Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2012, 08:16   #84
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Detlef z niedowierzaniem wpatrywał się w maga, kapłana, czy kim tam w końcu był von Geschwur. Chyba miał omamy... Wszak trafił Maximilliana. I co? I nic.
Równie dobrze mógłby chybić. Jakaś cudowna zbroja, czy demon jakowyś go ochronił?
Kolejnej próby strzelania już nie podjął. Bardziej rozsądnym wyjściem byłoby wezwanie pomocy. Ruszył w stronę wyjścia, gdy nagle, tuż przed nim, zwalił się na ziemię Albert.
Ranny? Ale Detlef nie zauważył na ciele leżącego żadnej rany.
- Wstawaj! - Potrząsnął nim mało delikatnie, a gdy Albert otworzył zamglone oszołomieniem oczy pomógł mu stanąć na nogi.
Zajmując się Albertem omal nie przegapił chwili, gdy Maximillian z Badallem wymknęli się na zewnątrz.
Detlef zaklął pod nosem. Przez Alberta stracił niepotrzebnie czas. Teraz udawanie się po pomoc mijało się raczej z celem. Trzeba było wrócić do reszty towarzystwa i pokonać fałszywe kapłanki. I pomodlić się, by za chwilę nie wpadła tu hurma strażników, którzy - nie czekając na tłumaczenia - wyrżną ich w pień.
Utykając z powodu niezbyt sprawnej nogi Detlef ruszył w stronę kapłanek, z którymi zmagali się Mordrin i niespodziewany sojusznik w szarym płaszczu.
 
Kerm jest offline