Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2012, 23:29   #135
Uzuu
 
Uzuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Uzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skał
Sehlad był już zmęczony całą podróżą. Ciągłe kołysanie, narzekanie współtowarzyszy jak i krzyki przewoźników wcale nie pomagały w tym by móc się spokojnie skupić. Poza tym jątrzyła się w nim niecierpliwość spowodowana bliskością miasta. Zanim cokolwiek poczuł, zanim nawet ujrzał smugi dymu unoszące się nad Nuln, widział jak ruch na rzece zaczyna gęstnieć, dostrzegał pasma złotego wiatru które pozostawiały za sobą liczne barki wioząc pokarm dla kuźni, im czystsza ruda tym wiatr wydawał się mocniejszy, gęstszy. Nie mógł doczekać się spotkania z tak długo niewidzianym rodzicielem za którym stęsknił się już w Altdorfie, chciał wiedzieć czy listy dotarły, co się dzieje w faktoriach i magazynach, jak idzie handel i czy nie trzeba w czymś zwyczajnie staruszkowi pomóc. Nie mógł doczekać się również by przekroczyć próg swego domostwa, by poczuć kurz unoszący się z regałów i dawno nie otwieranych ksiąg, swąd świec i po nadpalanych składników tak wielu eksperymentów, usłyszeć dźwięk dawno nieużywanych kolb, probówek, palników, lejków, moździerzy czy cylindrów. Nie mógł doczekać się gdy w jego małej kuźni znów buchnie ogień podtrzymywany magią a Keldar weźmie go w swoje wielkie ramiona i uściska po czym przywita stekiem bluźnierstw i przekleństw jak na poczciwego krasnoluda przystało. Dlatego też Gerold przez całą podróż praktycznie nie odrywał się od papierów które musiały zostać dostarczone w kilka miejsc poczynając o niewielkiej w porównaniu do Altdorfskiej filii kolegiów a kończąc na własnych przemyśleniach i pomysłach oraz spostrzeżeniach na tematy nie tylko związane z działalnością ojca ale i tych dotyczących samej dziedziny magi. A było o czym pisać, nie tylko łączenie wiatrów wydawało się być niezmiernie zajmującym tematem ale i samo doświadczenie w grobowcu nasuwało liczne wątpliwości jak i nowe idee w głowie czarodzieja. Często konsultował się ze swymi współtowarzyszami z mniejszym lub większym skutkiem, sporo czasu poświęcając kuli zabranej z golema jak i kamieniowi “otrzymanemu” od elfickiego mistrza magii. Telimena w końcu zgodziła się przekazać źródło mocy alchemikowi zastrzegając jednak prawo do wszelkich przełomów w badaniach nad artefaktem i ewentualną współpracę. Mimo że mógł uznać ich za przyjaciół to nadal wywodzili się z całkiem różnych rodzin magicznych których interesy nazbyt często kolidowały ze sobą.


Gerold Sehlad nie lubił się powtarzać ale wszyscy którzy mieli tylko ochotę dostali zaproszenie do spędzenia takiej ilości czasu jaką tylko potrzebowali w jego domu w Nuln. Mężczyzna cały czas pamiętał o zadaniu ale nie bardzo wiedział nawet gdzie z owym łącznikiem miałby się skontaktować, tak naprawdę liczył na pomoc samych kolegiów i ich reprezentantów rezydujących w mieście. Grau, Telimena czy Magnus mogli się orientować jeszcze lepiej gdzie trzeba się udać ale tą rozmową wolał nie trapić czy to przewoźnika i jego synalka czy tłumu przez który musieli się przedzierać na nabrzeżu. Ofiarował również swoje usługi jako przewodnik jako że miasto znał na tyle by w nim nie zabłądzić...

