłużała, bo Scott chyba czekał na dalsze wyjaśnienia. Jednak, kiedy nie kontynuowałam jedynie westchnął.
- Aha - rzekł tylko.

- To nie jest związane z naszym śledztwem, tylko ze starą sprawą, której rozwiązania poszukuję. – Wyjaśniłam żeby nie pomyśleli sobie nie wiadomo, czego. - A wracając do tego brązu - zmieniłam temat wracając do pytań, które Egzekutor tak skwapliwie zignorował - jeśli broń wykonana z brązu zadaje takie obrażenia to i zwykły człowiek mógłby odciąć te głowy. Tym samym nie mamy dowodu na to, że zbrodni dokonała istota nadnaturalna. Równie dobrze to mogły być porachunki z konkurencją lub wewnątrz gangu. Może się okazać, że nie powinniśmy zajmować się tą sprawą, a przekazać ją jednak do SBEA.

- To prawda, że nie mamy, ale skoro ci ludzie przejęli, poprzez krew, część ich... nazwijmy to mocy to na pewno nie jest tak łatwo odciąć im głowy tak precyzyjnym cięciem przez człowieka. Nie mówię jednak, że nie możesz mieć racji – stwierdził Scott.

- No i właśnie tu się mylisz. – Prawie weszłam mu w słowo - Ta sama krew, która dała im moce łaków okazała się ich zgubą. Dzięki niej dostali nie tylko siły Nieumarłych, ale i ich słabości, a jeszcze oprócz tego załapali się na dodatek w postaci podatności na brąz. Każda rzecz ma jak widać plusy i minusy. Oni otrzymali wrażliwość na srebro po Zdechlakach i jeszcze ten brąz dla ludzi żywiących się krwią garuchów.

- No dobrze - powiedziałam widząc wątpiący wzrok Scotta - spójrz na mnie.
Podeszłam blisko Egzekutora i wyciągnęłam swoje ręce tak, żeby mężczyzna mógł się im dobrze przyjrzeć. Z tej odległości Nathan widział dokładnie moje ramiona i przedramiona i mógł się także przyjrzeć wszystkim znaczkom i symbolom, które je pokrywały.

- Na twoje oko, z jaką siłą potrafię zadać cios? Jak myślisz? – Zapytałam niewinnie.

Laura wstała od stołu, podeszła do ekspresu do kawy i nalała sobie kolejny kubek. Nie wiem, co sobie myślała. Czy uważała, że zaraz zaczniemy się bić czy wręcz przeciwnie uznała to za fragment dziwacznej gry wstępnej? A może jedno i drugie?

Nathan przyjrzał się mi wnikliwie.
- Jak trzepniesz gościa to odczuje, ale na pewno nie straci przytomności. No chyba, że wiesz gdzie uderzać.

Pokiwałam twierdząco.
- Mogę cię dodatkowo zapewnić, że nie dysponuję nadnaturalną siłą. Sama oceniłabym swoją siłę jako przeciętną. Walczyłam kiedyś z Faerie - kontynuowałam - dość potężnym według ichniej hierarchii. Cięłam go pod kolanami próbując przeciąć mu ścięgna czy co tam jest i w ten sposób unieruchomić. Jednakże, kiedy uderzyłam ostrze przeszło na drugą stronę i Faerie upadł w dwóch kawałkach. Góra ciała oddzielona od nóg. Sama byłam zaskoczona. Zresztą późniejsze cięcie też przeszło gładko. Po prostu miałam broń z żelaza skuwanego na zimo. Odpowiednie na istoty Faerie. Zakładam, że ostrzem z brązu też dałabym radę urąbać głowy tej zmienionej trójce. I to wszystko. Dlatego uważam, że równie dobrze porąbać ich mógł jakiś człowiek. Z tym, że ten ktoś kimkolwiek by nie był musiał wiedzieć, że to broń wykonana z brązu zrobi im takie kuku.

Skrzyżowałam ręce na piersi, bo nie było już potrzeby wymachiwać nimi przed twarzą Scotta. Widzisz Lauro, obyło się bez bitki i bez seksu.

- Ok. Przekonałaś mnie. – Powiedział Nathan gdybym miała jeszcze jakieś wątpliwości, których oczywiście nie miałam - Ufam twojemu doświadczeniu. Czyli rozumiem, że teraz zostało nam tylko SBEA i oczekiwanie na paluchy?

- Mieliśmy zająć się tym ze względu na podejrzenie, że zabójstw dokonał byt nadnaturalny. One kierują się innymi zasadami i napędzają ich inne rzeczy i na tym się znamy, w przeciwieństwie do policji. Ale jeśli to typowe ludzkie porachunki pomiędzy przestępcami to ja nie poczuwam się kompetentna do ich wyjaśniania. Wtedy to sprawa dla policji. Na zasadzie, oni nie wchrzaniają się w nasze sprawy a my w nich. Zresztą zobaczcie poza zastawioną pułapką okultystyczną i faktem, że miejsce zbrodni osadzone jest na Rewirze to ze sprawą jak na razie wiąże się tylko i wyłącznie robota śledcza, w której to funkcjonariusze policji się specjalizują. Jestem za tym żeby złożyć raporty Irolowi, przedstawić mu wszystkie fakty i niech on podejmie decyzję czy mamy nadal nad tym pracować czy dać sobie spokój. – Na zasadzie: ja umywam ręce.

- Interesujące jest to skąd ktoś wiedział o właściwościach brązu i jego działaniu na ludzi przyjmujących krew nadnaturali- zauważyła Morales.