Ludzie schodzili mu z drogi przyglądając się nie tylko z ciekawością ale i z niepokojem i może nawet przestrachem, bo choć do tej pory mógł jakoś uchodzić i jego ubiór i wygląd na leśnych traktach czy kupieckiej barce to w tym bogatym mieście gdzie pierwsze wrażenie było równie ważne jak zasobność kiesy czy samo pochodzenie wzbudzał lęk. Ludzie jeśli nie musieli unikali kłopotów a on i Alfred zdawali się właśnie przyciągać je do siebie w zastraszających ilościach. Na dodatek nie pomagało na pewno to że w końcu byli jednak magami którzy posiadali własną dumę i znali swój status. Postukiwanie metalowej laski Gerolda towarzyszyło im całą drogę, zdawał się nawet nie zauważać zachowania mieszczan, ciesząc jak dziecko przed zbliżającym jarmarkiem, pokazywał Montowi wszystko co tego ostatniego mogło zainteresować lub też nie. Sehlad był niezwykle dumny z tego miasta a złoty wiatr wręcz przepełniał go wyostrzając zmysły i wyczulając na towary poukładane na licznych straganach zachwalanych głośno przez kupców.

Mag metalu ani razu nie zabłądził, ani razu nie zawahał się idąc prosto jak po sznurku do bogatszej kupieckiej dzielnicy w której to z ojcem wykupili kamienicę by być bliżej swoich interesów. Powitaniom w domu zdawało się nie być końca, a Alfred został praktycznie na siłę zaraz zaciągnięty do stołu zaraz po tym jak ojciec Gerolda w wylewny sposób raz to lamentując nad stanem podróżnych raz to radośnie oznajmiając całemu światu że oto jego syn powrócił ze swojej wycieczki. Zaraz też gotowa była i kąpiel i nowe ubrania które miały zastąpić na jakiś czas ciuchy w których podróżowali, przynajmniej dopóki nie zostaną one porządnie wyprane i pocerowane, przynajmniej tak zostało oznajmione Montowi przez guwernantkę tonem nie znoszącym sprzeciwu, tak jak by nie był już pierwszym upartym magiem z którym musiała sobie radzić. Syty posiłek zakrapiany odrobiną wina był niesamowitą odmianą po obozowych racjach którymi musieli się raczyć od bogowie wiedzą jak długo. Niezobowiązujące rozmowy przy stole na temat różnorakich nowinek z samej stolicy czy to podróży jaką musieli odbyć i przygodach jakie być może ich spotkały w trakcie jej trwania, lecz wszelkie dociekliwości były szybko ucinane przez Gerolda nalegającego na wysłanie służącego z licznymi listami które czarodziej przygotował w czasie podróży, musiał zresztą udać się do swojej pracowni jak i znaleźć jeszcze czas by i z ojcem spędzić godzinę czy dwie. Alfredowi został ofiarowany służący który z pewnością pomoże mu odnaleźć się w zawiłym labiryncie uliczek, czy pomoże wybrać sklep czy zwyczajnie odciążając maga niosąc jego zakupy.

Rozsiadł się wygodnie w fotelu w gabinecie ojca, miękkie obicia nie wydawały się już tak przyjemne dla zgrubiałej skóry która nosiła liczne zadrapania i obtarcia. Liczne luksusy w których czuł się wcześniej jak ryba w wodzie w tej chwili powoli rozpieszczały jego zmysły. Przed chwilą skończył rozsyłać pisma przygotowane zawczasu w czasie podróży, obszerny raport dla kolegiów, listy do Altdorfu do jego mistrza na temat kilku spostrzeżeń dotyczących przemiany jaką przeszedł Gerold po walce z golemem, list do znajomego z prośbą o spotkanie z łącznikiem i kilka innych mniej ważnych ale wymagających odpowiedzi. W końcu nadal był kupcem.
- Gerold przestań marzyć, doszły mnie niepokojące plotki, poza tym Twoje listy wcale nie były zabawne choć wysłałem drewno zaraz po otrzymaniu wiadomości. Nie musisz się wdawać w szczegóły ale interes bez Ciebie nie prowadzi się tak samo szczególnie że już nie jestem pierwszej młodości. Twój staruszek stęsknił się i martwił o Ciebie ale czas wrócić do rzeczywistości. Tutaj mam zestawienia z zeszłych miesięcy które trzeba przejrzeć, poza tym Hans zaczyna się trochę szarogęsić i nie wiem w jaki sposób ale wyniuchał już jednego z naszych dostawców, podobno prowadzi rozmowy, tu masz listy od znajomych a tutaj.... - Gerold czuł się jak by dopiero wrócił z jakiś wakacji a prawdziwe życie toczyło się właśnie tutaj, w biurze jego ojca, na ulicach Nuln, na kartach dokumentów które wydawały się nie mieć końca, w jego laboratorium, jak by jego esencja była właśnie tam gdzie kręciły się złote karle. A przygoda, walka, szybsze bicie serca było tylko.. odpoczynkiem.