Nathan kiwnął głową potakująco.
- To mógł być jakiś Nadnaturalny staruch, który dużo już wie w tej materii, ale też mógł być zwykły ludź, który siedzi od dłuższego czasu w krwi Fenomenów i zna się na tym jak mało kto. Jak dla mnie możemy zdać Irolowi to co mamy, niech decyduje. W końcu bierze za to pieniądze.

- Tak jak mówisz Nathan, albo, albo. Równie dobrze to może być ktoś z Tamtej strony, jak i ludzie, którzy handlują i sami przyjmują krew. Jeśli siedzą w tym wystarczająco długo mogą mieć dość rozległą wiedzę w temacie.

- Zatem pozostaje nam Irol. Emmo... Czy udało Ci się coś dowiedzieć od Benedykta w interesującej mnie sprawie?

- Aaaaa, Benedykt. Prawda. Zapomniałabym. – Palnęłam się w łeb, Scott też gderał tutaj o pierdołach zamiast od razu zapytać o to.
- Ten facet, którego szukasz rzeczywiście wrócił jako garuch i to ssak, bo złożył hołd królowi jako jego zwierzchnikowi, więc Benedykt go zna. Tylko niestety łak mieszka gdzieś poza Rewirem, więc Benedykt nie wie dokładnie gdzie, bo nie ma tam takich układów, ale obiecał, że go dla mnie odszuka. No i przyznałam mu się, że to bardziej prywatna sprawa, więc stary łak będzie chciał za tę przysługę czegoś w zamian i mam nadzieję, że mi pomożesz wypełnić to czegokolwiek on zażąda. Ok?

- Ok - powiedział krotko - kiedy jest szansa na dostanie namiarów - zauważyłam, że Nathan zgiął dłoń w pięść jakby już szykował się do walki.

- Szybko. Wilkołaki rzadko się z czymkolwiek guzdrają a Benedykt na pewno ma swoje sposoby żeby znaleźć jednego ze swoich podwładnych nawet gdyby ten się przed nim ukrywał.

- Dzięki Emmo. Jestem twym dłużnikiem.

Tak jak mówiłam, byłam w stanie wcisnąć mu każdy kit.

- Ok. Ja idę zanieść raport Irolowi. – Chwyciłam swoje wypociny - Idziecie ze mną żeby z nim pogadać czy tylko położymy mu papiery przed nosem pójdziemy coś zjeść a po powrocie pogadamy z nim o przyszłości naszego dochodzenia?

- Zdecydowanie to drugie. Jednak dajcie mi chwilkę żebym się odświeżył. Bieganie w takim upale nie podnosi poziomu relacji socjalnych - uśmiechnął się Nathan i wstał z krzesła - za 20 minut przed wejściem?

- Dobra – wyszłam zanieść papiery Irolowi i nawet nie zapytałam Scotta po cholerę tak biegał.



***



- No, więc była rozpierducha jakaś. Ludziska mówią, że jakiś czarny lud tam był i świecąca panienka. I Lola i Gary zgarnęli tą świecącą, cholera wie gdzie. A jakiś siepacz zabezpieczył teren i posłał po posiłki. Czarny Lud spierdzielił. Nasi spisują zeznania ludzi. Sprawa poszła do koordynatora Dickensa.

Oniemiałam patrząc na Irola. Nie spodziewałam się, że pytanie, dlaczego Loli i Garyego nie było w ich biurze, kiedy tam weszłam i czy może niedługo się tam zjawią wywoła taki potok słów z ust Irlandczyka.

- Coś jeszcze chcesz, bo mnie ten upał wykańcza. Jakbyś szukała Dicka, znaczy Dickensa, to jest na miejscu zdarzenia.

- Czarny lud? Jak go opisali? – Zapytałam. Szansa była niewielka ze to był ON, ale musiałam zapytać.

- No czarny patafian. Otaczały go cienie. Potem te cienie rzuciły się na ludzi, aby ich dusić.

Opis zdecydowanie nie pasował do mojego Nemezis.


- A świecąca lala zaczęła strzelać po szybach. Chyba uratowała tyłki ludziom, bo te cienie najwyraźniej nie lubią za bardzo słoneczka, co dziwi zważywszy na fakt, że koleś wszedł z dworu gdzie waliło jak na Jamajce – kolejny potok słów wylał się z ust koordynatora i uderzył we mnie wraz z zapachem jego spoconego ciała.

- A Gary i Lola gdzie teraz są?


- Cholera ich wie. Nie udało się mi ich złapać. Kiedyś były komórki, a teraz ... – zamachał rękami a ja poczułam kolejna falę zapachu spod pachy.

- A to dzięki. – Postanowiłam ewakuować się szybko z ciasnego i przegrzanego pomieszczenia - Masz tutaj raporty moje i Morales. Teraz idziemy coś wszamać a jak wrócimy to pogadamy czy jest sens prowadzić dalej tę sprawę czy lepiej pchnąć ją do SBEA, ok?

- Jasne. Bo mi się kolejne ustawiają w kolejce.

Z ulgą zamknęłam za sobą drzwi. Nie byłam Egzekutorem, ale i mnie już porządnie burczało w brzuchu. Teraz tylko trzeba było znaleźć klimatyzowany i nie zatłoczony lokal. Byle tylko nie ten, w którym rozrabiali Lola i Gary. Czy Irol wspominał, co to było za miejsce czy też nie? Jeśli wspominał to mi umknęło, jak sporo rzeczy dzisiejszego dnia.
 
Ravanesh jest offline