Sehladowie skończyli dopiero późnym wieczorem często wołając o jakieś przekąski czy coś do przepłukania gardła. Żaden z nich nie lubił tracić czasu choć często wydawało się to kuszącą propozycją po ciężkim dniu. Dopiero wtedy gdy ustalili mniej więcej plan na następny dzień czy dwa Gerold znalazł czas przy przywitać się z resztą i służby która przecież była domownikami od wielu już lat. W kuchni musiał obiecać kucharce że będzie o siebie bardziej dbać praktycznie zostając zmuszonym do wzięcia dodatkowego talerza do swego pokoju. Zawiesił oko na dłużej na nowej dziewczynie pomagającej w kuchni notując sobie że warto może będzie poświęcić jej chwilę czasu. Blondyn wymknął się z domu instruując tylko jednego ze służących by zaprowadził Monta gdy ten wróci do pracowni alchemika. Nie była ona strasznie daleko od kamienicy ale na tyle by odgłosy kuźni nie przeszkadzały bogatym mieszkańcom, tam tez jak i przypuszczał przywitały go niedźwiedzie ramiona Keldara, jego przyjaciela - kowala z którym pracował już od kilku lat nad ulepszaniem metali nie tylko normalnymi metodami ale też i przy użyciu odrobiny złotego wiatru.
Pamiętał że gdy wyjeżdżał eksperymentowali nad nowymi metodami oczyszczania rudy i samych stopów. Szybko znalazła się i flaszka i para kubków do którego Gerold dołożył jeszcze jeden oczekując rychłego przybycia Alfreda, nie miał przed krasnoludem tajemnic jako że i jego ojciec ufał Keldarowi bezgranicznie, krasnolud zresztą nigdy też tego zaufania nie zawiódł.

Opowieść zdawał się nie mieć końca, węgle żarzące się jeszcze w palenisku rozświetlały pomieszczenie nikłym światłem wystarczającym jednak by widzieć wyraźnie twarze współtowarzyszy. Krasnolud odchrząknął w końcu i wstał by wielkim miechem podsycić nieco ogień. Odezwał się z silnym akcentem którego mimo wielu lat przebywania wśród ludzi nie potrafił się pozbyć
- Moim skromnym zdaniem chłopcy to macie przejebane bo coś mi się widzi że te cholerniki wasze to was łatwo nie puszczą, a dopóki sami nie będziecie sobie mistrzami to musicie biegać gdzie was wyślą. Nie byli się o was pytać jeszcze ale na pewno będą Ger, wiesz dobrze że oni będą. Sprzątnij pracownię coby niczego nie znaleźli przypadkiem a resztą ja się zajmę z Twoim ojczulkiem. Dupa bo pewnie interes to nieco popsuje nam ale lepiej to niż by na spytki mieli kogoś brać. A ty chuderlaku pokaż no ten miecz swój boś go poszczerbił mocno widzę, Ty Ger też zostaw tą swoją laskę to Ci inszą trochę podkuję, lepszy materiał mam nieco. Idźcie spać bo coś czuję że dzień przed wami długi jeszcze jeśli nie ten to następny.

Gerold miał wypełnioną każdą minutę swojego czasu od momentu kiedy tylko otworzył oczy, obydwaj Sehladowie nie lubili tracić czasu więc wykorzystywali go w jedyny znany sobie sposób - pracując. Wypełniając swój dzień sprawami pilnymi i pilniejszymi zważywszy na to że potomek musiał nadrobić spore zaległości w interesach rodziny. Alchemik wiedział że i tak niedługo przyjdzie mu prawdopodobnie wyruszyć w dalszą podróż więc pragnął pomóc ojcu najbardziej jak tylko mógł zanim opuści Nuln na nie wiadomo jak długo. Uprzątnięta pracownia, po dopinane interesy oraz ostatnie wskazówki na przyszłość co do samej działalności rodziciela i młody Sehlad był gotów do tego znów zgotowały mu Kolegia Magii.
 
__________________
He who runs away
lives to fight another day
Uzuu jest offline